Rozdział 18

Moi drodzy rozkręcamy akcję. Przed wami długi rozdział i pierwszy wyjątkowo ważny moment tej książki. Będzie dużo zmian perspektyw i aż kilka dni w jednym rozdziale, więc apeluję o skupienie i danie gwiazdki oraz komentarza, tam na dole.
Dziękuję, dobranoc

--------

Leżę na kanapie z nogami na kolanach Kuby. Wzrok mam bezdennie utkwiony w ekranie telewizora. Palce mężczyzny delikatnie suną w dół i w górę w okolicy mojego kolana. Próbuję udawać skupienie i zafascynowanie filmem, ale tak na prawdę cała moja uwaga skupia się na palącym dotyku Kuby.

Jesteśmy przyjaciółmi. Przyjaciele się dotykają, to całkowicie normalne.

Nie zapominaj oddychać.

Orientuję się, że już długi czas wstrzymywałam powietrze i biorę gwałtowny wdech. Kuba zerka na mnie i na ekran telewizora. Na moje szczęście w filmie właśnie odgrywa się scena kulminacyjna. W pomieszczeniu rozlega się mój dzwonek, zdejmuję z kolan Kuby nogi i wstaję do urządzenia. To Weronika. Oblizuje spierzchnięte wargi i zdenerwowana unoszę telefon. Jest późno, Weronika z reguły nie dzwoni do mnie o takiej porze, bo uczy się na maturę. Spostrzegam, że moja dłoń drży gdy wciskam zielony przycisk.

Głos brunetki łamie się z każdym kolejnym słowem. Robi ogromne pauzy pomiędzy słowami, aż w końcu wyrzuca na jednym wdechu:
- Twój ojciec zmarł.

***
Kuba

Obserwuję rozmawiającą przez telefon dziewczynę. Na jej twarz wkrada się zmartwienie, po czym urządzenie wypada jej z ręki. Dokłada dłoń do ust i z jej ust wydobywa się szloch. Podbiegam do niej i kucam obok.
- Ola... Ola, co się dzieje? - zerkam na wyświetlacz telefonu, gdzie wciąż widać okno rozmowy z Weroniką. - Halo? Wera, co się - brunetka przerywa mi i szybko powtarza ostatnie zdanie, które wypowiedziała do Oli. Rozłączam telefon i rzucam na podłogę obok. Dziewczyna przede mną siedzi skulona, po jej twarzy ściekają łzy. Jedyne na co stać mnie to objęcie jej i przytulenie. Moja koszulka staje się mokra od łez. Rudowłosa bełkocze coś pod nosem, aż w końcu odsuwa się trochę.
- Kuba, ja wciąż miałam nadzieję, że coś się zmieni. Ja na prawdę każdego dnia liczyłam, że już więcej mnie nie uderzy, że zostawi alkohol i że będzie tak jak na początku - jej wypowiedź przerywa szloch. - Liczyłam, że zadzwoni, poprosi żebym wróciła...
- Ciii, Oluś - dziewczyna cała się trzęsie. Pociąga nosem i szeptem prosi o chusteczkę. Wstaję pośpiesznie i przynoszę całą paczkę. - Ola... - chciałbym pocieszyć dziewczynę, ale co mam powiedzieć osobie, która właśnie straciła ostatniego członka rodziny? - Razem przez to przebrniemy. Spójrz mi w oczy. Pomogę ci, razem damy radę.

Pomagam wstać rudowłosej i prowadzę do łazienki. Dziewczyna staje przed lustrem i kilka razy spłukuje twarz zimną wodą. Opieram się o framugę drzwi i obserwuję, jak krople wody, zmieszane ze łzami spływają po twarzy dziewczyny. Ma wzrok beznamiętnie utkwiony w lustrze, ale po chwili przenosi go na moje obicie.
- Kuba, zostaw mnie samą, okej?

Cofam się za próg drzwi i zamykam je na klamkę. Oddycham przez kilka sekund głęboko i sięgam po telefon.
- Wera? Z tej strony Kuba. Oddzwoń do mnie koniecznie. Chciałbym ustalić co dalej.

Brunetka nie oddzwania. Mijają kolejne minuty, z łazienki słychać płacz, a w salonie rozlega się odgłos z mojego telefonu.

Od: Nieznany
Pogrzeb jutro o 16:00. Moi rodzice wszystkim się zajmą. Nie pozwól Ali przyjechać tu wcześniej. Zajmij się nią, jest zdolna do wielu głupstw.
Wera.

Zmieniono nazwę kontaktu na Weronika.

Odkładam urządzenie i rozcieramy skronie dłońmi. Nie mam pojęcia co zrobić i jak mogę pomóc w cierpieniu Oli. Drzwi od łazienki otwierają się, Ola stoi w nich nieruchomo i przez chwilę mierzymy się wzrokiem. Gasi światło i łamiącym się głosem mówi:
- Chyba pójdę się położyć - pociąga nosem i powłócząc nogami przechodzi do pomieszczenia. Idę krok za nią, ale rudowłosa pośpiesznie zamyka się w pokoju sama.
- Jak mam ci pomóc, Olu? - mówię szeptem, bardziej do siebie, z czystej bezsilności. Ona nie chce mojej pomocy, musi najpierw przebrnąć przez to sama. Zrezygnowany wyłączam telewizor i idę do własnej sypialni.

Budzi mnie krzyk Oli. Zrywam się z łóżka i już po kilku sekundach stoję pod jej drzwiami. Waham się chwilę z dłonią na klamce, ale słysząc płacz dziewczyny wchodzę do pokoju.
- Olu? - skulona postać leży na łóżku, cała nakryta kołdrą. Wyciągam w jej stronę rękę i delikatnie odsuwam kołdrę.
- Nie dotykaj mnie - jej głos drży, słychać w nim płacz i coś jeszcze... Przerażenie. Gwałtownie odsuwa się w bok, podnosi się do pozycji siedzącej i lustruje moją postać wzrokiem. Jej usta drżą delikatnie, oczy patrzą na mnie wzrokiem pełnym strachu. - Przepraszam - mówi z trudem.

Zamierzam się odezwać, ale rudowłosa robi to szybciej.
- Przytulisz mnie? - pyta. Posyłam jej wymuszony uśmiech i siadam na skraju łóżka, a owinięta kołdrą dziewczyna przysuwa się i mogę nie pewnie objąć ją ramieniem.
- To był on - mówi - Śnił mi się. Tylko był zły. Bardzo zły... - czułem, że dziewczyna chce powiedzieć coś więcej ale jej wypowiedź przerywa płacz. Kładę się na łóżku, a Ola jedynie nie pewnie przytula. To będzie ciężką noc dla nas obu.

Nerwowy, płytki oddech dziewczyny zmienia się na miarowy i spokojny. Starając się być jak najbardziej delikatnym, przeczesuje palcami jej włosy, których większość przykleiła się do mokrych od łez policzków. Łapie mnie znużenie. Przymykam powieki i zasypiam obejmując dziewczynę.

***
Alejandra

Zaciskam powieki, czując, że wraz z pobudką przychodzą kolejne łzy. Otwieram je z trudem. Leżę z głową na klatce piersiowej Kuby i z mojej perspektywy widzę niemal wszystkie tatuaże w tym miejscu. Wodzę palcem o kształcie napisu Lucky Loser. Przełykam nerwowo ślinę i dopiero dociera do mnie w jakiej sytuacji się znalazłam.

Nie mam już nikogo bliskiego. Jestem w obcym mieście, nie mam stałej i pewnej pracy, mieszkam w domu z mężczyzną, którego ledwo znam, a działa na mnie jak narkotyk. I właśnie leżę z nim w łóżku.

Gwałtownie wstaję. Moje ciało drży, oblizuje spierzchnięte wargi i dłuższą chwilę jedynie patrzę się w milczeniu na twarz mężczyzny. Kuba jeszcze śpi, a ja nie mam sumienia go budzić. Duszę w sobie szloch i pozwalam jedynie na ciche westchnięcie. Na boso przebiegam do łazienki i staje przed lustrem. Dopiero teraz po moich policzkach zaczynają lecieć łzy. Mam opuchnięte oczy i zaczerwienioną skórę. Włosy są posklejane i potargane w trzy strony. Wyglądam i czuję się jak siedem nieszczęść.
- ¿Por qué? - pytam, szukając odpowiedzi w swoim odbiciu. Spuszczam głowę i patrzę pustym wzrokiem na oparte o umywalkę dłonie. Zrzucam z siebie ubrania i wchodzę do kabiny prysznicowej. Puszczam na siebie strumień ciepłej wody, od której mokrą mam też twarz.

Choć w sumie nie wiem czy to, co po niej spływa to woda, czy może łzy.

Delikatnie owijam ciało ręcznikiem leżącym na pralce i sięgam po drugi, którym wycieram twarz i włosy. Oczy wciąż są czerwone i przekrwione. Rozczesuje rude włosy i związuje w warkoczyki po bokach głowy. Przepłukuje usta wodą i wychodzę z łazienki po ubrania. Po cichu wchodzę do swojej sypialni, gdzie Kuba nadal śpi - tym razem zajmując jednak całą powierzchnię łóżka. Z szafy wyciągam pierwsze lepsze czarne ubrania jakie wpadają mi w ręce. Oglądam uważnie trzymane w rękach rzeczy. Zakładam czarne rajstopy i sukienkę przed kolano z rękawami za łokieć i białym kołnierzykiem. Czekam w salonie, aż Kuba wstanie i przebierze się. Chłopak kilkakrotnie proponuję mi coś do jedzenia, ale jedyne na co się decyduję to mocna, czarna kawa.
- Wychodzimy za godzinę - mówi. Patrzy na mnie dłuższą chwilę zaniepokojony - Ola, spójrz na mnie. Proszę nie odsuwaj się ode mnie, razem możemy przez to przebrnąć. Pomogę ci...

Spuściłam wzrok na podłogę.
- Nie odsuwam się od ciebie - stwierdziłam stanowczo - Nie potrzebuję niczyjej pomocy - wstaję i odważnie spoglądam w zielone oczy mężczyzny.

Mijam chłopaka szybkim krokiem i trzaskam drzwiami łazienki, do której weszłam.

***
Kuba

Rude włosy, teraz lekko pofalowane, wyróżniają się na tle ciemnego stroju Oli. W samochodzie panuje iście pogrzebowy nastrój, dziewczyna od wejścia nie odezwała się ani słowem i cały czas pustym wzrokiem wpatruje się w szybę. Przełykam ślinę, układając wszystko co chce powiedzieć w logiczne zdania. W rezultacie otwieram jedynie usta i po chwili zamykam, nie mówiąc nic. Zaciskam na chwilę oczy, aby z powrotem spojrzeć na ciągnącą się przed nami autostradę. Nie pewnie kilkam przycisk radia, choć zostało nam już nie wiele drogi. Przykra atmosfera bardzo mnie przytłacza i nie potrafię normalnie funkcjonować, wiedząc co przeżywa teraz ta dziewczyna. Ola delikatnie obraca głowę w moją stronę i czuję na sobie jej wzrok. Lustruje mnie od góry do dołu i długo walczę ze sobą, żeby nie oderwać wzroku od drogi. W końcu jednak zerkam na rudowłosą i nasze spojrzenia spotykają się na krótki moment.
– Jesteśmy – mówię gdy po kolejnych minutach jazdy w milczeniu, parkujemy pod kościołem w mieście Oli. Wstaję i chce otworzyć drzwi dziewczynie, ale ta wyprzedza mnie i wysiada sama. Poprawia podwinięty płaszcz i zakłada na głowę czarną czapkę z imieniem wyhaftowanym na wewnętrznej stronie. Tą samą, którą wówczas oddałem jej z moim numerem telefonu w środku. To stąd wiedziałem jak ma na imię i gdzie mieszka. Przejeżdżałem ulicą i zobaczyłem czarny kształt spadający z drugiego piętra budynku. Z okna wychylała się rudowłosa dziewczyna. Nie zeszła bo czapkę, więc zrobiłem to ja. Ciężko było zapomnieć wygląd tak charakterystycznej osoby i widząc ją w sklepie od razu wiedziałem, że to ona.

Wchodzimy do niewielkiego kościółka, w którym teraz zebrało się sporo osób. Wzrokiem szukam Weroniki, ale brunetki najwidoczniej jeszcze nie ma. Trzymam dłoń na talii Oli i delikatnie przesuwam ją do przodu, gdy ta staje w przejściu bez ruchu. Dziewczyna patrzy na mnie z wahaniem w oczach, widząc trumnę. Siadamy w jednej z pierwszych ławek, obok ludzi, których Ola wskazuje jako rodziców Weroniki. Czuję delikatną wibracje w kieszeni. Wyciągam telefon i skarcony wzrokiem starszej pani z pierwszej ławki, nie odpisuje an wiadomość Krzyśka. Wyłączam urządzenie i chowam z powrotem do kieszenie w skupieniu obserwującego stojącego przy ambonie księdza. Do ławki na kilka sekund przed wyjściem na cmentarz dosiada się Weronika, która przechodząc do płaczącej Oli, posyła mi smutny uśmiech.

Stoimy wśród mokrych, gnijących od braku śniegu liści i oboje mamy wzrok utkwiony w obłożonym kwiatami grobie. Mimo, że do Oli podchodziło wiele ludzi, składających kondolencje lub po prostu pytających się jak się trzyma, ta niemal nikomu nie odpowiadała. W jej głowie toczy się ogromną bitwa, gdyż z osób które przyszły a pogrzeb, tylko nieliczne znają prawdę na temat jej taty. Odsuwam się od niej i cicho rzucam, że zaraz wracam. Docieram do stojącej tyłem do mnie Weroniki, po drodze wpadając w kałużę. Kręcone włosy dziewczyny wpadają jej do oczu gdy zrywa się wiatr i ledwo co słyszę co mówi.
– Zabierz stąd Olę. Ona taka jest, że będzie to przeżywać. Idźcie do jej domu, niech weźmie swoje rzeczy i zniknie stąd jak najdalej. Ludzie o tym nie wiedzą. Nie wiedzą co przechodziła. Nie zrozumieją jej.

Zamierzam się odezwać, ale rodzice brunetki wołają ją i powoli wszyscy opuszczają cmentarz. Obserwuję wychodzący przez niewielką furtkę tłum i czuję dłoń rudowłosej na ramieniu.
– Chyba możemy już iść – pociąga nosem i łapie mnie za dłoń.

Nasza rozmowa w drodze do domu Oli, ogranicza się do wskazówek gdzie jechać. Gdy stajemy przed drzwiami w do mieszkania w bloku, doskonale wiem, że dziewczyna po prostu boi się tam wejść. Wyciągam klucze z jej kieszeni, i to ja czynię pierwszy krok, naciskając na klamkę. Kąciki ust dziewczyny drżą lekko, i widzę jak po raz kolejny tego dnia, powstrzymuje się od płaczu. Wchodzimy do przedpokoju i pozwalam rudowłosej, aby sama zajęła się rzeczami. Nie chcę  jej przeszkadzać i wchodzę do salonu, podczas gdy Ola przeszukuje rzeczy w swoim pokoju. Przejeżdżam palcem po zakurzonej szafce i odsuwam nogą leżące na podłodze butelki. Mój wzrok przykuwa pęknięta ramka ze zdjęciem w środku. Wysoka, ciemnowłosa kobieta i nieco otyły mężczyzna, na którego ramionach siedzi szeroko uśmiechnięta czterolatka. I kolejne zdjęcie. W przewróconej do góry nogami, podniesionej z podłogi ramki. Znowu ta sama kobieta i dziewczynka - teraz już starsza. Łzy zbierają mi się w kącikach oczu, więc szybko zgarniamy obydwie ramki do jednej z toreb podróżnych dziewczyny i odwracam wzrok na drzwi.
– To już wszystko, możemy jechać.

Sprawdzamy zamknięcie wszystkich okien i wychodzimy na parking przed blokiem. Ola jak najszybciej chce wsiąść do auta, ale przytrzymuję ją za rękę.
– Ola, czekaj. Wiesz... – wracam pamięcią do słów Weroniki i sms'a od Krzyśka – Myślę, że nie powinnaś tu zostawać. Razem z ekipą, jedziemy nagrywać teledysk do ostatniej piosenki. Mamy jeden niewykorzystany bilet. Leć z nami. To Islandia. Uwolnisz się od tych wszystkich przytłaczających myśli, spędzisz czas z nami, albo sama, jak wolisz. Nie chcę żebyś została sama w Polsce, kiedy wyjadę. Martwię się – dodaje na koniec już niemal szeptem i szukam jakiejkolwiek reakcji na moją propozycję w oczach dziewczyny.

---------

Mamy to! Ten rozdział pisałam oj długi czas, ale jest. Nie mam nic napisanego dalej, więc pewnie trochę poczekacie na dalsze rozdziały. Tak jak zwykle z resztą. Ten rozdział jest dla mnie wyjątkowo trudny, bo jest smutny, ale teraz będzie już tylko lepiej, aż do zakończenia książki. No i w końcu trzeba jednoznacznie określić relację między Olą a Kubą, prawda? To też zdarzy się w kolejnych rozdziałach, a za nie długo planuje serie na prawdę przyjemnych rozdziałów, obejmujących fikcyjną trasę koncertową, która powstanie w tej książce. I to chyba tyle ode mnie.

Nie zapomnijcie o gwiazdce i komentarzu, bo im jest ich więcej tym większą motywację mam do pisania.

No i zapraszam na mój fanpage o Que na Instagramie. Nazywa się quebonafifarafa i często wstawiam tam posty i jak będziecie chcieli to będę informować tam o postępach w pisaniu książki.

Planuje też drugą książkę, trochę romans, trochę kryminał, z Krzysiem w roli głównej. Tytuł to będzie "Szelest liści w Central Parku" i na razie nic więcej nie zdradzę, ale czekajcie z niecierpliwością

Do następnego

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top