Zbłąkane myśli
(Z perspektywy Fudou)
Chodziłem po mieście z sluchawkami w uszach, myślami byłem w dniu walentynek. Jak Ja mogłem to zrobić? W sumie jak się nad tym dłużej zastanowić to normalnie, nic jej nie będzie. Każdy jest zadowolony, zwłaszcza ja. Spotkałem po drodze Sakume który dał mi jeszcze dwie takie pigułki. Schowałem je i poszedłem do parku. Usiadłem w nim i patrzyłem na ludzi lub na to co nazywa się człowiekiem. Dla mnie to Muppety biegnące po sukces, który i tak im się spierniczy. W butelce po napoju miałem przelaną wiśniówke, która zacząłem pić. Dopóki nie opróżniłem całej butelki, którą wywaliłem za siebie. Siedziałem pijany na ławce i myślałem.
Nagle przechodziła Hannah, usiadła obok mnie.
-Coś się stało Fudou? -spytała
-Kiedy bezsens staje się sensem dopiero gdy sens jest bezsensem.
-Fudou ty znowu jesteś pijany-dodała
-Nie dąsaj się Kermit. Musisz być silny.
-Nie rób scen! Nie w Parku - krzyknęła.
-Scena, życie bez niej było by nudne..
Złapała mnie pod ręke i szła do mojego domu.
-Już się nie martw, aż do końca swych dni, Fudou zrobi dobrze Ci! -zasłoniła mi ręką twarz.
-Przytkaj się. -powiedziała.
(Z perspektywy Hannah)
Doszliśmy do domu Fudou i położyłam tego pijanego zdechlaka na łóżku.
-Jaskółką byłem, ale utyłem.-cały czas coś mamrotał.
-Przynieść Ci wody?
-Jak będę chciał się umyć to tam mam prysznic? Zapomniałaś czy nie kumata jesteś? Przecież jesteś Kermit! -powiedział
-Do picia! Ciesz się, że mam anielską cierpliwość...
-Nie chce, wolę Ciebie. Jestem z Francji i chce żabę chodź tu Kermit! -krzyknął.
Przewróciłam oczami, a on mnie wciągnął na łóżko.
-I co zamierzasz mnie zjeść?
-Tak, po całości! -powiedział
-Kiedy wraca twoja mama?
- Za tydzień mamy czas tylko dla siebie- odparł, robiąc mi malinkę na szyii.
Obydwoje usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Fudou wstał wkurzony jakby miał kogoś zabić, jednak on i alkohol plus dzwonek do drzwi to złe połączenie. Nie zdążyłam za nim iść, bo przewróciłam się o jego torbę... Słyszałam tylko jak otwiera drzwi i się z kimś szarpie... Słyszałam znajomy głos z drużyny Raimona. Tylko nie to....
-Fudou nie!!!
Biegłam w stronę szarpaniny, raczej bójki lecz owa osoba już oberwała... Tylko nie to... Przecież to...
(Z perspektywy Fudou)
Nie przyjdziesz tu więcej.. Z mną sie nie zaczyna... Jestem gnojkiem.... Hannah ja się nie zakochuje... Chyba...
(Z perspektywy Hannah)
Zamknęłam drzwi owa osoba odeszła, Fudou zaprowadziłam do łóżka.
-Co on chciał?
-Nie interesuj się, bo kociej mordy dostaniesz-odparł
-Ale ty wiesz, że to był...
-Wiem to był...
Nagle Fudou zemdlał, pięknie. Położyłam go na łóżku i sprawdzałam puls. Nie dość, że jest nie przytomny to pobił...
Kogo pobił? Dowiecie się w następnym rozdziale!
Ciąg dalszy nastąpi...
Zapraszam na kolejne części.
Adik. Karolak.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top