Rozdział 49
Były dni, w których nie potrafiłam spędzić całego wolnego czasu przed ekranem laptopa. Miałam wrażenie, jakby wszystko co interesujące, już zostało przeze mnie obejrzane. Nie wiedziałam, co ze sobą zrobić i zwykle kończyło się na tym, że dzwoniłam do Debry.
Lecz nie zawsze tak było. Zdarzało się też tak jak teraz, gdy nie miałam ochoty wychylić nawet czubka nosa poza drzwi własnego pokoju. Wiedziałam, że gdy to zrobię, będę musiała wrócić do handlowania narkotykami, tworzenia coraz to bardziej skomplikowanych intryg z Chrisem, a wisienką na torcie była świadomość, co wydarzyło się ostatniego wieczora. Zdawałam sobie sprawę, iż będę musiała za niedługo do tego wrócić, ale chciałam odwlec to jak najdalej. Mieć chwilę przerwy. Wciąż czułam dreszcze strachu na myśl, że mogłabym ponownie spotkać gdzieś u nich Harry'ego. W końcu był jednym z ich głównych ludzi, biorących aktywny udział w handlu.
Przetarłam twarz dłońmi i spojrzałam w sufit. Minął zaledwie jeden dzień odkąd wróciłam z tej pechowej imprezy. Doskonale wiedziałam, że Chris kazałby mi wziąć się w garść. Nic takiego się przecież nie stało, a pakując się w to bagno, brałam do świadomości, iż podobne sytuacje mogą mieć miejsce.
Przewróciłam się na bok i tuląc się do poduszki, wyobrażałam sobie kogoś innego na jej miejscu. Kogoś, komu mogłabym zaufać i oprzeć się na nim. Był w mojej głowie zamazaną plamą ludzkiego kształtu, bo nawet błądząc myślami, nie potrafiłam znaleźć nikogo, kto pasowałby na to miejsce. Jedynie Debby byłaby w stanie to zrobić, ale wiedziałam, że i ona miała własne problemy i nie mogła być na każde moje zaufanie. Miała Damona, który był jej teraz numerem jeden. Nie miałam jej tego za złe, cieszyłam się, że kogoś poznała. Obawiałam się tego, jakie intencje miał Damon, ale póki ona była szczęśliwa, to nie mogłam nic zrobić.
Zamknęłam oczy i nawet zapalona lampka nie przeszkadzała mi w tym, by pogrążyć się w śnie. Zastanawiałam się tylko, kiedy Chris postanowi przypomnieć o swoim istnieniu. Wciąż w głowie miałam myśl, że nie tylko śledzili mój telefon, ale gdzieś tutaj mogły być zainstalowane kamery. Czy to dlatego dał mi tego dnia spokój? Był zdolny do tego, by zlitować się nade mną ten jeden dzień? A może zbyt wiele miał na głowie, by się mną przejmować?
Przez takie właśnie myśli, jedyne co widziałam w swoich snach to właśnie jego twarz, wykrzywioną w grymasie niezadowolenia. Kazał mi ruszyć się kolejnego dnia i przyjść do niego. Powtarzał mi to tyle razy, że gdy się obudziłam, naprawdę chciałam to zrobić. Od razu podniosłam się z łóżka, lecz gdy myłam zęby, zaczęłam zastanawiać się, czy naprawdę musiała to zrobić, czy to tylko zwykły sen? Aż tak zawładnął moim życiem, że kontrolował mnie nawet w śnie?
Wyszłam spod prysznica, ciągle zastanawiając się, czy mój sen mógł być prawdziwy. Wzięłam telefon do ręki, od razu zauważając nieodczytaną wiadomość. Widząc jej zawartość, nawet lekko się zaśmiałam. Nawet gdyby to jak kazał mi się ze sobą spotkać, było jedynie głupim snem, to teraz zrobił to ponownie na jawie. Tylko że tutaj miał po mnie przyjechać. Nie musiałam trudzić się, by dotrzeć do jego klubu. Choć nawet nie miałam pewność, że to właśnie tam chciał mnie zabrać.
Czyli nie mogłam zaszyć się we własnym pokoju na kolejny dzień?
Nie powiedział mi gdzie jedziemy, dlatego nie wybrałam żadnej sukienki, po ostatnim wyjściu nie mogłam patrzeć na ten czerwony materiał.
Już miałam wziąć zwykłe jeansowe spodnie i koszulkę, gdy w moje oczy wpadł dosyć elegancji komplet. Dostałam go od swojej światowej ciotki. Pokazywała się raz na trzy lata, ale zawsze coś przywoziła. Była u nas w zeszłym roku i wręczyła mi ten komplet. Byłam do niego sceptycznie nastawiona, bo nie był on w moim guście. Szerokie białe spodnie i tego samego koloru obcisła bluzka no i oczywiście również śnieżna marynarka sprawiała, że wyglądałam jak do ślubu. Nie mogło zabraknąć bardziej lub mniej złotych dodatków. Choć sądząc po jej charakterze, który nie pozwalał pokazać się z gorszej strony, mogło być to prawdziwe złoto. Wszystko było dopasowane dużą klamrą w spodniach. Czułam się co najmniej dziwnie, ale idąc do Chrisa, mogłoby to okazać się doskonałym wyborem. Musiałam przy nim jakoś wyglądać. Inaczej nikt by się nie nabrał, że moglibyśmy być razem.
Widząc podjeżdżający samochód, wyszłam z pustego domu. Rodzice jak zwykle byli w pracy. Może to i nawet dobrze, bo nie zadawali zbędnych pytań, gdzie wychodziłam tak ubrana.
Wsiadłam do samochodu, lecz gdy już go otwierałam, czułam na sobie jego uważne spojrzenie. Czyżbym jednak nie trafiła z ubiorem?
Dopiero gdy na niego spojrzałam, zauważyłam idealnie, bo jak inaczej, dopasowany garnitur. Nie mogło zabraknąć złotej nitki, którą było obszyte ligo firmy na mankietach.
Mężczyzna kiwnął głową z uznaniem, chyba nie do końca świadomie, albo świadomie, tylko że ja już z automatu jakąkolwiek jego reakcję oprócz obojętności odbierałam za nieuwagę.
Nachylił się w moim kierunku, a ja w pierwszej chwili myślałam, że chciał mi coś przekazać, dopiero gdy jego usta spotkały się z moimi, przypomniałam sobie, dlaczego się z nim w ogóle spotykałam. Mieliśmy grać. Lecz nawet gdy o tym wiedziałam, to w pierwszej chwili chciałam go od siebie odepchnąć. Chyba spodziewał się takiej reakcji, albo potrafił szybko reagować, bo złapał za moją dłoń, którą położyłam na jego klatce piersiowej. Wtedy się otrząsnęłam. Powoli oddałam pocałunek, udając, że jeszcze przed chwilą nie chciałam ogłuszyć go jego własnym telefonem przyczepionym do uchwytu.
Odsunęłam się od niego jako pierwsza. Spojrzałam mu w oczy, chcąc odczytać z nich, co takiego kombinował i czy zamierzał skarcić mnie za moje chwilowe zapomnienie, ale nic takiego nie zauważyłam. Wciąż panowała w nich jedynie pustka i chłód. Dlatego postanowiłam posunąć się do najprostszego rozwiązania i po prostu zapytać.
— Gdzie jedziemy?
Mężczyzna z początku nie zareagował na moje pytanie i było to do niego podobne, więc nawet nie próbowałam zadać go ponownie. Czekałam, czy sam w końcu postanowi mi zdradzić, co zamierzał ze mną zrobić i było to dobrym wyborem, bo gdy tylko odpalił silnik i ruszył w drogę, uzyskałam swoją odpowiedź. Chyba powoli zaczynałam rozumieć jak się przy nim zachować.
— Na urodziny pewnego chuja.
Zmarszczyłam brwi. Urodziny? Chuja? Chyba nie był w dobrych stosunkach z tą osobą. Na pewno nie chciał też się tam pojawić. Jedyne co mi przychodziło do głowy to ogromna sala i bankiet gdzie spotykali się wszyscy wysoko postawieni ludzi z ich branży. To tłumaczyłoby jego ubiór, ale oznaczałoby to też, że Harry jak i wszyscy przeciwnicy Chrisa mogli tam być.
— Dlaczego mi o tym wcześniej nie powiedziałeś? — spytałam, jakby mogło mi to coś dać. Nie dałabym rady się na to przyszykować bardziej niż w ciągu tych kilku minut jazdy. Im miałam więcej czasu, tym więcej wątpliwości pojawiało się w mojej głowie.
— Dowiedziałem się o tym wczorajszego wieczora. — Widocznie on również nie był z tego zadowolony. A kto by był? Nagle usłyszeć wiadomość, że już kolejnego dnia miało się pójść na przyjęcie świętujące kolejny rok życia faceta, któremu chętnie skróciło się je o kolejne lata.
Przytaknęłam głową, kończąc tym naszą krótką wymianę zdań, bo nawet nie wiedziałam, czy zdradziłby mi coś więcej jeśli nie rozwinął swojej wypowiedzi przy pierwszej okazji. Skupiłam się również na tym, że już za moment miałam spotkać się z ludźmi, których chciałam unikać jeszcze przez przynajmniej kilka dni.
Westchnęłam, chcąc pozbyć się nadmiaru stresu, który nagle zaczął rosnąć w moim ciele, ale nic to nie dało.
Spojrzałam na Chrisa, wciąż był skupiony na drodze, nie zwracając na mnie uwagi. Może to nawet lepiej. Ja za to zauważyłam w jego garniturze kilka dodatków, które rzucały się w oczy. Bordowa poszetka jak i krawat były idealnie dobrane do delikatnych zdobień na jego garniturze. A może zrobił to przypadkiem. Zwracał uwagę na takie szczegóły? Tak czy nie i tak miało to małe znaczenie. Ale jeśli mieliśmy udawać parę, lepiej wyglądałoby gdybyśmy choć w takim drobnym geście się dopasowali.
— Mogłeś, chociaż powiedzieć, jak mam się ubrać. Mogłam wziąć dresy — wymamrotałam, odwracając wzrok w stronę bocznej szyby.
— Z tyłu masz torbę z sukienką, możesz się przebrać. — Nawet nie zwrócił w moim kierunku głowy.
Ja za to automatycznie spojrzałam na siedzenia. W papierowej torbie z logiem firmy, której nie znałam, leżał poskładany, czerwony materiał. Sam jego kolor przywołał od razu nieprzyjemne wspomnienia. Były jeszcze zbyt świeże bym mogła zepchnąć je na drugi tor.
Skrzywiłam się niekontrolowanie.
— Choć myślę, że nie będzie ona potrzebna. Masz dobre wyczucie.
Usłyszałam jego głos koło swojej głowy. Drgnęłam zaskoczona i odwróciłam się w jego kierunku, lecz on w tym samym momencie odwrócił swoje spojrzenie, które chwilę temu wlepiał we mnie, z powrotem na drogę.
Czy on powiedział mi jakiś komplement? Niesamowicie dziwny i niespotykany, ale jednak.
— Chyba tak zostanę — wydukałam zbita z tropu. Zyskałam tym jego jedno, krótkie spojrzenie, lecz nie do końca wiedziałam, co miało ono oznaczać.
Gdy samochód zatrzymał się pod nieznanym mi lokalem, strach jeszcze bardziej zacisnął mój żołądek. Nic nie jadłam tego dnia, a i tak czułam, jakbym miała zwrócić całą jego zawartość.
Niezamierzenie, ale może i tak dobrze wyszło, bo kiedy walczyłam z samą sobą, Chris zdążył wyjść z samochodu i okrążył go, by otworzyć mi drzwi. Jak zahipnotyzowana przyjęłam jego pomocną dłoń, lecz nie było to spowodowane jego oczarowaniem, a rozbieganym myślami.
Doskonale wyczuł moje zdenerwowanie i postanowił przejąć inicjatywę, za co chciałam mu podziękować, ale czy powinnam jeśli w jakiś sposób wciąż mnie wykorzystywał? Wtulona w jego bok, szłam powoli do ogromnych, szklanych drzwi, za którymi niektórzy z gości zdążyli się już ugościć.
Rozglądałam się po twarzach nieznajomych, szukając tej jednej, której się obawiałam. Nie wiedziałam w ogóle, dlaczego pomyślałam, że ktoś taki jak on mógłby się pojawić na tej sali. Czy był aż tak ważny? Nie wyglądało na to. Tylko że w strachu nawet nie przyszło mi to do głowy.
Nie tylko ja interesowałam się, kim byli ludzie wokół mnie. Samo pojawienie się Chrisa przyciągało wiele bardziej lub mniej przyjaznych spojrzeń. Ja również nie zostałam pominięta. Może nawet byli bardziej zainteresowani mną niż nim. Najwidoczniej w ich świecie jeszcze nie rozeszła się plotka, że Chris miał kogoś.
Bo tak naprawdę nie miał, ale nikt nie mógł o tym wiedzieć.
Gdy już myślałam, że mogę mieć chwilę spokoju, przy jednym stoliku zauważyłam parę, którą w niezbyt miłych okolicznościach zdążyłam poznać. Kobieta uśmiechnęła się w moim kierunku, lecz ja z obawy, że Chris mógłby to zauważyć, odwróciłam głowę. Musiałam przecież grać.
A więc oni również tu byli. Moja jedyna nadzieja właśnie upadła. Choć było to raczej oczywiste, że nie mogli pominąć takiej okazji do nawiązania nowych kontaktów.
Cieszyłam się, że Chris mnie podtrzymywał, bo nagle zrobiło mi się gorąco i czułam, jak świat lekko zawirował przed oczami. Musiałam się uspokoić. Lecz szum w uszach wcale nie pomagał. Nie chciałam robić scen, dlatego ze wszystkich sił starałam się iść dalej.
Czułam się jak bezbronna zwierzyna, zamknięta w klatce z głodnymi lwami. Zero szans na ucieczkę, żadnej możliwości obrony. Ja i drapieżnicy, a jeden z nich z powodzeniem uniemożliwiał mi ucieczkę, trzymając szpony na mojej tali.
Zacisnęłam pieść na marynarce Chrisa, jednocześnie cała drętwiejąc, gdy pośród tłumu zauważyłam Sergio. Mógł wiedzieć, jak zakończyła się moją rozmową z Harrym i na pewno nie był z tego efektu zadowolony.
Chris zatrzymał się niespodziewanie. Spojrzałam na niego, unoszący głowę do góry. Ten uśmiechną się delikatnie, jakby w ogóle nie zauważył w jakim byłam stanie.
— To nasze miejsce — odparł, wskazując na stolik, przy którym staliśmy i faktycznie widniały na nim karteczki z jego imieniem i nazwiskiem.
Wciąż spięta zajęłam miejsce jego partnerki. Chwilę później poczułam, jak niebieskooki złapał mnie za dłoń, ściskając ją pocieszająco. W pierwszej chwili byłam tym zaskoczona, lecz tylko chwilę zajęło mi, bym faktycznie się rozluźniła.
Nie wierzyłam, że Chris mógłby nagle stać się dla mnie miły, czy żywić jakieś uczucie, lecz to właśnie graliśmy. Gdyby zaszła taka potrzeba, mógłby stanąć w mojej obronie i miałby do tego wymówkę, dlatego wbrew wszystkiemu, naprawdę poczułam się bezpieczniej gdy był obok.
●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●
Gwen chyba już nigdy nie będzie miała nawet jednego dnia żeby odpocząć 😞
Ale Chris zrobił jakiś postęp 😏
A może faktycznie dbał tylko o to żeby ich gra nie wyszła na jaw 😉
Kto czeka na groźnego Chrisa stającego w obronie Gwen? 😏
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top