czy kiedykolwiek to się skończy...


Kilka dni później 

POV.Lucyfer 

jak zwykle kłóciłem sie z alastorem jednak naszą kłótnie przerwał wchodzący do hotelu Angel nie był w najlepszym stanie miał na sobie kilka siniaków i do tego rozcięcie na wardze które krwawiło
(A\N:znam ten ból)  


L - kto ci to zrobił

A - to nic takiego - powiedział nie brzmiąc przekonująco

L - Usiądź - powiedziałem wstawiają aby zwolnić miejsce i w tym czasie idąc do lód z lodówki od razu chwycąc kilka ręczników papierowych i wróciłem do wcześniej wspomnianej dwójki 

Al - kto ci tak przyjebał

L -mógł bym o to samo zapytać

A - em no .. wiesz tak jakoś wyszło  

L - jeśli nie chcesz o tym mówić w porządku tylko uważaj na siebie, okej 

Al - a mnie to ciekawi 

A - dobrze byłem w studiu jak zawsze ale chuj wie czemu val mnie uderzył i wróciłem do hotelu czy takie wyjaśnienia wystarczą

L - a to pierwszy raz 

A - nie i dlaczego w ogóle to was interesuje 

L - bo tak nie powinno być 

A - daje rade serio, wszystko w porządku  

L - jak by cos sie stało wiesz gdzie mnie szukać 

A - tak dziękuje - powiedział przytulając mnie 
(A\Pomińmy fakt ze lucek jest o polowe niszy) 

L - to nic takiego, nie lubię patrzeć jak ktoś kogoś krzywdzi  

(chwila ciszy)

L - pamiętaj, że zawsze możesz na nas liczyć. Nie musisz przechodzić przez to sam.

A - Wiem, ale to skomplikowane. Val ma... swoje problemy i czasami...

Al - To nie usprawiedliwia tego, co robi. Może powinniśmy z nim porozmawiać?

L - Nie, Alastor. To nie nasza sprawa, chyba że Angel chce naszej pomocy.

A - Dzięki, ale poradzę sobie. To tylko... muszę to przemyśleć.

L - Dobrze, ale mamy nadzieję, że znajdziesz sposób, aby to się nie powtarzało. Zasługujesz na lepsze traktowanie, Angel.

A - Dziękuję. To znaczy dla mnie wiele.

(Scena zmienia się, gdy Angel odchodzi do swojego pokoju, a L i Al zostają sami.)

L - Myślisz, że powinniśmy coś zrobić?

Al - Tak, ale tylko jeśli Angel poprosi o pomoc. Nie możemy narzucać się z naszej interwencji.

L - Masz rację. Musimy być tu dla niego, kiedy będzie gotowy.

(Alastor kiwa głową w zrozumieniu, a obaj kontynuują swoje zajęcia)


POV.Angel 


A - Zastanawiam się, czy kiedykolwiek to się skończy...

W tym momencie wszedł Lucyfer

L - Angel, mogę wejść?

A - Tak, Coś się stało?

L - Chciałem tylko sprawdzić, czy wszystko w porządku. Wyglądałeś... zmartwionego

A - Ah, to nic. Po prostu kolejny ciężki dzień jak by każdy nie był, prawda?

L - Nie musisz przez to przechodzić sam. Jesteśmy tu, aby ci pomóc.

A - Wiem, Lucyfer . Dziękuję. To tylko... mamy pewne problemy

L - Problemy nie są wymówką dla przemocy. Może nie możemy a przynajmniej nie powinniśmy się wtrącać, ale zawsze możesz na nas liczyć.

A - Dziękuję. To dla mnie dużo znaczy.

-----------------------------------------------------------

ogólnie nie miałam pomysłu jak ktoś jakieś ma niech podeśle błagam  

 dałam trochę czasu Lucyferowi bo ostatnio go polubiłam 

wiec miłego dnia 


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top