49. Strata... Don't Give Up cz. 2
(Z perspektywy Atsuyi)
Na słowa Wakane pokazałem kciuk w górę, ale też odwróciłem się do pozostałych osób aby ich powiadomić, że prawdopodobnie nie będzie łatwo.
-Zbliża się dużo osób i nie możemy przegrać tej walki. Nie teraz. Dobrze wiecie po co tu jesteśmy - mruknąłem patrząc na nich.
-Tak a jak będą mieć bronie to je wytrącajcie z rąk. Nie dajcie się postrzelić.- odpowiedział Fudou.
-Bronie.. Brzmi niebezpiecznie- powiedziała Nae jakby do siebie.
-Mogą tylko próbować. Nic im nie wyjdzie teraz. Robimy to dla wszystkich tutaj. - Czerwonowłosa strzeliła swoimi palcami.
-No tak zapomniałem, że masz wścieklizne- odpowiedziałem do Wakane.
-Szczepienie miała to nie ma- powiedział Fudou, który szukał jakiejś broni.
-Nie sądzicie, że coś długo do nas idą?- spytała Nae.
-Trochę zbyt długo z tym się zgodzę Nae. I byłam dwa razy prawie szczepiona na wściekliznę Atsuya. Mniej niż moja siostra na gremlinowatość. - Wakane po tych słowach zacisnęła swoje dłonie w pięści i stanęła gotowa do walki. Chyba gotowa. To się okaże gdy się pojawią czy nie stchórzy.
Czekaliśmy dalej na osoby, które miały przybyć. Nikt nie przychodził. Staliśmy w miejscu gotowi do walki cały czas, mimo tego dalej czas upływał. Nagle usłyszeliśmy jakieś tłuczenie z innego pomieszczenia i hałasy stamtąd, przez co spojrzałem na reszte.
-Kto tam poszedł?- spytałem.
-Umm Tsunami i Otomura- odpowiedział Fudou.
-Chyba sobie jaja robicie... Tsunami jest do walki jak śledź do chodzenia prawie. - Czerwonowłosa zrobiła się biała jak kartka papieru czy nawet duch. Otrząsnęła się dopiero po chwili.
-Musimy tam iść! Nie zostawię swojego kuzyna i Otomury na pastwę tych debili!- krzyknęła Wakane jak porażona prądem.
-To wy biegnijcie a ja z Nae zostanę tu dla bezpieczeństwa!- odpowiedziałem.
-Dobra- odpowiedział chłopak z irokezem, łapiąc Wakane za nadgarstek i od razu biegnąc tam.
-Pilnujcie się tylko! - Po tych słowach Wakane wybiegła razem z Fudou.
(Z perspektywy Fudou)
Hałasy i odgłosy bójki to pewnie oni słyszeli, ale ja przez mój lepszy słuch mogłem więcej usłyszeć. Krzyki panicznie, wręcz błagające o litość i pomoc. Nie wiem co tam się stało, ale im szybciej tam będziemy tym lepiej.
-Teraz cicho Wakane- szeptnąłem.
-Spróbuję. Wiesz jak reaguje czasami...- Po tej odpowiedzi Wakane spojrzała na ziemię i ucichła na chwilę.
Kiwnąłem na jej odpowiedź głową i powoli wszedłem do pomieszczenia. Jednak nie było w nim ludzi a w środku leżał Tsunami zakrwawiony pod Otomurą. Co tu się do cholery stało. Zasłoniłem usta ręką żeby nie krzyknąć i podszedłem do nich powoli, rozglądając się czy nikogo nie ma.
Po chwili mogłem usłyszeć cichy pisk. Na szczęście był szybko stłumiony. Wystarczyło zerknąć, by zobaczyć, że była to Wakane. W jej oczach malował się strach i smutek.
Spojrzałem na nią ze smutkiem w oczach, ale jednocześnie musiałem jej pokazać, że ma zachować ciszę jak i spokój. Sam zacząłem sprawdzać stan chłopaków. Zacząłem od Otomury, gdy to zrobiłem moje ręce zaczęły się trząść. Jednak lekko przełożyłem go na bok i sprawdziłem co z Tsunami'm. Po wszystkim wstałem i spojrzałem na Wakane.
-Wakane...- mruknąłem cicho.
-Błagam nie mów mi że to co myślę...-Jej głos był na granicy płaczu. Podeszła bliżej powoli. Jej nogi się lekko trzęsły.
-Potrzebujemy apteczki, Tsunami ma głęboką ranę na plecach. Trzeba będzie to zatamować i go wynieść stąd. - przytuliłem ją lekko.
-A co z Otomurą?...apteczkę znajdę i to szybko. Tylko czy dwie potrzebne...-wtuliła się we mnie, próbując uspokoić.
-Przyszliśmy za późno dla niego, przykro mi.. - odwrociłem głowę mówiąc to, łzy nabrały mi się do oczu. Przybyliśmy go ratować a zginął do cholery.
-Cholera jasna...-Z tymi słowami Wakane zaczęła płakać.
-Nie daruję im tego...sama ich powybijam do jasnej...- dodała ze łzami.
-Wakane apteczka, bo zaraz Tsunamiego jeszcze będziemy mieć na sumieniu- szepnąłem.
-To Otomura.. Wstawił się za mnie.. Ja powinienem być na jego miejscu... Zasłoniłem plecami nożownika, który próbował go zaatakować... Ale nie widziałem, że ktoś celuje do mnie z broni.. Wtedy Otomura zasłonił mnie swoim ciałem i oberwał w klatkę piersiową.. Wakane miała rację, jestem do dupy...- wyszeptał Tsunami, który się ocknął i widział jaka jest sytuacja.
-Tsunami... dobrze wiesz że tylko się droczę z tobą...- Wakane od razu pobiegła szukać apteczki, z którą wróciła w miarę szybko.
Od razu wziąłem od niej apteczke, po czym zacząłem opatrywać Tsunamiego plecy jak najbardziej dokładnie się da. Kiedy skończyłem podszedłem do Otomury, przykrywając go kocem, który leżał w pomieszczeniu i kładąc chłopaka pod ścianą. Następnie podszedłem do Tsunamiego i wziąłem go na plecy.
-Niech mu ziemia lekką będzie, za dużo krwi stracił. Prawdopodobnie przestrzelili mu płuco albo serce. Chodźmy do Atsuyi i Nae. Trzeba Tsunamiego stąd wynieść i dokończyć to wszystko.- zacząłem iść w stronę z której przyszliśmy z Wakane.
-Mam zgodę by powybijać tych co im to zrobił?...-Wakane szła za mną patrząc w ziemię. Ale jej głos. Była zdenerwowana teraz.
Mimo tego wszystkiego, wiedziałem, że nie możemy się poddać. Otomura by na pewno tego nie chciał. W końcu on tu jako pierwszy sam przyszedł. Zginął żeby prawda nie ujrzała światła dziennego, ale będzie inaczej. My zniszczymy te piekło jakie ten facet zrobił innym. Otomura dałeś nadzieję wszystkim Shirou, że Ayano nie jest taka zła. A Ayano na lepsze życie. Don't give up huh? Tak też będzie. Pojedyńcza łza spłynęła mi po policzku.
-Na ten moment nie myślisz racjonalnie..- odpowiedziałem, wchodząc do pomieszczenia gdzie był Atsuya z Nae.
Obydwoje byli zdziwieni, że mam tylko Tsunamiego na plecach, a obok mnie jest Wakane, nigdzie przecież nie było Otomury. Czekała nas rozmowa z nimi.
Reklama TVN 📴
Ciąg dalszy nastąpi...
Zapraszamy na kolejne części
A.Karolak
Wakane
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top