Rozdział 14

Czternastka na bank będzie szczęśliwa hehe

------

Uchylam powieki i przez chwilę próbuję przypomnieć sobie gdzie jestem. Odwracam się na drugi bok i przerażona mało nie spadam na podłogę. Po drugiej stronie łóżka leży Kuba. Ubrany jest od stóp do głów łącznie z butami, tak jakby wszedł do domu i po prostu rzucił się na łóżko tak jak stał. Leżał na kołdrze, nie przykryty nią nawet w najmniejszym stopniu. Powoli wstałam odsuwając się od chłopaka. Moje ciało chciało krzyczeć i chować się jednocześnie. Boleśnie szczypię się w ramię, sprawdzając czy na pewno się obudziłam.  Dopiero teraz na mojej twarzy pojawia się delikatny uśmiech. Śpiący Kuba wygląda wyjątkowo uroczo. Jego przydługie włosy, które teraz są w kolorze platynowego blondu, nieułożone opadają mu na czoło. Po cichu podnoszę się do pozycji stojącej i krok po kroku na paluszkach przebiegam do salonu. Mało nie potykam się o rozwaloną na środku korytarza walizkę i jakieś plecaki. W kuchni pewnie sięgam do szafki z kawą i przygotowuję dwie filiżanki. Czekam aż woda się zagotuje, stukając paznokciami o blat. W drzwiach do pomieszczenia staje zaspany Kuba. Przeciera dłońmi oczy i zerka na mnie spod przymkniętych powiek.

– Cześć, – mówi niemrawo – Co tu właśnie robisz?
– Yyy, chyba za bardzo wczułam w pilnowanie twojego mieszkania.

Chłopak śmieje się cicho i sięga po filiżankę z kawą. Pijemy w ciszy napój, po czym chłopak mówi:
– Wróciłem, bo chciałem zrobić ci niespodziankę. W końcu miało nas nie być dużo dłużej. Wyszło na to, że to ty mnie zaskoczyłaś.

Nie wiedząc co odpowiedzieć uśmiecham się tylko lekko, a po dopiciu kawy mijam chłopaka i idę do łazienki. Przebieram spodenki od piżamy na dresy w których przyszłam, przepłukuję usta wodą i wychodzę. Kuba przebrał się już i teraz rozmawia przez telefon. Z konwersacji wnioskuję że jego rozmówcą jest ktoś z branży muzycznej bo temat dotyczy teledysku i jakiejś trasy. Que odkłada telefon i ponownie przeciera oczy. Widać, że jest zmęczony.
– Pracowaliśmy dniami i nocami. – odpowiada uprzedzając jeszcze nie zadane pytanie – Pójdę się jeszcze położyć, jak nie masz nic przeciwko.
– Oczywiście, że nie mam – posyłam mu uśmiech i poprawiam kosmyk włosów za ucho. – Będę się zbierać do siebie. Też się prześpię.

Chłopak przechodząc koło mnie schyla się aby pocałować mnie w policzek i rzuca ciche:
– Do zobaczenia

Idąc do łazienki zdejmuje koszulkę, a ja jeszcze chwilę stoję bez ruchu, zanim decyduję się iść do motelu.

***

Leżę już w łóżku. Od powrotu do motelu spałam i obudziłam się dosłownie przed chwileczką.

Chyba odsypiałam poprzednie noce.

Trzymam przed sobą telefon i bezmyślnie scrolluję stronę główną na instagramie. Nagle do moich uszu dochodzi jak coś uderza w moje okno. Jest już ciemno, więc podskakuję i lekko przerażona wpatruję się w okno, aż do kolejnego uderzenia. Nie pewnie wstaję i otwieram okno, wyglądając na zewnątrz.

– Kuba? Co ty tutaj? Co?

– Ah Julio, zejdź no do mnie – zaczyna ale po chwili wybucha śmiechem. – Mam to – wskazuje na butelkę wina – i nie mam tego z kim wypić, więc przyszedłem – wzrusza lekko ramionami.
– Nie mogłeś jak człowiek zapukać do drzwi? A nie jakimiś kulkami w okno napierdalasz.
– To ziemniaki. Nie jakieś tam zwykłe kulki. Po za tym jak nie, to nie. Wypije sam. – wytyka mi język, a ja zamykam okno, przedtem odpowiadając, że zaraz schodzę.

Darmowe alko, kto by nie skorzystał?

Ubieram się ciepło i nie zamykając nawet drzwi od pokoju na klucz schodzę na dół. Spotykam Kubę pod moim oknem i razem idziemy za budynek, szukając miejsca gdzie można usiąść. Wybieram fragment chodnika pod trzepakiem i siadam na ziemii. Kuba otwiera wino i zauważam, że jest to za pewne pierwsze lepsze kupione po drodze do mnie, w jakimś markecie. To dziwne, jak na niego, ale sama nigdy nie pamiętam nic droższego więc nie ma różnicy.

Pijemy łyk za łykiem, opowiadając co działo się w trakcie tych kilku dni. Z każdą chwilą staję się coraz śmielsza, aż do momentu, gdy przed oczami staje mi ostatnia scena kiedy we dwoje piliśmy.

Nad Wisłą.

Milknę na chwilę, ale gdy dostaję od Kuby butelkę i upijam kolejny łyk radosny nastrój powraca. Wpatrujemy się przed siebie. Z daleka widać światła pojazdów na skrzyżowaniu. Oddaje butelkę Kuby i bez chwili zastanowienia wspinam się na trzepak. Nogami stoję na niższej, a opieram się o wyższą poprzeczkę i widzę ulicę jeszcze lepiej niż z poziomu ziemi. Słyszę jak Kuba wspina się koło mnie, podaję mi butelkę i siada na najwyższej części trzepaka. Szybkim ruchem siadam koło niego i upijam z butelki łyk. Rozmawiamy ze sobą, a jednocześnie wydaje się jakby każdy z nas myślał o czymś innym. Macham nogami, a ręce kurczowo zaciskam na zimnej rurce. Wieje. Nos i policzki mam już czerwone z zimna. Myśli mieszają mi się w głowie, a język plącze gdy się odzywam. Na obserwowanym skrzyżowaniu ruch zatrzymuje się na chwilę, a by potem każdy znów wrócił do gonitwy za nie wiadomo czym.

Czemu wszyscy się tak śpieszą?
Można przecież usiąść, na spokojnie spędzić czas w miłym towarzystwie.
Na przykład z takim Kubą.

Dostaję do rąk butelkę i okazuje się że upity łyk jest tym ostatnim. Wzdycham i bez zbytniego zastanawiania się rzucam ją za siebie. W ciemności rozchodzi się przeraźliwy huk. Trafiłam szkłem w metalowy kontener na śmieci. Kuba wybucha śmiechem i szybko zeskakuje z trzepaka, a gdy ja staram się zrobić to samo, zaliczam glebę. W jednym z okien zapala się światło. Kuba łapie mnie za rękaw i pociąga za sobą, za róg budynku. Okno otwiera się i ktoś, kto ten pokój wynajmuje, rzuca skierowaną w naszą stronę wiązankę bluźnierstw. Mało nie płaczemy ze śmiechu, nawzajem zakrywając sobie usta żeby nic nie było słychać. Krzyki cichną, a ma jeszcze chwilę stoimy oparci o zimną, ceglaną ścianę. Zielone oczy chłopaka lustrują każdy centymetr mojej twarzy i czuję się jakbym nie mogła ukryć żadnych tajemnic przed jego spojrzeniem. Oddycham szybko i nie wiem czy to z zimna, czy ze stresu.

Mijają minuty, czy zaledwie sekundy?

W jednej chwili, Que przybliża się do mnie i dotyka moich ust. Jego wargi są ciepłe w przeciwieństwie do niemal wszystkiego co nas otacza. Nie wiem, czy  na tę chwilę czekałam odkąd zobaczyłam go wtedy w sklepie, czy może odkąd spędziłam w jego domu pierwszą noc. A może podświadomie czekałam na to całe swoje życie? Odsuwamy się od siebie, serce łomocze mi w piersi, oddech jest nieregularny. Z naszych ust leci para z każdym wydechem.
– Chodźmy na górę – mówię, przerywając wszechobecną ciszę.

------

Kto się cieszy, no kto?
Rozdział dzisiaj dzięki XxX_BlackRose_XxX więc to jej dziękujcie, cały czas w szkole mi gadała, że mam pisać, a wie gdzie mieszkam, więc jakbym nie wrzuciła go dzisiaj, to w nocy rozerwała by mnie na strzępy.

Następny kiedyś tam, chyba jak na dobre odzyskam telefon do rąk własnych, bo ukrywanie się z nim żeby napisać rozdział bywa uciążliwe.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top