Zamówienie 1 Fabryka materiałów wybuchowych

"Ooo! To ja poproszę o opowiadanie z Huntress i Black Canary, akcja oczywiście, bo uwielbiam je w duecie. ^^"

Dla: NikaVodickova

Helena Bertinelli i Dinah Lance znały się od dość dawna i nie raz zdarzyło się im pracować w jednej drużynie. Jednakże kobiety miały zupełnie inne poglądy na to, jak powinno wyglądać bycie bohaterem, a Canary nie raz prosiła Huntress by ta darowała sobie wpakowanie strzały w czyjąś czaszkę. Mimo to bohaterki pozostawały ze sobą w przyjacielskich relacjach  i żadnej nie dziwiło, gdy ta druga przychodziła z prośbą o pomoc czy po prostu na ploteczki.

Tak było i tym razem. Helena zadzwoniła do Dinah z bardzo ważną informacją. Napad na fabrykę materiałów wybuchowych. Kobieta nie zastanawiała się długo. Ubrała kabaretki pozwalające odwrócić uwagę przeciwnika, ciemne body, które za zadanie miało sprawiać, że Dinah wygląda jak ósmy cud świata, ciężkie buty służące do zadawania celnych ciosów w brzuch oraz granatową kurtkę, bez której na pewno by zmarzła.

- Co ci tak długo zajęło? - Bertinelli nie była pocieszona tym, że jej koleżanka kazała jej tak długo czekać. Zarzuciła fioletową peleryną i zeskoczyła na ziemię - Już dawno weszli. Teraz nasza kolej.

- Ilu ich było? - zapytała Canary, zeskakując z murka i powoli udając się w kierunku wielkiego, ceglanego budynku - Jaka okropna rudera. Kto tu pozwala produkować broń?

- Dobre pytanie - Helena poprawiła pelerynę i ruszyła za przyjaciółką - Myślę, że około dziesięciu, może piętnastu.

- Prościzna.

Kobiety otworzyły drzwi wejściowe, które jak się okazało, były pilnowane od wewnątrz przez zamaskowanych mężczyzn. Natychmiast rzucili się oni na bohaterki, robiąc przy tym hałas większy od panującego na ostatniej imprezie Quinna. Byli oni uzbrojeni w najzwyklejsze pistolety - broń, z którą poradzi sobie każdy bohater. Nie inaczej było w przypadku Bertinelli i Lance.

Łowczyni nawet nie kłopotała się zdjęciem kuszy wiszącej na plecach. Przeskoczyła nad przeciwnikiem, zrobiła obrót i uderzyła mężczyznę nogą w kręgosłup. Ten zachwiał się i pochylił do przodu. Kobieta wykorzystała to i walnęła po raz drugi, tym razem w czaszkę. Przeciwnik upadł, ale na jego miejscu pojawił się kolejny. Wyciągnął on broń i oddał serię strzałów. Niestety była ona zbyt niecelna, aby móc trafić w Helenę, która unikanie pocisków miała we krwi. Huntress podbiegła do przeciwnika i kopnęła go mocno w brzuch. Szybkim ruchem ręki chwyciła za kuszę i naciągnęła cięciwę ze strzałą. Wymierzyła ją w mężczyznę.  

- Huntress, nie! - Kanarek podbiegła do niej, uprzednio powalając uzbrojonego wroga na ziemię i wbiegła na przyjaciółkę. Wypuszczona strzała zboczyła z kursu i trafiła mężczyznę w dłoń - Nie zabijaj ich - Dinah kopnęła przeciwnika w twarz, tak by ten stracił przytomność - Trafią do więzienia i, tak czy siak, wyjdzie na nasze.

- Niech ci będzie - Helena prychnęła - Ktoś jeszcze został?

- Tu jest czysto. Idziemy dalej.  

Lance zebrała broń od każdego z leżących na podłodze i podrzuciła ją w powietrze. Następnie wydała z siebie "krzyk kanarka", a pistolety od razu uległy zniszczeniu i opadły na ziemię z głośnym hukiem. Potem zwinnym skokiem dołączyła do Huntress, która była o parę kroków przed nią. Obie przyśpieszyły i biegiem udały się do magazynu, skąd słyszały głośne rozmowy, najprawdopodobniej złodziei.

Intuicja nie zawiodła bohaterek. Gdy tylko otworzyły drzwi, zostały przywitane przez grupę mężczyzn biegnących w ich stronę. Jeden z nich był na tyle szybki, by powalić Canary na ziemię i zacząć się z nią szarpać. Huntess chciała pomóc koleżance, ale nagle poczuła mocne szarpnięcie. Ktoś mocno trzymał jej ręce, podczas gdy drugi napastnik za wszelką cenę próbował pozbawić jej przytomności. Jednak Helena była nieugięta. Cały czas próbowała wyrwać się z uścisku i starała się unikać ciosów. Niestety oberwała parę razy w brzuch i twarz, tak że zabrakło jej tchu.

Dinah obróciła się parę razy na ziemi, tak by mężczyzna znalazł się pod nią. Potem wzięła silny zamach ręką i uderzyła go prosto w twarz. Z nosa przeciwnika zaczęła lecieć krew, lecz ten nadal próbował walczyć. Kiedy Canary chciała oddać kolejny cios, ten chwycił ją za rękę i mocno od siebie odepchnął. Kobieta uderzyła policzkiem o zimną podłogę. Zabolało ją to, a z jej ust wydobyło się pełne niezadowolenia syknięcie. Jednak gdy tylko zobaczyła, że mężczyzna podnosi się i zmierza w jej kierunku, postanowiła działać. Podparła się obolałą ręką i skoczyła na nogi. Przybrała pozycję bojową, gotową na kolejny atak.

Helenie, po dłuższej chwili szarpania, w końcu udało się uwolnić skrępowane dłonie. Szybko chwyciła za kuszę i wypuściła dwie strzały, które trafiły prosto w nogi mężczyzn, uniemożliwiając im dalszą walkę. Cóż. Canary nic nie wspominała o tym, że nie można nieco mocniej zranić przeciwnika, prawda?

Kobiety użerały się z mężczyznami jeszcze bardzo długi czas. Okazało się, że ludzi do pokonania było znacznie więcej niż piętnastu. Każdy po kolei lądował na ziemi nieprzytomny lub ze strzałą wbitą w jakąś kończynę. Helena i Dinah były już naprawdę wyczerpane i coraz częściej obrywały. Tak naprawdę chyba nikt nie wie, ile jeszcze trwałaby ten koncert szarpanin, wbijania strzał i uderzania innych pięściami, gdyby nie to, że ktoś go przerwał.  

- Chłopcy zostawcie je i wracamy!- jak na komendę wszyscy przestali walczyć i zwrócili twarze w kierunku głosu.

Oczom wszystkich ukazała się wysoka kobieta ubrana w bardzo charakterystyczny strój. Czarna skóra opinająca całe ciało, czerwone gogle założone na głowę i oczywiście kocie uszy. Obok Catwoman stało dwóch mężczyzn trzymających ogromną skrzynię z napisem "Niebezpieczeństwo".

- Selina - nie zważając na to, że właśnie wykrzyknęła tajną tożsamość, Helena spojrzała Catwoman prosto w oczy - Nie przyprowadziłaś ze sobą nowych koleżanek? Jak to wy się tam nazwałyście? Sirens?

- Nadal gniewasz się za to, że opuściłam Ptaki Nocy? Jesteś dziecinna Bertinelli. Fochy strzelają małe dziewczynki. Kobiety zachowują się dojrzale i nie obrażają się o byle głupotę.

- Kobiety nie opuszczają przyjaciół bez powodu - Helena wzięła do ręki kuszę i wystrzeliła kilka strzał w kierunku mężczyzn niosących skrzynię. Ci z krzykiem upadli na ziemię, łapiąc się za bolące kolana.

- Już nie zabijasz? Canary aż tak cię wychowała? Jesteście tak blisko... prawie tak blisko, jak Dinah i Oliver? Chociaż w sumie... Ty też jesteś z nim dość blisko... Powiedz Dinah? Nie przeszkadza ci to, że twoja przyjaciółka chce ci odbić faceta?

- Nikt nikogo nie odbija - wycedziła przez zaciśnięte zęby Dinah. Była już bardzo wkurzona.

- Może i nie zabijam, ale dla ciebie z przyjemnością zrobię wyjątek! - Helena wykrzyknęła w złości i z wycelowaną kuszą rzuciła się na Selinę.

Catwoman zaśmiała się pod nosem i wyciągnęła bicz. Natychmiast zaatakowała Łowczynię, podcinając jej nogi i sprawiając, że upadła na ziemię. Ta jednak zdążyła wypuścić jedną strzałę, która trafiła Selinę w piętę. Kocica syknęła głośno, lecz nie odpuściła ataku. Skoczyła na Helenę i uderzyła ją w twarz. Huntress odwdzięczyła się kopniakiem w brzuch. Kobiety nawzajem się okładały, powoli tracąc siły. Obie były tylko zwykłymi ludźmi bez nadnaturalnych mocy.

Nagle powietrze przeszył głośny pisk, sprawiający, że wszyscy będący w jego zasięgu musieli kulić się na podłodze i zatykać krwawiące uszy. Krzyk trwał tak długo, aż wszyscy padli na zimne kafle nieprzytomni. Wkurzona Dinah skuła Selinę i chwyciła Helenę za ramiona. Podniosła ją i uwiesiła na swoich plecach, tak by mogła z nią iść. Ruszyła w kierunku wyjścia.

- Zaraz przyjadą tu gliny. Jak się obudzisz, to pójdziemy na jakąś kawę. I wytłumaczysz mi twoją "bliskość" z Oliverem.


Od autorki:

Nie wiem czy takie były oczekiwania, ale mam nadzieję, że podołałam wymogom. Wplotłam tu jeszcze Selinę, ale myślę, że nikt się raczej nie obrazi ;).

RavenVo

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top