Zamówienie 4 Ucieczka z Arkham

"Oo! To ja poproszę o opowiadanie z Harley i Ivy, oczywiście akcja. <3"

Dla: pinalinka

Harley Quinn siedziała w swojej celi, pisząc coś na ścianie paznokciem. Siedziała w Arkham od dwóch miesięcy i zaczynała jej doskwierać nuda. Z początku liczyła na to, że Mr. J wyciągnie ją z tego bagna, w które wpadła, ale dni mijały, a Harley zaczynała powoli tracić nadzieję.

- Harleen proszę cię spójrz na mnie - psychiatra pracujący z kobietą od godziny próbował zmusić ją do rozmowy - Harleen Quinzel proszę cię.

- Nie znam żadnej Harleen - Quinn odwróciła głowę od ściany i zaczęła bawić się swoimi włosami. Czarna i czerwona farba wciąż trzymały się na jej włosach, lecz tylko na końcówkach. Początkowo Quinn ubolewała nad tym, że będzie musiała wrócić do blondu, ale gdy zobaczyła się w lustrze, uznała, że może to bardziej spodoba się jej Pączusiowi.

- Dobrze więc, Harley. Proszę współpracuj - widać było, że lekarz powoli traci cierpliwość i jest bliski wyjścia z pokoju i trzaśnięcia drzwiami. Taki właśnie był cel Harley. Nudziły ją pogadanki z psychiatrami i chciała jak najszybciej się ich pozbyć.

Nagle w oddali coś zaczęło brzęczeć. Quinn nadstawiła uszu, by wybadać co to za dźwięk. Kiedy doszła do wniosku, że był to odgłos alarmu, wpadła w euforię. W końcu coś się działo. Co więcej, jeśli był to atak odbicia więźniów to możliwe, że odbiją i ją! Och! Cóż za cudowny dzień!

Gdy tylko psychiatra zrozumiał, co się dzieje, natychmiast wybiegł z celi, by schronić się w bezpiecznym miejscu. Nawet nie zadawał sobie trudu, by założyć Quinn kaftan bezpieczeństwa. Kobieta podeszła do drzwi w nadziei, że ich też zapomniał zamknąć. Niestety. Ani drgnęły. Harley postanowiła więc usiąść grzecznie w rogu swojej celi i poczekać na ratunek.

Mijały kolejne minuty, a do celi nikt nie przychodził. Blondynka zaczęła powoli tracić wiarę w ucieczkę. Spojrzała ze smutkiem na swoje niewygodne łóżko. Będzie zmuszona spędzić w nim kolejną noc. Kiedy się w nim w miarę wygodnie ułożyła, usłyszała odgłos pękających płytek. Natychmiast się obróciła. Ze stale powiększającej się dziury w podłodze wystawało kilka zielonych pnączy sunących ku górze. Harley nie wierzyła własnym oczom. Czy to możliwe, że to właśnie ONA przyszła ją uratować?

- Nie może być... - tylko tyle była w stanie wydukać z siebie Quinn, gdy zobaczyła jak na jednej z roślin siedzi nie kto inny jak Poison Ivy. Jak zawsze wyglądała wspaniale. Zazieleniona skóra tylko dodawała jej urody. Piersi, brzuch, biodra oraz nogi oplecione były przez pnącza i liście. Na ramiona opadały jej rude włosy, w które wplecione były kwiaty.

- Hej Harley - zamruczała kobieta, schodząc z wielkiego płatka. Podeszła do Harley i oparła ręce na biodrach - Tęskniłaś?

- Pammy! Pammy! To naprawdę ty! Jak się cieszę! Nawet nie wiesz, jak bardzo tęskniłam! - piszcząca Quinn rzuciła się na Ivy mocno ją ściskając. Bluszcz odwzajemniła gest, lecz zaraz po tym odsunęła od siebie blondynkę.

- Chcesz się stąd wyrwać?

- Jeszcze pytasz!

Zza Pameli wyrosły dwie olbrzymie łodygi, które pozbyły się drzwi z zawiasów, umożliwiając tym samym ucieczkę jej i Harley. Kobiety wybiegły z pokoju, od razu natykając się na trzech strażników próbujących powstrzymać uciekających więźniów. Natychmiast się na nich rzuciły, chcąc oczyścić sobie drogę. Ivy przymierzała się do kopnięcia jednego z mężczyzn prosto w twarz, ale przeszkodził jej w tym głos Harley.

- Czekaj! Nie w twarz! Lubiłam Toma. Kiedyś przyniósł mi plastikowego słonia - Pamela posłuchała przyjaciółki i podczas gdy blondynka dzieliła rudego ochroniarza zabraną mu pałką po głowie, ta uderzyła mężczyznę w brzuch i podcięła mu nogi. To sprawiło, że upadł na podłogę. W międzyczasie Quinn okładała dwóch strażników jakąś cegłą. Nie przestawała, nawet kiedy jeden z nich upadł na ziemię, mając głowę we krwi.

- A tego, jak widzę, nie lubiłaś? - Ivy podeszła pomóc w walce z drugim przeciwnikiem.

- Nie. Simons kiedyś nie przyniósł mi jedzenia, a raz chciał mi złamać rękę - zamachnęła się i rzuciła w niego cegłą. Ta uderzyła w mężczyznę z hukiem, tworząc wklęsłość w czaszce - No. Teraz to go mogę polubić.

- Teraz to on nie żyje - Pamela głośno stwierdziła fakt.

- Wiem to - Harley ruszyła w dalszą drogę przez prawy korytarz.

- Do wyjścia to na lewo. Myślałam, że pamiętasz.

- Pamiętam Pammy, pamiętam. W końcu spędziłam tu trochę czasu, aż poznałam Pączusia. Ach! - Harley zrobiła obrót patrząc z zachwytem w przestrzeń - Ależ się za nim stęskniłam! Nie mogę się doczekać, aż go zobaczę! Ciekawe, czy on też za mną tęskni?

- Szczerze w to wątpię - powiedziała do siebie Ivy, na tyle cicho, żeby Harley nie usłyszała. Temat Jokera zawsze był niewygodny. Podczas gdy Quinn bujała się w nim do nieprzytomności, Isley miała w sobie tyle rozsądku by unikać szaleńca - Harley powiesz w końcu, czemu tak właściwie nie idziemy do wyjścia?

- No przecież w piwnicy jest mój kij. A bez niego się nie ruszam! Podobnie jak bez pistoletów. No i nie wspomnę o stroju. Przecież nie wyjdę na miasto w tym czymś - mówiąc to Harley, wskazała na swoje ciało. Ubrana była w szarą, bezkształtną sukienkę więzienną.

Kobiety szybko przedostały się na podziemne piętra. Droga do nich nie była szczególnie trudna. Większość strażników skupiła się przy wyjściach i celach. Na niższych poziomach została jedynie garstka niestanowiąca większego problemu dla dwóch zawodowych zabójczyń.

Drzwi do składu broni odebranej pacjentom były szczelnie zamknięte. Ivy próbowała pozbyć ich się za pomocą ogromnych pnączy, ale niestety w tym wypadku nie podziałały one. Harley zaklęła głośno. Wzięła duży rozbieg i z rozmachem kopnęła w metal. Drzwi jednak ani drgnęły.

- Czekaj - Poison Ivy podeszła do ściany. Harley dostrzegła, że trzyma coś w dłoni - Mam tu mały prezent od naszego wspólnego przyjaciela. Nie jestem co prawda zwolenniczką takich metod, ale myślę, że może się to przydać.

Rudowłosa wręczyła Harley błyszczącą bombę. Blondynka uśmiechnęła się szeroko. Włączyła urządzenie i rzuciła je w kierunku drzwi. Zatkała uszy i przykucnęła obok przyjaciółki, czekając na wybuch.

W końcu usłyszała to. Solidny huk dotarł do jej uszu. Od dawna niczego nie wysadzała. Cieszyła się jak małe dziecko, gdy zobaczyła ogromną dziurę w miejscu drzwi. Weszła do pomieszczenia w podskokach, od razu zabierając się za szukanie swojej własności.

W tym miejscu można było znaleźć wszystko. Poduszki nafaszerowane dynamitem, parasole zakończone ostrymi kolcami, maski kotów czy różnej maści peleryny. Pamela przez pewien czas przyglądała się dziwnie wyglądającym piłkom, które wyglądały, jakby zaraz miały wybuchnąć jej prosto w twarz. Ostrożnie się od nich odsunęła.

- Znalazłam! - Harley wykrzyknęła zadowolona, gdy w końcu udało jej się odnaleźć skrzynkę z jej imieniem. Wyjęła na podłogę całą jej zawartość. Sprawdziła, czy pistolety są naładowane i czy jej kijowi baseball'owemu nic się nie stało. Na szczęście wszystko było w takim samym stanie, jak było, kiedy złapana musiała oddać wszystko, co przy sobie miała.

Kobieta szybko zdjęła z siebie gryzącą sukienkę, zostając tylko w bieliźnie. Zaraz potem ubrała na siebie czarno- czerwone spodnie z wyszytymi znaczkami diamentów. Zapięła ciemny gorset i włożyła długie skórzane buty. Włosy związała w dwa, niedbałe kucyki. Do pasa przypięła pistolety, a w dłoń chwyciła kij. Zaśmiała się głośno. Tak bardzo jej tego brakowało.

- Pammy! Idziemy! - krzyknęła do Ivy - Pora wyjść z tego paskudnego miejsca i narobić trochę PRAWDZIWEGO zamieszania.

Harley i Ivy szybko dotarły do głównego wyjścia, obstawionego przez strażników. Próbowali oni powstrzymać uciekających więźniów. Quinn rzuciła się na jednego z mężczyzn z głośnym krzykiem. Uderzyła go w głowę łokciem, by zaraz potem wziąć zamach i przywalić mu kijem w brzuch. Strażnik zachwiał się, ale szybko oddał Harley, celując w jej plecy. Blondynka upadła na ziemię, twarzą do niej i już czuła na sobie ręce pracownika Arkham, gdy szybko obróciła się, wyjmując pistolety. Wystrzeliła dwa razy, trafiając w pierś napastnika. Krew ubrudziła jej gorset, gdy mężczyzna upadł martwy obok niej. Quinn podniosła się i celując do ludzi, torowała sobie drogę do wyjścia.

W międzyczasie Poison Ivy zdążyła pozbyć się trzech napastników. Dwóch z nich zostało zmiażdżonych przez potężne rosiczki, a trzeci dostał ostrym kolcem jednej z roślin prosto w brzuch. Kobieta stanęła w miejscu i pozwoliła, żeby ogromny kwiat zabrał ją wysoko pod sufit. Uniosła ręce i przywołała więcej roślin. Z podłogi zaczęły wyrastać zielone pnącza, chwytające strażników za nogi i ciągnących ich pod ziemię. Ci, próbowali ratować sytuację, trzymając się kurczowo krzeseł lub kafli. Na nic się to jednak zdało, gdyż ginęli oni z krzykiem, ciągnięci w dół przez zabójcze rośliny Poison Ivy.

Flora zaczęła piąć się ku górze, niszcząc sufit i pozwalając, by słoneczne światło wpadło do środka. Na podłogę zaczęły opadać cegły i tynk. Harley spojrzała na przyjaciółkę. Ta była zawinięta w płatki ogromnego, kolczastego kwiatu, który stale rósł. Quinn zrozumiała plan Ivy. Poczuła, jak i pod nią zaczęło kwitnąć fioletowe kwiecie. Łodyga oplotła jej ciało, wznosząc ją ku górze. Nagle poczuła, jak ktoś łapie ją za nogę. Był to łysy mężczyzna, ochroniarz Arkham. Na twarzy wymalowaną miał złość.

- Nigdzie stąd nie uciekasz Quinn! Arkham to miejsce dla takich szaleńców jak ty! - wykrzyczał, ciągnąc stopę kobiety do siebie.

- WAL SIĘ! - wykrzyczała wściekła Harley, kopiąc go wolną nogą. Mężczyzna był jednak nieugięty. Harley szarpała się, próbując uwolnić się z jego uścisku.

- O nie! Zostajesz. Tutaj - strażnik pociągnął blondynkę tak mocno, że prawie wyleciała ona z objęć. Jedną ręką złapała się rośliny, a drugą sięgnęła do pasa. Wyciągnęła pistolet i wymierzyła - Nie odważysz się.

Padł strzał. Uścisk na nodze Quinn zelżał. Mężczyzna upadł, brudząc podłogę krwią. Harley uśmiechnęła się do siebie.

- Pośpiesz się! Policja jedzie! - w górze usłyszała głos Pameli, wyciągającej do niej dłoń. Blondynka chwyciła ją i wdrapała się na dach - Biegiem do helikoptera.

Kobiety weszły na pokład śmigłowca, który wzniósł się w powietrze, gdy padły pierwsze strzały ze strony policji. Pamela oparła się wygodnie w siedzeniu i odetchnęła z ulgą. Udało jej się. Wyciągnęła Harley.  

Od autorki:

Przyjemnie mi się pisało ten rozdział, głównie ze względu na to, że Harley to jedna z moich ulubionych (anty)bohaterek, co zresztą chyba widać po zdjęciach na moim profilu. Mam nadzieję, że się podobało i zapraszam do składania zamówień.

RavenVo

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top