Rozdział 77
Im więcej czasu spędzałam w tym domu, tym większy niepokój czułam. Muller kazał mi wypocząć, ale nawet nie byłam w stanie zmrużyć oka. Wszystko mówiło mi, że powinnam jak najszybciej uciec. Nie miałam jednak jak tego zrobić. Nawet jeśli nie było w pobliżu bliźniaków, czułam, jakby ktoś ciągle mnie obserwował. Może zaczynałam wariować, a mojego stanu psychicznego nie poprawiał fakt, że na każdym kroku widziałam swoje ulubione rzeczy. W lodowce stał karton z sokiem, który uwielbiałam, a ciastka, za które dałabym się pokroić jak gdyby nigdy nic leżały w szafce, czekając, aż je zjem. Oczywiście nie chciałam niczego zjeść. Na pewno nie z tego domu i choć mój brzuch dawał głośne znaki, że powinnam wziąć coś do ust, to nawet się nad tym nie zastanawiałam. Bałam się, że mogli coś dodać do jedzenia, co pozbawiłoby mnie przytomności. Wolałam mieć jakąkolwiek szanse na obronę.
Coraz bardziej wierzyłam w to, że Muller był kimś z mojego otoczenia kiedy wchodząc do łazienki, znalazłam tam kosmetyki dokładnie takie, jakich używałam na co dzień. Byłam tym wszystkim przerażona. Wiedział o mnie naprawdę dużo. Jakbym mieszkała z nim pod jednym dachem.
Całą noc nasłuchiwałam kroków, które mógłby zaprowadzić nieproszonego gościa do pokoju, w którym leżałam. Po kilku godzinach czułam się padnięta, lecz uparcie walczyłam z własnymi powiekami. Zmęczenie chciało wziąć górę, ale zdrowy rozsądek wygrał i nie zamierzałam zasnąć nawet na chwilę.
Gdy tylko rano stanęłam w korytarzu powitały mnie tam bliźniaki. Nie mogłam przejść obok nich bez podejrzliwego spojrzenia, jakim ich obdarzyłam. Czułam suchość w ustach, lecz nie ufałam niczemu, co było w tym domu. Mój obłęd sięgał aż do podejrzeń, że na rurce od kranu mogło być coś, co mi zaszkodzi. Oczywiście starałam się wyrzucić to z głowy, by całkiem nie zwariować, ale i tak napiłam się wody jedynie z kranu w łazience, gdzie poprzedniego dnia myłam twarz. Na pewno potrzebowałam wziąć prysznic, ale nie myślałam o tym w tamtej chwili. Po pierwsze miałam ważniejsze zmartwienia na głowie, a po drugie obawiałam się kamer. Wcale bym się nie zdziwiła, gdyby były gdzieś zamontowane.
— Czy życzy sobie pani coś konkretnego na śniadanie? — ocknęłam się na pytanie chłopaka.
— Przepraszam, ale nie jadam z samego rana. — Starałam się odmówić grzecznie, kombinując, jak mogłabym uniknąć jedzenia.
— Oczywiście, przepraszam za pomyłkę. — Skłonił się, przepraszając mnie i naprawdę wyglądał na złego na siebie, że o tym nie wiedział.
Zwróciłam głowę ku dziewczynie, która trzymała coś w rękach.
— Przyszykowałam dla pani komplet ubrań. — Wystawiła je w moim kierunku.
Z wahaniem odebrałam je od niej, wszystko było dla mnie takie dziwne i podejrzane. Opuściłam wzrok i ponowie poczułam ścisk żołądka kiedy zauważyłam luźną, pomarańczową bluzę. Dokładnie taką, w jakiej lubiłam chodzić po domu. Może była to nawet moja bluza. Z każdą kolejną godzina odkrywałam coś, co dodawało mi powodów do obaw, jakbym teraz nie miała ich już wystarczająco dużo.
Mogłam chodzić po całym domu, żaden pokój nie był zamknięty na klucz. Do każdego z nich zajrzałam z sercem w gardle, obawiając się co w nim znajdę, ale nie było to nic, czym powinnam się martwić. Jeśli mogłam to tak nazwać. Z pozoru zwyczajny pokój z łóżkiem i szafą, ale sprawił, że zaczęłam się zastanawiać, po co było tu ich aż tyle. Skoro byłam tu tylko ja i bliźniaki, a wszystkich pomieszczeń sypialnianych było co najmniej pięć to nawet jeśli niedługo miałby zjawić się tutaj Muller to i tak było ich więcej niż potrzeba.
Poza dodatkowymi dwoma łazienkami nie znalazłam nic wartego uwagi. Żadnego tajnego pomieszczenia, przejścia, niczego gdzie mógłby schować się mężczyzna.
Bliźniaki nie chodzili za mną krok w krok, lecz co jakiś czas któreś z nich mijałam. Wtedy zatrzymywali się, jakby oczekiwali rozkazów. Czułam się przez to okropnie niekomfortowo.
Wszystkie okna w domu były zasłonięte roletami antywłamaniowymi, nie dając mi nawet szansy zobaczyć okolice. Cokolwiek co mogłoby pomóc Harrisowi zlokalizowanie mnie. Mogłam do niego zadzwonić, ale co miałam powiedzieć. "Jestem... tu". Może mógłby mnie namierzyć. Musiał mieć kogoś w mafii kto mógłby to zrobić. Musiałam tylko znaleźć telefon.
— Mógłbym panią prosić do salonu.
Spojrzałam na chłopaka, który skłonił się przede mną. Starałam się wyczytać z jego postawy czego się spodziewać, lecz tak jak wcześniej, nie potrafiłam tego zrobić. Nie uśmiechał się, nie posyłał wrogiego spojrzenia, po prostu był.
— Oczywiście — odparłam swobodnie, kiedy udało mi się zapanować nad głosem.
Chłopak wyprostował się, prowadząc mnie do wspomnianego pomieszczenia. Gdy tylko do niego dotarliśmy, zauważyłam laptop stojący na stoliku i już wiedziałam co mnie czekało. Muller znowu zechciał się odezwać.
Usiadłam na sofie przed ekranem. Nie wiedziałam, co zrobić, dlatego zdecydowałam się milczeć. Czekałam, aż on pierwszy zabierze głos. W końcu po coś mnie wezwał.
— Mówiłem, żebyś odpoczęła. — Zaczynałam się stresować kiedy nic nie mówił, ale kiedy w końcu się odezwał, spięłam wszystkie mięśnie, wyczuwając w jego głosie ostrzeżenie, choć chyba niepotrzebnie, bo chwilę później zaśmiał się krótko. — Te sine cienie pod oczami cię zdradziły.
— Nie potrafiłam zasnąć, mam z tym problemy w nowym miejscu — wytłumaczyłam zgodnie z prawdą, wiedząc, że niezbyt dobrym pomysłem byłaby jakakolwiek próba skłamania. Skoro mnie znał, łatwo by to rozpoznał.
— Wiem, jeśli chcesz, mogę dać ci coś uspokajającego przed snem.
— Nie trzeba...
— Masz tak tylko na początku. — Ponownie się zaśmiał, lecz ja potrafiłam jedynie uśmiechnąć się nerwowo. — Słyszałem też, że nie chcesz jeść. — Spojrzałam na bliźniaków, ale ich twarze niczego nie zdradzały. Dokładnie tak jakby nawet nie zwracali uwagi na to, o czym rozmawialiśmy. — Nie zmuszę cię do tego, bo chciałbym, żebyś sama mi zaufała. Ale nie chcę też, żebyś się głodziła. Jeśli nie zjesz tego co ci oferuję, to powiedz, chociaż jaką pizzę ci zamówić. — Ponownie mogłam usłyszeć jego śmiech.
Wpatrywałam się w ekran, zastanawiając się, kim był. Kiedy ze mną rozmawiał, wcale nie wydawał się zły. Oczywiście pomijając fakt, że wiedział o mnie prawie wszytko, bo to było już nienormalne i obsesyjne. Ale naprawdę wyglądało na to, że nie chciał mnie skrzywdzić, przynajmniej na razie, lecz nie pasowało mi to do tego wszystkiego, co robił. Wszystko, co z nim powiązane było złe. Handlował narkotykami, patrząc tylko na zyski. Nie obchodziło go to, że niszczył przez to życie ludziom. Szantażował ich, groził, zabijał. Może nie bezpośrednio, ale inni robili to z jego rozkazów. Jego zasad. Widać było, że lubił wywoływać strach. Czerpał satysfakcję z tego, że trzymał życie innych w garści. Bawił się tym, nie zdając sobie sprawy, jakie konsekwencje miały jego działania. Albo doskonale o tym wiedział i jeszcze bardziej go to podsycało.
— Wiem, że się boisz. — Usłyszałam ponownie jego głos, lecz tym razem nie było słychać w nim rozbawienia, a zmartwienie. Czułam niepokój, który mnie ogarnął, bo obawiałam się tego czego ode mnie chciał. Coraz bardziej wierzyłam, że miał na moim punkcie obsesję. — Nie wiem, jak ci udowodni, że nie chce zrobić ci krzywdy. Zawsze starałem się zrobić wszystko byś czułam się dobrze. Zabiłem Harry’ego, jak tylko dowiedziałem się, co chciał ci zrobić. Teraz próbuje pozbyć się Chrisa, by i on nie mógł cię więcej skrzywdzić. Gdy tylko mi się to uda, chciałbym się z tobą zobaczyć i przytulić. Mam nadzieję, że do tego czasu trochę się do mnie przekonasz.
Jego słowa zawisły w powietrzu, bo zwyczajnie nie miałam na nie odpowiedzi. Nie wiedziałam, dlaczego to mnie właśnie wybrał. Ciągle zastanawiałam się, kim mógłby być. Miałam kilku chłopaków gdy byłam nastolatką, ale żaden z nich nie wydawał się mieć na moim punkcie obsesji. Dodatkowo Muller mówił, że był przy mnie nawet jeśli nie zwracałam na niego uwagi. To wszystko wyglądało, jakby obserwował mnie już od długie czasu. Planował to wszystko już wtedy? Dlaczego w takim razie pozwolił mi zbliżyć się do Harrisa? A może chciał, bym zobaczyła, jak wygląda ten świat od środka i znienawidziła Chrisa. Nie przewidział jednak tego, że będzie całkowicie odwrotnie i to w jego kierunku skieruje te emocje.
— Nie chcesz mnie zranić, więc dlaczego zabiłeś Aarona? — odważyłam się zapytać, zerkając niepewnie na bliźniaków, a gdy ich wzrok opadł na mnie, czułam, że poruszyłam drażliwy temat.
Zaczęłam żałować tego pytania po pierwszych słowach mężczyzny, a bliźniaki w obawie, że gniew ich szefa odbije się i na nich, opuścili głowy, choć nawet nie mógł tego zobaczyć.
— Nie zasługiwał na ciebie! — krzyknął rozjuszony. Wyglądało na to, że imię chłopaka zadziałało na niego jak zapalnik. — Ciągnął cię na dno. Mówił, że się zmienił, ale wystarczyło trochę problemów, by znowu sięgnął po prochy. Zniszczyłby cię tym! Nie mogłem dłużej patrzeć, jak przez niego cierpisz. Za każdym razem kiedy widziałem, jak się z nim całujesz, chciałem go zabić! — Nienawiść w jego głosie była przerażająca.
Poczułam łzy w oczach. Powiedział to. To, że zabił go z pełną premedytacją. Wiedział, co robi. Do czego prowadziły jego czyny, a mimo to posunął się jeszcze dalej. Odebrał mi osobę, którą kochałam, bo jemu się to nie podobało.
Zapłakałam, choć nie chciałam pokazać mu słabości. Pragnęłam spojrzeć prosto w kamerę z odwagą, lecz nie potrafiłam tego zrobić. Mogłam tylko płakać.
— Przepraszam — odezwał się nagle, zapewne widząc, co zrobił, ja jednak wcale nie przyjęłam jego skruchy. — Wiem, że teraz tego nie zrozumiesz, ale zrobiłam to dla twojego dobra.
Spojrzałam na ekran wciąż załzawionymi oczami. Nie mogłam dostrzec jego twarzy, dlatego uniosłam wzrok na bliźniaków, lecz ci nagle stali się poddenerwowani. Wokół zapadła cisz i każdy czekał na coś, lecz nie byłam pewna na co, więc to ja pierwsza zabrałam głos.
— Zrobiłam? — powtórzyłam po nim.
Nie dostałam przez chwilę żadnej odpowiedzi, usłyszałam za to jak Muller wzdycha.
— Miałam nadzieję, że dowiesz się później. — Jej głos stracił na odwadze i stał się nawet odrobinę nieśmiały. Zniknął również jego męski ton. — Wiesz "Muller" nie wziął się znikąd. Po galicyjsku to "kobieta" — Zaśmiała się pod nosem. — Powiesz coś?
Od razu wspomniał mi się moment gdy fałszywy Muller zapytał mnie, czy znam Galicyjski. Czyli wiedział, że prawdziwy szefem jest kobieta?
— Ja... nie wiem, co powiedzieć — przyznałam szczerze.
— Wiem, że jest to dla ciebie duże zaskoczenie, ale wierzę, że kiedyś odwzajemnisz moje uczucia. Nawet jeśli się tak nie stanie, chciałabym, żebyś wiedziała, że cię kocham i zrobię wszystko, byś była bezpieczna.
— To... — Wciąż nie mogłam uwierzyć w to co słyszałam, ale musiałam się pozbierać. — Jestem po prostu trochę zaskoczona. Ale teraz jeszcze bardziej chciałabym się dowiedzieć, kim jesteś.
— Myślę, że nawet przez myśl ci nie przeszło, że mogę być to ja — jej głos się rozpogodził i dało się usłyszeć w nim nutki ekscytacji.
— Naprawdę jestem ciekawa. — Uśmiechnęłam się przyjaźnie, choć najchętniej to zakończyłabym tę rozmowę.
Po tym co powiedziała. Do czego się przyznała. Nie chciałam jej widzieć, ale właśnie dlatego musiałam się z nią spotkać. By wszystko zakończyć. Bezdusznie zabiła Aarona. Wykorzystała jego problemy i przyniosła mu tak wiele cierpienia. Nie tylko jemu, wiele osób straciło przez nią życie, jak mogła się jeszcze tak beztrosko śmiać. Zdawała sobie sprawę, że ci, którzy stracili życie, mieli uczucia, marzenia, osoby, które ich kochały? Zachowywała się jak nierozsądna nastolatka, która nie widziała konsekwencji czynów.
— Chciałabym cię już przytulić — jej głos przycichł. — Ale jeszcze nie mogę tego zrobić.
— Dlaczego? I tak nie mam jak stąd wyjść jeśli boisz się, że cię wydam. Poza tym — Odwróciłam głowę, udając speszoną. — Zawsze zastanawiałam się, jak to jest być w związku z kobietą.
Nastała chwila ciszy, w której z niecierpliwością oczekiwałam odpowiedzi dziewczyny. I nadeszła ona szybciej niż się spodziewałam.
— No dobrze, przyjadę wieczorem — wyszeptała niepewnie.
Dopiero gdy połączenie się zakończyło, a bliźniaki zabrali laptop ze stolika, poczułam, jak szybko biję mi serce. Nie zdawałam sobie z tego sprawy do tej pory, lecz kiedy wszystko uderzyło we mnie ze zdwojoną siłą, aż zakręciło mi się w głowie.
Byłam umówiona z Mullerem, mężczyzną, który okazał się być kobietą. Dziewczyną z dzieciństwa, która się we mnie zakochała. Wciąż nie potrafiłam w to uwierzyć. Nigdy nie myślałam, że to się stanie, nawet nie brałam tego pod uwagę, bo sama nie czułam nigdy pociągu do dziewczyn i dając nadzieję Mullerowi może byłam okropna, ale wcale nie czułam się źle. Mogłam myśleć tylko o tym, jak wiele osób skrzywdziła i że już niedługo będę mogła zmusić ją, by wzięła za to odpowiedzialność.
Z każdą minutą czułam coraz to większy stres. Już nie bałam się samego spotkania z kobietą, a tego, kim mogła być. Zaczęłam podejrzewać wszystkie osoby, które kiedyś znałam. Przez myśl przeszła mi nawet Debra. To ona była ze mną najbliżej i to ona wiedziała o mnie najwięcej, ale później odrzuciłam ten pomysł. Wspierała mnie po każdej kłótni z Aaronem i zapewniała, że wszystko między nami się ułoży. Poza tym nie mogła grać aż tak dobrze. Dałaby radę ukryć współpracę z Mullerem, ale na pewno nim nie była.
Każda godzina trwała wieczność, podczas której bliźniaki przychodzili pytać się, czy czegoś nie potrzebowałam. Namawiali mnie również do jedzenia, lecz dopóki nie zobaczyłam Mullera na własne oczy, nie zamierzałam nic jeść.
Nie potrafiłam niczym zająć myśli, ale ciągle starałam się sobie wmówić, że nic mi tutaj nie groziło. Byłam oczkiem w głowie Mullera. Nie pozwoliłaby mnie skrzywdzić. Miała na moim punkcie obsesję, więc dopóki nie było jej obok, nic mi się nie mogło stać. Bliźniaki nawet by mnie nie dotknęli.
Nie wiedziałam, jednak czego mogłam spodziewać się po kobiecie, która tym wszystkim rządziła. Dlatego kiedy nadszedł czas, bym mogła zobaczyć ją na własne oczy. Czułam, jak żołądek ściska się nieprzyjemnie. Zemdliło mnie jeszcze bardziej gdy stanęłam na środku salonu, a bliźniak zasłonił mi oczy chustą.
Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Zagryzłam policzek. Czułam, jakbym miała zaraz zemdleć. Poruszali się cicho. Były tutaj przynajmniej trzy osoby. Dwie z nich miały ciężkie kroki, musieli być to jej ochroniarze. Skupiłam się na tych ostatnich. Czułam, że stanęła naprzeciwko mnie. Byłam pewna, że nie mogłam bardziej zaciskać dłoni. Nie zwracałam nawet uwagi na ból przez wbijające się paznokcie w skórę.
Drgnęłam przestraszona, kiedy ktoś dotknął mojej głowy. Czułam, że opaska zaczęła zsuwać się po włosach, a gdy tylko opadła, mój wzrok skupił się na kobiecie, w zasadzie to młodej dziewczynie. Jej nieśmiały uśmiech i niepewny wzrok nie opuszczał moich oczu, a ja straciłam całe powietrze z płuc przy jednym słowie.
— Heather? — sapnęłam, niedowierzając w to, co widzę.
Naprawdę spodziewałam się każdego. Losowej dziewczyny z liceum. Przypadkowej napotkanej kobiety, ale nigdy bym nawet nie pomyślała, że tą, której tak nienawidziłam, która odebrała mi najważniejszą osobę w życiu, przez którą tyle złego wydarzyło się w tym mieście, będzie siostra mojej przyjaciółki. Ta sama mała dziewczynka, której robiłam warkocze, bawiłam się lalkami i piekłam tort na urodziny.
— Mówiłam, że będziesz zaskoczona. — Uśmiechnęła się szerzej, widząc, że nie byłam na nią zła, ale ja po prostu nie mogłam zareagować w żaden inny sposób. Wciąż było to dla mnie jak sen.
Dziewczyna podeszła do mnie i przytuliła szeptając mi na ucho.
— Tak długo na to czekałam.
Odwzajemniłam niepewnie uścisk. A w głowie wciąż miałam myśl, że za tymi wszystkimi potwornymi rzeczami stała ona.
Heather odsunęła się ode mnie i spojrzała w oczy z nadzieją.
— Powiesz coś? — spytała po chwili ciszy.
— To... jestem po prostu zaskoczona. — Odwróciłam wzrok, spoglądając na dwóch ochroniarz, lecz nie wyglądali znajomo.
Widziałam ich po raz pierwszy, a więc do tej pory nie byłam nawet blisko, poznania prawdziwej tożsamości Mullera. Gdyby nie to, że Heather była we mnie zakochana, pewnie jeszcze długo by mi się nie pokazała.
— A co z Debrą? — spytałam, wracając do niej spojrzeniem.
— Mówiłam, że jest bezpieczna, nie możecie się jeszcze spotkać, ale już niedługo będziemy mogły być razem. — Opuściła wzrok na swoje stopy. — Ona ufa Damonowi, wybrała go zamiast mnie.
— Wiedziała, kim jesteś? — Obawiałam się, że tak było, a to tylko potwierdzałoby moją teorię, że była zdrajcą.
— Nie. O niczym nie wiedziała. Nawet o podsłuchach, które ma w pokoju i na ubraniach — wyjawiła wciąż smutnym tonem. — Ale myślałam, że sama zauważy. Jest moją siostrą, a od kiedy spotkała Damona, przestała zwracać na mnie uwagę.
Kolejna sprawa się wyjaśniła. Odczułam ogromną ulgę, słysząc, że blondynka nie miała o niczym pojęcia. To przez nią szły wszystkie informacje do Mullera, lecz nie miała o tym pojęcia. Sama nigdy bym nie pomyślała, że jej młodsza siostra zainstaluje pluskwę w pokoju. Przecież zwierzałam się tam blondynce ze wszystkiego. O sprawach związanych z Chrisem, ale też i z Aaronem. A Heather słyszała wszystko i wiedziała, jak się do tego dopasować. Zrobiła to wszystko, by mnie zdobyć. Odciąć od Harrisa, uniemożliwić naszą dalszą współpracę. Czy wypadek Debby i Damona, który spowodowała naprawdę był tylko po to, by mnie porwać, a może doskonale wiedziała, że mnie tam nie było i to Debra była jej celem? Chciała mieć nas wszystkie blisko siebie.
To było tak oczywiste, że patrząc teraz na to wszystko, czułam się żałośnie. Że też wcześniej na to nie wpadłam. Wszystko, co mówiłam Debrze, zawsze trafiało do Mullera. Podejrzewałam, że blondynka była kretem, ale nigdy nie podejrzewałabym, że to właśnie ta mała Heather będzie jednym z najgroźniejszych ludzi w mieście. Ilu ludzi miała pod sobą i dlaczego słuchali nastolatki?
Kiedy pomyślała o tych wszystkich okropnościach, które zrobił Muller, a później wyobraziłam sobie na jego miejscu Heather, poczułam, jak robi mi się niedobrze. Jak mogła to zrobić? Wciąż tego nie rozumiałam.
Czułam, że zakręciło mi się w głowie, co wzmożyło nudności dlatego nic nie mówiąc, ruszyłam w kierunku toalety, a kiedy do niej dobiegłam, zwróciłam całą zawartość żołądka.
Słyszałam zbliżające się kroki i doskonale wiedziałam, do kogo one należały. Drobna dłoń zaczęła głaskać mnie po plecach, a ja miałam ochotę ją strzepnąć. Nie chciałam jej widzieć. Ale zamiast tego, usiadłam na ziemi obok toalety.
— Wszystko w porządku? — Spytała zatroskana Heather. — Jesteś chora? — pokręciłam przecząco głową, dlatego dalej dopytywała, aż w końcu na jej czole pojawiła się dużą zmarszczka, a jej wzrok z zatroskanego zmienił się na wściekły. — Jesteś w ciąży?
Chciałam od razu zaprzeczyć, ale gdy miałam to zrobić, w ostatniej chwili się powstrzymałam. Tak łatwo było ją wytrącić z równowagi. Wściekła mogłaby popełnić więcej błędów, a poza tym wydawała się to lepsza opcja niż powiedzenie jej, że to na skutek ujawnienia, że to ona była Mullerem.
— Nie wiem — odpowiedziałam, uciekając wzrokiem.
— To Harrisa dziecko? — Od razu założyła, że byłam w ciąży, choć nie miała jeszcze żadnego potwierdzenia. Musiała ciągle pamiętać jak wyglądała nasza relacja z Chrisem.
— Nie było nikogo innego. — Starałam się rozpłakać i wyszło mi bez większego trudu, może cała ta sytuacja była dla mnie zbyt ciężka bym miała z tym większe problemy.
— Zabije go — warknęła wściekle Heather. — Odetnę mu fiuta i każe zeżreć.
Drgnęłam na jej ton, bo nie spodziewałam się, że może być taki złowrogi. Nigdy nawet nie pomyślałabym, że mogłaby kogokolwiek skrzywdzić, a teraz biła od niej najprawdziwsza żądza krwi.
— Nie bój się, już nic ci nie zrobi, będę przy tobie, poradzimy sobie. — Jej głos odrobinę złagodniał kiedy zwróciła się w moim kierunku.
Poczułam jej dłoń na policzku, a gdy uniosłam wzrok, napotkałam jej smutne, ale i rozzłoszczone spojrzenie.
— Przepraszam, że trwało to tak długo. — Na jej twarzy malowało się szczere poczucie winy.
Wyszła z łazienki, zostawiając mnie samą, siedzącą na zimnych kafelkach.
Oparłam głowę o ścianę, starając się uspokoić oddech i poukładać myśli. Nie wiedziałam dokładnie, dlaczego nie zaprzeczyłam. Nawet nie przyszło mi to na myśl, żeby myśleć, że byłam w ciąży, bo przecież nie spałam z Harrisem, ale kiedy Heather to zasugerowała, na rękę było mi, by tak myślała.
Martwiło mnie tylko to, jak bardzo wzburzona wyszła. Nie śmiałam nawet wątpić, że planu, który zrodził się w jej głowie, mogłoby cokolwiek powstrzymać. Chciała zabić Chrisa za to co mi zrobił i na pewno zrobiłaby wszystko, by to się ziściło, nie patrząc nawet na konsekwencje.
Podniosłam się z ziemi, idąc w kierunku, w którym zniknęła dziewczyna. Nie mogłam siedzieć bezczynie kiedy Harris niczego się nie spodziewał. Na pewno nie bezpośredniego ataku. Muller gdy w końcu mnie dostał, powinna siedzieć w ukryciu, jak do tej pory to robiła.
Weszłam do salonu, wzrokiem od razu odszukałam drzwi wejściowe, które zamknęły się z głośnym trzaskiem, a bliźniacy w pośpiechu zaczęli kierować się na pierwsze piętro. Wyglądało, że moja obecność zeszła na drugi plan, bo nawet nie zabrali laptopa z kawowego stolika i to właśnie na nim skupiła się większa część mojej uwagi.
Rozejrzałam się po pokoju, upewniając się, że nikogo więcej w nim nie było. Nie słyszałam też kroków bliźniaków, dlatego prędko podeszłam do laptopa. Na prawie wstrzymanym oddechu starałam się go odblokować, ale miał hasło, którego nie potrafiłam złamać. Nie miałam nawet pomysłu jak to zrobić. Nie działały żadne kombinacje imion, zwierząt, data urodzenia, po prostu nic. Zaczęłam nawet podejrzewać, że hasło nie było wymyślone przez Heather.
— Cholera — warknęłam pod nosem, odsuwając się od laptopa. — Musi być inny sposób. — Rozejrzałam się po pokoju, nie mogąc przepuścić okazji, że nie byłam przez nikogo pilnowana.
W moje oczy rzucił się telefon leżący na szafce przy wyjściu. Rzuciłam się w jego kierunku, wiedząc, że był moją ostatnią deską ratunku. Drugiej szansy mogłam nie mieć. A nawet jeśli, obawiałam się, że nie miałabym już do kogo zadzwonić. Myśl, że Heather mogłaby zabić Harrisa, tylko popychała mnie do szybszego działania.
Po zaświeceniu wyświetlacza ukazało mi się zdjęcie małej Heather, Debby oraz mnie na jej dziesiątych urodzinach. Wtedy nawet nie podejrzewałabym tę małą dziewczynkę o takie okropieństwa.
Oczywiście ona również miała hasło zabezpieczające. Pierwsze moje próby skończyły się tak samo jak w przypadku laptopa, ale tym razem nie zamierzałam się tak łatwo poddać, nawet jeśli po kilku próbach dalsza możliwość wpisywania hasła została zablokowana na kilka sekund. Nie mogłam pozwolić sobie na więcej pomyłek, ale nawet nie wiedziałam, w którym kierunku uderzyć. Spróbowałam nawet swojego imienia, lecz i ono nie działało, a kolejne minuty czekania, sprawiały, że ponownie ze stresy zaczęło kręcić mi się w głowie.
Poczułam jak ogień i adrenalina uderzyły we mnie kiedy na ekranie wyświetliło się moje zdjęcie, a hasłem okazała się data moich urodzin.
Wpisałam numer telefonu do Harrisa, oczekując niecierpliwie, aż odbierze. Przez całą noc powtarzałam ten ciąg cyfr w głowie właśnie na wypadek takiej sytuacji, wierzyłam, że uda mi się wydostać i to Chris będzie tym który mi pomoże.
●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●
No i mamy w końcu tożsamość Mullera 😏
Kto się tego spodziewał? 🤭
Taka mała, niewinna siostrzyczka, a jaka przebiegła 😉
Czy Harris odbierze? Ja rzadko odbieram nieznane numery jeśli nie czekam na jakiś telefon. Tym bardziej po ostatniej fali dzwoniących botów 😂
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top