Rozdział 33

Przepraszam za te długie przerwy, mam nadzieję, że pamiętacie chociaż imiona wszystkich postaci... 😂
Spadły wyświetlenia strasznie :((((
Już się poprawiam bo jeszcze 3/4 rozdziały do końca, a potem korekta i szansa dla was na przeczytanie wszystkiego jeszcze raz i danie gwiazdek 💕

------
Alejandra

Poprawiam kołnierz koszuli Kuby. To pierwszy raz, kiedy widzę go w pełnym garniturze i pod krawatem. Rozprawa sądowa, przez którą musieliśmy skrócić nasz pobyt nad morzem, zaczyna się za godzinę i chłopaki już zniecierpliwieni czekają na parkingu na dole. Kuba gra wyluzowanego, ale wiem, że w duchu modli się o karę grzywny, bez innych "dodatków" które mogły by przeszkodzić jego karierze. Zerkam w lustrze na eleganckie czarne spodnie i wpuszczona w nie białą koszulę z luźnymi, lekko bufiastymi rękawami. Rozważałam założenie sukienki, ale po rozprawie nie wracam do domu i byłoby mi niewygodnie. W drodze wyciągam telefon, gdzie czeka na mnie wiadomość od Weroniki.

Od: Wera 🐼
I jak?

Do: Wera 🐼
Jeszcze się nie zaczęła

Od: Wera 🐼
Wiesz o co pytam...

Do: Wera 🐼
Idę na 16, zaraz po rozprawie.

Wysiadamy pod sądem rejonowym w Warszawie, a pod wejściem już czeka prawnik Kuby. Natalia i Dominika przyjechały nieco wcześniej autobusem, a Paulina uniknęła pojawienia się na rozprawie. Wchodzimy na salę i w milczeniu zajmuję miejsce na samym końcu, ściskając tylko mocniej dłoń Kuby, gdy odchodzi do ławy oskarżonych. Nie mamy czym się stresować. Obrońca wybłagał zmianę prac społecznych na wyższą grzywnę, więc można powiedzieć, że wszyscy są zadowoleni. Wybiegam z sali rozpraw, jedynie pośpiesznie gratulując wygranej, jestem już lekko spóźniona na autobus i muszę zamówić taksówkę.
- Dzień dobry - rzucam i czekam, aż mężczyzna zarzuci jakiś temat na rozmowę, ale nic takiego nie ma miejsca.

Szkoda, bo akurat potrzebuje czegoś na rozluźnienie.

Przewracam oczami po raz kolejny przeklinając w myślach mentalność wielu Polaków. Zero otwartości na innych. Daje kierowcy banknoty i wyciszam natrętny telefon, bo Kuba wciąż dopytuje się, gdzie tak się spieszę.
- Halo? No mówiłam ci, że spotykam się z Nicolásem... Tak, tak umówić się na sesję - mówię zaraz po odebraniu - Będę w domu za najdalej półtorej godziny... Buziaki... Też cię kocham - rozłączam się i ciskam telefon do torebki. Mam problem z przełknięcie ogromnej guli w gardle, gdy staje przed drzwiami warszawskiej kliniki. Biorę kilka głębszych wdechów i otwieram drzwi, gdzie od progu wita mnie miła pielęgniarka. Zżera mnie stres, coś wciska mnie w środku i nie mogę nabrać oddechu, szczególnie gdy zaczynam wymieniać lekarce niepokojące mnie objawy, a ona notuje je skrzętnie w notatniku.
- Często pani choruje? - unosi wzrok znad kartki - Mam na myśli okres dziecięcy, wszelkie drobne infekcje.
- Dość często opuszczałam lekcje. Z reguły było to przeziębienie lub zapalenie płuc - przełykam ślinę, zasycha mi w gardle, bo mówienie o tym budzi nieprzyjemne wspomnienia, o których ostatni raz opowiadałam jedynie Kubie - Zaczęło się pod koniec gimnazjum. Potem dłuższy czas było w porządku, gdy kilka miesięcy temu pojawiłam się w Warszawie załapałam jakiegoś wirusa i od tamtej pory męczy mnie wszystko o czym mówiłam wcześniej. W różnym stopniu. Raz jest lepiej, a raz gorzej.

Kobieta jedynie kiwa głową, po czym zaprasza do innego gabinetu, po drodze tłumacząc jak będą przebiegały badania krwi oraz kiedy uzyskam wyniki.
- Będzie się pani musiała stawić się osobiście. Nie przekazujemy wyników drogą pocztową lub telefoniczną, ani przez żadne osoby trzecie - poucza mnie jeszcze, gdy zamierzam już opuścić przychodnie. Po wyjściu, nie chcąc do końca okłamać Kuby na prawdę potwierdzam spotkanie z Nico. Za dwa tygodnie zamierza robić zdjęcia do nowej kolekcji kostiumów kąpielowych i poprosił mnie o wzięcie udziału w sesji.

Przez korki wracam do domu dopiero przed godziną dziewiętnastą. Zmęczona staje przed drzwiami mieszkania i biorę kilka głębszych oddechów. Moja kondycja w ostatnim czasie pogorszyła się nieznacznie. Wchodzę do środka, doskonale wiedząc co w nim zastanę. Ekipa świętuje zwycięstwo w rozprawie - tym razem dużo kulturalniej niż ostatnio, bez dużych ilości alkoholu i głośnej muzyki.
- Cześć - rzucam i zawieszam torebkę na oparciu krzesła. Podchodzę do Kuby, który z padem do konsoli w ręku odchyla się do tyłu, dając mi możliwość pocałowania go. Witam się z całą resztą i wychodzę na spory balkon, gdzie przy butelce czerwonego wina siedzą dziewczyny. W pierwszej chwili przytulam Paulinę, której nie widziałam na rozprawie i dopiero później siadam na wolnym miejscu. Przez większość czasu nie mogę się skoncentrować i moje myśli wciąż błądzą wokół wyników moich badań. Gdy przed godziną pierwszą w nocy wszyscy opuszczają mieszkanie, ja stoję oparta o barierkę i próbuję odprężyć się, wsłuchując w szum wiatru. Ręce Kuby obejmują mnie delikatnie od tyłu i czuję jak chłopak przygryza delikatnie płatek mojego ucha i zaczyna składać pocałunki na mojej szyi.
- Kocham cię - szepcze - Chyba trochę za rzadko ci to pokazuje - śmieje się cicho i staje koło mnie, również patrząc w nieokreślony punkt gdzieś daleko na horyzoncie.
- Ja ciebie też - odpowiadam po chwili zawahania, powstrzymując smutną nutę w moim głosie. Nie zamierzam dać poznać po sobie jakiegokolwiek zaniepokojenia.
- Nie gniewaj się... Wiem, że nie lubisz Nicolása, ale wybieram się do niego na tę sesję. To już będzie ostatnia - dodaję szybko, widząc grymas niezadowolenia na twarzy mężczyzny. Kuba westchnął i spuścił wzrok.
- Co tym razem? Zbliża się lato, na prawdę zamierzasz pozować przed nim w kostiumach kąpielowych?
- Kuba to tylko głupie zdjęcia, nic więcej - bronię się i odsuwam krok dalej, aby nie musieć unosić głowy, by spojrzeć w jego oczy.
- Skoro to tylko "głupie zdjęcia" to po co na nie idziesz?! - pyta i gwałtownie podnosi głos, rozkładając bezradnie ręce.
- Bo lubię być modelką! Podoba mi się to i nie rozumiem, czemu chcesz mi to odebrać - W kącikach oczu zbierają mi się łzy, ale zbieram się w sobie, żeby się nie rozpłakać.
- Bo cię kocham i jestem kurwa zazdrosny! Nie wyobrażam sobie, żeby oglądał cię ktoś inny - mówi z wyrzutem, a ja kręcę głową i na usta ciśnie mi się ironiczny i nie miły uśmiech.
- Co, na plażę też mnie nie zabierzesz? - pytam i przechodzę do wyjścia z balkonu, dość mocno trącając go po drodze ramieniem.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top