Rozdział 21

A więc potrzymałam Was trochę w niepewności i mogę już zdradzić, że
¿Que tienes en la cabeza cuando me miras así, Kuba? oznacza Co masz w głowie kiedy tak na mnie patrzysz, Kuba? Niby nic nie wnosi za bardzo do fabuły, ale chciałam żebyście zastanawiali się co to xd
No to jak już wyjaśnione to gwiazdeczka i czytamy.
Dzisiaj będzie miło

--------

Siedzę zimnej trawie. W tym miejscu jest niewiele śniegu, natomiast wieje wiatr i temperatura zmusiła nawet Krzysia do założenia czapki. Moje oczy wodzą za przesuwającymi się po niebie jasno szarymi obłokami. Powoli się ściemnia, a chłopaki od rana pracują nad scenami teledysku co rusz przechodząc w inne miejsca i wpadając na co raz to nowe pomysły na sceny. Wystarczy kolejny silny podmuch wiatru a moje włosy wpadają mi do oczy. Obejmuje się za ramiona i rozcieram je dłońmi. Temperatura spada wraz z przesuwającym się za horyzont słońcem i można zaobserwować już parę unoszącą się z ust. Kuba podchodzi do mnie i nachyla się nade mną mówiąc, że skończyli na dzisiaj i idziemy do samochodu. Pomaga mi wstać i razem z resztą cofany się kilkadziesiąt metrów, aż do rozstaju dróg. Rozglądam się to w jedną, to w drugą stronę i w rezultacie skręcamy w prawo w poszukiwaniu pojazdów. W jednym z nich jedzie praktycznie cały sprzęt i dwóch kamerzystów, natomiast drugi jest do naszej dyspozycji. I tak się składa że w obydwu nie ma paliwa.
– Żartujesz sobie, prawda Krzysiek? – mężczyzna jest śmiertelnie poważny – Znajdujemy się kilkanaście kilometrów od hotelu i mamy iść z buta? Nocą?! – zaczynam panikować, a kolejna wypowiedź Adama jedynie potęguje moje załamanie:
– Nie tylko kilkanaście kilometrów od hotelu, ale przede wszystkim ponad piętnaście kilometrów od samego Rejkiaviku, a hotel mamy w centrum. Nie jestem pewny czy dojeżdżają tu choćby taksówki.
– Zasadnicze pytanie to czy na Islandii są w ogóle taksówki – odzywa się Wojtek i podczas gdy ich dwójka toczy kłótnie o to, czy na Islandii mają taksówki, Maciek z Kubą i Krzysiek rozważają możliwe rozwiązania.
– Temperatura tutaj nie spada poniżej zera więc cały sprzęt możemy zostawić razem pojazdami – słyszę głos Kuby i podchodzę do nich, aby włączyć się w dyskusję.
– Czyli my idziemy piechotą? – pyta Maciek z wyraźnie zdziwioną miną.
– To będą ze cztery godziny marszu! – Krzysiek, jako jedna z najbardziej wybuchowych osób jakie znam, bardzo szybko daje się ponieść emocjom.
– Nie ma innej możliwości.
– A może złapiemy stopa? – pytam że szczerą nadzieją, choć od kilku godzin nie widzieliśmy tutaj żywej duszy i sama wątpię, że ktokolwiek będzie tędy przejeżdżał.

Kuba kiwa przecząco głową i ze smutną miną powiadamiania resztę o ustalonym planie. Gdy w końcu posiłkując się mapami w telefonie wyruszamy z miejsca, jest już ciemno. Gdy jeszcze kilka minut temu było cokolwiek widać dostrzegłam, że wszyscy mamy już nosy i policzki czerwone od mrozu i chłodnego wiatru. Wojtek ze sprzętu zabrał jedynie aparat, bo niewiele z nas wierzy, że kamery przetrwają noc jeśli temperatura spadnie poniżej zera. Drogę oświetlamy sobie latarkami w telefonach, które niedługo się rozładują. Chowam swój do kieszenie, aby w razie co, chociaż jedno urządzenie było w pełni naładowane. Staram się iść w świetle latarki Kuby, ale już kilkakrotnie potknęłam się na prostej drodze. Pociągam nosem, chcę mi się płakać, nie wiem czy to od podrażnienia oczu, czy z bezradności.

Jesteśmy w beznadziejnej sytuacji i wcale nie mam podrażnionych oczu, więc w grę wchodzi jedynie druga opcja.

– Chłopaki to bez sensu – Zatrzymuję się gwałtownie. – To logiczne, że nie zdołamy przejść ponad piętnastu kilometrów, jesteśmy zmęczeni, jest zimno, a do picia mamy jedną butelkę lodowatej wody.
– A mamy jakieś inne wyjście? Im bliżej do miasta dotrzemy, tym większe będzie prawdopodobieństwo, że natrafimy na kogoś, kto przewiezie samochodem chociaż część z nas. – Kuba próbuję zmotywować nas do przejścia kolejnych kilku kroków, ale jego głos nie brzmi jakby mówił to szczerze.

Nogi powoli odmawiają mi posłuszeństwa, a trzy z ośmiu telefonów już padły. Wzdycham ciężko, bo według map jesteśmy dopiero w połowie drogi. Idę krok przed wszystkimi, zła na siebie, na mężczyznę z wypożyczalni samochodów, na Islandię i na cały świat. Zmuszam się do stawiania kolejnych kroków, gdy podbiega do mnie Kuba. Łapię go tak, że idziemy pod rękę. Odwracam się tył, a najbliższe światła latarek są oddalone o co najmniej dziesięć metrów.
– Pomyślałem, że nasze obecne położenie sprzyja rozmowom – w delikatnym świetle latarki widzę jego uśmiech, ale niestety ta po chwili gaśnie. Otacza nas ciemność, ale mężczyzna zdaje się tym nie przejmować. Z lekka celowo zbacza z głównej drogi i zatrzymuje się na trawie.
– Wtedy, u ciebie... Ty pamiętasz co się wydarzyło? – pyta. Staram się skupić na błysku w jego oczach, bo nie widzę nic oprócz odbicia księżyca w jego źrenicach i delikatnej poświacie księżyca na twarzy.
– Chyba nie byłam aż tak pijana, żeby nie pamiętać – śmieję się cicho i jak zawsze gdy coś mnie stresuje, przygryzam wargę.
– Liczyłem, że będę musiał ci przypomnieć – wzdycha i chyli głowę lekko w dół z uśmiechem patrząc na mnie spod wachlarza rzęs – Nie chcę dłużej bawić się w kotka i myszkę, w końcu jesteśmy dorośli. – jego twarz poważnieje.

Moje serce bije niekontrolowanie szybko i gdy unoszę rękę, aby poprawić kosmyk włosów, Kuba łapie mnie za ręce i przysuwa do siebie. Patrzy na mnie z góry, jego oczy błądzą po mojej twarzy i wkrótce zatrzymują się na moich. Nieświadomie przygryzam dolną wargę i wzrok Kuby na chwilę zawiesza się na moich ustach, a serce zaczyna bić nieco szybciej.
– Chciałbym móc przytulać cię i całować bez ograniczeń. Chciałbym żebyś spała ze mną w jednym łóżku nie tylko od czasu do czasu, bo gdy ciebie nie ma, moje noce nie wyglądają tak samo. Skończmy te podchody. – Nachyla się do mnie i przymykam oczy. Po moim ciele rozchodzi się ciepło gdy nasze wargi się stykają. Jego są ciepłe i miękkie. W tym momencie dociera do mnie jak długo na to czekałam. Uśmiecham się kiedy otacza mnie ramionami i pociera swoim nosem o mój.
– Chciałbym móc powiedzieć ci że się zakochałem – mówi szeptem i jeszcze raz delikatnie muska moje usta – w tobie.

***
Kuba

Wypity na rozgrzanie alkohol buzuje mi we krwi, gdy kładę się obok okrytej kołdrą Oli, która podobnie jak ja wypiła od wejścia nie małą ilość trunku. Wróciliśmy do hotelu w nocy, nie było żadnej możliwości na chociaż filiżankę ciepłej herbaty, a wódka równie dobrze przecież wywołuje uczucie ciepła.
– Lżej mi z tym, że w końcu ci o tym powiedziałem. Trudno było mi się drugi raz przyznać do czegoś takiego jak miłość – ciemne oczy dziewczyny z zamyśleniem wpatrują się we mnie. Jej usta są delikatnie rozchylone, gdy sennym szeptem pyta:
– Drugi raz?
– Pierwszy był wiele lat temu – przerywam na chwilę i widząc, że rudowłosa chce zadać pytanie, kładę palec na jej ustach i mówię – Śpij już. Porozmawiamy jutro.

Oczy dziewczyny zamykają się, gdy posyła mi krótki uśmiech.

Oby rano nie pamiętała, o czym mieliśmy rozmawiać.

Czas nie leczy ran.

Zasypiam z tą myślą i natrętnym obrazem, kogoś o kim wolałbym zapomnieć, przed oczami. Ze snu wyrywa mnie dopiero kichnięcie rudowłosej i podrywam się z łóżka lekko wystraszony. Dziewczyna obciera nos chusteczką higieniczną i odzywa się z lekką pretensją w głosie:
– Wczorajszy spacer chyba nie był dla mnie za dobry.

Unoszę się na łokciach i krótko rzucam w odpowiedzi:
– A mi tam całkiem się podobał. Szczególnie taki jeden moment – mówię siląc się na obojętny ton i wzruszam ramionami. Ola patrzy na mnie spod przymróżononych oczu i uśmiecha się coraz szerzej. Przesuwam się na brzeg łóżka gdzie siedzi dziewczyna i zbliżam się do niej, żeby ją pocałować, ale przerywa nam jej kichnięcie.
– Chyba się przeziębiłam – wstaję i znowu kicha sięgając po leżącą na podłodze moją bluzę. Narzuca ją na siebie tył na przód, bo logo Ikei ląduje na jej plecach. Nieświadoma tego poprawia włosy i kieruje się do łazienki, jednak w tym momencie do pokoju wpada Krzysiek.

Dziewczyna zatrzymuje się w drzwiach do łazienki i kiwa do Krzysia ręką na powitanie. Chłopak patrzy na nią chwilę od góry do dołu, po czym stwierdza:
– Masz bluzę tył na przód – mówi z ogromną obojętnością, a po chwili mało nie przewraca się, gdy do pokoju wbiegają Wojtek, a za nim Adam. Pierwszy z nich trzyma w rękach flaszkę i ucieka przed drugim, omijając walające się po całej podłodze ubrania.
– Adam, ty alkoholiku, to jest na wieczór! – krzyczy zziajany Wojtek i przystaje na moment, aby zaczerpnąć oddech. Przepycha Krzyśka w drzwiach i wybiega na korytarz. Na twarzy mężczyzny maluje się zdziwienie.
– Szczerze to myślałem, że to my jesteśmy tu najbardziej nie ogarniętymi osobami – mówi do mnie, podchodząc bliżej – Gdzie przełożyłeś moją walizkę? Potrzebuje się przebrać, za niedługo znowu nie zdążymy na śniadanie.

Wczoraj położyliśmy się spać dosłownie tak, jak staliśmy i teraz wszyscy jesteśmy jeszcze w jeansach i innym mało wygodnych i pogniecionych ubraniach. Rozglądam się dookoła i pukam do drzwi łazienki gdzie zamknęła się Ola.
– Widziałaś, walizkę Krzycha? – pytam głośno, a po kilku sekundach słyszę odpowiedź:
– Sprawdź pod łóżkiem.

Dziewczyna wychodzi z łazienki, ma zaczerwieniony nos i policzki. Z własnej walizki sięga jakieś leki i łyka kilka tabletek. Zmieniam koszulkę nawet nie wchodząc do łazienki. Stoję tyłem do dziewczyny i czuję jej wzrok na sobie, gdy w walizce szukam, czegoś co mogę założyć na wierzch, bo w pokoju jest chłodno.
– W nocy mówiłeś o tym jak, ciężko było ci – jej głos na chwilę się zatrzymuje, jakby się wahała – wyznać mi, że mnie kochasz, ale nie chciałeś o tym dłużej rozmawiać. Może powinniśmy zrobić to teraz?

Podnoszę się do pionu, więc dziewczyna musi unieść głowę do góry, by spojrzeć mi w oczy.
– Teraz? Wiesz, śniadanie zaraz się skończy... – pokazuje za siebie, na drzwi – i chyba powinniśmy na nie pójść – uśmiecham się nie pewnie, licząc, że później uniknę trudnego tematu.

Idziemy do jadalni i wyrabiamy się ze śniadaniem na ostatnią chwilę. W planach mamy nagranie ostatnich scen w okolicach zagrody z końmi, niedaleko miasta, ale Ola decyduję się zostać w hotelu. Wchodzimy po schodach na pierwsze piętro i czuję jak dziewczyna muska mnie placami po dłoni.
– Nie chciałbym na ciebie naciskać, ale chciałabym dowiedzieć się co miałeś wtedy na myśli – mówi szeptem, zerkam na nią – Czuję jakbym prawie cię nie znała.

Łapię ją za rękę i odpowiadam również szeptem:
– Poznasz mnie. O to się nie martw.

--------
Czasem sobie myślę że ta książka będzie miała strasznie dużo rozdziałów, a nie mam jej jak podzielić na części. No cóż bywa.

Macie kolejny rozdział. Jak zwykle pisane na raty przez kilka dni, bo wciąż pracuje też nad kolejną książką i liczę że i ona niedługo się pojawi. Piszę kiedy tylko mogę, a teraz zna przykład powinnam uczyć się na historię, w każdym razie szkoła nie zna litości i po prostu brakuje mi czasu.

Jak może zauważyliście tu również jest zdania napisane kursywą i podkreślone, co oznacza że warto zwrócić na nie uwagę. Jedno takie zdanie już było, ale szczerze nie pamiętam w którym rozdziale xd

Do następnego
Buziaki

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top