Rozdział 34

Obserwowałam wskazówki tykającego powoli zegara. Wybijały one rytmiczny dźwięk. Moje myśli krążyły tylko wokół nich. Nie myślałam o niczym innym. Nie miałam nawet o czym. Siedziałam już w tym domu trzeci dzień i w tym czasie zdążyłam przemyśleć wszystko po trzy razy. Raz nawet ułożyłam sobie swoje fikcyjne życie, gdybym nie trafiła na Caspera.

Chris do tej pory nie zrobił nic, co przybliżyłoby mi, dlaczego wciąż mnie tutaj trzymał. Ja natomiast jak mu nie ufałam, tak robiłam to do tej pory, co poskutkowało tym, że nie zjadłam nic, co mi przyszykował. Udało mi się jedynie podkraść coś z lodówki, gdy go nie było w pokoju. Lecz takich momentów było niewiele. Zazwyczaj kręcił się gdzieś w pobliżu, a wtedy czułam, jakby obserwował mnie i czekał, aż zrobię coś, co by go zabawiło. Wtedy najczęściej siedziałam z daleka od niego na ziemi.

Odwróciłam wzrok od zegara, kiedy usłyszałam dźwięk opadającej klamki w drzwiach łazienki. Chris właśnie wyszedł z kąpieli, więc to był czas bym ja się na nią udała. Już przestałam obawiać się, że mógłby wejść mi do pomieszczenia, podczas kiedy ja będę pod prysznicem. Gdyby chciał, mógł zrobić o wiele gorsze rzeczy, gdy spałam.

Przechodząc obok sofy, która stanowiła dla mnie łóżko, spojrzałam na metalowe kajdanki leżące na stoliku. Tak jak podczas nocy w hotelu, tak tutaj nie miałam najmniejszej swobody podczas gdy zapadał zmrok. Najwidoczniej nie chciał ryzykować, że mogłabym uciec, bądź zrobić coś głupiego. Na tyle wygimnastykowana nie byłam, by móc wspiąć się po noże, które od tamtej pory, kiedy brunet postawił je wysoko na szafce, nie zmieniły swojego położenia. Wątpiłam, by moja kondycja uległa zmianie w najbliższym czasie. Jedyne co robiłam to przemieszczanie się po mieszkaniu mężczyzny.

Weszłam do zaparowanej łazienki, wyczuwając w powietrzu zapach męskiego żelu pod prysznic. Wszystkie pachniały identycznie, a wyczuć je można było jeszcze kolejnego poranka. Tymczasem mój tracił swój zapach, gdy tylko spłukałam go ze skóry.

Uśmiechnęłam się smutno pod nosem. Do niedawna był to mój jeden z większych problemów, kiedy przeglądałam internet w poszukiwaniu rankingu najdłużej pachnącego żelu. A teraz co?

Opuściłam wzrok na swoje ciało, zanim weszłam pod prysznic. Mój brzuch jeszcze trochę a dosięgnąłby kręgosłupa. Już powoli przestałam zwracać uwagę na głód. Stawał się on dla mnie czymś naturalnym, co po prostu ze mną było.

Weszłam do kabiny, od razu puszczając na siebie strumień ciepłej wody. Nie potrafiłam się odprężyć, bo wciąż pamiętałam gdzie byłam. Chciało mi się płakać, ale wiedziałam, że to noc okaże się dla mnie najgorsza.

Namoczyłam włosy i schyliłam się po szampon do nich. Chris musiał kupić nowy, bo nigdzie nie widziałam tego, którego użyłam poprzedniego dnia. Odnajdując w końcu ten właściwy, wyprostowałam się, a wtedy obraz zaczęły przysłaniać mi ciemne plamy. Przytrzymałam się ściany, wiedząc, że za chwilę to minie, ale zamiast się polepszać, ja wciąż nic przed sobą nie widziałam, pomimo iż oczy miałam otwarte. Nogi zaczęły mi drętwieć i czułam, że tracę równowagę, ale nie potrafiłam dokładnie określić, w którą stronę lecę. Starałam się uratować, robiąc krok w którąś ze stron, ale wtedy przewróciłam stojące na ziemi żele. Przewróciły się one z głośnym hukiem, choć dla mnie nawet on dobiegał jak zza ściany.

Poczułam, jak upadam na ziemię, a woda wciąż oblewa moje ciało. Serio miałam się utopić pod prysznicem? Jak bardzo żałosna to śmierć była w porównaniu do tego, co przeżyłam?

Razem z piskiem w uszach usłyszałam, że ktoś wszedł do łazienki, lecz nie zdążyłam zobaczyć kto to, bo całkowicie straciłam kontakt z otaczającym mnie światem.

*~>•◇•<~*

Czułam, że cała drze jakby było mi okropnie zimno. Bałam się czegoś, a wręcz byłam przerażona. Nie wiedziałam, co wywołało ten mój strach, ale nie potrafiłam tego opanować. Jak bardzo bym chciała to powstrzymać, moje ciało całe drżało. Lecz wtedy poczułam, jak ktoś chwyta mnie za dłoń, ściska ją uspokajająco, a dreszcze nagle zniknęły, jakby nigdy ich nie było. Ciepło rozlało się po moim ciele, a ja wtuliłam się w nagą klatkę piersiową mężczyzny, na którym leżałam. Ścisnęłam jego dłoń, jakby była ona moim jedynym ratunkiem i tak właśnie czułam. Położył dłoń na moich plecach, kojąco głaszcząc mnie po skórze. Chciałam zostać już tak na zawsze. Wiedziałam, że jeśli się odsunę, wszystkie problemy znowu do mnie powrócą. Dlatego nawet jeśli nie widziałam jego twarzy, chciałam być przy nim.

Lecz ciekawość okazała się silniejsza. Otworzyłam oczy i uniosłam nieznacznie głowę, spodziewając się zobaczyć Aarona. Tylko on sprawiał, że potrafiłam w mgnieniu oka zapomnieć o swoich zmartwieniach, lecz mój wzrok napotkał niebieskie tęczówki Chrisa.

W jednym momencie przypomniałam sobie o tym, co spotkało mnie w ostatnich dniach, ale nie potrafiłam odwrócić wzroku od jego oczu. Miałam wrażenie, że pochłaniają mnie. Były tylko one, nic więcej. Czarna dziura jego źrenic, która mnie przyciągała, dopóki nie powróciła całkowita ciemność, a ja obudziłam się cała obolała.

To sen, tylko sen.

Otworzyłam oczy, ale nie podniosłam się z łóżka, czując, jak moje mięśnie były ociężałe, a ciało jakby nie należało do mnie. Czułam jedynie ból, który towarzyszył mi przy próbie poruszenia dowolnej kończyny. Mogłam jedynie poruszyć nieznacznie głową, co i tak przysporzyło mi nieprzyjemnych odczuć.

Widziałam jedynie sufit salonu, który od kilku dni był moim głównym miejscem pobytu. A więc wciąż tkwiłam w mieszkaniu Chrisa. Dziwne byłoby, gdyby okazało się inaczej. Raczej swoją utratą przytomności nie przeniosłam fizycznego ciała poza niebezpieczny obszar.

Zwróciłam wzrok na bok, słysząc szuranie niedaleko siebie. Widok, jaki zastałam, przyprawił mnie o szybsze bicie serca. Na pewno nie było to dla mnie zdrowe w obecnej sytuacji, ale nikogo to raczej nie obchodziło, a już szczególnie Damona, który stał zaledwie kilka kroków ode mnie.

Kiedy odwrócił się w moim kierunku, a w jego dłoni zauważyłam spoczywającą strzykawkę, miałam ochotę zerwać się z sofy, nie zważając na swój stan. Miałam do tego idealną okazję, ponieważ chłopak swój wzrok skupiony miał na płynie, który przeznaczony był właśnie dla mnie.

Zacisnęłam zęby i uniosłam się do pozycji siedzącej. Zwróciłam tym od razu uwagę Damona. Opuścił dłoń, w której trzymał strzykawkę. Nie musiał już jej chować i tak wiedziałam, co chciał zrobić.

Otworzyłam usta, chcąc zapytać, co to było, choć i tak wątpiłam, czy udzieliłby mi odpowiedzi, lecz moje gardło było wyschnięte jak żwirek w kociej kuwecie. Zachrypiałam tylko niewyraźnie. Nie poznawałam swojego głosu. Ile czasu byłam nieprzytomna. Co zdążyli mi już zrobić? Co wyciąć? Nie czułam jednak na sobie żadnego opatrunku. Może dopiero chcieli mnie rozciąć? To o tym mówił Chris? Dlatego później miałam już nie mieć okazji zaznać spokoju?

Damon zatrzymał się od momentu, w którym zauważył moje poderwanie się i stał w miejscu bez słowa, wprowadzając mnie jeszcze bardziej w niepewności i dezorientację.

— I tak nie zrozumiesz — odezwał się w końcu, unosząc jednocześnie strzykawkę. Przerwał tym samym swój krótki postój. — Mogę powiedzieć tylko tyle, że raczej po tym nie odlecisz — odparł z wyraźną dla mnie tajemnicą, a może tylko odniosłam takie wrażenie, bo odkąd dowiedziałam się o jego drugiej twarzy, nie potrafiłam ujrzeć w nim tego miłego chłopaka, w którym zakochała się Debby.

Zbliżył się do mnie w dwóch krokach i uniósł rękę ze strzykawką. Zmrużyłam oczy, bojąc się, co zamierzał, lecz dopiero kiedy wbił igłę do woreczka z przezroczystym płynem wiszącym na stojaku, pojęłam, że byłam przypięta do kroplówki. Od razu powędrowałam za rurką, zatrzymując się na zgięciu łokcia. Spięłam się, widząc, że wenflon wbity w moją skórę. Odruchowo chciałam go stamtąd zabrać, lecz powstrzymała mnie dłoń Damona, która złapała mój nadgarstek.

— Puść — wychrypiałam.

— Mogę powiedzieć to samo — warknął w moją stronę.

Nie słuchałam go, zaczynając się tylko jeszcze bardziej szarpać, nie zważając na ogólny ból ciała. Nie ufałam mu w żadnym stopniu. Doskonale wychwyciłam w nim kipiącą złość skierowaną z niewiadomych przyczyn w moim kierunku. Czy naprawdę ten cały czas, kiedy był dla mnie miły, udawał? Chciał się tylko do mnie zbliżyć, bo byłam z Aaronem? Dlatego Debby z nim zerwała? Chciał ją wykorzystać, by dostać się przeze mnie do Aarona? No jasne, że tak.

Szarpnęłam się ponownie, tym razem siły dodała mi złość, która pojawiła się wraz z pogardą. Posłałam dokładnie takie spojrzenie chłopakowi, który przez chwilę zamarł zaskoczony. Był to moment, w którym udało mi się wyswobodzić rękę z jego uścisku. Nie zdążyłam jednak zrobić nic z moich poprzednich zamiarów, bo po raz kolejny mi przerwano. Tym razem był to stanowczy głos Chrisa.

— Nie powinnaś tego robić.

Moją ręką jakby była kontrolowana przez całkiem inną osobę, opadła obok ciała.

— Chyba najwyższy czas, by wyjaśnić, po co tu jesteś. — Z każdym krokiem, w którym zbliżał się do mnie, słyszałam jego ciężkie kroki, a ten dźwięk sprawiał, że zaczynałam panikować. Nawet nie wiedziałam dlaczego, do tej pory tak nie było.

— Może poczekamy jeszcze kilka dni — wtrącił się Damon.

Kilka dni?

— Myślę, że niewiele już czas pomoże — stwierdził całkowicie co do tego przekonany.

Wyminął Damona, który zrobił mu miejsce i usiadł obok mnie. Odsunęłam się na tyle, ile mogłam, lecz zaraz obok mnie był podłokietnik, więc wbijał mi się teraz nieprzyjemnie w biodro. Z jakichś powodów Chris po tym jak usiadł, nie odezwał się przez jakiś czas. Dopiero kiedy Damon z westchnięciem poddania się opuścił mieszkanie Chrisa, a do nas dotarł dźwięk zamykanych drzwi, niebieskooki zabrał ponownie głos.

— To jak będzie przebiegała nasza dalsza rozmowa, zależy tylko od ciebie i liczę na szczere odpowiedzi, rozumiesz?

Choć jego głos nie był ostry, to i tak czułam po samej jego postawie, że nie miałam innej opcji jak się zgodzić. Byłam między ścianą a potężnym mężczyzną. Doskonale uwięził mnie w jednym miejscu, choć zważając na moje niedawne wybudzenie się z nieprzytomności, wątpiłam, czy nawet gdybym była na cholernym polu to zdołałabym oddalić się od niego na choćby kilka kroków.

Kiwnęłam głową, nie siląc się na odpowiedź, bo moje gardło wciąż było suche.

— Straciłaś przytomność przez wyczerpanie organizmu — kontynuował zaraz po tym jak zgodziłam się na jego zasady. — Jak widzisz, nie pozwoliłem ci umrzeć, nie wykroiłem ci nerki ani nie obudziłaś się w moim łóżku. Wymyśliłaś sobie, że będę próbował czegoś w tym stylu, ale gdybym naprawdę chciał to zrobić, to nie musiałbym cię usypiać czy tym bardziej otruwać, rozumiesz? — zapytał po raz kolejny I właśnie dlatego, że w mojej głowie pojawiły się właśnie takie myśli, to wciąż doszukiwałam się w nim podstępu. Ale to prawda, nie bawiłby się w taki podchody, nie on. — Napij się teraz wody. Chyba że dalej boisz się, że jest zatruta. — Wskazał na szklankę stojącą na stoliku.

Opuściłam na nią niepewny wzrok. Powróciłam spojrzeniem na mężczyznę, lecz ten ku mojemu zaskoczeniu nie pilnował czy naprawdę to wypije. Nie zmuszał mnie do tego samym spojrzeniem, wręcz przeciwnie, utkwił wzrok w zegarze, zapewne odliczając sekundy, ile zajęło mi podjęcie decyzji.

Opuściłam ponownie wzrok na szklankę. Tak bardzo miałam suche gardło. Może naprawdę nie miałam co obawiać się zatrucia? Przecież mnie uratował. Mógł zostawić mnie nieprzytomną w łazience, a jednak wciąż żyłam. Nie miałby powodu, by mnie teraz otruć. Czego w takim razie ode mnie chciał?

Żeby się tego dowiedzieć, musiałam zagrać na jego zasadach.

Sięgnęłam po szklankę i dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, jak moja dłoń zadrżała, ale kiedy chwyciłam pewnie szkło, zdołałam to opanować. Zbliżyłam naczynie do ust, a pierwsze krople wody znalazły się w moich ustach.

Smakowałam całkiem zwyczajnie.

●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●

Koniec Gwen przepadła, otruli ją 😂
A tak poważnie, ktoś domyśla się co planuje Chris? 🤔

W przyszłym tygodniu pojawi się dłuższy rozdział coś około 3/4tyś słów. Nie mogłabym zostawić was z takim zakonczeniem jakie tam jest i może będzie to nawet lepszy pomysł niż dwa rozdziały tygodniowo, bo wyjdzie na to że opowiadanie będzie mieć blisko 100 rozdziałów 😅
A u mnie to bardzo prawdopodobne. Mam napisane 45 a nawet w połowie tego co planuje nie jestem 😐

Dajcie mi motywację, a może uda mi się utrzymać ten układ do końca 😁

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top