Rozdział 9

Po rozmowie z Kevinem czułam się o wiele lepiej. Wyrzuciłam z siebie wszystkie obawy i wiedziałam, że nie zobaczę tylko współczującego uśmiechu czy słów, że przecież "przesadzałam". On sam doskonale wiedział, że Aaronowi nie jest łatwo i jak bardzo obwinia się o wszystkie złe rzeczy, które przytrafiły się w jego życiu. Nie na wszystko miał wpływ. Owszem to, że wplatał się w narkotyki to tylko jego wybór, ale to, co działo się później... starał się z tym walczyć i to się liczyło. Ale coraz częściej miał wrażenie, że tylko dla mnie miało to znaczenie. On nie widział swojej siły, a mi serce łamało się na widok tego, jak się zadręczał. Nawet Kevin przyznał, że również to widzi. Ciężko było to przeoczyć.

Cały wieczór spędziłam z telefonem w ręce, wyczekując wiadomości, czy jakiegokolwiek innego znaku życia od Aarona, jednak nie doczekałam się tego. Zasnęłam na fotelu w salonie i obudziłam się dopiero, kiedy moja matka starała się bezszelestnie uciec z pokoju, nie budząc mnie przy tym. Przykryłam się wtedy szczelnie kocem, którym mnie nakryła i dalej zapadłam w sen. Nie miałam siły przenieść się do swojego łóżka. Dzień wykończył mnie wystarczająco, bym ponownie straciła kontakt z otaczającym mnie światem.

Na szczęście fotele, jakie mieliśmy w domu były na tyle wygodne, że oszczędziły mi bólu w karku następnego poranka.

Pierwszą czynnością, jaką zrobiłam, było sprawdzenie powiadomień w telefonie. Pominęłam szybko te z portali społecznościowych o nowych zdjęciach znajomych. Tylko jedna osoba mnie teraz interesowała. Odetchnęłam głośno z ulgą, widząc wiadomość od Aarona, że wrócił cały i zdrowy do domu. Ucieszyłabym się jeszcze bardziej gdyby nie było to o czwartej nad ranem.

Dopiero po usłyszeniu od niego informacji, poczułam, jak moje spięte mięśnie rozluźniając się całkowicie. Nawet nie wiedziałam, że wciąż takie były.

Zastanawiałam się najpierw nad wypiciem kawy, ale prędko doszłam do wniosku, że zrobię to już w mieszkaniu chłopaka, gdzie planowałam się udać w następnej kolejności. Nie martwiłam się nawet makijażem. Spędziłam w łazience najmniej czasu, jak tylko potrafiłam i niedługo po moim przebudzeniu byłam w drodze do mieszkania Aarona.

W mojej głowie odtwarzała się moja wczorajsza panika gdy biegałam tą samą trasą. Teraz kiedy byłam już o wiele spokojniejsza, łatwiej mi się szło, choć wciąż czułam ściskając się żołądek na myśl tego, co czułam poprzedniego wieczora.

Tak jakby brunet wiedział, że tego dnia nie byłam zbyt cierpliwa, a przedłużając moje czekanie pod drzwiami, tylko zmniejszyły zasoby mojej wytrzymałości, otworzył zamek zaraz po tym jak zapukałam.

Weszłam do mieszkania, mijając go w progu bez słowa. Zignorowałam nawet ciche westchnięcie chłopaka. Ściągnęłam buty, aby po chwili stanąć na środku salonu i odwrócić się do chłopaka gdy przyszedł za mną.

— Przepraszam, że... — odezwał się, jednak ja nie dałam mu dokończyć. Podeszłam do niego w dwóch krokach i objęłam jego ciało, nadsłuchując bicia serca bruneta.

W pierwszej chwili spiął się, jakby był przyszykowany, że go uderzę, ale kiedy zobaczył, że nic takiego się nie stało, poczułam, jak zaczyna się rozluźniać, by chwilę później przycisnąć mnie do siebie jeszcze bliżej.

— To nie znaczy, że nie jestem zła — wymruczałam w jego koszulkę.

— Przepraszam — powtórzył, a ja po jego głosie słyszałam, że naprawdę nie chciał mnie tak zmartwić. Tylko dlatego nie potrafiłam na niego nakrzyczeć.

— Nie rób mi tego więcej — wyszeptałam, wciąż wtulając się w jego klatkę piersiową.

— Wybacz, całkiem zapomniałem włączyć dzwonek w telefonie. — Powtórzył słowa, których użył poprzedniego dnia, a więc nie było z nim wtedy aż tak źle jak myślałam.

— Yhm — wymruczałam w odpowiedzi, czując, jak zaczyna głaskać mnie po plecach. Usłyszałam jego cichy śmiech, na co spróbowałam się od niego odsunąć, jednak on przytrzymał mnie przy sobie. — Nie, jestem na ciebie zła. — Zaprotestowałam, ale nawet ja sobie nie uwierzyłam.

— No tak, oczywiście — przyznał mi rację, lecz nie zaprzestał swoich ruchów. Mało tego, zaczął iść ze mną w stronę sofy, na której chwilę później usiadłam, nie mając wyboru. — Dlatego — przerwał, by spojrzeć mi w oczy — w ramach przeprosin zrobię dzisiaj wszystko, co tylko będziesz chciała. — Korzystając z mojej chwili nieuwagi, skradł mi krótkiego całusa, po którym odsunął się prędko ode mnie, pozostawiając za sobą nieprzyjemny chłód. — Zacznę od odrobienia nam kawy. Chyba obojgu nam się to przyda. — Zaśmiał się rozbawiony.

Aż tak było widać, że się nie pomalowałam?

Odwróciłam za nim wzrok, obserwując, jak kręcił się po kuchni, przygotowując nam napój bogów. Teraz gdy widziałam, że nic mu nie było, trochę było mi wstyd za swoją panikę, ale wiedziałam, że gdyby coś takiego ponownie miało miejsce, to postąpiłabym dokładnie tak samo. Wolałam zrobić z siebie idiotkę niż później żałować, że byłam zbyt mało ostrożna.

Nie wyobrażałam sobie życia bez bruneta. Był mi najbliższą osobą. Ufałam mu bardziej od swojej rodziny. Wiedziałam, że mogę powiedzieć mu wszystko, a on mnie wysłucha i zrozumie. Kochałam go na zabój i nic tego nie mogło zmienić, byłam tego pewna.

Razem z pojawieniem się przede mną kubka z gorącą kawą, zapomniałam całkowicie o tym, że miałam być na niego zła. Odebrałam od niego napój, zaciągając się przepięknym zapachem, aż zaczęły parować mi okulary.

— No więc, jakie jest moje pierwsze zadanie? — zapytał, a jego usta rozciągnęły się w lubieżnym uśmiechu.

Odwzajemniłam jego uśmiech, co tylko rozpaliło ogniki w jego oczach. Zachęciłam go do podejścia bliżej. Nachylił się, a ja objęłam jego twarz rękami. Wplatałam palce w jego włosy, na co zamruczał zadowolony.

— Co dalej? — zachęcał mnie gardłowym tonem.

Przysunęłam się bliżej niego, składając delikatny pocałunek na jego szyi, by po chwili wyszeptać mu do ucha.

— Przynieś ciastka z szafki, bo nie jadłam śniadania — wyszeptałam zmysłowy głosem.

Brunet znieruchomiał na chwilę, jakby analizował przez chwilę moje słowa, ale ostatecznie westchnął zawiedziony.

— Oczywiście kochanie. — Odsunął się, lecz zanim całkiem wstał z sofy, posłał mi pełne nadziei spojrzenie.

Uśmiechnęłam się niewinnie, na co pokręcił głową niedowierzająco.

Uwielbiałam się z nim droczyć. Choć nie podobało mi się już to, jak odwdzięczał mi się tym samym.

Chłopak przyniósł po chwili paczkę ciastek, tak jak prosiłam. Otworzył je i wyciągnął jedno, by po chwili dać mi je prosto do ust. Od razu pochłonęłam całe, rozkoszując się jego smakiem.

— Kocham — wymruczałam z pełnymi ustami.

— Mnie czy ciastko? — zapytał rozbawiony.

— Was obu — odpowiedziałam i dokończyłam jedzenie.

Zabrałam ze stolika kubek z kawą i oparłam się na sofie, jednocześnie przytulając się do bruneta. Zapowiadało się, że nareszcie mogłam rozluźnić się bez strachu o chłopaka, bo ten leżał obok. Chciałam zawsze mieć go przy sobie i mogłam zdobić wiele, by tak zostało.

*~>•◇•<~*

Do domu wróciłam gdy na dworze zapadła całkowita ciemność. Było to spowodowane bardziej porą roku niż późną godziną, ale i tak Aaron zaproponował, że mnie odprowadzi. Nigdzie nam się nie spieszyło gdy szliśmy zatłoczonym ulicami naszego miasta. Nawet prószący śnieg nie sprawił, że przyspieszyliśmy swój krok. Nie miałam ze sobą rękawiczek, ale nie narzekałam, bo gdy moja dłoń spoczywała w tej bruneta, wcale nie czułam zimna.

Dopiero gdy dotarliśmy pod mój dom, puściłam rękę chłopaka, ale tylko po to, by pocałować go na pożegnanie. Choć mieliśmy się widzieć już następnego poranka, to ja wcale nie chciałam się z nim rozstawać. Nie byliśmy parą od wczoraj, a ja wciąż nie miałam dosyć jego towarzystwa. Rozważałam, by zostać u niego na noc, ale moja matka już całkiem by się na mnie wściekła. Dlatego byłam zmuszona zostawić Aarona na kolejne godziny.

Gdy znalazłam się w domu, udałam się do swojego pokoju zaraz po krótkim przywitaniu się z rodzicami. Choć tak wyglądały nasze powitania to matka i tak upierałam się, że powinnam wracać do domu na noc. Nie było różnicy w naszych relacjach czy byłam u siebie, czy u Aarona, a ona nadal trwała przy swoim.

Rzuciłam swoje kości na łóżko, które zaskrzypiało pod moim ciężarem.

No proszę, a święta dopiero przede mną.

Nie przejęłam się tym zbytnio, przenosząc swoją uwagę na telefon, na którym widniał nowo dodane zdjęcie na profilu Debby. Oczywiście nie była ona sama. Czarna czupryna Damona pokryta świeżym śniegiem, rzucała się bardziej niż sama choinka w tle zakochanych.

Nie mogłam powstrzymać, by nie zapisać zdjęcia. Musiałam wyglądać naprawdę złowrogo, szczerząc się do telefonu, ale wcale nie miałam złych intencji. Chciałam tylko trochę pomęczyć blondynkę.

Miałam zrobić to kolejnego dnia, ale ciężko było mi powstrzymać się, by nie zadzwonić już tego wieczora. Miałam tylko nadzieję, że nie przeszkodzę im w jakiejś sytuacji. Tym bardziej, że dźwięk połączenia trwał dłużej niż zwykle.

Gdy miałam się już rozłączyć. Usłyszałam w słuchawce zdyszany głos Debby. Brzmiała jakby przed kimś uciekała, albo goniła. Nie wiedziałam czemu, ale w mojej głowie od razu pojawił się obraz blondynki jako agentki z bronią, goniącą swój cel. Choć moje wyobrażenie całkowicie różniło się od tego, jaka była Debby, to wciąż pamiętałam, jak przebrała się kiedyś za tajną agentkę ze swojej ulubionej bajki. Wzięła nawet swojego chomika jako pomocnika.

— Słucham? — Starała się opanować oddech.

— Widziałam twoje zdjęcie z Damonem, jeśli wam przeszkadzam, to wybacz. — Zaczęłam z jej żartować, choć może i było w moich słowach ziarenko prawdy.

— Co, czemu miałabyś... Gwen! — pisnęła, a ja wiedziałam, że na jej twarzy pojawił się ogromny rumieniec.

Kochałam jej to robić. Była taka niewinna i urocza. Na początku miałam obawy czy Damon na pewno był dobrym materiałem na chłopaka, ale teraz mogłam powiedzieć, że jemu również podobała się Debby i miałam nadzieję, że uda mi się stworzyć udany związek.

— No przecież tylko pytam — obroniłam się gładko.

— Usłyszałam swój dzwonek i wbiegłam po schodach — zaczęła się tłumaczyć, bym pewnie nie wyobrażam sobie zbyt wiele i nie ciągnęła niewygodnego dla niej tematu.

— Niech ci będzie — odpuściłam jej. — Ale nie zaprzeczysz, że byłaś dzisiaj na randce z Damonem. — Cisza w słuchawce tylko potwierdziła moje słowa. — No, czekam na jakieś szczegóły. — Zaśmiałam się z tego jak starała się uniknąć tematu, a przynajmniej tak myślałam, bo wyglądało na to, że dziewczyna po prostu nie wiedziała, jak zacząć, ale gdy to zrobiła, to przez kolejne godziny opowiadała o chłopaku, jakby był ósmym cudem świata.

Nigdy nie widziałam jej jeszcze tak podekscytowanej. Nawet na koncercie jej ulubionego artysty. Naprawdę cieszyłam się, że znalazła kogoś takiego jak Damon.

Skończyliśmy rozmawiać dopiero gdy zegar wskazywał godzinę dziewiątą. Zeszło nam ponad dwie godziny. Tyle czasu spędzonego na wychwalaniu Damona, jeszcze chwila i zaczęłabym i ja go wielbić razem z blondynką.

Ten dzień nie był tak wyczerpujący jak poprzedni, ale to nie oznaczało, że byłam mniej zmęczona. Dopiero teraz czułam, że mogę odpocząć. Więc nawet wczesna pora nie przeszkodziła mi w tym, by pójść wziąć gorącą kąpiel w wannie, a następnie położyć się do łóżka. Wysłałam Aaronowi wiadomość na dobranoc i położyłam swoją głowę na poduszce.

Usłyszałam jeszcze wibracje komórki oznaczającą odpowiedź od bruneta. Dopiero wtedy z uśmiechem na twarzy mogłam spokojnie zapaść w głęboki sen. Miałam wrażenie, że nawet budzik nie da rady podnieść mnie spod pierzyny kolejnego dnia. Lecz możliwość spotkania się z Aaronem była wystarczającą motywacją.

●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●

Debby jako agentka? No ciekawie 😌
Co przyniesie kolejny dzień?
Gwen ma spotkać się z Aaronem, ale czy do tego dojdzie? 🧐
Może tajemniczy mężczyzna im w tym przeszkodzi? 🤔

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top