Rozdział 19
- Uwielbiam tego wykonawcę. Gdy go słucham, mam wrażenie, że cały świat otula muzyka. - rzekł brunet, nucąc pod nosem melodię mającą w sobie coś z klasyki, ale i współczesnej ekstrawagancji.
Ładnie współgrało to z muzyką, która grała w jednym z uszu Dominika poprzez słuchawkę. Słuchawkę dość dobrą, która idealnie akcentowała każde najmniejsze drżenie głosu i omsknięcie się palców gitarzysty. Nathaniel oszczędzał na wielu rzeczach, ale nie na tym, co szczerze kochał, czyli na przykład na muzyce. Słuchawki były dość niezbędne do kontynuowania tej miłości. Dzielili oni obecnie ich jedną parę.
- Jest dość zwyczajna. Słyszałem takich wiele w radiu. - blondyn nie podzielił entuzjazmu swojego towarzysza, po chwili wyjmując słuchawkę z ucha. - Nie masz czegoś o mocniejszym brzmieniu?
- Nie chodzi tutaj o inność, a o tekst. I o głos. Uwielbiam głos tego wokalisty, prawie jak u anioła. - wymruczał z prawdziwą pasją, przeszukując swoją playlistę w poszukiwaniu ''mocniejszego brzmienia''. - Wolisz, gdy coś ci wali po uszach?
- Zazwyczaj tak. Wtedy cały świat się drze i zagłusza wszystkie moje głupie myśli. - mruknął w zamyśleniu, z typowym dla siebie swobodnym, ale i wesołym wyrazem twarzy. - Usiądziemy gdzieś na chwilę? Zmęczyłem się, jest gorąco.
- Jasne, możemy gdzieś przysiąść. - wymruczał chłopak, stale z nosem w telefonie.
Szedł on po prostu przed siebie i nie zwracał na nic uwagi, przez co o mało nie znalazł się pod kółkami jednego z nadjeżdżających samochodów. Jedyne co powstrzymało go od wpakowania się na jezdnię to gwałtowny i zdecydowany chwyt Dominika. Chłopak przytrzymał go za ramię i szczelnie przytulił do swego boku, gdy ten wzdrygnął się na trąbnięcie właściciela pojazdu.
- Uważaj, jeszcze trochę i zakończysz swój żywot zbyt wcześnie. - Dominik zbeształ go, nie zwalniając uścisku, mimo, że zagrożenie teoretycznie minęło.
- I co ja bym bez ciebie zrobił, książę mój? - zapytał z ciepłym uśmiechem tatuator, uznając, że odpowiedniej piosenki poszuka już na miejscu.
- Zginąłbyś. - odrzekł cierpko okularnik.
Po tym już milczeli, jednak Dominik dalej trzymał przyjaciela z ramię odziane w rękaw śnieżnobiałej koszuli takiej samej, jak tamtej niedzieli. Trzymał go do momentu, aż obaj nie odnaleźli kawałka zieleni z kilkoma ławkami. Zamiast jednak zająć na nich miejsce, wybrali skrawek trawy nieco dalej. Zielone źdźbła otulały powierzchnię wokół jeziora, w którym o tej porze roku wesoło pluskały się kaczki, starając nieco schłodzić. I oni przechytrzyli gorąc, wybierając miejsce w cieniu sporego dębu.
- Masz. To powinno się nadać. - oznajmił w pewnym momencie Nathaniel i ponownie podał słuchawkę przyjacielowi, który już praktycznie zapomniał o swojej wcześniejszej prośbie.
- Hm? Ach, dzięki. - posłusznie wsunął słuchawkę do ucha, kładąc się następnie na miękkiej trawie.
Brunet poszedł jego śladem i również się położył, głowę opierając jednak na brzuchu swojego towarzysza. Zrobił przy tym tak błogi wyraz twarzy, że Dominikowi wydawało się, że mógłby tu zaraz usnąć.
- Nie za wygodnie panu? - zapytał, podkładając ręce pod głowę, bo on już nie miał na kim się wylegiwać.
- Nie. Jest wręcz perfekcyjnie. - odrzekł tatuator bez cienia ironii. Bardziej ze śmiertelną wręcz powagą.
Dominik nie miał jak mu się odgryźć, więc po prostu ponownie zamilkł, zamykając oczy. Zmęczył się tym śpiewaniem w kościele, a potem przyjściem aż tutaj. Szczególnie w to upierdliwe popołudnie, gdy to żar lał się z nieba. Co za tym idzie gdy zamknął oczy, zrozumiał błogość towarzysza. To, jak miły potrafił być w tym momencie delikatny cień i wilgoć trawy pozostała po porannym deszczu, o jakim świat wydawał się zapomnieć. Do tego ta muzyka, która mimo, że nieco głośna i agresywna, to jednak wydawała się idealnie wpasować w klimat. Słyszał ją pierwszy raz, ale bardzo mu się podobała. Musi potem zapytać Nathaniela co to za wykonawca.
- Wiesz, myślałem o tym, co mi ostatnio powiedziałeś... - mruknął w pewnym momencie tatuator, majtając nogą, którą miał założoną na drugą nogę.
- O czym dokładnie? Mówiłem ci naprawdę sporo rzeczy.
- No wiesz, wtedy, w tym parku. Z siostrą byłeś, zobaczyliśmy się na chwilę. Poszliśmy na plac zabaw... - zaczął zawzięcie tłumaczyć.
- Czekaj czekaj, aż takiej słabej pamięci to ja nie mam. - fuknął w odpowiedzi, wydając się urażony. - Spotkanie samo w sobie w miarę pamiętam, ale co ja ci wtedy takiego powiedziałem?
- Powiedziałeś, że praca twojej mamy jest niepewna. I że prawdopodobnie będziesz sobie czegoś szukał. - mruczał, skubiąc palcem swoją koszulę. Dominik tymczasem przypomniał sobie o tym fakcie i boleśnie doszło do niego, że faktycznie jego mama obecnie szukała pracy. I mimo, że on pogodził się z tym w miarę i już nie był tak znerwicowany, to jednak nie pozbył się tego problemu. - Powiedz... Umiesz rysować?
Zadał dość niespodziewane pytanie, przy którym przewalił się na brzuch. Przez to jeszcze bardziej wykładał się na przyjacielu, ale i mógł obserwować jego pogrążoną w zastanowieniu twarzyczkę.
- W sumie to... Zależy. Dużo bazgroliłem w podstawówce i wiele osób twierdziło wtedy, że mam talent, ale nie było to coś szczególnego bądź hiperrealistycznego. Bardziej jakieś kreskówkowe zwierzęta, rośliny, nieskomplikowane postaci. Od kilku miesięcy nie narysowałem nic, ale dalej to od czasu do czasu robię. Zdecydowanie rzadziej od ciebie.
- Ja muszę to robić. Pracuję moim rysownictwem, a ręka nawet po stosunkowo niedługim czasie wychodzi z wprawy. Natomiast kiedy stale jej używasz... Nie dość, że rozwijasz umiejętności, to jeszcze je polepszasz. Rysunek to dla wielu ludzi talent lub jego brak, ale prawda jest taka, że da się wypracować wszystko. I to ciężka praca prowadzi nas do osiągania pewnych celów. Jak myślisz, Dominik, byłbyś w stanie bardzo ciężko pracować? Wrócić do poziomu z podstawówki, a nawet wyżej?
- Myślę, że gdybym się postarał, to tak. Zazwyczaj gdy na czymś mi zależy, to jestem w stanie zrobić dla tego czegoś wiele, nawet kosztem czasu i wysiłku. Ale... Dlaczego pytasz mnie o coś takiego? I do tego wcześniej nawiązując do naszej rozmowy w parku?
- Naprawdę sporo o tym myślałem. Powiedziałbym wręcz, że dniami i nocami. - mruknął, czym poniekąd zaimponował studentowi. Ten nie przypuszczałby, że aż tak jego przyjaciela poruszyły jego problemy. - Chciałem ci z całego serca pomóc, ale jedyne co mam do zaoferowania to fucha w studiu tatuaży. Czy pisałbyś się na nią? Rzecz jasna na początku jedynie przyglądałbyś się mojej pracy, ewentualnie sprzątał kurze i zamiatał, ale jeśli okażesz się dobry, być może kiedyś i ty się nad kimś poznęcasz.
Rzekł ostrożnie, jakby bojąc się reakcji Dominika. Był on zdecydowanie zszokowany tą propozycją, bo dotychczas widział swoją dorywczą pracę w jakimś sklepie spożywczym czy małym sklepiku osiedlowym. Na pewno nie w czymś tak wymagającym i twórczym jak praca tatuażysty. Mieli oni bardzo odpowiedzialne zadanie, które wiązało się z przeogromną odpowiedzialnością. Jeden zły ruch i pozew gotowy. Jednak przy tym to musi być niesamowita radość i satysfakcja, gdy klient wychodzi zadowolony. Uśmiecha się. Cieszy. Czuje, że właśnie zyskał coś, co będzie jego i tylko jego już na zawsze.
- Ta praca jest jak uszczęśliwianie ludzi, prawda? - zapytał, mimo, że nie wiedział, czy jest to do końca odpowiednie w takiej sytuacji. Chyba lepiej byłoby zapytać w takim momencie o bardziej techniczne kwestie.
- Często do studia wpadają osoby po osiemnastce, które chcą zrobić swój pierwszy, wyczekiwany długo tatuaż. Innym razem to ludzie, którzy przyszli do studia całkiem z przypadku, a wychodzą z tatuażem, do tego niezwykle uśmiechnięci. Odważyli się. Pomogliśmy im odkryć, że potrafią zdobyć się na tak odważny krok. Do tego wpadają też osoby, które mają blizny. Zarówno te niefortunne, zrobione przypadkiem, jak i te spowodowane cięciem się lub przemocą. Skrywamy te rany i pozwalamy pozbyć się bólu. Tak samo jak skrywamy imiona byłych żon i mężów, chłopaków i dziewczyn. Pomagamy wymazać przeszłość i zacząć od początku. - objaśnił, a jego oczy miały w sobie iskierki, jakby Nathaniel właśnie widział wszystkie te osoby, które kiedykolwiek obsłużył. Wszystkie twarze, wszystkie tatuaże, wszystkie historie, zarówno te bolesne, jak i z happy endem. - Chyba to właśnie można nazwać uszczęśliwianiem. Więc, odpowiadając na twoje pytanie, tak. Tatuażyści bez wątpienia potrafią uszczęśliwiać.
Wraz z ostatnim słowem serce okularnika nawiedził dziwny spokój i błogość większa niż ta, gdy kilka chwil wcześniej zamknął oczy otulony trawą i zapachem perfum przyjaciela. Skoro tatuażyści uszczęśliwiają innych, to chyba jest to praca warta wysiłku i ćwiczeń. Nawet gdyby miało się nie udać... Porażka leży w ludzkiej naturze zbyt mocno, aby się jej wyrzec. Może jedynie liczyć, że tym razem go ominie.
- Wiesz, że jeśli nawalę, to dla nas obu będzie to porażka? - zapytał cicho, praktycznie szeptem, co jednak nie umknęło czułemu słuchowi tatuatora.
- Jeśli nawalisz, to gotów jestem wziąć całą odpowiedzialność na siebie. Ale nie ma nawet o czym rozmawiać, jeśli nie zdecydujesz się spróbować. - spojrzał na niego wyczekująco. - Na pewno chcesz w to wejść?
- Tak, chcę. - odrzekł najbardziej poważnie jak umiał, mimo, że w środku wzbierała się w nim niezwykła ekscytacja i radość spowodowane nową przygodą. Mimo przejmującego strachu perspektywa pracy w tym samym zawodzie co Nathaniel była wyjątkowo intrygująca.
- A obiecasz mi, że bez względu na wszystko będziesz się starał? I nie zwracał uwagi na niepowodzenia? - pytał dalej, jakby zwykłe potwierdzenie chęci mu nie wystarczyło.
- Przyrzekam, że będę dawał z siebie wszystko aż do ostatniej chwili.
- Świetnie... W takim razie SMS-em wyślesz mi swoje prace, najlepiej jeszcze dziś. Ja tymczasem umówię cię na jakieś praktyki w studiu... Rzecz jasna napiszę ci od razu, jak będę znał termin. Ale póki co... - wystawił do niego mały palec. - Jeszcze raz przyrzeknij, że tak łatwo nie zrezygnujesz z takiej szansy.
- No już, już, obiecuję. Od tak bym cię nie wystawił. - burknął, chwytając jego mały palec swoim i tym samym przypieczętowując to postanowienie.
W ten sposób powstała między nimi nierozerwalna obietnica, która, tak jak wiele innych rzeczy, zaprowadzić miała w ich życiu naprawdę wiele zmian. Na szczęście ci jeszcze o nich nie wiedzieli, bo gdyby wiedzieli, zapewne nigdy nie znaleźliby się w tym parku, leżąc razem niczym dwójka beztroskich przyjaciół. Kto wie, może i uciekliby prędko po pierwszym spotkaniu, bojąc się rewolucji, które nastąpią w ich życiach. Ale póki co jedynie leżeli i wpatrywali się w siebie z uśmiechami mającymi w sobie coś ze szczęścia i podekscytowania, które wzbierało się w nich niczym w małych, niewinnych dzieciach.
Witam moje jelonki! Wchodzimy na ciekawe tory relacji, Dominik będzie nękał Nathaniela także w pracy. Rzecz jasna prowadzi to do nowych przygód i nieporozumień, ale przede wszystkim pogłębienia relacji. Chociaż niektórzy twierdzą, że pracę lepiej odgradzać od życia prywatnego. Zobaczymy jak to się potoczy w tym przypadku :P
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top