Rozdział 13

Będzie szczęśliwa czy pechowa trzynastka?

-----

Powieki mam ciężkie i ledwo otwieram oczy. Ręką szukam telefonu i przybliżam ekran do twarzy, żeby widzieć cokolwiek spod przymróżononych oczu. Jedna nowa wiadomość. Od razu się rozbudzam i podnoszę do pozycji siedzącej.

Od: Nicolás
Sesja? Z tobą zawsze i wszędzie. Tak się składa że mam świąteczną kolekcję i potrzebuje modelki. Pasuje ci dzisiaj po południu?

Do: Nicolás
Pasuje. Widzimy się o 16.

Odkładam telefon i z nową energią zabieram się za śniadanie. Przygotowuję owsiankę, a do picia oczywiście moje ukochane kakao. Zjadam oglądając Dzień Dobry TVN w niewielkim telewizorze. Decyduję się obejrzeć program do końca i dopiero potem zaczynam się szykować. Nie muszę się szczególnie starać na strojem, czy makijażem, bo stylistka i tak wybierze swój. Rozczesuje włosy i z niechęcią zerkam na niewielkie odrosty. Są ledwo widoczne, ale tak czy siak muszę zacząć rozglądać się za fryzjerem. Zakładam grube ciemne rajstopy i czarną spódniczkę. Dobieram do tego jakiś jaśniejszy t-shirt i w zasadzie jestem gotowa. Schodzę do recepcji opłacić kolejne kilka nocy w motelu. Moje zajęcia do godziny szesnastej wyczerpały się, a nie chcę spędzić reszty czasu na bezmyślnym przeglądaniu Instagrama. Dzwonię do Kuby i mam ogromną nadzieję że odbierze. Zamiast niego słyszę po drugiej stronie głos Maciejki:
– Stęskniłaś się za moim braciszkiem? – śmieje się do telefonu – Jest w łazience. Chyba wolisz nie wiedzieć co robi. Uwierz że wszyscy umieramy, wczoraj trochę piliśmy.

Słysząc słowo "trochę" odnośnie picia doskonale wiem, że tak na prawdę chodzi o "bardzo dużo jak zwykle". Odpowiadam chłopakowi śmiechem i zamieniam parę słów na koniec prosząc, aby skontaktowali się jak już będą nieco mniej umierający.

Okazało się że wczoraj wieczorem udało im się dograć ostatnie sceny.

Nie powiem. Niezłe mają tempo.

Co za tym idzie musieli to opić. Kręcę lekko głową i próbuje pozbyć się z głowy niemal jedynego obrazu z ostatniej imprezy z chłopakami. Maciejka na firance i Kuba na bufecie. Nie wiem czy lepiej to pamiętać jako jedyny moment domówki, czy wymazać z pamięci.

Wskazówka zegara porusza się niezwykle wolno a czas dłuży się niesłychanie. Wzdycham cicho i włączam YouTube. Jedyne co mi zostało to posłuchać trochę muzyki. Na głównej wyświetla mi się Que, ale pomijam jego piosenki i puszczam coś innego. Przeglądam jeszcze oferty, które wybrałam wczoraj i około piętnastej wychodzę zamykając drzwi na klucz.

Ostatnim razem podwiózł mnie tam Maciejka, ale tym razem poradzić sobie muszę sama. Sprawdzam rozkłady w niemal rozładowanym telefonie, i przyśpieszam kroku widząc, że autobus za parę minut.

Potrzebuję porządnie odstresować się, bo brak ekipy, towarzystwa Wery i jakichkolwiek informacji o moim ojcu nie ułatwia życia.

Martwi się o mnie?
Czy w ogóle zauważył kiedy zniknęłam, czy może zapił się już na śmierć?

Koniec.

Idziesz na sesję i będziesz się dobrze bawić.

Ocieram oczy i uśmiecham delikatnie wsiadając do autobusu. Wszyscy są poważni, może nawet przygnębieni. To zupełne przeciwieństwo Hiszpanii jaką pamiętam. Tam wszyscy się uśmiechali do siebie i bez zastanowienia pomagali, zaczynali rozmowy bez skrępowania. Może to przez to, nawet gdy mam zły humor staram roztaczać się pozytywną aurę. Wiem jak jeden uśmiech może naprawić komuś dzień. Wchodzę do autobusu. Mój uśmiech dzisiaj jest wymuszony i po chwili znika, gdy nikt go nie odwzajemnia. Siadam przy oknie, pozostawiając miejsce obok - od zewnątrz - wolne. Próbuję wyciszyć się na dźwięki dookoła mnie. Po kilku przystankach na miejscu obok siada staruszka. Zerkam na nią, a gdy kobieta uśmiecha się ciepło ja również to robię. I tym razem szczerze.

Pomyśleć, że w Hiszpanii każdy by się tak uśmiechał. To taki pozytywny kraj.

Mój humor staje się jeszcze lepszy, gdy staję przed drzwiami studia. Po wejściu uderza mnie ciepło i przyjemny zapach zapalonych świeczek. Zdejmuje bluzę i powoli przechodzę korytarz oglądając zdjęcia, na ścianach. Teraz wszystkie są w zimowym klimacie, a na wielu są modelki z różnych krajów Europy w świątecznych sweterkach i wśród światełek.

W pomieszczeniu gdzie robione są zdjęcia główne światło jest zgaszone, a jedynym jego źródłem są light boxy i zapachowe świeczki. Ubrana jest choinka, jest wiele ozdób i prezentów.

Klimat iście świąteczny.
Zwłaszcza, że póki co jest listopad.

Posyłam uśmiech Nico, który przed chwilą wszedł do sali z kubkiem kawy w ręku.
– ¡Hola querida! Kawy, herbaty? Mamy chwilę, możemy porozmawiać.

Speszona zerkam w dół i cicho odpowiadam:
– Nie poczuj się urażony, czy coś... Ale przyszłam na zdjęcia.

Odnoszę wrażenie że po twarzy mężczyzny przemyka cień smutku i aż chce zmienić zdanie i napić się z nim tej kawy, gdy po chwili znika. Zastępuje go ten sam radosny, prawdziwy uśmiech.
– Dobrze, dobrze. Szybko przechodzisz do interesów. Takich ludzi potrzebuję. Zastanawiałaś się nad umową?
– Jeszcze nie. Daj mi czas, to jakby nie patrzeć trudna decyzja. Musiałabym poświęcić się temu. Te wszystkie wyjazdy, nie wiem czy to dla mnie. Ale podpisałam umowę zlecenie, obejmującą najbliższe 6 miesięcy.

Chłopak odpowiada że rozumie i zabiera ode mnie plik kartek. Stylistka porywa mnie do pokoju i zaczyna pokazywać stroje z innych świątecznych sesji wykonanych przez Nico. Widząc ilość naszykowanych stylizacji, czeka mnie długie popołudnie.

***

Wychodzę ze studia sporo po dwudziestej. Nicolás musiał zostać jeszcze w studiu, więc do motelu odwiozła mnie stylistka. Tym razem pieniądze od ręki w gotówce. Nie miałam ich gdzie schować i całą drogę trzymałam przy sobie. Ściskam plik banknotów w reku i kiedy próbuję otworzyć drzwi do pokoju z klucza wszystkie wysypują mi się na podłogę. Wzdycham przeciągle i powoli zaczynam je zbierać. Otwieram drzwi i układam pieniądze na stole. Rozglądam się po panującym bałaganie i rzucam się na łóżko. Leżę z głową w poduszce i jedyne o czym teraz marzę to iść spać i odpocząć.

I o powrocie Kuby.
Co? Nie.

Zbieram z łóżka piżamę i idę do łazienki. Nie chce mi się myć włosów, więc związuje je w kitkę i biorę szybki prysznic. Wpatruję się w swoje odbicie w lustrze. Na moim ciele nie zostały już nawet najdelikatniejsze ślady po siniakach. Nakładam koszulkę przeciągając palcami po żebrach. Wychodzę z łazienki, zaplatając sobie warkocza, zamykam drzwi uderzeniem stopy. Kładę się na łóżko z laptopem Kuby na kolanach. Ledwie zdążyłam otworzyć przeglądarkę i kilka ostatnich stron z mieszkaniami, kiedy w mojej głowie pojawia się jedna myśl.

Idź spać.

Zrezygnowana odkładam urządzenie i odwracam się na bok. Przewracam się z boku na bok. Poprawiam plączące się po twarzy włosy, bo warkocz już zdążył się rozwalić. Czuję się jakby minęło już kilka godzin, choć doskonale wiem, że tak naprawdę to ledwie kilka minut.

Nie zasnę. Nie ma takiej opcji.

Zwlekam się z łóżka i na krótkie spodenki zakładam dresy. Na głowę nasuwam czapkę. Do plecaka wsuwam laptopa Kuby. Zakładam bluzę i w ostatniej chwili do mojej ręki trafiają klucze do apartamentu chłopaka. Trzaskam za sobą drzwiami od pokoju i podążam doskonale znaną mi trasą. O tej porze jeżdżą już autobusy nocne, ale na szczęście trasa pokrywa się z tą za dnia i bez problemy docieram do budynku. Pocieram zmarzniętymi dłońmi o siebie i żałuję że nie ubrałam się cieplej.

Dlaczego w ogóle tu idę skoro nie powinnam?

Najwyżej powiem mu, że pilnowałam żeby nikt się nie włamał. Jakkolwiek głupio to brzmi.

Wjeżdżam windą i wysiadam na przeciwko drzwi do apartamentu. Drżącą ręką otwieram je z klucza i już nieco pewniej wchodzę do środka. Wykładam laptopa z plecaka na stolik w salonie, zdejmuje dresy i bluzę i w tym co miałam pod spodem przechodzę do sypialni chłopaka. Odsuwam pościel i powoli się pod nią wsuwam. Pachnie proszkiem do prania, Kuba chyba zmienił ją na czystą przed wyjazdem. Przymykam powieki i czekam aż sen sam przyjdzie.

Kuba kiedy wrócisz?

------

Okej elo, mam szlaban na tel, ale moich rodziców nie ma teraz w domu dlatego udało mi się skończyć rozdział.

Przychodzę z pytaniem. Nie musicie na nie odpowiadać ale chociaż się zastanówcie. Wszystko wzięło się od tego, że czytam 4 część darów anioła gdzie Jace i Clary sage już razem, ale sama miłość okazuje się dla nich bardzo destrukcyjna. No i tu właśnie pytanie: czy miłość zawsze daje nam szczęście?

Czasami jak słyszymy "miłość" i "smutek" to nie idzie nam to w parze.

Takie filozoficzne przemyślenie. Kolejny rozdział jak odzyskam na dobre telefon.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top