Rozdział 15

Kuba już od kilku chwil krząta się po pokoju zbierając swoje rzeczy. Kiedy obudziłam się przy jego boku, czułam się jednocześnie szczęśliwa jak i okropnie zagubiona. Gdy chłopak narzucił na siebie bluzę i podszedł do mnie się pożegnać, szepnął:
– Widzimy się wieczorem.

Leżę w jeszcze w łóżku i z daleka obserwuję jak Kuba wychodzi. Wyjaśnił, że chce przygotować mieszkanie na imprezę. Tym razem wszystko odbywa się u Krzyśka. Ma być typowy skład. Ekipa i ja, chociaż tym razem Kuba pozwolił mi zaprosić Weronikę. Są Mikołajki i dziewczyna ma dzień wolny od szkoły.

Kuba od rana nie zaczął tematu związanego z wczorajszym dniem. Ani słówka. Zupełnie jakby tamta sytuacja nie miała żadnego znaczenia. Sama czuję się bardzo nietypowo. Jestem szczęśliwa, ale czuję, że to co robię ciągnie mnie na dno. Chcę znaleźć szczęście w osobie Kuby, która to szczęście może mi dać, ale czuję się przy nim jednocześnie przybita.

Jak gdy palisz papierosa. Czujesz się dobrze przez chwilę, ale na ogół źle z tym co robisz.

Jak żyć?
O co chodzi?

Rzucam się do tyłu, na poduszkę i wpatrzona w biały sufit układam sobie wszystko w głowie. Próbuję zająć się czymś innym i biorę telefon, aby zaprosić Werę na dziś wieczór. W końcu jutro sobota.

Przyjaciółka zgadza się bez wahania. Zdążyła przywyknąć, że na spotkania ze mną musi wybierać się pociągiem, więc nie widzi problemu, aby w ekspresowym tempie kupić bilety. Podnoszę się z łóżka i kieruje do łazienki. Ciepła woda spływa mi po plecach, twarzy i włosach. Nastrój z poranka zmywa się wraz z pianą z mydła i znika w rurach. Wychodzę z nową energią, nie wiedząc nawet ile czasu spędziłam w łazience. Włosy zostawiam do wyschnięcia, i siadam że skrzyżowanymi nogami na nie pościelonym łóżku. Przeglądam Instagram, niczym półki w sklepie do których że względu na wzrost nie mogę dosięgnąć i nawet nie lajkuję zdjęć. Z utęsknieniem czekam na moment, w którym przyjaciółka zapuka do drzwi pokoju i choć późno, to w końcu on nadchodzi. Koło godziny szesnastej otwieram drzwi i padam w ramiona Weroniki mało nie gniotąc ogromnej bombonierki, którą trzyma w rękach.
– Na Mikołajki – uśmiecha się wręczając mi czekoladki – Żart. Przyniosłam dla siebie, żeby mieć co jeść.

Wybuchamy śmiechem i dopiero teraz w pełni mogę zająć się szykowaniem na wieczór. Przez cały dzień nie mogłam skupić się na niczym konkretnym, bo moje myśli galopowały we wszystkie możliwe strony.

Robię delikatny makijaż, na miarę swoich możliwości i zmieniam getry na obcisłe jeansy z wysokim stanem. Poprawiam krótki t-shirt, pożyczony od Wery i narzucam na siebie kurtkę oraz szalik.

Witajcie chłodne miesiące...

Przed wyjściem z budynku motelu zakładam jeszcze czapkę i kontrolnie sprawdzam, czy wszystko jest w kieszeniach. Razem z brunetką kierujemy się na przystanek autobusowy i rozmawiając tak na prawdę co chwila wybuchamy śmiechem. Czuję na sobie spojrzenie ludzi dookoła.

Dwie znajome Quebonafide idą do jego mieszkania na imprezę zataczając się i rycząc ze śmiechu z każdego słowa.

Już widzę te nagłówki.

W radosnym nastroju wpadam do środka budynku. Próbujemy opamiętać się trochę pod czujnym okiem starszej sąsiadki, idącej powolnym krokiem po schodach. Czekamy na Kubę, aby razem pojechać do Krzysia, gdzie odbywa się impreza. Po kilku minutach słyszymy głośne zbieganie po schodach, które trwa około kilkunastu minut. Przed nami staje zmęczony Kuba. Oddycha ciężko a na czole już pojawiają się kropelki potu.
– Awaria windy – rzuca – Hej – dodaje po chwili i podchodzi do nas delikatnie i zachowując odległość całuje po policzkach.

Trochę jak takie uwielbiające się szóstoklasistki, które witając i żegnając się obcałowują się od góry do dołu.

– Mercedes czy Porsche? – pyta gdy kierujemy się na podziemny parking. Podrzuca kluczyki w dwóch rękach, aż jedne upadają mu na betonowe schody. – A chwila... Jest nas trójka więc jednak do wyboru macie tylko Mercedesa. – spogląda na zasmuconą Weronikę. – No chyba, że Ola pójdzie piechotą.

Uderzam chłopaka w ramię i śmieję się pod nosem. Kuba otwiera nam drzwi na na tył samochodu, a na przednie siedzenie kładzie z ogromną ostrożnością torbę z alkoholem. Jedziemy, a raczej gnamy łamiąc wszystkie możliwe przepisy, do apartamentu Krzysia. Zostawiamy samochód przed budynkiem, a ja już nie mogę doczekać się kolejnego świetnego wieczoru z ekipą, którego i tak nie zapamiętam. W apartamentowcu Krzysia windą na szczęście działa bez zarzutu i po kilku sekundach jesteśmy na górze. Weronika dopiero teraz pozna resztę ekipy, ale podobnie do mnie, nie ma problemu z zawieraniem nowych znajomości. Kuba jak zwykle bez pukania wchodzi do mieszkania przyjaciela, jakby wiedział, że zastanie otwarte drzwi. Nie krzyczy od wejścia, nic nie mówi, zdejmuje jedynie buty, co robimy w ślad za nim. Mieszkanie ma nieco innym układ niż to Kuby, ale łazienka tak samo znajduje się po naszej prawej stronie. Drzwi są lekko uchylone i pali się światło.
– Kurwa wepchnij to głębiej, mówię ci! – to ewidentnie damski głos, a odpowiada mu płaczliwy ton Krzyśka:
– No nie mogę już kurwa...

Posyłam pełne niepewności spojrzenie Kubie, a Weronika, chyba już trochę mniej przekonana, co do zapoznawania się z moimi znajomymi, spogląda na mnie. W rezultacie przez ułamek sekundy patrzymy na siebie wszyscy, po czym
Kuba zdecydowanym gestem otwiera drzwi.

Krzysiek klęczy nad sedesem ze szczoteczką do zębów w ręku, a nad nim stoi nieco młodsza ode mnie i Weronika, długowłosa brunetka.
– Karo? – pyta zdziwiony Que, zwracając na siebie tym samym uwagę dziewczyny.
– Kubuś! – nastolatka przechodzi nad klęczącym bratem i przytula się do Kuby – Dawno Cię nie widziałam. – zerka na nas i z szerokim uśmiechem wyciąga dłoń. Jest bardzo podobna do Krzyśka. – Karolina Kondracka.
– Alejandra. A to moja przyjaciółka.
– Wera.

Po chwili z twarzy dziewczyny znika uśmiech. Odwraca się napięcie do brata i Kuby. Odzywa się z żalem:
– Siedzi nad tą toaletą już od czterdziestu minut. Zjadł coś i uparł się że mu niedobrze i będzie wymiotować. Gorzej niż z dzieckiem. – Kuba posyła nam rozbawiony uśmiech ponad głową brunetki. Biorąc pod uwagę jej wiek ten komentarz, na prawdę zabawnie brzmi.
– Ale nie odwołujemy imprezy? – pyta nagle Adam, który znikąd pojawił się za moimi plecami.

Czy na prawdę nikt z nich nie potrafi pukać, jak wchodzi?

Krzysiek chwiejnie wstaję znad toalety, rzucając że czuje się już lepiej. Adam przerzuca wzrok ze mnie na Kubę i Werę, kilka sekund.
– Kolejną sprowadziłeś? – unosi brwi, ale Kuba puszcza jego uwagę mimo uszu i przedstawia brunetkę przyjaciołom. Natalka, z ogromnym uśmiechem na ustach przytula Weronikę do siebie i niemal od razu gdzieś porywa. Nie zostaje mi nic innego, jak pomóc chłopakom w przygotowywaniu imprezy.

***

Muzyka nie gra już tak głośno jak kilka minut temu, bo sąsiedzi Krzysia nie są tak przyjaźnie nastawienie jak ci Kuby i co chwila zwracali nam uwagę. Stoję przy stole z alkoholem i kolejny raz złapałam się na tym, że w zamyśleniu wpatruję się przed siebie. Otrząsam się lekko i podchodzę do bufetu. Que opiera się biodrami o blat, stojąc od drugiej strony. Odwraca głowę lekko w moją stronę, gdy się odzywam:
– Ty Krzysiek to jest wolny? – pytam, popijając sok przez słomkę.
– Zależy dla kogo. A co podoba ci się? – unosi brwi wyraźnie zdziwiony pytaniem.
– Nie mi głupku – uderzam go w ramię – Ale jej tak – pokazuję na Weronikę, która od początku imprezy rozmawia niemal tylko z nim.

Kuba chwilę mierzy wzrokiem przyjaciółkę od góry do dołu, po czym odpowiada:
– W takim razie tak. Jest wolny.

Zamierzam coś jeszcze powiedzieć, ale do salonu wpada Adam z nowym zapasem alkoholu. Sama nie piłam wiele, ale chłopaki jak zwykle nie ograniczają się za bardzo. Szczególnie że w apartamencie jest nieco więcej osób niż zwykle. Kilku znajomych chłopaków, których jeszcze nie zdążyłam poznać oraz jacyś przyjaciele Karoliny. Wraz z pojawieniem się Myszki głośność muzyki znacząco się zwiększa i już nie słyszę co mówi do mnie Kuba. Pokazuje mu, że nie rozumiem jego wypowiedzi, a ten w końcu łapie mnie za ramię i poradzi do przedsionka, gdzie jest trochę ciszej. Opieram się o ścianę, a mężczyzna staje na przeciwko mnie.
– Mówiłem, że fajnie, że do mnie podeszłaś, bo mam sprawę.
– No to już, mów szybko.
– Kiedy korzystałaś z mojego laptopa nie pozamykała świetnie kart i zobaczyłem że szukasz mieszkania. Tak się składa, że ja szukam współlokatorki  – Kuba posyła mi jeden ze swoich najładniejszych uśmiechów.

Robię przerażoną minę, a alkohol jedynie potęguje odczuwane emocje. Mój rozmów chyba zauważa moją relację i szybko dodaje:
– Oczywiście tylko i wyłącznie współlokatorka – śmieje się i wykonuje uspokajający gest w moją stronę. Oddycham z ulgą, bo sama nie wiem kiedy, zaczęłam wstrzymywać powietrze. – Mam jeden wolny pokój, w którym aktualnie jest pierdolnik, ale można kupić meble i wszystko, wiesz – tempo z jakim mówił chłopak rosło z sekundy na sekundę, aż w końcu wziął głęboki oddech i spokojniej zakończył:
– Po za tym nie możesz wiecznie mieszkać w motelu.

I tym zdaniem trafił w czuły punkt.

– Przemyślę – odpowiadam wymijająco.

Na kogo wyjdę jak zgodzę się od razu?
Na laskę która leci na jego hajs.
Nie, nie, niech pomęczy się chłopam, i niech myśli że nie jest tak zajebisty, że każda zgadza się na każdą jego propozycje.

Dopiero teraz zwracam uwagę na dłonie oparte na mojej talii. Całą rozmowę Kuba stał dość blisko i od początku jak tu stanęliśmy ręce trzymał w tym samym miejscu. Do miejsca, w którym stoimy dociera Natalka, przeraźliwie krzycząc do reszty:
– Znalazłam ich! Tutaj są! – wskazuje na nas palcem, po czym spogląda i mówi już ciszej – Chodźcie, gramy w wyzwania.

W duchu dziękuję dziewczynie, że przerwała tą z lekka niezręczną sytuację i w podskokach pędzę do salonu, aby zagrać w gierkę dla gimnazjalistów.

A co tam. Jak się bawić to po całemu.

-----

Udało się. Ten rozdział pisałam tak na raty po kilka słów co jakiś czas, ale jest. Sytuacja z Krzysiem w toalecie to bardzo z życia szkolnego wzięta.
I co. Napisałam bym tu więcej ale mi się nie chce więc idę spać

Elo następny za długi czas bo przeżywam załamanie nerwowe.

Podziękujcie pani od chemii i reakcjom dysocjacji kwasów.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top