Zamówienie 10 Gniewny Potomek Demona
"Jak można to poproszę taki bardziej eee w ciwilu xdd Ligę młodych z drugiego sezonu tylko że poznają Damiana (i on oczywiście stara się "zabić" Tima xdd) i ogólnie to Dick będzie na niego wkurzony a Dami go uratują"
Dla: sfiksowanapanda
W Strażnicy mijał kolejny spokojny poranek. Grayson siedział wygodnie w pikowanym fotelu, popijając herbatę, a Tim szukał czegoś w swoim telefonie, jedząc tosta. Żaden z nich nie podejrzewał, że za kilka chwil doznają wielkiego szoku, spowodowanego przybyciem do domu Batmana... w czyimś towarzystwie. I tym towarzystwem wcale nie miała być nowa kochanka Mrocznego Rycerza. Choć w sumie postać, która miała przybyć do posiadłości, była związana zarówno z jedną z bliskich przyjaciółek Bruce'a, jak i z samym Batmanem.
Drzwi do salonu otworzyły się i oczom nastolatków ukazał się Bruce i towarzyszący mu chłopiec, niezwykle do niego podobny. Z wrażenia, Tim prawie zadławił się tostem.
- Dicku, Timie, powitajcie proszę Damiana - Mroczny Rycerz wskazał ręką na czarnowłosego chłopca. Ten skrzywił się, jakby coś mu śmierdziało pod nosem i wszedł do pokoju bez większego przekonania.
- Hejka młody - Dick wstał z fotela i wyciągnął rękę do chłopaka. Damian jednak nie odwzajemnił gestu. Zamiast tego zaczął dokładnie przyglądać się Nightwingowi, jakby oceniając czy może mu zaufać.
- Kim tak właściwie jest Damian? - Tim spojrzał na chłopaka, który wciąż badawczo przyglądał się Graysonowi.
- Jestem Damian al Ghul. Potomek Demona, wyszkolony przez samego Ra'sa al Ghula, przywódcę Ligi Zabójców.
- Bruce, wiesz, że szanuję twoje metody i tak dalej, ale czemu sprowadziłeś nam do domu nastoletniego zabójcę? - zapytał Dick, próbując zachować spokojny ton głosu.
- Mam osiem lat - odezwał się Damian, kierując swój wzrok na Batmana.
- Dick widzisz... Damian jest synem Talii. Oraz moim.
Trudno było opisać zdziwienie, jakie malowało się na twarzach Tima i Dicka oraz zażenowanie, które okazał Damian, patrząc na nich.
***
- Nie możesz zostać Robinem!
- Walczę o wiele lepiej niż wasza dwójka razem wzięta. Mam do tego o wiele większe kwalifikacje.
- Ale to ja nim jestem. Nie możesz ot, tak mówić, że chcesz być Robinem!
W sali treningowej już od jakiegoś czasu słychać było odgłosy kłótni wszystkich trzech Robinów. Dicka - tego byłego, Tima - tego obecnego oraz Damianka - tego ewentualnego.
- Posłuchaj młody - zaczął spokojnie Nightwing, odsuwając od siebie Damiana i Tima, zabijających się wzrokiem - rozumiem, że chcesz pomagać ojcu, ale ta rola jest już zajęta. Znajdź sobie jakąś inną.
- Niby czemu? Ty byłeś Robinem przez kilka lat, potem był jakiś Jason Todd, a teraz od czterech lat jest nim ten idiota Drake. Pora, żeby ktoś inny się tym zajął.
- Wcale nie pora! - wykrzyknął oburzony Tim - Dick weź, mu coś powiedz!
- Przecież mówię! Nie moja wina, że Damianek...
- Nie nazywaj mnie "Damiankiem". Nie jestem dzieckiem - oburzył się mały Wayne.
- Masz osiem lat - odpowiedział mu Tim, patrząc na niego z góry.
- I tak byłbym w stanie cię pokonać - powiedział Damian pewnym siebie głosem.
- Jestem od ciebie starszy o jakieś dziewięć lat, ale jeśli chcesz się założyć...- Drake uśmiechnął się i przykucnął obok chłopaka, żeby się z nim zrównać.
- Pewnie, że chcę. Wygrany zostaje Robinem.
- Nie możecie... - do rozmowy wtrącił się Dick, ale nie był w stanie dokończyć zdania.
- Bierz ten swój plastikowy mieczyk i stawaj od walki!
Na środek areny treningowej wyszedł Damian Wayne, uzbrojony w swój miecz, który był prezentem od jego matki oraz Tim Drake, trzymający w dłoniach swoje elektryczne bō. Żaden z nich nie przebrał się w strój do walki, oboje mieli na sobie zwykłe sportowe bluzki i dresy.
Jako pierwszy zaatakował Damian. Krzyknął i wziął duży rozbieg. Zamachnął się mieczem, celując w głowę Tima, ale ten zablokował cios. Odepchnął od siebie chłopaka i przeskoczył nad nim, lądując przed jego plecami. Już chciał go uderzyć i powalić na ziemię, ale Damianek był szybszy. W mgnieniu oka zrobił unik i podciął Robinowi nogi, tak, że ten upadł na podłogę z hukiem. Zacisnął palce na klindze i znowu wycelował broń, jednak i tym razem jego atak został zablokowany. Tim podniósł się z podłogi i zamachnął się na Wayne'a.
Walka trwała już dobre paręnaście minut. Damian unikał ciosów Tima z wielką lekkością. W końcu, jakby znudzony ciągłymi unikami, znowu zamachnął się mieczem, atakując przeciwnika. Tym razem Robinowi ledwo udało mu się zablokować cios, dzięki czemu Wayne miał okazję go powtórzyć. Drake'owi udało się sparować i przez chwilę siłował się z Damianem, jednak zaraz potem chłopiec odskoczył na bok, robiąc unik. Już miał ciąć w stronę głowy Robina, gdy napotkał na swojej drodze stalową broń należącą do Nightwinga.
- Przestańcie walczyć! -krzyknął Dick, wytrącając miecz z rąk Damiana - W tej chwili!
Młodsi usłuchali go i porzucili swoje bojowe pozycje. Tim złożył swoją broń i przypiął ją do pasa, z którym prawie nigdy się nie rozstawał. Właściwie, kierując się naukami Dicka, ściągał go tylko na czas kąpieli.
- Damian pozwól, że ci coś wyjaśnię. Nie zabijamy innych, tylko dlatego, że ich nie lubimy! - kontynuował Dick, kiedy chłopcy przed nim stanęli.
- Ja go wcale...
- Nie wciskaj mi kitu - Grayson zmierzył Wayne'a groźnym spojrzeniem - Celowałeś mu w głowę mieczem!
- Przecież by to sparował - powiedział chłopak znudzonym głosem - Poza tym gdybym chciał go zabić, to bym to zrobił - burknął Damian, niezadowolony z tego, że ktoś go poucza.
- Szczerze w to wątpię - odezwał się Tim, patrząc na chłopca ni to z rozbawianiem, ni to ze złością.
- Myśl sobie co chcesz - fuknął Damian - Ja idę coś zjeść.
***
- Stary to tofu jest obłędne! - Beast Boy wykrzyknął prosto w ucho Damiana, pokazując mu kawałek białej kostki, która według niego miała być jedzeniem. Wayne przewrócił tylko oczami.
- Czy tutaj mieszkają sami idioci? - westchnął wielce oburzony Potomek Demona, biorąc do rąk kawałek pizzy, leżącej na stole.
- Och Damian - do chłopaka podleciała Cassie, czesząca swoje blond włosy - Musisz spojrzeć na świat, nieco pozytywniej.
- Daruj sobie - Damian spojrzał na Wonder Girl - I ty niby jesteś dziewczyną Tima? Serio zechciałaś kogoś takiego jak on?
- Damian - Cassie skarciła go wzrokiem, ale zaraz potem jej twarz znowu przybrała łagodny wyraz - Wiem, że za sobą nie przepadacie, ale spróbuj się do niego przekonać. Wiem, że zależy ci na byciu Robinem. Jestem pewna, że Tim i tak niedługo zrezygnuje. A jak na razie, to myślę, że możesz się od niego dużo nauczyć.
- "Nauczyć", mówisz...
***
Do sali treningowej wpadł Damian Wayne, trzymając w rękach swój miecz. Spojrzał on na trenujących ze sobą Connora i Marsjankę. Chociaż dla niego wyglądało to bardziej jak dziwny flirt, niż jak prawdziwa walka. Rozejrzał się on po sali i dostrzegł w jej rogu Robina, siedzącego na ławce i pijącego wodę.
- Ej lamusie! - wykrzyknął Damian, kiedy podszedł do chłopaka - Wstawaj. Będziemy trenować.
Od autorki:
Trochę mnie nie było, ale już wróciłam. Mam do napisania jeszcze kilka zamówień i bardzo przepraszam za zwłokę, ale obiecuję, że każde z nich się pojawi.
RavenVo
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top