35. Krytyczny Moment cz. 3

(Z perspektywy Atsuyi)

Zgubiłem po drodze Wakane, pomińmy ten fakt. Tak jak Shirou kazał, przeszukiwałem teren i przy okazji szukałem Wakane. Nie powiem było to dość sporym wyzwaniem, gdyż Wakane była kurduplem. Może jak powiem, że dam jej smaczka to przyjdzie? Przeszedłem przez cały ciemny zaułek i poszedłem do następnego. Jednak zobaczyłem coś ciekawego w śmietniku. No oczywiście a co by innego jak nie nogi wystające ze śmietnika. A kogo nogi, jak nie Wakane! Wyciągnąłem ją ze śmietnika patrząc czy żyje i czy ma jakieś obrażenia. Jednak nie miała nic po za tym, że była ostro zagazowana.
Kto używa moich sztuczek? Przerzuciłem ją przez ramię jak worek ziemniorów idąc dalej.

-Waka-Chan już jesteś na świeżym powietrzu, możesz łaskawie się obudzić. Twoja dupa nie waży jak piórko. - mruknąłem, gdy nagle mój telefon zadzwonił a ja go odebrałem.

-Moshi, Mosh? - odezwałem się od razu do osoby za słuchawki.

-Atsuya-Kun! Nae-Chan jest w szpitalu.. W ciężkim stanie.. Gomen! Gomen! Napadli nas! Przybiegnijcie, bo może być ich więcej! - usłyszałem głos Fudou spanikowany jak nigdy w życiu, a ja układając sobie wszystkie informacje powoli widziałem tylko jakby czas stawał przed moimi oczami.

Schowałem telefon już więcej nie dyskutując z Fudou i zacząłem biec do szpitala ile sił w nogach. Byliśmy daleko od szpitala, dalej niż mi się wydawało a ja bym nie dał rady ochronić teraz w tym momencie i siebie i tej kluski na sobie. Więc nie mogłem się zatrzymać musiałem biec, inaczej jedno z nas mogło nie wrócić całe jeśli jest ich naprawdę więcej.
Zacząłem w pewnym momencie biec przez park, zmęczony już ciężarem Wakane, ale nie mogłem się zatrzymać, nie mogłem. Jednak ona mogłaby się już obudzić! Dyszałem coraz bardziej. Już wiem jakim cudem Fudou robi sobie formę, jak nosi takie małe kluskowate bydle, to się nie dziwię.
W końcu wbiegłem na teren szpitala, gdzie szukałem oddziału z Nae. Dalej na sobie miałem Wakane. Jak już dotarłem na odpowiednie piętro, stanąłem przed Fudou sadzając na krześle Wakane.

-Co się stało? Co tam się stało?! - spytałem chłopaka dosyć głośno oraz pełen nerwów.

-Rzucili w naszą stronę bombę dymną, a później zaatakowali w kilku nożami. Nie miałem szans aby zareagować odpowiednio. Za dużo ich było... - odpowiedział mi, widocznie z wyrzutami sumienia.

-Mieliście uważać, mieliście do cholery wrócić cali! Obiecałeś ją chronić! W razie czego obiecałeś! - złapałem go za koszulkę, on nawet się nie bronił tylko popatrzył w ziemię lekko podłamany. Sam też widziałem jego przebitą dłoń.

-Gomen Atsuya-Kun... - Wyszeptał do mnie, widziałem po nim, że go to boli. Nie rana fizyczna, tylko to co stało się z Nae.

-Przynajmniej wiesz co jej jest? - warknąłem do niego.

-Zszywają ją na bloku operacyjnym, tętnice i inne naczynia krwionośne uszkodzone. Nie wiadomo czy przeżyje...- ostatnie zdanie ledwo slyszalnie wyszeptał, nie patrząc już na mnie ani na to co się działo wokół.

-BAKA! JAK MOGŁEŚ! JAK MOGŁEŚ! PAMIĘTASZ?! MIELIŚCIE SIĘ CHRONIĆ ZA WSZELKĄ CENĘ! - zanim cokolwiek odpowiedział uderzyłem go w brzuch, a sam ze łzami w oczach pobiegłem w stronę bloku operacyjnego.

Nae przepraszam, że cię w to wplątałem.
Jeśli umrzesz, to nigdy sobie tego nie wybaczę! Nie możesz tak po prostu nas zostawiać! Na pewno nie w tym momencie! Chwila, czemu nagle światło bloku operacyjnego zgasło.. I czemu lekarze wychodzą tacy smutni... Nie, nie, nie! Powiedzcie, że nie!

Reklama TVN 📴

Ciąg dalszy nastąpi..
Zapraszamy na kolejne części.
Adik. Karolak
Nithael
Wakane

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top