Rozdział 35

Przez pierwsze sekundy nawet doszukiwałam się oznak, że jednak woda, którą mi podał, nie była całkiem normalna. Nie ciężko było stwierdzić, iż nie darzyłam go jeszcze zaufaniem i on doskonale o tym wiedział. Nie musiał mieć żadnych umiejętności psychologicznych, by to zauważyć. Choć nie wątpiłam, że takie posiadał. Może dlatego jego kolejny krok zaskoczył i zdezorientował mnie na podobnym poziomie co przy zjedzeniu moich kanapek. Mój strach na moment został zastąpiony przez ciekawość, po tym, jak niebieskooki sięgnął po tą samą szklankę i tak samo jak ja, upił z niej kilka łyków, aż w naczyniu została niecała połowa cieczy. Spojrzałam na niego niezrozumiałym wzrokiem, lecz ten całkowicie go zignorował. Dopiero po chili zauważyłam, że odciągnął moje myśli od doszukiwania się w sobie oznak otrucia. Czy to właśnie to było jego celem? Po co?

— Myślę, że możemy teraz kontynuować — stwierdził pewnie. Nie odważyłam się mu nawet sprzeciwić. — Z Aaronem byliście razem?

Znał prawdę, ale i tak chciał, bym ją potwierdziła. Może sprawdzał, czy będę chciała mówić prawdę? Kiwnęłam ruchem głowy, lecz zaraz się poprawiłam.

— Tak.

— Wiedziałaś o jego problemach z narkotykami? — zadał kolejne pytanie.

— Tak.

— Wiesz, od kogo miał je tym razem?

Jak bardzo nie chciałam wracać do tego myślami, tak nie miałam innego wyjścia. Nie chciałam przypominać sobie, dlaczego rozstałam się z brunetem, a musiałam to zrobić, jeśli chciałam odpowiedzieć mu szczerze. Czułam się, jakbym rozmawiała z diabłem, który doskonale wiedział o tym, kiedy kłamałam, dlatego nawet nie chciałam próbować go oszukać, że o niczym nie wiedziałam, ale nie mijałoby się to aż tak z prawdą.

— Z początku nic nie wiedziałam. Aaron nie chciał mi się przyznać. On nie jest zły. — Uniosłam wzrok na Chrisa, chcąc przekonać go, że faktycznie tak było, lecz jego spojrzenie wciąż pozostało niewzruszone. Nie zdradzał niczego, co się za nim kryło. — Dowiedziałam się tego, dopiero kiedy sama nakryłam go, jak je kupował. — Skrzywiłam się na samą myśl tamtych gości. Doskonale wiedziałam, jakie będzie jego kolejne pytanie, więc nawet nie czekałam, aż je zada. — To byli ci sami, których później złapałeś.

Chris słuchał mnie w ciszy, pozwalając swobodnie mówić. Chyba naprawdę chciał dać mi trochę spokoju od swojej przytłaczającej aury albo to były początki syndromu sztokholmskiego, bo naprawdę czułam się w jego obecności lepiej niż przed moim omdleniem.

Uniosłam wzrok na kroplówkę, która dobiegała już końca. A może to Damon dodał mi czegoś uspokajającego do niej.

— Aaron nic więcej ci nie mówił?

Skupiłam się ponownie na mężczyźnie siedzącym obok mnie.

Pokręciłam przecząco głową. Nic nie przychodziło mi do głowy na ten moment. Jak bardzo chciałam sobie coś przypomnieć, to nie potrafiłam. Gdybym wiedziała, to byłam nawet skora zdradzić mu całą prawdę, jeśli miał pozbyć się ludzi, którzy sprzedali Aaronowi te narkotyki. Chciałam, by nie mogli zrobić nikomu już takiej krzywdy jak brunetowi.

— Dlaczego mnie tutaj trzymasz? — spytałam nagle ośmielona. Chyba miałam już dosyć tych tajemnic i życia w strachu i niepewności.

Spodziewałam się tego, że nie będzie chciał udzielić mi odpowiedzi. Mógł po prostu wyjść lub całkowicie ignorować moje prośby i kontynuować temat, który mu pasował, ale chyba ten jeden raz zdecydował się zlitować nade mną. Choć słowo "litość" wcale się z nim nie łączyła.

— Ludzie, którym Aaron winien był pieniądze, obrali sobie ciebie za cel. Z jednym z nich miałaś już okazję się spotkać w opuszczonym hotelu.

Zacisnęłam dłonie na kołdrze, którą byłam przykryta, jednocześnie mimowolnie wracając wspomnieniami do tamtej chwili, a zimne dreszcze przeszły po moich plecach, czując, jak zimna stal ponownie dotyka mojego ciała. Ale wraz ze znaczeniem słów mężczyzny, pojęłam jedną rzecz, która była dla mnie tak samo niewyobrażalna, jak to, że stałam się celem mafii. Chris w swój pokrętny sposób przez ostatnie dni chronił mnie przed zemstą dilerów.

Spojrzałam na niego niedowierzając w to wszystko.

— Zdają sobie sprawę, jak jesteś ważna dla Aarona, a że on unika ich od dłuższego czasu, to wzięli sobie ciebie za kartę przetargową. — Choć zaczynałam być przytłoczona informacjami jakie mi udzielił, to zaczynałam powoli rozumieć, co chciał mi przekazać. — Tępienie ich trochę zajmuje, ale z tobą może okazać się to o wiele prostsze, jeśli sami będą wystawiać się nam na tacy.

Nie wiedziałam do końca, co miałam o tym myśleć. Powinnam mieć mu za złe, że traktował mnie tak rzeczowo. Byłam dla niego tylko przynętą, ale gdyby nie jego pomoc, to mogłam już nigdy nie wrócić do domu z tamtego hotelu. Choć i tak nie wiedziałam, czy kiedykolwiek uda mi się do niego wrócić. Postępowania Chrisa były dla mnie bardziej nieodgadnione niż działanie fizyki kwantowej. Mogłam pomyśleć, że pozbędzie się mnie zaraz po zakończonym zadaniu, lecz już niejednokrotnie pokazał mi, że nie zawsze to, co zrobiłby każdy na jego miejscu, on musiał uczynić.

— Co będę musiała robić? — spytałam z niemałą obawą.

— Dokładnie to, co do tej pory, udawać, że o niczym nie wiesz.

Zmarszczyłam brwi, doszukując się jakiegoś podstępu w jego słowach, ale nic nie dało wyczytać się z jego spojrzenia.

— To dlaczego mnie porwałeś?

Jeśli miałam grać, że nic się nie działo, a ja jako bezbronna ofiara czekałam, aż niespodziewanie mnie zaatakują, to dlaczego urządził całą tę szopkę?

— Bardziej mi się to opłacało — skwitował, kończąc jednocześnie ten temat. Chyba nie był mu on na rękę. — Więc jaka jest twoja decyzja?

Gdybym jeszcze jakąkolwiek miała. Wątpiłam, by pytał, czy zgadzam się mu pomóc, a raczej o to, czy zrobię to po dobroci, czy będzie zmuszony użyć siły. Cokolwiek by to nie było, był on na wygranej pozycji, ale może i ja mogłam coś dostać dla siebie.

— Pod warunkiem, że zostawicie Aarona w spokoju. Wszystkie długi pójdą w zapomnienie. — Starałam się zachować pewność w głosie, lecz ciężko było to zrobić, wiedząc, że mogłam liczyć tylko na jego dobroć, a tego to chyba ze świecą było szukać u kogoś takiego.

— Nie musisz już o to prosić, ale niech będzie — zgodził się, czym szczerze mnie zaskoczył. Tylko że jego słowa nie dawały mi spokoju.

Widziałam, jak dla niego rozmowa została zakończona, a on sam chciał odejść ode mnie, lecz zatrzymałam go, nagle chwytając jego rękę.

— Jak to "już" nie muszę?

Czułam zaciskający się żołądek, kiedy czekałam na jego odpowiedź. Niebieskie tęczówki zdradzały jedynie tyle, ile zdołałam sobie wyobrazić, a ciężko było mi to zrobić, nie znając prawdy. Obawiałam się, że Aaron zrobił jakąś głupotę. Może sam uznał, że odpracuję im długi? Albo uciekł? Nie widziałam go, odkąd się rozstaliśmy. Mogłam wymieniać do woli, ale najbardziej przerażała mnie myśl, że Chris mógł mu coś zrobić, dlatego tak bardzo ją wypierałam, ale dopiero kiedy usłyszałam odpowiedź bruneta, cieszyłam się, że siedzę, bo dosłownie czułam, jak grunt osuwa mi się pod nogami.

— Ciężko żądać zapłaty od kogoś, kto przedawkował.

Po tym zaledwie jednym zdaniu czułam, jakby ktoś uderzył mnie w twarz. Chris bez problemu wydostał się z mojego uścisku. Nawet nie starałam się go przytrzymać. Moje myśli zatrzymały się tylko w tym jednym miejscu, powtarzając w kółko słowa mężczyzny.

Sapnęłam, nie potrafiąc wytrzymać bólu, który pojawił się w mojej klatce piersiowej. W jednym momencie poczułam, jakbym została całkiem sama, a pustka, która była w środku mnie, rozrywała mi serce.

— Nie — szepnęłam, chcąc zaprzeczyć temu, co oznajmił mi Chris. Chciałam wierzyć, że dzięki temu okaże się to kłamstwem, ale po co miałby kłamać?

Chciał mnie złamać. Zmusić bym była posłuszna i uległa. Nie mogłam mu się tak omamić. Nie wierzyłam, że Aaronowi coś się stało. Widziałam go już w różnych stanach, ale nigdy by nie przedawkował. Wiedział, że mógł z tego wyjść, cieszył się z tego. Chciał normalnie żyć. Nareszcie zaczęło mu się układać, a ten jeden błąd przed naszym rozstaniem nie mógł znaczyć dla niego tak wiele. Był silny. Nawet jeśli się rozstaliśmy, a to on ze mną zerwał, to ja wciąż go kochałam. Wiedział, że w każdej chwili mógł przyjść do mnie po pomoc, a ja bym mu jej udzieliła, dlatego nie wierzyłam w jego śmierć.

Zostałam sama w pokoju, ale nie potrafiłam cieszyć się z braku obecności mężczyzny, moje myśli stanowiły jeden wielki bałagan, bo choć wypierałam z całych sił wiadomość o śmierci Aarona, to jednak gdzieś czaiła się obawa, że mogło okazać się to prawdą.

Nie zauważyłam, jak Chris chwilę później pojawił się ponownie koło mnie. Tym razem nie zajął mi długo czasu. Wyciągnął w moją stronę rękę z moim telefonem, o którym myślałam, że przepadł na dobre. Odebrałam go drżącą dłonią, zaciskając na nim od razu wszystkie palce.

— Załącz go, wtedy będą mogli cię namierzyć — rozkazał i chciał ponownie mnie zostawić, lecz zatrzymałam go, nawet nie wiedziałam dlaczego. To on powinien się o to martwić.

— Nie boisz się, że zrobią to już teraz? — Starałam się czymś innym zająć myśli niż Aaronem, lecz ciężko było mi skupić się na jego odpowiedzi.

— Nawet lepiej — skwitował krótko.

— To nie twoje mieszkanie?

— Jakby ci powiedział, to byś nie uwierzyła.

Usłyszałam głos całkiem inny, niż się spodziewałam. Nie należał on do Chrisa, a do mężczyzny, który dziwnym trafem pojawił się u progu drzwi. Chris tak samo jak ja raczej nie spodziewał się go tu ujrzeć, ale chyba nie był kimś wrogo do nas nastawionym, bo niebieskooki nie zareagował w żaden negatywny sposób. Zwyczajnie skanował go wzrokiem i oczekiwał jego dalszych słów. Tak właśnie było.

— Chłopaki potrzebują twojej zgody — wyjaśnił powód swojego przybycia.

Chris skinął głową, lecz nie wyszedł od razu. Najpierw podszedł do mnie i przypiął mi rękę kajdankami do nogi od sofy tak, jak to zazwyczaj robił na noc. Czułam na sobie zaciekawione spojrzenie nowego mężczyzny, ale nikt nie zamierzał tego komentować.

— Zaraz ci go oddaje — rzucił ostatecznie nieznajomy w moim kierunku. Wyglądał na rozbawionego, ale mi nie było już tak do śmiechu.

Spojrzałam na wciąż trzymany w mojej dłoni telefon, tak naprawdę obawiałam się go włączyć. Miałam złe przeczucie, ale musiałam kiedyś to zrobić. Teraz miałam chwilę spokoju, może udałoby mi się zadzwonić po pomoc. Ale przecież zgodziłam się już pomóc Chrisowi, nie zdziwiłabym się, gdyby ktoś kontrolował to, co robię w telefonie. Raczej nie popełniłby takiego błędu. Nie on.

Czułam metaliczny posmak krwi, kiedy obgryzałam wargi ze stresu. Na wyświetlaczu pojawiło się logo marki telefonu, a chwilę później moja tapeta. Dawniej byłam to ja i Aaron, teraz znajdowało się na niej coś, co przypominało słodkie zwierzątka w miniaturowej i kreskówkowej postaci.

Wzięłam uspokajający oddech, zastanawiając się, co powinnam teraz zrobić. Nie mogłam przecież tylko czekać. Ale może był to lepszy pomysł niż kombinowanie. Może Chris mówił prawdę i naprawdę lepiej było dla mnie, bym robiła to, co on chciał? Jeśli na mnie "polowali", a on chciał ich złapać, to rozsądniej byłoby jeśli zostałabym z niebieskookim, bo w jakiś dziwny, pokręconym sposób zapewniał mi ochronę.

Wariowałam.

I zrobiłabym to jeszcze bardziej, gdyby z rytmu nie wybiła mnie wiadomość o nieodebranym połączeniu i wiadomość na skrzynce pocztowej. Ciąg cyfr był mi tak dobrze znany i wcale nie należał do żadnego z moich rodziców. Nie był to też ten od Debby. Tak długo czekałam na jego telefon, a gdy to zrobił, ja nie mogłam odebrać.

Czułam zżerający mnie od środka strach. Przeczuwałam, że to nie było wcale nic dobrego. Z wielką obawą, ale i ciekawością nacisnęłam na wiadomość, przykładając od razu telefon do ucha.

*~>•◇•<~*

Jak bardzo człowiek mógł załamać się psychicznie? Czy moment, w którym jedyne co się czuło to niekończącą się bezradność, pustkę i otępienie można było uznać za kres załamania? Czy było coś jeszcze gorszego? Może to nie był jeszcze koniec tego, co mnie czekało. Na samą myśl chciałam zakopać się pod ziemią i już nigdy nie wychodzić. Nie chciałam czuć bólu rozrywającego moje serce, ale świadomie robiłam wszystko, by do tego doszło.

Jak otępiała siedziałam i wpatrywałam się w czarny ekran telewizora przed sobą. Opuściłam swój leniwy wzrok na telefon, gdy automatyczna sekretarka zadała pytanie, czy odtworzyć wiadomość po raz kolejny. Automatycznie nacisnęłam odpowiedzialny za to numer. Chciałam jeszcze raz usłyszeć jego głos, choć wtedy tylko potwierdziłabym, że nie zrobię tego już nigdy więcej twarzą w twarz.

— Ym... cześć, hej.

Usłyszałam jego nieśmiały głos, a w moich oczach zebrały się pierwsze łzy. Do tej pory byłam zbyt oszołomiona i przerażona, by to zrobić.

Zanim po raz kolejny się odezwał, usłyszałam jego chrząknięcie.

— To ten, pewnie zastanawiasz się, po co dzwonie.

Jego nerwowy śmiech sprawił, że przed oczami ujrzałam jego twarz, nieśmiałe spojrzenie i zmierzwione włosy. Zawsze je plątał, kiedy się denerwował.

— Chyba nie powinienem tego robić, to głupie. — Nastała kolejna cisza, podczas której chyba kłócił się sam ze sobą czy się rozłączyć. — Kurwa, nie chcę, żebyś miała mnie za ostatniego dupka po tym, jak cię zostawiłem. — Kolejny nerwowy śmiech rozbrzmiał w słuchawce, lecz urwał się bardzo szybko.

Nigdy nie miałam go za dupka. Nawet przez chwilę tak nie pomyślałam. Bardziej zastanawiałam się, co zrobiłam źle, że tak zdecydował. Obwiniając go, byłabym wredną suką, bo co innego mogłam zrobić, kazać mu zostać i męczyć się ze mną.

— Nigdy nie przestałem cię kochać — odparł nagle, a na mojej skórze pojawiła się gęsią skórka. Czułam wręcz bolesny uścisk w sercu. — Nie powinienem tego mówić po tym, jak cię tak zostawiłem, przepraszam, gadam głupoty. — Plątał się we własnych słowach. — Nie jestem do końca... racjonalnie myślący.

Nastała kolejna cisza, która przerywałam jedynie kolejnymi pociągnięciami nosem.

— Wiesz, dzięki tobie miałem nadzieję, że uda mi się z tym kiedyś skończyć. Zawsze dawałaś mi siłę, by z tym walczyć. Chciałem to zrobić dla ciebie. Zawsze we mnie wierzyłaś, choć inni spisywali mnie na straty. Teraz wiem, że mieli rację. Czuję się jak ostatni chuj przez to, że naraziłem cię na to wszystko. Nigdy nie chciałem, przepraszam. — Jego słowa choć trochę poplątane były szczere, a pociąganie nosem znaczyło, że on tak jak ja cały zalany był łzami.

Oparłam głowę o sofę, patrząc tępo w sufit. Na moich policzkach mokre ślady tworzyły plątaninę ścieżek, a nos był całkiem zatkanym przez katar.

— Myślałem, że jeśli zerwę z tobą kontakt, nie będą już się tobą interesować. Gadałem z Chrisem, tym facetem, którego spotkaliśmy przed naszym zerwaniem. Obiecał, że nie zrobi ci krzywdy, jeśli powiem mu całą prawdę. Jest skurwielem, ale dotrzymuje słowa. Chyba jako jedyny. Trochę to pojebane, że ktoś taki jak on jest godny zaufania.

To dlatego tyle razy darował mi moje występki? Zostawił mnie, choć wydawałoby się, że za taki atak z mojej strony groziłaby mi śmierć. To dzięki Aaronowi nie musiałam obawiać się jego zemsty. Nawet po naszym rozstaniu, on dalej o mnie myślał.

— Przepraszam, za to wszystko, jestem do dupy chłopakiem — powtórzył przeprosiny, a ja czułam jeszcze większy ból w klatce piersiowej, którego nie potrafiłam znieść, lecz dalej słuchałam jego słów. — Myślałem, że dam radę, ale to było wcześniej, zanim... — Zapłakał głośno, a mi łamało się serce z każdym takim dźwiękiem. — To ja zabiłem Drake'a, zabiłem swojego przyjaciela. Naprawiałem mu ten zjebany samochód. To nie była jego wina, to ja spierdoliłem robotę. Zabiłem go — wydusił słabym głosem.

Po tym nastała dłuższą chwilą ciszy, w której słychać było jedynie jego szloch.

— Nie daje już rady znieść tej wiedzy. Nie chciałem pociągnąć cię za sobą, ale słowa, które ci powiedziałem, nie dają mi spokoju. Rzygać mi się chce, jak pomyślę o sobie. Nienawidzę się za te słowa, ale to był jedynym sposób, byś chciała mnie zostawić. Jesteś zbyt dobra. Zasługujesz na kogoś o wiele lepszego. Chciałbym zobaczyć, że jesteś szczęśliwa z kimś, kto będzie na ciebie zasługiwał, ale chyba już nie zdążę. Zawsze cię kochałem i nigdy nie przestałem, jesteś cudowna, pamiętaj o tym.

— Aby odtworzyć wiadomość ponownie, naciśnij jeden, aby skasować, naciśnij 2, pozostałe wiadomość...

Rozłączyłam się, ledwo widząc czerwoną słuchawkę przez swoje łzy.

Zamazana plama powoli zaczęła mi się wyostrzać, a gdy to zrobiła, dostrzegłam datę, kiedy Aaron starał się do mnie dodzwonić. Był to dokładnie ten dzień, w którym kilka lat temu zginął jego przyjaciel. Naprawdę potrzebował wtedy mojej pomocy. Tak bardzo chciałam mu pomóc, a zawiodłam, kiedy byłam potrzebna. Jego słaby głos odbijał się w mojej głowie jak echo, łącząc się ze słowami Chrisa o jego śmierci. Zatkałam uszy i schowałam głowę między nogami. Chciałam móc odgrodzić się od tego poczucia winy i bólu, który z każdym kolejnym powtórzeniem słów Chrisa pogłębiał się coraz bardziej, bo doskonale wiedziałam, że mógł mówić prawdę.

Zaszlochałam żałośnie, zaczynając ciągnąć za swoje włosy. Miałam ochotę krzyczeć, wrzeszczeć, ale jedyne co potrafiłam zrobić to ryczeć. Nawet wzięcie głębszego oddechu było dla mnie zbyt trudne. Czułam, jak coś uciska moją klatkę piersiową. Ścisnęłam koszulkę w tym miejscu, chcąc pozbyć się tego bólu, ale nie istniał on fizycznie, a psychicznie.

Miałam wrażenie, że minęło wiele godzin, ale kiedy spojrzałam na zegar, było to ledwo trzydzieści minut. Nie potrafiłam już płakać, czułam, jakby wszystko zawaliło się wokół mnie. Nie obchodziło mnie już, gdzie byłam, po co Chris mnie tutaj przytargał, albo że miałam być żywą przynętą. To wszystko było dla mnie nieistotne. Nawet nie potrafiłam o tym myśleć. Jedyne, na czym potrafiłam skupić myśli, był Aaron. Wiedziałam, że to było zgubne, ale nie potrafiłam tak po prostu o nim nie myśleć. Przed oczami odtwarzałam wszystkie nasze wspólne chwilę. Z każdą z nich coraz bardziej odrywałam się od świadomości, by odejść w miejsce, w którym mogłam zobaczyć go jeszcze raz.

Położyłam się na sofie. Moja ręka wygięła się pod nienaturalnym kątem przez krępujące mnie kajdanki, ale nie bardzo zwróciłam na to uwagę. Wzięłam w dłoń swój telefon, odtwarzając po raz kolejny wiadomość Aarona. Chciałam móc słuchać jej w kółko, by zatrzymać go przy sobie, usłyszeć jego głos. Ale z każdym kolejnym nagraniem serce bolało mnie coraz bardziej.

Nawet nie wiedziałam, kiedy zasnęłam. Mając zamknięte oczy i wsłuchując się w głos chłopaka, całkiem odpłynęłam. Nie, wcale nie śniły mi się nasze wspólne chwilę. Choć bardzo chciałam, to nic takiego się nie stało. Naprawdę wierzyłam, że sny pozwolą mi zobaczyć go jeszcze ten jeden raz, ale one nigdy nie ukazywał nam tego, czego pragnęliśmy.

Uniosłam się z sofy. Najbardziej zdziwiło mnie, że kołdra, która leżała wcześniej na ziemi, otulała w całości moje ciało. Było mi nawet zbyt gorąco. Zniknęły także kajdanki z mojej dłoni. Spojrzałam za okno, na dworze panowała noc. Albo wieczór. Po prostu było ciemno. Jedynie z uchylonych drzwi do pokoju Chrisa dobiegało słabe światło. Musiał wrócić, kiedy spałam.

Pociągnęłam nosem. Miałam go całkiem zatkany, a głowa pękała mi z bólu. Nie wspominając już o oczach, które piekły mnie, gdy tylko nimi ruszyłam.

Kiedy mój wzrok zatrzymał się na telefonie leżącym na stoliku, wszystko do mnie wróciło. Moja bezradność i rozpacz sprawiała, że chciałam drapać i krzyczeć. Pragnęłam, by to wszystko okazało się jedynie kłamstwem. Głupim żartem.

Spojrzałam na Chrisa, który wyszedł ze swojego pokoju. Zatrzymał się, widząc, iż już się obudziłam. Przez chwilę przyglądał mi się w ciszy. Na pewno wiedział, co było sprawką mojego załamania. Nie bez powodu dał mi ten cholerny telefon. Może gdybym miała go cały czas przy sobie, mogłabym zareagować i pójść do Aarona, kiedy mnie potrzebował?

W moich oczach ponownie zebrały się łzy. Opuściłam głowę, by nie pokazać ich Chrisowi.

— W kuchni masz kolację, lepiej ją zjedz, za godzinę wyjeżdżamy — poinformował mnie szorstkim tonem. Nie miał dla mnie ani trochę współczucia, ale czego mogłam się spodziewać. Może dotrzymywał słowa, ale na próżno było w nim szukać czegoś z czystej ludzkiej dobroci.

Przytaknęłam głową, nie siląc się na słowną odpowiedź. Kiedy on zniknął za drzwiami łazienki, ja posłusznie ruszyłam w kierunku kuchni. Na blacie faktycznie czekał na mnie mały stosik kanapek. Sięgnęłam po jedną z nich, choć mój żołądek zgłaszał twardy sprzeciw dotyczący tego, co robiłam. Zawisnęłam z ręką nad jedzeniem kiedy dostrzegłam, że stojak z nożami, który do tej pory stał na najwyższej szafce kuchennej, teraz swobodnie leżał na blacie zaraz obok mojego posiłku. Odruchowo odwróciłam głowę w kierunku, gdzie zniknął brunet, jakby za chwilę miał wyjść i oskarżyć mnie o próbę ucieczki. Ciekawe jak w tym mógłby pomóc mi nóż. W starciu z nim mogłabym jedynie siebie skaleczyć, wątpiłam, by miał problem, by odebrać mi broń. Poza tym sama bałam się tego, co potrafiłabym wyrządzić takim ostrzem. Nawet w mojej głowie na samą myśl czułam wstręt. A jednak zawahałam się, by nie wziąć go do ręki.

Dopiero kiedy usłyszałam zbliżające się do mnie kroki, prędko złapałam za jedną połówkę chleba, by wcisnąć ją od razu do ust. Mężczyzna przeszedł obok mnie i nalał do szklanki wodę. Nie wierzyłam, że przyszedł tu tylko po to. Ciężko było tak myśleć, kiedy jego badawczy wzrok, śledził każdy mój ruch. Tym bardziej że wcale się z tym nie krył. Pił powoli wodę, oparty o blat i bezkarnie wlepiał we mnie swoje zimne spojrzenie. Dopiero kiedy jakimś cudem wcisnęłam w siebie całą kromkę chleba, on odstawił szklankę do zlewu i bez słowa wyszedł z pomieszczenia.

Całkiem nie wiedziałam, co miałam o nim sądzić i, czy faktycznie mogłam czuć się w jego obecności chociaż trochę bezpiecznie. Do tego raczej nigdy nie dojdzie, ale chociaż czy mogłam odetchnąć z ulgą, że nie zamierzał mnie zabić kiedy uzna, że znalazł inny, lepszy sposób, by złapać ludzi przeciwko niemu.

Naprawdę nie miał innego planu? Wydawało się to dziwne, przecież do tej pory jakoś sobie radził. Gdyby nie to, nie bałoby się go aż tylu ludzi. Ile wiedział o nim Kevin? Ostrzegał mnie przed nim, ale nigdy nie sądziłam, że jest aż tak niebezpieczny. Teraz kiedy pomyślałam, jak zwróciłam mu uwagę przy kasie, wydawało mi się to proszeniem się o kłopoty. Już nie dziwiłam się, dlaczego Kevin zareagował w taki, a nie inny sposób. Naprawdę chciał mnie ostrzec. Oczywiście musiałam postawić na swoim.

Uniosłam ponownie wzrok na stojak z nożami. Co miałam teraz zrobić?

Tak bardzo chciałam przytulić się do Aarona, by ten pogłaskał mnie po głowie i zapewnił, że razem znajdziemy rozwiązanie na mój problem. Ale teraz już nie było nas. Nie miałam przy sobie nikogo, kto mógłby mi pomóc. Straciłam nawet swoją najlepszą przyjaciółkę.

Otarłam dłonią zbierające się łzy. Nie mogłam dłużej jeść kanapki, którą trzymałam w dłoni. Jedzenie utknęło w moich ustach i nie byłam zdolna go przełknął.

Czy naprawdę byłam, aż taka okropna?

●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●

Pierwszy długi rozdział i... smutna wiadomość 😢
Aaron nie żyje 😭
Ale czy Chris powiedział prawdę?🧐 Może miał coś wspólnego z jego śmiercią? Ale przecież Aaron powiedział że niebieskooki dotrzymuje słowa 🤔

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top