Prolog

Przebudziła się, czując zimne krople potu, spływające po jej skroni. Otworzyła oczy, próbując nie wracać do koszmaru, który ją dzisiejszej nocy nawiedził. Jej myśli pracowały przeciwko niej, wspominając wydarzenia z tej nocy.

Wyciągnięta dłoń próbowała odszukać kobiety za kierownicą, lecz miejsce było puste.

Marszcząc brwi, zamknęła powieki i zaczęła walkę z własnym umysłem. Nie chciała tam wracać.

Ból przeszył całe ciało, które nie potrafiło się ruszyć.

Ponownie otworzyła powieki, porywając się do pozycji siedzącej. Musiała wstać, musiała stąd uciec. Nie mogła stać się ponownie tą słabą osobą sprzed lat.

Zamglony wzrok nie potrafił wychwycić wyraźnych obrazów.

Wstała, gdy poczuła suchość w gardle. Hol zakryła przerażająca ciemność, co sprawiło, że z jej ust wydobył się niekontrolowany jęk. Szybkim krokiem pokonała schody, po czym znalazła się w kuchni. Już chciała chwycić za szklankę, aby napełnić ją wodą, lecz zauważyła otwartą butelkę z winem.

Tylko tak mogła pozbyć się upiory, które zagościły w jej głowie.

Chwiejnym krokiem udała się do łazienki, aby zmyć zmęczenie lodowatą wodą. Odchyliła głowę z zamkniętymi powieki, nie mając odwagi ich otworzyć. Dopiero gdy następny obraz przebił się przez mur, spojrzała na swoje odbicie.

Krzyk, wydobywający się z gardła był pełen niekontrolowanej rozpaczy i smutku.

Łzy spłynęły po jej policzkach. Nie potrafiła wygrać tej walki.

Była sama.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top