Rozdział 33


Dni w studiu z początku są dziwną, niecodzienną przygodą. Codziennie przychodzi ktoś inny, kto oczekuje innego wzoru i innego traktowania. Jedni przychodzą do studia pogadać i pożartować, inni wolą ciszę i zagłębianie się we własne myśli. Oczekują smutku, gdy zakrywają tatuaż byłej drugiej połówki lub żartowania z tego oraz obgadywania byłego partnera, lub partnerki, aby jak najbardziej zdemonizować tego człowieka. Jakby przekonać, że związek rozpadł się słusznie, bo druga osoba była potworem. Ale klienci nigdy nie mówią wprost, czego chcą oprócz wzoru, który nosić będą na skórze. A do roli dobrego tatuatora należy sprostanie i zgadywanie, czego klient oczekuje. Jednak nawet to po czasie bywa nudne. Jedynie pewne ewenementy pokroju Alberta potrafią wyłonić ze wszystkich zmian jakieś szczególne dni. Czegoś, co spowoduje na tyle silne emocje, że zapadnie w pamięć.

- Proszę siadać, zaraz wszystko przygotuję. - zagaił Nathaniel, krzątając się wokół w obecnej chwili pana tego studia, czyli klienta.

W okamgnieniu brunet szykował stoisko do rozpoczęcia pracy, podczas gdy Dominik stał w kącie i zamiatał podłogę. Robił to znacznie rzadziej. W sumie to głównie wtedy, kiedy faktycznie trzeba było to robić. Obecnie jednak zamiatał całkiem czyste kafelki, jakby licząc, że te magicznie znów się ubrudzą.

- Chodź no, pomożesz mi. - zawołał go w pewnym momencie przyjaciel, co pokieraszowało jego plany.

Jak zawsze jednak nie protestował, tylko zjawił się na wezwanie, stając u boku jego mistrza. Starał się przy tym nie patrzyć na ich klienta, który za to z ciekawością rozglądał się po każdym najmniejszym szczególe pomieszczenia.

- W czym ci pomóc?

- W niczym szczególnym, byłbym wdzięczny jakbyś usiadł obok. To tatuaż ze sporą ilością cieniowania idzie ci ono jeszcze słabo więc to cenna lekcja.

- Usiąść obok? - zapytał cicho, jakby to był pierwszy raz, gdy usiąść miał na honorowym miejscu przy boku Nathaniela. W rzeczywistości siedział on na stołku tak często, że miał wrażenie, że nigdy nie rozstanie się na dobre z tym meblem.

- Tak, usiądź, jak zawsze. Ale spokojnie, nie będę cię męczył. To skomplikowany projekt potrwa trochę czasu. Wytrwaj, chociaż do połowy. - usiadł przy kliencie i przyciągnął do siebie stołek. - Zapraszam, bez marudzenia.

No cóż, przy brunecie marudzenie nie wchodziło w grę. Co za tym idzie, Dominik stłumił wzbierający w nim potok słów, dlaczego wolałby tego nie robić i przysiadł obok, przysuwając się lekko do przyjaciela. Najchętniej zetknąłby się z nim ramionami, jednak Nathaniel do pracy potrzebował przestrzeni.

- Zaczynamy w końcu czy nie? - zapytał człowiek siedzący na fotelu, który zapewne odniósł wrażenie, jakby pracownicy o nim zapomnieli.

Ale nie zapomnieli. Nie mogli. W końcu, jak to mówi stare powiedzenie, ''nasz klient nasz pan''. Dominik jednak dałby wiele, aby móc na chwilę zapomnieć. Umiał odlatywać myślami i wiedział, że w trakcie sesji postara się to zrobić.

- Oczywiście, proszę o chwilę cierpliwości. - powiedział brunet z miłym uśmiechem.

Już nie lubił tego klienta. To typ awanturnika, który chce wszystko i to na już. Nie szanuje innych ani ich pracy, fucząc na każdego i będącym obrażonym na cały świat. Tacy ludzie też mieli swoje powiedzenie, które brzmiało: ''płacę to wymagam''. I fakt, mogli wymagać, ale w granicach rozsądku i dobrego smaku, o szacunku nie wspominając. Zazwyczaj postawa takich osób psuła innym dzień.

Ale czy to dobrze tak na starcie nie lubić klienta? Nathaniel zerknął na Dominika i wydawało mu się, że on też nie polubił się z tym panem.

***

Sesja faktycznie trwała długo. Słowa ''no, już połowa za nami'' wyszły z ust Nathaniela dopiero po czterech godzinach. I to nawet jeszcze na dobre nie cieniował, a przecież w takim celu wezwał tu Dominika. Blondyn czuł jak z każdą minutą jego chęci do życia odpływają gdzieś hen daleko, ale za to myśli twardo pozostają w rzeczywistości.

Nathaniel także nie był zadowolony z wizyty tego klienta. Tak jak myślał ten cały czas mądrzył się i jojczył na wszystko i wszystkich, w tym na samego tatuażystę, który miał ochotę porzucić w połowie projekt, którego żaden szanujący się tatuator chłopakowi potem nie dokończy. Z każdą uwagą myślał jednak o pieniądzach, z jakimi ten człowiek pożegna się po zakończeniu sesji. Chyba nawet Nathaniel skasuje go trochę więcej niż podejrzewał, żeby ten (dosłownie i w przenośni) zapłacił za jego zepsuty humor.

Brunet nie był zadowolony jednak nie tylko z tego powodu. Jak się okazało, nastrój Dominika także nie był w najlepszej formie. I była to ewidentnie wina tego mężczyzny, od którego przyjaciel tatuatora odwracał uporczywie wzrok i kulił się lekko, jakby miało to stworzyć wokół niego jakąś niewidzialną tarczę.

Jedyną dobrze bawiącą się osobą był najwyraźniej sam zainteresowany, który wyluzowany siedział na krześle i dalej marudził, ewentualnie przeglądał roznegliżowane kobiece zdjęcia na Instagramie. Przez to wszystko atmosfera w studiu była ciężka i nieprzyjemna, pierwszy raz od dawna w powietrzu wisiała tak ogromna chmura złych emocji. Nie pomogło jej rozwiać nawet muśnięcie przez Nathaniela nogi Dominika. Jedyne co zrobił blondyn to odwrócił się bardziej w swoją stronę, wpatrując uporczywie w zegar. A to oznacza, że było bardzo źle.

Wtedy jednak po pomieszczeniu rozniósł się huk.

Na ten niespodziewany dźwięk Dominik drgnął przestraszony, klient rozejrzał się wokół, a ręka Nathaniela niby omylnie mocno posunęła się w bok. Nikt nie podejrzewał, że szafka na kółkach z wieloma rzeczami na jej blacie posunęła się gwałtownie przez pchnięcie jej nogą. Nogą Nathaniela, rzecz jasna. Na tyle dyskretnie, że nawet kamera tego nie wykryje.

- O mój Boże, przepraszam! To musiał być przeciąg, ostatnio mamy z tym straszny problem. - powiedział chłopak z fałszywym, lecz wiarygodnym przejęciem, patrząc na swoje dzieło, czyli jedną rozmazaną kreskę gdzieś pośrodku kobiecej twarzy. ''Kto w ogóle w tych czasach tatuuje sobie twarze losowych dziewczyn?'', zapytał sam siebie Nathaniel, uświadamiając sobie ten dziwny fakt.

- Tatuuj dalej. - warknął w odpowiedzi chłopak, robiąc minę na tyle groźną, że artysta mógł zacząć bać się o własne życie.

Wiedział jednak, że to tylko na pokaz, więc, zamiast się trząść, znów zaczął pracę. Musnął przy tym ponownie nogę Dominika tą swoją, co tym razem, ku jego uciesze, zostało odwzajemnione. Wbrew temu, co mówi istota człowieczeństwa, mszczenie się jest zaskakująco przyjemną rzeczą. Szczególnie gdy uszczęśliwia się dzięki temu kogoś więcej niż tylko siebie.

***

- Dlaczego to zrobiłeś? Gdyby chciał, mógłby cię pozwać. - Dominik skarcił przyjaciela, gdy tylko klient niezbyt zadowolony opuścił studiu.

Nie, żeby blondyna nie cieszyła ta drobna ''wpadka''. Ale znacznie bardziej zależało mu na ich wspólnej karierze niż na takim dziecinnym odegraniu się.

- Mógłby. Ale tego nie zrobi. Zresztą ma zbyt mało szarych komórek, aby pomyśleć o czymś takim jak, chociażby wynajęcie dobrego prawnika. Nie martw się. - odrzekł, wracając za blat recepcji, gdy tylko uprzątnął bałagan po tym upierdliwcu.

- Nie możesz tak ulegać. Na dobrą sprawę on nic nie zrobił, nie możesz tak mścić się na każdym kliencie, który ci nie pasuje. - uparcie trzymał się swego.

- Bałeś się go.

- Że co...? - chłopak poczuł się zbity z tropu.

- Bałeś się go, Dominik. - powtórzył, tym razem bardziej zdecydowanie. - Bałeś się go cholernie. Tak bardzo, że nie patrzyłeś na niego i kuliłeś się, przysuwając do mnie, kiedy tylko nie zwracałem na ciebie uwagi. Gdy na chwilę na niego zerkałeś, byłeś niczym ofiara w rękach kata. Czy mogłem to pozostawić obojętnie? Mogłem pozostawić obojętnie człowieka, który zrobił ci krzywdę?

- Nie zrobił mi żadnej krzywdy! - fuknął, opierając się o blat recepcji, za którą znalazł się chwilę temu Nathaniel.

Ich spojrzenia odszukały się i przez chwilę poszukiwały w sobie pytań, odpowiedzi i szczęścia, jakie chwilowo uleciało z nich po wizycie takiej cholery.

- Zrobił. Tak nie zachowują się wobec siebie ludzie, którzy nie mają jakichś porachunków z przeszłości.

Blondyn zacisnął zęby, opierając się o blat recepcji. Przejrzał go.

- Myślisz, cholera, zbyt dużo. I zbyt mądrze. Nie powinieneś tak dociekać wszystkiego.

- Nie mogę nie dociekać, gdy dzieje się krzywda mojemu ulubionemu pracownikowi. - złapał go za brodę i uniósł jego twarz ku górze, aby ich wzrok znów wszedł na te same tory.

Wpatrywali się wzajemnie w swoje źrenice, wydając wymieniać emocjami, myślami i wspomnieniami. Ponownie szukali czegoś w swoich oczach, tak, jakby te mogły powiedzieć im więcej niż ich właściciel. Czasem tak było. Chociażby teraz Nathaniel dostrzegał w zielonych oczach straszny ból i bezsilność.

- Nie rób tak więcej. - powiedział w końcu, lekko rozluźniając spięte dotychczas mięśnie. Szczególnie ramion, co przyniosło znaczą ulgę. Zmęczył się tym. - Rozumiesz? To było. Nie chcę, abyś więcej narażał na złą opinię zarówno siebie, jak i to studio. Ale... Dziękuję. Jakkolwiek głupie by to nie było, dziękuję. Pomogłeś mi poczuć się nieco lepiej.

Schylił się, aby dosięgnąć zza blatu recepcji swojego przyjaciela, po czym złożył na jego chłodnym policzku krótki pocałunek. Wydawało mu się to najlepszą podzięką, nawet jeśli nie taką, jaką powinni praktykować przyjaciele. Kto by się jednak przejmował określonymi przez społeczeństwo ramami w momencie, w którym ktoś dla naszego komfortu jest w stanie zaryzykować wszystko i jeszcze więcej? Kto jako jedyny dostrzega nasz ból i nie potrafi go zaakceptować?

- Do usług, polecam się na przyszłość. - wymruczał lubieżnie chłopak, który dla czegoś takiego pchnąłby tę samą szafkę jeszcze kilkanaście razy i kilkanaście razy rozmazał tatuaż, jak podejrzewał, byłemu gnębicielowi Dominika.

Skąd wiedział? Widział to w jego oczach, w które jeszcze chwilę temu wpatrywał się tak zawzięcie. Nie da się z niczym innym pomylić tego poczucia niesprawiedliwości i bólu, gdy człowiek pada ofiarą gnębienia, a potem widzi swojego oprawcę. To zazwyczaj jedynie banda niewyżytych gówniarzy, ale ich obraz pozostaje w umyśle tak długo, jak obraz pierwszej ukochanej osoby. I przywołanie go, a tym bardziej zobaczenie na żywo, powoduje równie silne emocje. A one, jak każdy fragment ludzkiej duszy, widoczne są w tej przyjemnie zielonej tafli oczu Dominika.


Witam moje jelonki! Rozdział z okazji Nowego Roku, który ludzie z hukiem witają standardowo dwie, trzy godziny przed północą. Szczerze mówiąc, przez tą całą pandemię trochę wypadłam z rytmu standardowego życia i za każdym razem, jak choćby teraz, w sylwestra, cieszę się na takie przypadki. Są irytujące i stare jak świat, ale zawsze wtedy pytam sama siebie: ''o cholera, to to dwa lata temu było tak samo? Oni zawsze tak intensywnie wystrzelali kasę zanim się cokolwiek zaczęło?''. Od kiedy rozpoczął się rok szkolny, a z nim pewna rutyna, mam wrażenie, że poznaję świat na nowo. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top