Nie mam już pomysłów.

(Z perspektywy Hannah)

Siedział obok mnie. Dumny i zadufany w sobie Akio. Cały czas płakałam, ale jego to nie interesowało. Wolał pisać z kimś sms-y. Spojrzał na mnie, po czym w telefon. Szybko wyrwałam mu telefon i zobaczyłam z kim piszę.
-Co robisz jedno komórkowa amebo pospolita!? -krzyknął wygrywając mi telefon.
-Czemu piszesz z Genda?!
Wykrzyczałam, ocierając łzy rękawem.
-Nie zabronisz mi! - krzyczał dalej.
-Skąd wiesz?
-Bo Pika Pika! - pomachał mi dupą przed oczami.
Dobra Hannah myśl... Skoro Genda pisze z Akio, a wie o Sakumie to Akio też się dowie.
Wtedy będę mieć tu sajgon...
Spojrzałam na Fudou. Świeże łzy poleciały mi po policzkach...

(Z perspektywy Fudou)

Pisałem dalej z Gendą, gdy nagle poczułem głód. Spojrzałem na Pikachu i na lodówkę. Była tak daleko... Z resztą nie chciało mi się nic robić na obiad, więc zaszalałem. Zamówiłem 3 pizze i 6 opakowań sushi oraz 2 duże cole. Czekając na zamówienie, patrzyłem na pokemona. W końcu, gdy przyszedł dostawca to o mało co go ,,nie pogryzłem". Za to, że się spóźnił. Pokemon mnie odciągnął od niego, wziąłem tylko zamówienia i dałem pieniądze, udałem się do swojego pokoju. Spojrzałem na górę jedzenia. Przede mną leżały 3 pizze, 6 opakowań sushi i 2 napoje gazowane. Przyniosłem szklanki, no bo Pikachu też trzeba nakarmić, wlałem coli do szklanek i otworzyłem pizzę. Oczywiście dałem pizze Pikachu, jadł aż mu się uszy trzęsły.
- Smakowało Pikachu, bo mamy jeszcze tego dużo!
-Nie jestem Pikachu! Jednakże tak smakowało-odpowiedział Pokemon.
-To dobrze, jedz ile chcesz... Tylko uważaj...
-Na co? - spytał Pokemon.
-No bo wiesz... Motylem byłem, ale utyłem hahaha....
Zacząłem się śmiać z Pokemona.
Widziałem jak po jej policzkach spływają łzy. O co znowu chodzi Pikachu-pomyślałem.

(Z perspektywy Hannah)

Chce dawnego Akio... Tego opiekuńczego i romantycznego...
Ja go chyba nigdy nie odzyskam.
Łzy płynęły mi jak wodospad.

Ciąg dalszy nastąpi...
Zapraszam na kolejne części.
Adik. Karolak.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top