12
Dzisiejszy dzień zapowiada się wspaniale. Oczywiście poza faktem, że dziś ponownie obudziłam się obok Harry'ego. Pociesza mnie jednak fakt, że to wreszcie się skończy. Jestem przekonana, że tata po tym spotkaniu zrobi wszystko co w jego mocy bym wróciła do domu.
Kończę czesać swoje czarne włosy i robię sobie wysokiego kucyka. Używam też kosmetyków zakupionych mi przez Stylesa. Chociaż przyznaję, że przez chwilę przyszło mi do głowy żeby nie robić sobie żadnego makijażu. Tak na pewno wyglądałabym gorzej, więc miękczyłabym serce taty, ale podejrzewam, że Harry szybko wykryłaby mój podstęp i jeszcze ze złości odwołał to spotkanie.
Zresztą ja zawsze uwielbiam dobrze wyglądać.
Nagle słyszę pukanie do drzwi. Dobrze, że Harry chociaż puka do takiego miejsca.
- Możesz wejść - wołam. Mam na sobie czarny satynowy szlafrok, więc bez problemu może do mnie wejść.
- Mam dla ciebie ubranie - oznajmia i pokazuje mi wieszak z bordową sukienką na ramiączka. Nie wiem czy nie jest zbyt elegancka na zwykłe spotkanie.
Chociaż tak naprawdę to ja nie wiem gdzie to spotkanie ma się odbyć. A może wybieramy się do jakiejś ekskluzywnej restauracji.
- Okej zaraz ją ubiorę - nie zamierzam kłócić się z nim z takich błahych powodów. On musi być dziś w dobrym humorze.
Od tego zależy czy wrócę dziś do swojego domu. A nie wyobrażam sobie żeby tak nie było.
- Pójdziemy do mojej kawiarni - nawet nie wiedziałam, że tacy ludzie jak on zajmują się prowadzeniem kawiarni. Do niego bardziej pasuje klub nocny lub burdel. - To miejsce będzie obstawione moimi ludźmi, więc nie licz, że stanie się coś dzięki czemu cię uwolnią.
- Nie wykluczone jednak, że dojdziecie do porozumienia - mówię spokojnym tonem i zaczynam robić sobie kreski na oku.
Muszę myśleć pozytywnie.
- Wiedź, że nieważne co się stanie to żadna krzywda cię tu nie spotka - informuje i wychodzi.
Te słowa brzmią dziwnie i szczerze to w ogóle mi się nie podobają.
To jednak nie jest czas by się bezsensownie denerwować. Ojciec razem z Harrym dojdą do porozumienia, a ja powrócę do swojego wcześniejszego życia. Teraz już będę zachowywała dużo większą ostrożność. Nie wykluczone nawet, że zgodzę się na ochroniarza.
Takich chodzący krok w krok przystojniak może nie być wcale taki najgorszy, a może nawet okaże się to dla mnie przyjemnością.
***
Spodziewałam się, że dziś ujrzę najbardziej mroczną kawiarnię w całym swoim życiu. Lecz miejsce, w które zawozi mnie Harry jest zwyczajne. Bordowe ściany i drewniane stoliki z kolorowymi materiałowymi obrusami wskazują na to, że jest to własność jakieś kobiety, a nie bezwzględnego gangstera.
Ojciec już na nas czeka. Sądziłam, że weźmie ze sobą tabun ludzi, a on przyszedł sam. Choć nie zdziwiłabym się jakby gdzieś czaili się jego ochroniarze.
Tata posyła mi ciepły uśmiech, a ja go odwzajemniam. Wyrywam się by do niego podbiec i się przytulić, ale Styles łapie mnie za ramię. Odwracam w jego stronę głowę i spoglądam na niego z nienawiścią.
- Usiądźmy - mówi spokojnie. Ledwo powstrzymuje słowa, które cisną mi się na usta.
Przysiadam jednak do stolika, który jest zajmowany przez ojca. Chce jak najszybciej mieć to wszystko za sobą.
Na twarzy taty widać zmęczenie. Wiem, że się o mnie martwi, bo przecież w innym wypadku nie wybrałby mnie zamiast swojej żony. Nie skorzystałam, ale wiele to dla mnie znaczy.
- Ustalcie wreszcie to co trzeba, bo nie ukrywam, że chciałabym już wrócić do domu - wtrącam po dłużej chwili milczenia.
Nie przyszliśmy tu przecież by siedzieć i się na siebie patrzeć.
- Warunki już zostały ustalone - oznajmia mój porywacz.
Co? Czemu od razu nie przeszliśmy do ich wykonania tylko zajmujemy się takimi bezsensownymi spotkaniami. Dla przyjemności nie przebywam w domu Harry'ego.
- Sam jej powiedź, bo mi te słowa nie przejdą przez gardło - ton taty przyprawia mnie o dreszcze. Już wiem, że nie spodoba mi się to co zaraz usłyszę. To nie może być nic dobrego.
- Uznaliśmy, że najlepiej będzie jak cię poślubię.
Te słowa są dla mnie niczym obuch w głowę. Świat zaczyna wirować, a ja dalej staram się przetworzyć to co dopiero usłyszałam.
Mam za niego wyjść.
Związać się z człowiekiem, na którego nawet nie mogę patrzeć.
- Nie - mówię spokojnym głosem. Sama nie wiem jakim cudem udaje mi się tego nie wykrzyczeć. Niewykluczone, że moje ciało nadal jest w szoku.
- Anno - zaczyna delikatnie. Nie dam się już mu zwieść. On mnie oszukuje, próbuje mamić słowami żeby dostać to co chce. - Ta decyzja nie podlega już żadnej dyskusji.
Pod stołem zaciskam dłonie w pięści.
- Nie przypominam sobie żebym została ubezwłasnowolniona. Nikt nie ma prawa aż w taki sposób ingerować w moje życie. Żadnego ślubu nie będzie - warczę wszem i wobec.
Jestem teraz wściekła na obu. Na pierdolonego Stylesa, który z całą pewnością wpadł na ten szalony pomysł, a także na mojego ojca, który mimo wszystko bierze udział w tym przedstawieniu. Ja nie jestem rzeczą, którą można handlować.
- Wiedziałem, że tak będzie - komunikuje tata. - Odpuść i podaj racjonalne warunki, a je spełnię.
- Dobrze wiesz, że nie zgodzę się na nic innego.
To wkurwiające, że Harry prowadzi rozmowę w taki sposób jakby mnie tu nie było. Tak po prostu
mówi o mnie.
Na pewno nie zwiążę się z osobą, która traktuje mnie w taki sposób.
- A ja z całą pewnością nie zgodzę się poślubić ciebie - mówię pewnym głosem spoglądając mu w oczy.
Liczę na waszą opinię.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top