Special 1 Kostiumy bohaterów lub Tomek satanista

Cała Strażnica ozdobiona była papierowymi czaszkami i latającymi lampionami w kształcie duchów, a z kuchni dochodził aromatyczny smak dyniowego ciasta. Większość drużyny krzątała się tu i ówdzie, przygotowując wszystko do wielkiej halloweenowej imprezy, którą zaplanowali na dzisiejszą noc. I mimo że w kosmosie każdy dzień wygląda jak noc, bohaterowie nie chcieli psuć "klimatu" i mimo to zacząć imprezować dopiero po dwudziestej drugiej.

Na niedużej, przyozdobionej już sztuczną pajęczyną kanapie siedzieli Dick oraz Wally żywo dyskutujący o przebraniach na tegoroczne przyjęcie. Temat w teorii był prosty: każdy członek Ligi losował imię innego bohatera i musiał się za niego przebrać. Jednak ani Nightwing, ani Kd Flash nie wiedzieli jak zabrać się za swój strój.

- Gdzie do jasnej cholery mam kupić body, gorset i rajstopy? Męskie! - Dick już od dobrych kilku minut użalał się nad swoim losem, którym było przebranie się za Zatannę. Ta, mimo że nie należała już do drużyny, postanowiła wziąć udział w przyjęciu. Z tego, co było wiadomo, przebierała się ona za Superboya.

- Komu to mówisz stary - odpowiedział mu nieco przygnębiony swoją sytuacją Wally - Mam się przebrać za Babs. I mam tylko trzy godziny na znalezienie rudej peruki, dłuższej niż moje włosy!

- Najlepiej to mają Arty i Cassie. Nie dość, że obie blondynki, to jeszcze wylosowały siebie nawzajem! - wykrzyknął rudzielec, żywo wymachując rękami.

- I weź, znajdź tu sprawiedliwość - westchnął Nightwing - Weź, tu znajdź...

***

Tymczasem w posiadłości Queen'ów

- Hal ja wiem, że pozwolenie Tomkowi zorganizować Halloween było cudownym pomysłem, ale... - Ollie starał się zachować spokój, jednak jego głos coraz bardziej zaczynał wyrażać zdenerwowanie.

- Ale?

- Chyba zapomnieliśmy o jednym ważnym szczególe, wiesz? -

- Niby jakim? Pizza jest, cukierki są, alkohol jest... striptizerek nie ma! - Latarnia wykrzyknął, przeklinając siebie w duchu, że nie pomyślał o tym wcześniej.

- Nie o to chodzi! Ale to też mogliśmy załatwić... - Oliver zamyślił się na chwilę.

- Więc o czym zapomnieliśmy? - Hal spojrzał na przyjaciela, wciąż nie wiedząc gdzie leży jego problem.

- O tym, że Tomek jest satanistą - odpowiedział w końcu Ollie, wskazując ręką na swój dom. Był on przyozdobiony wszelkimi rodzajami świeczek, a tu i ówdzie paliły się dziwnie pachnące kadzidełka.

Mimo obaw, które buzowały w mężczyznach, postanowili przekroczyć oni próg posiadłości. Już na samym wstępie pożałowali tej decyzji. Czemu? Mianowicie ich oczom ukazał się Tomasz ubrany w długą pelerynę i kaptur. Na jego rękach namalowane były nieznanego pochodzenia znaki, a na czole wypisaną miał swoistą modlitwę. Chłopak poprawił okulary i gestem ręki zaprosił zielonych do środka. Bohaterowie odnieśli wrażenie, że w jego oku coś niebezpiecznie błysnęło.

Hal poczuł tylko, jak roztrzęsiony Oliver łapie go za rękę. Nie protestował. Sam był przerażony tym, co ich czeka.

***

Strażnica

Impreza trwała już w najlepsze. Marsjanka przebrana w strój Garfielda (miała nawet ogon) latała od jednego końca salonu do drugiego, by upewnić się, że wszyscy goście dobrze się bawią. Dolewała napojów, uzupełniała miski różnymi pysznościami i zagadywała każdego, kto stanął na jej drodze. Co jak co, ale M'gann była świetną gospodynią, mimo że jej przypalone ciasteczka nie wszystkim przypadły do gustu. W rzeczywistości jedyną osobą, która je zjadła był Connor, zaciekle broniący umiejętności piekarskich swojej dziewczyny.

Gdzieś w kącie zaszyła się spora część tak zwanej "dzieciarni". Garfield, Tim, Cassie, Jaime i Bart siedzieli na jednej z kanap, żywo o czymś dyskutując. Każdy z nich trzymał w dłoni szklankę soku lub, jak to było w przypadku Barta i Gara, paczkę czipsów.

- Ej ludziska? - odezwał się w końcu Bart, przebrany za Robina (Tim nigdy nie wybaczył mu tego, że ubrudził jego strój ketchupem) - Może w coś pogramy?

- Niby w co? - zapytał Jaime, próbujący usadowić się wygodnie na kanapie. Niestety kostium Impulse'a skutecznie mu w tym przeszkadzał - Stary jak ty się w tym ruszasz?

- Normalnie - prychnął w odpowiedzi chłopak - To jak? Gramy?

Wszyscy twierdząco kiwnęli głową. Tim podszedł do telewizora i odpalił leżącą obok niego konsolę. Popatrzył chwilę na stertę gier leżących obok i po dłuższym zastanowieniu wybrał jedna z nich.

- Stary serio? - oburzył się Garfield - Just Dance? 

- Edycja halloweenowa - bronił się Tim - Sprzedano tylko dziesięć takich egzemplarzy!

- I co to niby za wersja, co? - Beast Boy wciąż nie dawał za wygraną.

- Taka, w której postacie zamiast głów mają twoją twarz! - wykrzyknął Bart, a wszyscy siedzący dookoła zanieśli się donośnym śmiechem. Garfield z początku zgrywał oburzonego, ale zaraz potem dołączył do przyjaciół, śmiejąc się najgłośniej z nich.

- Hej, hej, hej - Jaime jako pierwszy przestał się śmiać  - Skoro już mamy tańczyć, to przynajmniej o coś się załóżmy.

- Jestem za! - pomysł poparł Garfield, przeprowadzający krótką rozgrzewkę przed tańcami -  Ale o co?

Nastała chwila milczenia. Wszyscy intensywnie rozmyślali nad tym, czego ma dotyczyć zakład. W końcu odezwał się Bart.

- Wiem! Kto wygra idzie na randkę z Cassie!

Biedna Wonder Girl nie miała za wiele do powiedzenia w tej kwestii. Wszyscy chłopcy jednogłośnie orzekli, że to wspaniały pomysł (najgłośniej ogłosił to Tim), po czym zabrali się do wybierania pierwszej piosenki. Dziewczyna opadła tylko na kanapę i poprawiając swój zielony strój, czekała na swoją kolej. Miała szczerą nadzieję, że to ona wygra.

***

I znowu u Ollie'go...

Salon Queen'ów zazwyczaj był po prostu zwyczajnym salonem, wyposażonym w świetnej jakości dębowe meble, najdroższe sprzęty nagłaśniające i oczywiście w barek, posiadający najlepsze alkohole świata. Jednak dzisiaj salon ten wyglądał zgoła inaczej.

Na ścianach powypisywane były wszelkiej maści i rodzaju modlitwy, zapisane jakąś czerwoną mazią. Oliver, wciąż kurczowo trzymający dłoń Hala, miał szczerą nadzieję, że owa "maź" nie należała do Pani Kici, której nie widział na włościach od czasu ostatniej wizyty Tomka.

Zielona Latarnia też miał pewne obawy przed wejściem do pokoju. Jedną z nich był wielki pentagram nabazgrany na samym środku pomieszczenia. Co gorsza, Tomek prowadził przyjaciół dokładnie w jego stronę. Hal dyskretnie upewnił się, że pierścień jest na swoim miejscu. Tak na wszelki wypadek, jakby musiał neutralizować Tomasza siłą.

- Tomek... - odezwał się w końcu Ollie - Co my tak właściwie będziemy robić?

- Wywoływać demony - chłopak odpowiedział takim tonem, jakby była to najbardziej oczywista rzecz na świecie.

- A może jednak... no wiesz... pójdziemy zbierać cukierki? - zaproponował nieśmiało Hal.

- Co wy! - oburzył się Tomasz - Toż to jest szatański zwyczaj! W Polsce coś takiego w życiu by nie przeszło! Jak w ogóle śmiesz proponować coś takiego?! Idź, usiądź przy pentagramie i przestań podsuwać jakieś bezbożne pomysły!

Oliver nie miał najmniejszej ochoty bardziej denerwować Tomka, więc grzecznie usiadł w wyznaczonym miejscu. Naprzeciwko niego był Hal, a po jego prawicy zasiadł zakapturzony Tomasz, przygotowujący się do odprawienia rytuału. Ollie przełknął wielką gulę w gardle i z nadzieją spojrzał na Hala. Jednak on również był blady jak ściana. Bohaterom nie pozostało nic, jak tylko czekać.

***

Strażnica

- WYGRAŁEM!

Krzyk Tima można było usłyszeć bardzo wyraźnie w każdej części. Barbara i Zatanna aż oderwały swoje usta od kieliszków, by zobaczyć, co tak właściwie wydarzyło się podczas gry w Just Dance'a.

Robin latał dookoła, oznajmiając wszystkim, że to właśnie on dostąpi zaszczyty pójścia na randkę z Cassie. Dziewczyna wciąż nie mogła zrozumieć, czemu przegrała w ostatniej rundzie, przecież tak dobrze jej szło! Jednak przyjęła ona przegraną na klatę, nie protestując, kiedy Tim skakał dookoła niej, oznajmiając gdzie to ona, z nim nie pójdzie.

Nagle w całej Strażnicy rozległ się komunikat oznajmiający przybycie dwóch nowych gości.

- Rozpoznano: B01, Nightwing, B03 Kid Flash.

Nie da się opisać zdziwienia, jakie malowało się na twarzach każdego z uczestników imprezy, kiedy zobaczyli oni to, jak ich przyjaciele wyglądali. Dick, ubrany był w cieniutkie kabaretki, szorty i obcisły gorset, "idealnie" podkreślający jego sylwetkę. Pofatygował się on nawet o nałożenie makijażu i ułożenie swoich czarnych włosów, tak by choć trochę przypominały one włosy Zatanny. Gdyby ktoś zapytał kto wygrał tegoroczny konkurs na drag queen, to był to zdecydowanie Dick.

Wally z kolei zakupił rudą perukę, której fale delikatnie spływały na obcisły kostium Batgirl. Mimo, że chłopak się w nim dusił, nie zdjął go, chcąc zachować fason przy zabawie w przebieranki. Zarzucił on dumnie rudą czupryną i pewnym siebie krokiem wszedł do salonu.

Oryginalna Batgirl, paradująca w stroju Nightwinga stłumiła śmiech, a stojąca obok niej Artemis przez długi czas nie mogła uwierzyć w to, co widzi.

- Jak ci się podobam? - Wally podszedł do swojej dziewczyny, wydając przy tym piskliwe dźwięki, które miały być imitacją głosu Babs - Czy jestem już wystarczająco rudą superseksi agentką?

Artemis nie odpowiedziała. Cały czas wpatrywała się w chłopaka z otwartą buzią.

- No, no, Dick - Zatanna, przebrana za Superboya, podeszła do bruneta, dokładnie oglądając jego kostium - Widzę, że się przyłożyłeś.

- Dzięki, że doceniasz. Nawet nie wiesz ile czasu zajęło mi ubranie tych rajstop!

- Domyślam się - zaśmiała się dziewczyna - Zostało jeszcze trochę wina. Idziesz się napić?

Dick pokiwał głową i ruszył za dziewczyną, zostawiając za sobą Wally'ego. Nie, żeby chłopakowi to przeszkadzało. Bawił się świetnie, tańcząc przed Artemis, skacząc przed Artemis, krzycząc przed Artemis i ogółem robiąc wszystko... przed wciąż oniemiałą Artemis.

***

No zgadnijcie gdzie

- Nie chcę tam wracać!

- Mamo! Ja chcę do domu!

- Obiecuję, że już będę grzeczny, obiecuję!

Krzyki Olivera i Hala słychać było w całej posiadłości. Do pokoju zdążyła zlecieć się służba, lokaje, sąsiadka Grażyna i Pani Kicia, szczęśliwie żyjąca gdzieś pod jednym z foteli. Jedyną uśmiechniętą osobą w ty towarzystwie był Tomek, zakańczający swój mroczny rytuał.

Chłopak otrzepał ręce, poprawił okulary, założył kaptur i stanął przed przyjaciółmi, obserwując ich cierpienia. W końcu mieli za to, że wygonili go na lodówkę i chcieli wyrzucić z programu.

- Myśleliście, że to było coś? - Tomek zaśmiał się pod nosem - Zdradzę wam sekret - nachylił się, tak by siedzący na podłodze dokładnie usłyszeli jego szept - Jak już umrę, to zrobię wam takie Paranormal Activity, że się posracie.

Zaraz potem zniknął on za zasłoną dymu.

Od autorki:

No i mamy halloweenowy rozdzialik. Częściowo o Lidze, ale też nie mogłam nie wykorzystać okazji umożliwienia mi napisania czegoś o Ollie'm, Halu no i Tomku. Liczę na to, że coś takiego się Wam podobało i myślę, że zrobię coś podobnego na Święta ;).

Wesołego Halloween!

RavenVo


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top