Rozdział 74

Chris albo miał dar czytania w myślach, a może po prostu świetną dedukcję, bo wystarczyło jedno moje spojrzenie na niego, a on wydawał się doskonale zrozumieć, co chciałam tym osiągnąć. 

— Gwen. — Wypowiedział moje imię z nutką tajemniczości w głosie i zanim zaczął dalej mówić, czekał, aż ponownie na niego spojrzę. — Przyjdź za chwilę do mojego gabinetu. 

Spięłam się, siedząc teraz sztywno na kanapie, choć to, co naprawdę czułam, wcale nie było niczym sterującym. Wręcz nie mogłam się doczekać, aż zniknę za rogiem i znajdę się poza zasięgiem wzroku Debby i Damona. 

Odkąd opuściłam sypialnie mężczyzny, dziewczyna nie chciała zostawić mnie samej. Upierała się, by zostać na noc w domu Harrisa i udało jej się to. Nawet Damon nie zdołał odciągnąć jej od tego pomysłu. Była okropnie zawzięta w swoim postanowieniu. 

Czułam na sobie spojrzenie przyjaciółki i choć jeszcze się nie odezwała, czułam, że jej samokontrola wisi na włosku. Chciała wykrzyczeć Chrisowi w twarz wszystko, co o nim myślała, ale coś ją powstrzymywało. Dawniej byłabym pewna, że to nieśmiałość, lecz teraz, po tym jak się zmieniła, nie wiedziałam, czym było to spowodowane. Być może i ona przestała wierzyć w dobroć Harrisa tak, jak to było na początku. 

Jeszcze kilka miesięcy temu starała przekonać się mnie, że Chris wcale nie był taki straszny, a teraz broniła mnie przed nim jak lwica swoich młodych. 

— Jeśli coś od ciebie chce, może powiedzieć ci to tutaj. — Burknęła pod nosem gdy Chris zniknął za rogiem. — Może mógłbyś mu coś powiedzieć? — zwróciła się tym razem do Damona. 

Mężczyzna przez dłuższy czas siedział zamyślony i choć jego wzrok skupiony był na ekranie telewizora, to nie sądziłam, by był zaciekawiony filmem. Lecz w momencie kiedy blondynka zadała mu pytanie, od razu się ocknął. 

— Tym razem nawet mnie nie chce słuchać.

Na twarzy dziewczyny pojawił się niezadowolony grymas, lecz zaraz przerodził się on w skruchę gdy jej telefon wydał z siebie ciche brzęczenie, a ona odrzuciła połączenie od swojej matki. Rodzicielka próbowała dodzwonić się do niej od samego rana, lecz ta skutecznie ją zbywała. Było to do niej całkowicie niepodobne, ale upierała się, że nie wróci do domu beze mnie. 

— Nie może tak być. Nie daj mu się tak traktować. — Jej uwaga ponownie skupiłam się na mnie, a głos złagodniał. — Ty taka nie jesteś. Co on ci wtedy zrobił? — widziałam w jej spojrzeniu szczerą troskę i pragnęłam o wszystkim powiedzieć, ale wiedziałam, że nie mogę. Gdybym pozwoliła się teraz podpuścić, znowu wszystko poszłoby na marne. 

Zacisnęłam usta, a dłonie samoistnie zaczęły gnieść materiał koszulki, którą miałam na sobie. Była to w pełni naturalna reakcja, gdy w mojej głowie pojawił się obraz tego, jak poprzedniego dnia tuliłam się do klatki piersiowej Harrisa. Wciąż nie potrafiłam wyrzucić tego ze swoich myśli. Gdy tylko usłyszałam to imię, widział przed sobą niebieskie oczy i czułam zapach jego perfum. Już od pierwszego spotkania wiedziałam, że nie łatwo będzie o nim zapomnieć, ale nie sądziłam, że w taki sposób będzie nawiedzał moje myśli. 

— Damon... — odezwała się ponownie blondynka, ale przerwała jej dzwoniący po raz kolejny telefon. Tym razem zawahałam się przed dłuższą chwilę, lecz z przeciągłym westchnięciem odebrała. — Heather, mówiłam, żebyś do mnie nie dzwoniła.

— To nie tobie matka suszy głowę od wczoraj, żebym namówiła cię do powrotu. 

Siostra Debby brzmiała na naprawdę zirytowaną faktem, że to przez nią szły wszystkie informacje, ale trochę nie dziwiłam się mamie dziewczyn. Martwiła się o swoje dziecko. Moja matka chyba spodziewała się, że skończę w taki sposób. Wystarczyła jej tylko wiedza, że żyje. Nie próbowała sprowadzić mnie do domu. A na pewno nie w taki sposób jak mama przyjaciółki i choć tutaj wiedziała ona, że Debby jest bezpieczna, to i tak nie podobał się jej fakt, że nocuje u nieznanego jej mężczyzny. 

— Wrócę... niedługo. Po prostu muszę pomóc Gwen coś załatwić. 

Jej relacje z siostrą wydawały się ochłodzić w porównaniu z tym jak bliskie sobie były jeszcze kilka miesięcy temu. Może to przez tajemnice, jakie Debby przed nią ukrywała. A raczej tajemnice Damona. Nie mogła przecież powiedzieć jej, że należy do mafii. Wolała trzymać ją od tego z daleka. Poza tym chwalenie się tym komukolwiek raczej nie było zbyt rozsądne.

— Sąsiedzi mówią, że Gwen się zmieniła. — Zaczęłam nieśmiało dziewczyna. — Czy zrobiła coś złego? 

— Oczywiście, że nie — Uspokoiła ją momentalnie. — Przecież ją znasz.

— Wiem, po prostu też się o nią martwię. Powiedz jej, że upiekę dla niej wasze ulubione ciasteczka kiedy do nas przyjdzie. — Słyszałam jej smutek w głosie i nie mogłam w to uwierzyć. 

Wiedziałam, że Heather mnie polubiła, ale nie sądziłam, że i ona tak się o mnie martwiła. Przecież byłam tylko jej znajomą. Przyjaciółką jej siostry. W dzieciństwie bawiłyśmy się kilka razy, ale myślałam, że kiedy znalazła własne przyjaciółki, stanę się dla niej tylko znajomą, ale ona naprawdę brzmiała na przejętą. Chyba w ich rodzinie była normalna taka troska o drugiego człowieka. Tym bardziej źle się czułam podejrzewając Debby o spiskowanie przeciwko Harrisowi. 

Harris.

Miałam do niego pójść. 

Przysłuchiwanie się rozmowie sióstr pozwoliło mi zapomnieć, dlaczego siedziałam jak na szpilkach. Lecz musiałam wrócić do swojej gry. 

Spojrzałam na Damona. Pod jego ciemnymi tęczówkami czułam się jeszcze mniej komfortowo. Bałam się, że mogłabym się czymś zdradzić gdybym zbyt szybko poszła do gabinetu Chrisa, lecz odwlekanie tego również nie było najlepszym pomysłem. 

Spojrzałam na zegar, będąc pewna, że wciąż jestem uważnie obserwowana przez mężczyznę. Zacisnęłam dłoń w pięść i wstałam powoli z sofy. 

— Heather, oddzwonię później dobra. Przekaż mamie, że dzisiaj nie wrócę do domu. — Rozłączyła się prędko, widząc, jak mozolnym krokiem odchodzę od nich. — Pójdę z... — zaczęła, lecz przerwał jej Damon.

Czy zorientował się, co próbowałam zrobić? Ta myśli naprawdę mnie zestresowana i może to nawet lepiej, bo moja gra była coraz to bardziej realistyczna. Utwierdziło mnie w tym chłodne spojrzenie ciemnych tęczówek mężczyzny. Wydawał się wściekły, lecz chyba nie na mnie a na przyjaciela. Takie odniosłam wrażenie, bo czym mogłam mu zawinić, by to na mnie kierował swój gniew. 

Gdy zniknęłam za rogiem. Czułam, jak schodzi ze mnie całe napięcie. Jakbym zrzuciła z barków ogromny głaz. Tak, czułam się o wiele lepiej na myśl spędzenia kolejnych minut w obecności Harrisa niż własnej przyjaciółki. Czyżbym zwariowała? Bardzo prawdopodobne, ale skoro już do tego doszło, to musiałam z tym żyć.

Zapukałam cicho w drzwi, lecz byłam pewna, że nie umknęło to uwadze mężczyzny. Weszłam powoli do pokoju, od razu łapiąc kontakt wzrokowy z Harrisem. Siedział on na krześle za swoim biurkiem, a przed nim leżało kilka kartek, których tekst do tej pory musiał uważnie śledzić wzrokiem. Jedyne światło w pomieszczeniu wydostawało się z małej lampki stojącej na biurku, co dodawało mężczyźnie więcej tajemniczości. Jednak tym razem nie obawiałam się go. Wzięłam głębszy oddech i wraz z wypuszczeniem powietrza, poczułam, jakby niewidzialny ciężar zniknął z moich barków. Odkąd wyjawiłam Chrisowi cały swój plan, czułam się przy nim o wiele swobodniej.

Patrzał na mnie swoim bezwstydnym spojrzeniem, jakby chciał dowiedzieć się dzięki niemu, co siedziało w mojej głowie. Lecz ja tylko uśmiechnęłam się pod nosem, zdradzając mu, że doskonale wiedziałam, co chciał tym osiągnąć. Nawet jeśli, to nie zamierzałam mu tego zdradzać. 

— Dlaczego chciałeś, bym tutaj przyszła? — spytałam, przerywając ciszę, która mogłaby trwać jeszcze przez długie minuty gdybym się nie odezwała. Najwidoczniej Harris wolał ciszę. 

Powstrzymałam się w ostatnim momencie przed swoimi kolejnymi słowami, w obawie, że ściany w tym pomieszczeniu mogłyby mieć uszy. Lecz tym razem Harris wyczytał to ze mnie jak z otwartej księgi, bo odezwał się spokojnym głosem.

— Nie ma tu żadnych kamer, ani podsłuchu. Wszystko było dokładnie sprawdzone. Reszta domu również.

Kiwnęłam głową, dając mu znak, że zrozumiałam i zdecydowałam się kontynuować swoją wcześniejszą myśl, ufając jego słowom.

— Wiesz, że Debby jest wobec ciebie strasznie ostrożna. Nie była zadowolona, że mnie zawołałeś.

Mężczyzna uśmiechnął się złośliwie, po czym odchylił się na krześle i założył ręce na klatce piersiowej. 

— Nie może przecież pilnować cię do końca życia.

Nie wiedziałam czemu, ale czułam, że oczekiwał czegoś ode mnie, a może tylko się droczył? To prawda, że blondynka nie odstępowała mnie na krok, a już w szczególności kiedy w pobliżu był Harris. Utrudniało mi to rozmowy z nim, ale musiałam udawać, że paniczne się go bałam. Chris mi tego nie ułatwiał, a nawet wydawało mi się, że podpuszczał mnie zerkając w moją stronę za każdym razem gdy pojawiałam się na horyzoncie. Starałam się grać przestraszoną, ale on mógłby chociaż udawać, że nie chce mnie widzieć, tymczasem było całkiem odwrotnie. Obserwował mnie zbyt często.

— Pomyślałem, że możesz chcieć usłyszeć co dzieje się u ludzi Mullera po jego śmierci.

Skupiłam się ponownie na jego słowach, bo rzeczywiście mnie to interesowało. 

Podeszłam do niego, gdy otworzył laptopa, by przyjrzeć się temu z bliska. Chciałam zobaczyć, czy naprawdę śmierć tamtego "Mullera" nie miała dla nich żadnego znaczenia. Wielu myślało, że to on był tym prawdziwym, więc powinni przejąć się jego śmiercią. Skoro za nim podążyli, to musieli zgadzać się z jego poglądami, może nie byli tak oddani jak ludzie Harrisa, ale powinno ich to chociaż trochę ruszyć. Tymczasem w ich działaniu nie znaleziono żadnych zmian. Wiadomość o śmierci "Mullera" tak jak szybko się pojawiła tak prędko zniknęła. Może nawet nie dotarła do wszystkich. Tylko ci, którzy mieli większe znaczenie, byli godni tej wiedzy, lecz zaraz pojawiły się pogłoski o nowym szefie. I tak jak w przypadku poprzedniego, nikt nie wiedział, jak wyglądał. Wszystko wróciło do punktu wyjścia.

No może poza jednym. A dokładnie mówiąc, chodziło o Sergio. Po tym jak ich zdradziłam, sądziłam, że wszyscy już się o tym dowiedzieli. Bardziej pomylić się nie mogłam. Nie dosyć, że nie zostałam uznana za zdrajcę, to jeszcze chodziła pogłoska, że to wszystko była sprawka Harrisa, a moje zniknięcie było spowodowane tym, że Chris mnie złapał i więził w swoim domu. Cóż, niewiele mijali się z prawdą. W końcu zostałam złapana i zatrzymana siłą, lecz wcale nie czułam się jak więzień. Jednym uznaliby to za syndrom sztokholmski i może mieliby rację, ale nie mogłam patrzeć już na Harrisa tylko jak na groźnego mafioso, który trzymał moje życie w garści. Czułam przy nim większy spokój, niż będąc obok własnej przyjaciółki. Zdawałam sobie sprawę, że mogłam być naiwna i wiele razy pokazał mi, że był zdolny do strasznych czynów i zawsze był krok przede mną, lecz sprawiało to, że czułam się bezpieczniej, jak głupie to nie było. 

Wszyscy wierzyli w moje porwanie, poza samym Sergio. A przynajmniej na to wyglądało, bo coraz rzadziej pojawiał się w ich kryjówce. Nikt nie wiedział co robi gdy wychodzi, lecz kilka razy widziano go w pobliżu barów Harrisa. To raczej nie było miejsce przyjazne ludziom Mullera więc jego obecność była bardziej niż podejrzana. 

Nachyliłam się nad ekranem laptopa, na którym Harris zaczął pokazywać mi nagrania z kamer. Sergio nie tylko obserwował, kto wchodził do baru, ustawił się w idealnym miejscu, by kamera mogła go uchwycić, a nawet spojrzał prosto w jej obiektyw. Doskonale wiedział, że był obserwowany. Tylko co chciał tym osiągnąć? Rzucić wyzwanie Chrisowi? Sam nie pozwoliłby sobie na takie posunięcie. To jak walka z wiatrakami. Harris przyznał, że mężczyzna był jedną wielką zagadką. To skąd pochodził i jakie miał plany. Nie stawiało go to w dobrej sytuacji przed Mullerem, nie mówiąc już o Chrisie, którym ewidentnie też zaczął się interesować, więc po co to robił? Zwracał na siebie większą uwagę, której do tej pory za wszelką cenę starał się uniknąć.

Spojrzałam na profil Harrisa. Pochylałam się nad jego ramieniem, więc miałam pełną swobodę, by mu się przyjrzeć podczas gdy on wciąż oglądał nagrania. 

Już przy pierwszym spotkaniu zauważyłam to jak przystojny był, ale wtedy jego spojrzenie odstraszało mnie swoich przeraźliwym chłodem. Bez niego, mógłby śmiało mianować się na jednego z najbardziej pożądanych mężczyzn w mieście. Nie szczędził na barberze który doskonale wiedział, co robi, bo jego broda była idealnie wypielęgnowana, wyglądając przy tym niesamowicie naturalnie. Od naszego pierwszego spotkania zapuścił trochę dłuższe włosy, lecz wciąż wyglądały na zadbane. Choć gdyby padał deszcz, sytuacja mogłaby się zmienić. 

Uśmiechnęłam się pod nosem na jego wygląd, który podsuwały mi umysł. 

— Zauważyłaś coś? — Spytał, odwracając się do mnie i przyłapując mnie na obserwowaniu go. 

Nie odezwał się ani słowem, nawet kiedy doskonale widział, że zamiast skupić się na filmie, to ja bezwstydnie się mu przyglądałam i śmiałam sama do siebie. Zamiast tego wpatrywał się w moje oczy, a ja mimowolnie spojrzałam w jego niebieskie tęczówki. Nie potrafiłam odczytać, co się kryło za tym spojrzeniem. Może dlatego, że niecodziennie widziałam w nim coś innego niż chłód, lecz tym razem byłam pewna, że nie było to nic złego. 

— Ja... — Opuściłam wzrok speszona. Założyłam kosmyk włosów za ucho i ponownie spojrzałam na ekran laptopa. — Myślę, że Sergio specjalnie chce, byś się nim zainteresował. Wiedział o tej kamerze, spojrzał nawet na nią. A-ale to już pewnie wiesz. — Wyprostowałam się, odsuwając od mężczyzny. 

Miałam ochotę uderzyć się w twarz, by opanować drżących głos. 

— Miałem nadzieję, że spędzając z nim wiele czasu, zdołasz odgadnąć, co chce tym osiągnąć — wyjaśnił, nie bawiąc się już w żadne zagadki i podchody. O wiele łatwiej i przyjemniej rozmawiało się właśnie w taki sposób.

Podobało mi się również to, że zignorował moje wcześniejsze zachowanie, nawet jeśli ciekawił go powód, to o niego nie zapytał. Pozwolił udawać mi, że nic się nie stało i tak właśnie zrobiłam.

— Ciężko było go rozgryźć. Nie wydawał się... zły. — Z wahaniem wypowiedziałam ostatnie słowo. — Ale myślę, że wie, co zrobiłam. Jest bardzo spostrzegawczy. 

Doskonale zdawałam sobie sprawę, że słowo "zły" nie było dobrym określeniem, którym mogłabym opisać kogokolwiek, kto wszedł w ten świat z własnej woli. Dobrzy ludzie nie pakowali się w takie bagno. A przynajmniej nie bez powodu. 

— Tego się obawiam — przyznał, spoglądając ponownie na ekran. 

Wyglądał na naprawdę zamyślonego. Ostatnie dni musiały sporo nadszarpnąć mu nerwów. Świadczyły o tym delikatne cienie pod oczami i pusty już kubek z kawą, który wcale nie był jednym z pierwszych, byłam pewna, że to już któryś z kolei. To, że utrzymywał mnie u siebie w domu, również nie było na jego korzyść i tylko dołożyło mu problemów. Wyglądało na to, że nie był jeszcze pewny jak z tego wybrnąć. Nie mógł jeszcze przyznać, że przez cały ten czas byłam po jego stronie, ale skoro go zdradziłam, to dlaczego wciąż trzymał mnie żywą. Wydawało się to bardziej skomplikowane, niż można było z początku myśleć. 

Definitywnie potrzebował odpoczynku.

— Jeśli to wszystko, to chyba lepiej jeśli już wyjdę. Debby może w każdej chwili tutaj wpakować. — Uśmiechnęłam się, lecz wcale nie wątpiłam w swoje słowa. Naprawdę mogła to zrobić. Dawniej nawet przez myśl by mi to nie przeszło, ale zmieniła się i to bardzo, dlatego teraz już niczego nie mogłam być pewna. 

Poza tym nie chciałam dłużej mu przeszkadzać. Nic więcej nie byłam w stanie mu powiedzieć, doradzić. Nie znałam się na tym, jedyne co robiłam, to działałam pod wpływem chwili. Nie potrafiłam przewidywać i planować wszystko z takimi szczegółami. Doskonale widać to było po moim planie odkrycia kim był Muller.

— Jasne, idź — zgodził się ze mną. — Za chwilę do was dołączę — poinformował mnie, a ja zaczęłam się zastanawiać, po co to zrobił. Dawniej nie mówił mi niczego, co nie było związane z naszym planem. Ale, podobało mi się to.

Przeczesałam włosy palcami i zaczęłam obgryzać wargę ze stresu przed spotkaniem blondynki. Na pewno chciała zapytać mnie, dlaczego Chris mnie wezwał. Mogłam powiedzieć jej część prawdy. W końcu nic dziwnego, że Harris chciał wyciągnąć ze mnie jak najwięcej informacji. Lecz musiałam postarać się, by wyglądać choć trochę na zniechęconą, a może i wystraszoną tym spotkaniem. 

Myślałam nad wytłumaczeniem, wciąż nerwowo obgryzając wargę, do momentu aż nie pociągnęłam zębami za suchą skórę, która zraniła mnie w wargę. Skrzywiłam się, przykładając palec do ust. Nie spodziewałam się niczego innego zobaczyć jak krwi, a jednak jej widok spowodował tylko powiększenie się mojego grymasu. 

Weszłam do salonu, oblizując usta, pozbywając się ciągle lecącej krwi. 

Wzrok Debby momentalnie mnie odnalazł gdy tylko weszłam do pokoju. Doskonale wiedziałam, na co patrzała, bo jej brwi zmarszczyły się na sekundę, po której w oczach zabłysła złość. Chwilę później już stała koło mnie i zaczęła przyglądać się mojej ranie.

— Uderzył cię? — spytała retorycznie, bo wcale nie potrzebowała odpowiedzi. — Nie zostaniesz tu ani chwili dłużej.

Nie dała mi odpowiedzieć, od razu wpadając w szał. Zwróciła się Damona by i on szykował się do wyjścia, podczas gdy ona wciąż stała blisko mnie gotowa do walki jak lwica. 

— Debby — zawołałam ją, lecz to nie przyciągnęło jej uwagi. — On nic nie zrobił — uniosłam głos, by w końcu coś do niej dotarło i poskutkowało. Dziewczyna odwróciła głowę, nie będąc przekonana czy dobrze usłyszała, a może pomyślała, że chciałam ją okłamać, by go bronić, bo się go bałam? — Sama się ugryzłam. — Doskonale słyszałam, jak głupio to brzmiało, ale była to przecież prawda. 

Mała zmarszczka pojawiła się na jej twarzy, kiedy zaczęła doszukiwać się w moich słowach kłamstwa, ale chyba  nie potrafiła ich wychwycić i jeszcze bardziej ją to zirytowało.

— To nie ma znaczenia. Nie może cię tutaj więzić. — Nic nie wskazywało, aby jej waleczności opadła a może nawet nabrała na sile.

— Tak się składa, że mogę.

Usłyszałyśmy stanowczy głos Harrisa, który wyłonił się z korytarza. Wszedł do pomieszczenia zerkając przelotnie na Debby, by zaraz przenieść swoje spojrzenie na mnie i zatrzymać je tam o wiele dłużej, niż powinien. Na pewno nie umknęła mu moją wciąż zaczerwieniona warga, lecz nie mógł o nią zapytać. Nie przy nich. Choć nawet gdybyśmy byli sami, jaki miałby powód, by o nią pytać? 

W końcu przerwał nasz kontakt wzrokowy, podchodząc do Damona. Mężczyzna posłał Harrisowi ostre spojrzenie. Czy było ono spowodowane tym, jak się ostatnio zachowywał? Nie tylko w stosunku do mnie, co do niego. Nie dało się ukryć, że ich relacje się ochłodzić i choć bardziej wyglądało to na kłótnie przyjaciół, to nie szczędzili sobie ostrych spojrzeń.

— Steven dzwonił. Mówił, że potrzebuję twojej pomocy. — Choć Damona wzrok wcale nie złagodniał, to Chris wcale nie wyglądał na urażonego. Jakby był już do tego przyzwyczajony. Może często się kłócili. 

— Jasne — rzucił chłodno student. — Debby, wstąpię jeszcze do domu, przywieźć wam coś — zwrócił się do dziewczyny, chcąc chyba jak najszybciej skończyć temat rozmowy z przyjacielem. Naprawdę był na niego obrażony. 

— Chciałbym, by Debra pojechała z tobą. — Nim dziewczyna zdążyła odpowiedzieć, Harris ponownie się odezwał, a jego ton głosu dawał jasno znać, że nie zamierza zmieniać zdania.

— W taki razie Gwen też jedzie — wtrąciła od razu blondynka, wyglądając przy tym jak nastroszona wiewiórka.

— Świetny pomysł — odpowiedział od razu Harris, jakby spodziewając się takiej odpowiedzi i pewnie tak było. Nie było to ciężkie do przewidzenia. Zastanawiało mnie tylko, dlaczego znowu chce zostać ze mną sam. — Może od razy powiemy całej reszcie, że po tym jak mnie zdradziła i poszła do Mullera, przyjąłem ją z powrotem pod swoje skrzydła. Bo jak wytłumaczyć innym, że nadal żyje, a może mam od razu ją zabić, bo tak właśnie powinienem zrobić. — Jego głos był spokojny, lecz sposób, w jaki zaczął podchodzić do dziewczyny, wyglądał, jakby skradał się do ofiary.

Debra skuliła się w sobie, od razu tracąc tę waleczną stronę, lecz nie odsunęła się ode mnie. I to nie dlatego, że przy mnie czuła się bezpieczniej, na pewno wolała znaleźć się teraz w ramionach Damona, ale to mnie chciała ochronić przed Chrisem.

Zacisnęłam dłonie i stanęłam mu na drodze do blondynki. Teraz to na mnie opadł jego zimny wzrok, lecz w momencie kiedy to zrobił, na jego twarz wpłynęło chwilowe zaskoczenie. Prędko zastąpił je obojętnością, ale osiągnęłam swój cel, bo zatrzymał się i nie podszedł bliżej.

— Może Gwen nam powie, czy to w porządku by Debby jechała. — Odezwał się nagle Damon.

Spojrzałam na niego zaskoczona. Myślałam, że będzie raczej po stronie swojej dziewczyny.

Poczułam na sobie ciężar niebieskich tęczówek. Doskonale zdawałam sobie sprawę, jakiej odpowiedzi ode mnie oczekiwał. Sama nie zamierzałam powiedzieć nic innego. Ewidentnie chciał pozbyć się dwójki z domu. Nie robiłby tego bez powodu, dlatego zaufałam mu i zgodziłam się z Harrisem.

— To tylko kilka godzin, nic mi nie będzie — uspokoiłam przyjaciółkę i naprawdę chciałam zabrzmieć przekonująco, ale ona wciąż nie chciała odpuścić. Widziałam to w jej oczach, choć nie odważyła się odezwać.

Spojrzała na Chrisa, nie kryjąc swoich obaw. Widziałam, jak bardzo chciała zostać, dlatego uśmiechnęłam się do niej delikatnie. Lecz dopiero kiedy Damon podszedł do niej i położył rękę na ramieniu, dziewczyna zdecydowała się odejść. Zdecydowanie jej się to nie podobało, ale skoro sama się zgodziłam, nie mogła dalej się kłócić.

Gdy drzwi zamknęły się za nimi, a dźwięk silnika ucichł, odetchnęłam z ulgą. Czułam wszystkie mięśnie, które jeszcze chwilę temu były spięte. Rozmasowałam bolący kark, spoglądając na sylwetkę Harrisa.

— Chciałeś o czymś jeszcze porozmawiać? — spytałam cicho. Choć zapewnił mnie, że w domu nie było żadnych podsłuchów, to ja wciąż wolałam zachować ostrożność.

— Pomyślałem, że przyda nam się chwila odpoczynku. — Spojrzał na mnie przelotnie, wchodząc do kuchni.

A więc miałam rację. On również pragnął odrobinę spokoju.

Obserwowałam, jak kręcił się po kuchni, a chwilę później w powietrzu uniósł się zapach miętowej herbaty. Idealna na uspokojenie. Podążyłam za nim do sofy i zajęłam swoje standardowe miejsce, podczas gdy on usiadł na fotelu. Wyglądał na naprawdę zmęczonego, tym bardziej kiedy zamknął oczy, a mięśnie jego twarzy rozluźniły się chwilę później. Nie wyglądał już tak groźnie.

Trochę obawiałam się tego jak zaczęłam go postrzegać. Powinnam o nim myśleć, jak o złym człowieku, a tymczasem, zaczynałam widzieć w nim nie tylko samo zło. Nawet samo to, że i przede mną stał kubek z herbatą, uznałam za miłe. Nie mogłam zapomnieć o tym co zrobił w starym magazynie, ani o tym co usłyszałam od innych na jego temat, ale chciałam poznać drugą stronę medalu. Jego spojrzenie na to wszystko.

— Kiedy byłam u Mullera — zaczęłam niepewnie, nie wiedząc, czy powinnam o to pytać, a widok jego przenikliwego spojrzenia dodatkowo mnie spieszył. — Mary mówiła, że jej siostra i ty byliście razem.

Widziałam,  jak po moich słowach odwrócił wzrok, lecz było to tylko na moment. Jakby musiał zastanowić się ile może mi powiedzieć, albo czy cokolwiek mi wyjawić.

— Nigdy nie byłem z jej siostrą — przyznał szczerze. — Sypialiśmy ze sobą, ale zawsze mówiłem, że nic z tego więcej nie będzie. Pasowało jej to, a przynajmniej tak zawsze mówiła. O jej samobójstwie dowiedziałem się od Mary. Nienawidzi mnie. Sądzi, że to przeze mnie jej siostra się zabiła. Ma w tym rację. Nie upewniłem się, że to, co czuła do mnie Kate, nie było tylko pożądaniem. Dlatego nie mogę mieć jej za złe, że chce mnie zniszczyć.

Kiedy skończył mówić, nie wiedziałam, co powiedzieć. Choć opowiedział to ze spokojem, to w jego spojrzeniu widziałam, że naprawdę czuł się za to odpowiedzialny.

— Skoro nie dawałeś jej żadnych znaków na coś więcej, to nie zrobiłeś nic złego — odpowiedziałam równie spokojnym tonem. W odpowiedzi uzyskałam jego wdzięczne spojrzenie i delikatny uśmiech.

Chris ukrywał w sobie tak wiele różnych emocji, że nawet nie potrafiłam nadążyć za swoimi. Stwarzał wrażenie groźnego i bezlitosnego, ale teraz odkrył przede mną inny kawałek siebie. Cieszyłam się z tego. Takie rozmowy bardziej mi pasowały. Czułam, że mogłam przy nim odpocząć. On musiał dojść do takich samych wniosków, bo po chwili ciszy gdy każdy z nas zagłębił się w swoich myślach, odchylił głowę i zamknął oczy. Wyglądał, jakby zasną. Jego klatka piersiowa unosił się równomiernie, a ciało rozluźniło się, pozwalając sobie na odpoczynek.

Skuliłam się, czując, że i ja robię się senna. Brakowało mi tylko koca, bym mogła zasnąć, dlatego zmusiłam się, by wstać, choć mięśnie zdążyły już zastygnąć. Zabrałam puchaty materiał dla siebie, lecz zanim wyszłam z sypialni, zabrałam jeszcze jeden z myślą o mężczyźnie śpiącym w salonie.

Gdy zeszłam na dół i przykryłam ostrożnie Harrisa kocem, myślałam, że się obudzi. Zawsze był czujny, lecz tym razem musiał być naprawdę zmęczony, bo nawet nie drgnął. Sama ułożyłam się wygodnie na sofie, kuląc nogi i okrywając się szczelnie kocem. Jedynym źródłem światła była lampka stojąca w rogu pomieszczenia, lecz nie miałam sił, by ponownie wstać i ją zgasić. Zamknęłam oczy, pozwalając sobie na chwilę odpoczynku. Miałam tylko nadzieję, że Debby i Damon nie wrócą zbyt prędko.

●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●

Czyżby coś zaczynało zmieniać się w ich relacji 🤭
Chris odkrył trochę siebie, a Gwen przestała okłamywać chociaż samą siebie 😅
Ciekawe czy zdążą wstać zanim wróci pozostała dwójka 😉

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top