Special 2 Świąteczne problemy

Święta w Wieży Tytanów oznaczały tylko jedno.

Imprezę.

Jednak nie była to byle jaka impreza. Tytani bardzo się przykładali do tego, aby czas Świąt był dla nich jak najmilszym czasem, spędzonym w gronie rodziny i przyjaciół. Niestety z elementem rodziny był mały problem, gdyż nikt nie kwapił się, żeby zapraszać Trigona lub Komand'r. Batman również nie zawitał w Wieży Tytanów, ponieważ ostatnie wydarzenia sprawiły, że musiał wyjechać na misję razem z Supermanem i Wonder Woman.

I takim oto sposobem na Wigilii u Tytanów bawili się jedynie Tytani i ich przyjaciele - Aqualad, Bumblebee, Mas, Menos oraz Speedy.

Starfire już od samego rana latała od kuchni do jadalni, zahaczając czasem o salon. Kori zawsze ekscytowała się każdym ziemskim świętem, a Boże Narodzenie wywoływało u niej zdecydowanie największe emocje. Dlatego też Wieża była ozdobiona od fundamentów po dach, mieniąc się różnokolorowymi światełkami. Gdzieniegdzie zawieszone były świąteczne wieńce, laski cukrowe i jemioła.

Kosmitka uszyła nawet specjalne skarpety dla każdego członka zespołu i powiesiła je nad telewizorem. Tytani nie mieli u siebie kominka, więc Starfire musiała improwizować. Uznała, że skoro telewizor jest miejscem, przed którym Tytani spędzają najwięcej to czasu, to spokojnie może tam zawiesić świąteczne skarpetki.

- Heja, Kori - do salonu zawitała zaspana Raven, trzymając w dłoniach kubek z parującą herbatą. Ubrana była w luźną koszulę nocną z logiem jakiegoś zespołu, którego kosmitka nie rozpoznawała. Niezbyt świąteczny ubiór - Ty już na nogach?

- Oczywiście - odpowiedziała uradowana Starfire - W końcu dziś Przeddzień Świąt Narodzenia Bożego!

- Wystarczy Wigilia - Rachel uśmiechnęła się pod nosem. Najwyraźniej świąteczny wystrój salonu sprawił, że dziewczyna miała nieco lepszy humor - Ładnie tutaj nawet.

- Och! - wykrzyknęła Star - Dziękuję. Myślisz, że pozostałym również się spodoba?

- Jak mi się podoba - blada dziewczyna usiadła na kanapie, włączając telewizor - To innym tym bardziej.

Kosmitka uśmiechnęła się szeroko i powróciła do dekorowania Wieży. W międzyczasie zdążyła ubrudzić swój świąteczny sweter brokatem, przez co cała się świeciła.

- Kori? - zagadnęła przyjaciółkę Rachel - Mam takie jedno pytanko.

- Tak?

- Nie powinna tu gdzieś stać choinka. Wiesz, taka zielona z mnóstwem jaskrawych ozdób, wypalających oczy.

- O mój! Zapomniałam!

Krzyk Kori zapewne obudził śpiącego Garfielda i Cyborga, bo chwilę potem obaj zjawili się w pokoju. Włosy zielonego sterczały na wszystkie strony, a jego zaspane oczy wyrażały więcej niż tysiąc przekleństw. Victor z kolei wyglądał, jakby miał komuś zrobić dużą, naprawdę dużą krzywdę. Ta dwójka naprawdę nie lubiła, jak ktoś budził ich przed trzynastą.

- Co się dzieje? - Beast Boy ziewnął przeciągle, wlepiając wzrok w przerażoną kosmitkę - Dick z tobą zerwał, czy jak?

- To nie jest śmieszne, Garfieldzie - oburzyła się Kori - Mamy dziś Wigilię, a ja na śmierć zapomniałam o najważniejszej tradycji!

- Piernikach?

- Serniku?

- Ciastkach?

- Indyku?

- Tofu?

- Oczywiście, że nie! - wykrzyknęła Star, jeszcze bardziej się denerwując - Nie mamy choinki!

Garfield i Victor nie wiedzieli czy mają w tym momencie zabić Kori za to, że ich obudziła o tak wczesnej porze, czy zacząć się z niej śmiać, za to, że robi tak wielki problem z takiej głupoty.

- Kori... - zaczął mówić Cyborg - Ja i Bestyjka możemy dziś pójść i kupić jakąś choinkę na mieście. Jestem pewien, że jeszcze jakieś są.

- Właśnie - dołączył się Gar - Ale najpierw.... najpierw... pójdę spać.

Mówiąc to, Beast Boy zamienił się w zielonego kota i pomrukując cicho, ulokował się na kolanach Raven. Dziewczyna nie miała siły, by tłumaczyć swojego chłopakowi, że ma iść spać do siebie, więc po prostu westchnęła i zaczęła głaskać miękkie futerko zwierzątka.

- Możesz tu leżeć tylko dlatego, że są Święta.wiesz?

Odpowiedziało jej mruczenie.

***

Od rana, przez południe aż po popołudnie nikt nie widział Dicka Graysona. Vic i Gar uznali, że zaszył się gdzieś w piwnicach Wieży, szukając dowodów na nieistniejące zbrodnie Świętego Mikołaja. Raven z kolei była pewna, że lider jest na jakimś patrolu, zleconym przez Batmana lub Ligę. Nieobecnością chłopaka najbardziej przejęła się Starfire, jednak z powodu natłoku gotowania i dekorowania nie miała czasu na jego poszukiwania.

Prawda jawiła się jednak nieco inaczej.

- Nie wierzę! - Dick wykrzyknął bardziej do siebie niż do Roya, idącego obok niego - Są Święta, a ja nadal nie mam prezentu dla Kori.

- Schrzaniłeś stary - odpowiedział mu rudzielec - To nawet ja pamiętałem, żeby coś kupić Karen.

- Jesteście razem? - zdziwił się chłopak. Nie przypominał on sobie, żeby jego przyjaciel kiedykolwiek chwalił się związkiem z Bumblebee.

- Coś ty - prychnął Roy - Ona jest zabujana w Garthcie, ale rybousty chyba tego nie widzi. Po prostu jak w zeszłym roku dałem jej pod choinkę skarpetki, to przez tydzień musiałem uważać na miniaturowe bomby w moich butach.

- A co jej kupiłeś w tym roku?

- Szukasz pomysłu, co? - uśmiechnął się pod nosem Speedy - Perfumy to zawsze dobry wybór. Co prawda Karen zwyczajnie rzuciła we mnie gazetą otworzoną na reklamie. Ta laska nie należy do najsubtelniejszych.

- Kori o nic mnie nie prosiła, w tym problem - westchnął Dick.

- Może też postaw na perfumy, co? Albo na jakąś biżuterię.

- Czy ja ci wyglądam na kogoś, kto zna się na takich sprawach?

- Cóż -zastanowił się przez chwilę Roy - Za ładnie to ty nie pachniesz, a ubierasz się jak ostatnia oferma, więc ekspertem raczej nie jesteś.

- Nieśmieszne, Harper.

- Na całe szczęście znam eksperta, który z chęcią ci pomoże - chłopak uśmiechnął się tajemniczo, a chwilę potem wybrał na telefonie numer do Barbary Gordon.

I wcale nie zrobił tego dlatego, że Dick dał jej ostatnio kosza.

***

W Wieży Tytanów zaczęło się powoli robić gęsto. Prawie wszyscy goście z wyjątkiem Roya i Dicka przybyli już, gotowi by zaczynać świętowanie.

Niestety faktem było, że goście bardziej przeszkadzali, niż pomagali, szczególnie że zaproszeni byli na dwie godziny później niż przyszli. Także najechali oni Wieżę w samym środku świątecznego rozgardiaszu.

- Czy ktoś mógłby z łaski swojej przełączyć to COŚ? - Raven była już na skraju swojej wytrzymałości. Owszem, rano humor jej dopisywał, ale to było, zanim spaliła dwa ciasta, pobrudziła się lukrem, oblepiła brokatem i podarła swoje rajstopy. A lecące na przemian "All I Want For Christmas Is You" i "Last Christmas" wcale nie pomagały jej w skupieniu się i uporządkowaniu bałaganu, który panował dosłownie wszędzie.

- Canciones navideñas!

- Si, si!

Mas i Menos przekrzykiwali się wzajemnie, biegając z jednego pokoju do drugiego, podjadając przy tym ciasteczka i przełączając piosenki na coraz bardziej irytujące. Raven dałaby sobie uciąć rękę, że do jej uszu doszły nawet pierwsze nuty jakiejś dziwnej, najwyraźniej świątecznej wersji "Despacito".

- Avados morados!

- Si, si! Mercado de automóviles!

- No, una petición ciudadana!

Victor i Garfield jakiś czas temu wrócili z niebezpiecznej misji, która polegała na znalezieniu najpiękniejszej choinki. Niestety o tak późnej porze mieli dość ograniczony wybór.

- Jest... chyba okej - Beast Boy spojrzał na kawał drzewa, który razem z przyjacielem przytargał do domu.

- No... chyba tak - odpowiedział mu Cyborg, stawiając choinkę na środku salonu - Star mówiła, że chce żywą, prawda?

- No... mówiła.

Tak naprawdę, to bohaterowie nie znaleźli żadnego sprzedawcy choinek, więc musieli improwizować. Udali się do najbliższego lasu i wycięli pierwszą lepszą choinkę. Nie zwrócili oni jednak uwagi na to, że była ona zamieszkana przez rodzinę wiewiórek, które teraz były naprawdę nieźle wkurzone.

- Weź ty z nimi pogadaj, to może się uspokoją. Trzeba przecież tego krzaka ubrać!

- Coś ty! - wykrzyknął Garfield, a na jego twarzy malowało się przerażenie - Ty wiesz, co one tam mówią? Takich wiązanek to ja już dawno nie słyszałem. Chcesz, żeby mnie tam żywcem zjadły?

- No to jesteśmy w du...

- Przyjaciele! - do pokoju wleciała Starfire, cała ubrudzona cukrem, brokatem i przyprawą do pierników - Jak wspaniale, że udało wam się załatwić żywą choinkę na czas. Teraz trzeba ją tylko ubrać. Mas, Menos! Pomóżcie mi z tym, proszę.

- No hay problema!

- Todo para una dama tan hermosa!

Parę sekund późnej choinka była ubrana w kolorowe bombki i owinięta w świąteczne łańcuchy i światełka.

Te same parę sekund późnej szybkonogie bliźniaki zostały zaatakowane przez rodzinę rozwścieczonych wiewiórek, a Cyborg i Beast Boy zniknęli gdzieś, ukrywając się przed morderczym wzrokiem Starfire. I do czasu rozpoczęcia imprezy nie wyściubili nosa ze swojej kryjówki.

***

W końcu pierwsza gwiazdka zawitała na nocnym niebie Jump City i zgodnie z tradycją, Tytani i ich goście zasiedli do ogromnego stołu, wypełnionego po brzegi przepysznym jedzeniem. Tak właściwie to tylko jedna czwarta tych pyszności była "tradycyjna". Resztę stanowiły kulinarne wymysły Starfire, która na całe szczęście pracowała pod czujnym okiem Raven. Nikt przecież nie miał ochoty jeść czegoś, na co składały się takie składniki jak ślina glabkorga, czy innego tamarańskiego stwora.

Dick i Roy wpadli do Wieży dosłownie pięć minut przed rozpoczęciem jedzenia. Przyprowadzili oni ze sobą niespodziewanego gościa w postaci Batgirl, która nie była zbyt zadowolona z tego, że pomagała wybierać prezent dla dziewczyny swojego crusha. Jednak postanowiła nie pokazywać swojej złości i postarała się przy wyborze kompletu kolczyków i naszyjnika dla Starfire. Koniec końców były przecież Święta.

Tempo, w jakim jedzenie zniknęło ze stołu, było zdecydowanie odwrotnie proporcjonalne do tempa, w jakim to samo jedzenie było gotowane i pieczone. Raven niemalże popłakała się, kiedy zobaczyła, że ciastka, nad którymi spędziła trzy godziny swego życia zostały zjedzone w ciągu trzech minut.

Garfield, Victor, Mas i Menos najwyraźniej musieli urządzić sobie zawody pod nazwą "Kto szybciej i głośniej zje wszystko", bo cała czwórka zachowywała się, jakby znalazła się w pierwszym lepszym chlewie. Wieża też była chlewem, ale na pewno nie pierwszym lepszym i panowały w niej jakieś zasady. Przynajmniej w teorii.

Kori i Dick przegadali ze sobą cały wieczór, niezbyt zwracając uwagę na innych. Trudno zliczyć ile razy Grayson pochwalił czerwoną sukienkę swojej dziewczyny oraz to jak świetnie w niej wygląda. Zakochana para świata poza sobą nie widziała i pominęli oni nawet moment, w którym Garfield prawie spalił obrus, bawiąc się świeczką. Całe szczęście Aqualad opanował sytuację.

W tym samym czasie Barbara i Karen urządziły sobie krótką rozmowę na temat tego, że faceci to ślepcy i idioci, wpatrując się naprzemiennie w Dicka i Gartha, którzy całkowicie ignorowali siedzące samotnie dziewczyny. Na całe szczęście świąteczne wino, nieco poprawiało im nastrój.

I tak oto wyglądała kolejna Gwiazdka w Wieży Tytanów. "Ale co z prezentami?", zapytacie. Otóż prezenty czekały grzecznie pod choinką, aż nastoletni bohaterowie, budząc się rankiem, lub w przypadku Bestii i Cyborga o czternastej, otworzą je. My możemy tylko liczyć na to, że wszystkie prezenty, nawet szczoteczka do zębów, okażą się udane i żaden z Tytanów nie będzie musiał uważać na miniaturowe bomby w swoich butach. Albo gorzej. W bieliźnie.


Od autorki:

Trochę mi zajęło, bo zwyczajnie wkręciłam się w oglądanie "Gotham", ale w końcu rozdział jest! Wesołych Świąt już życzyłam, ale pożyczę jeszcze raz, w końcu Święta trwają jeszcze jutro, prawda? A póki co, pochwalcie się, jakie prezenty dostaliście pod choinkę. Jakieś komiksy, książki, czy może właśnie skarpetki :P?

RavenVo

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top