Tajemnica Dextera

Tak na wstępie skończyły mi się fanarty z Axelem, a mój telefon ma raka i nie ściągnie mi więcej. Przejdę do rzeczy arty będą się powtarzać. Zapraszam do czytania.

(Z perspektywy Axela)

Obudziłem się rano, przetarłem oczy i spojrzałem na Karin, która też już nie spała.
-Cześć kochanie.
-Cześć kotku - odparła
-Ubiorę się i zrobimy jakieś śniadanie?
-Ja też muszę się ubrać. -dodała z uśmieszkiem.
- Ey skarbie weź mnie za rękę, teraz jesteś w niebie, no a w nocy będziesz w piekle. Spotkałaś mnie na mieście twoje serce było małe, a teraz jest wielkie. Znów spotykasz mnie na mieście, lekko Cię dotykam, a Cię przeszywają  dreszcze. Będę kochał Cię wiecznie, Ty mi zaufałaś bo poznałaś me intencje.
- Axel skończ śpiewać głuptasie- zaśmiała się
- Puszczę tą piosenkę.
Włączyłem wieżę z muzyką, ubrałem się i skoczyłem na łóżko.
-Axel. Mój dziubku. -pocałowała mnie w usta.
-Idę robić śniadanie i zobaczyć, co u Julii.
- Czekaj idę z Tobą -energicznie wstała za mną z łóżka.
Otworzyłem drzwi od pokoju Julii, płakała. Usiadłem obok niej na łóżku.
-Ey Julia co jest?  Wiesz, że to nie twoja wina..
-A czyja?! -wykrzyczała przez płacz
Przytuliłem ją do siebie.
-Ja zrobię śniadanie - powiedziała Karin
-Ja nie chce jeść. - odparła Julia.
-Idź kochanie zrobić tosty z  szynką i serem,a na to pomidor.
Przynieś do pokojów nam.
Kiwnęła głową i widziałem jak schodzi po schodach.
Julia się położyła, a ja obok niej. 
-Siostra teraz musisz skupić się na medycynie. Pamiętaj.
Pocałowałem ją w czoło, przeczesując palcami włosy.
Karin przyniosła kanapki do pokoju Julii, a nam zaniosła do pokoju.
-Zjesz?
-Nie! Zostaw mnie Axel! -krzyknęła Julia
- Dobrze.
Wyszedłem i poszedłem do pokoju, gdzie siedziała Karin.
-Może napisz do tego kolegi co ma nick Dexter? - odparła
-No w sumie.
Otworzyłem laptopa, wszedłem na nasz grupowy czat. Gdy nagle usłyszałem dzwonek do drzwi.
-Czekaj sprawdzę kto to.
-Uważaj! - krzyknęła Karin
Zszedłem na dół, otworzyłem drzwi.
-Hej! -powiedzieli równocześnie Mark i Jude.
-Co wy tu robicie? - zapytałem
-Mam ciekawe przemyślenia co do Dextera -odparł Jude
-Właśnie wchodzę na serwer się z nim umówić, więc chodźcie na górę.
Weszliśmy do pokoju, przywitali się z Karin.
-O co Ci chodzi z Dexterem, Jude?
-Rozmawialiśmy z Markiem z każdym. Nikt z Inazuma Japan nie ma takiego nicku.-odparł
-Właśnie, a co dziwne chce widzieć tylko Ciebie i Julie nad rzeką i dopiero potem niby się udacie do jego Ojca. -dodał Mark
-To co teraz?
-Napisz do niego!  Zastawimy pułapkę. Dawna drużyna, znów wkroczy do akcji. Umów się z nim nad rzeką i my się gdzieś schowamy. Tylko jedna osoba jedzie z Tobą i Julią w samochodzie. - powiedział Jude
-To ty będziesz prowadził Jude.
A teraz wbijam na serwer.
Kevin: Max ty i te Twoje mądrości.
Max: No cóż.
Steve: Skończcie!
Axel: Hej. Jest Dexter?
Dexter: Jestem.
Axel: To o której mam dziś przyjść z Julią nad rzekę?
Dexter: Po zachodzie słońca.
Axel: Będziemy.
Dexter:  Do zobaczenia!
Axel:  Do zobaczenia!
Wyłączyłem laptopa.
-Widzieliście sami.
-Ja dzwonię do chłopaków- powiedział Mark.
-Jude, nie chce narażać Julii.
-Wiem stary, ale tu gra toczy się o wszystko i o nic. -odparł
-Karin ty będziesz czekać w domu, Natalie będzie z Tobą, no nie Jude.
-Jasne Natalie z Tobą zostanie- uśmiechnął się Jude.
-Obdzwoniłem wszystkich, teraz tylko czekać. - odparł Mark
-Zostańcie u nas.
-Mark pójdzie ja zostanę-odparł Jude
-Okej. Jak wolicie.
Mark poszedł do domu.  Ja się przebrałem, wszedłem do pokoju Julii, a za mną Jude.
-Ubierz się, wychodzimy za 30 minut.
-Gdzie? -spytała
-Nie pytaj. To ważne, chcesz dorwać Teddego i Petera to się ubierz jak Axel mówi-dodał Jude.
-Dobrze.
Wyszliśmy z pokoju, po chwili wyszła ubrana.
-Jude łap kluczyki. Karin zamknij się dobrze.
-Uważajcie na siebie.- odparła całując mnie w policzek.
-Będziemy.
Weszliśmy do samochodu, Julia siedziała z tyłu ja obok kierowcy, a Jude prowadził.
-Axel czemu nie prowadzisz?
- Dziś Jude po szaleje.
Ruszyliśmy na piskach opon. Jechaliśmy dosyć szybko, gdy dojechaliśmy nad rzekę. Jude nie daleko zaparkował i poszedł się schować. Złapałem Julie za rękę i poszliśmy koło rzeki.
Pojawił się Peter i Teddy.
-Nie myślałem, że jesteś takim debilem, by połknąć haczyk Blaze. - krzyknął Peter
Zasłoniłem Julie.
-Co wam to da i tak zginiecie oboje... -rzekł Teddy.
Peter rzucił się na mnie z nożem, wyrwałem go i wyrzuciłem do rzeki.
-Puszczaj mnie!
-Zostaw moją siostrę! -odepchnąłem Teddego, uderzając pięścią w twarz.
-Nie ma cie szans!  -krzyknął Teddy
KRÓLEWSKI PINGWIN NUMER DWA.
To był Jude z chłopakami trafili, piłką Teddego.
-A masz słodkich snów Blaze!-krzyknął Peter wbijając, mi coś w kark.
-Axel! -krzyknął Jude
-Bracie! -rozpłakała się Julia.
Czułem jak w miejscu ukłucia na moim ramieniu, zimny płyn rozprowadza się po ciele.  Widziałem jak upuścił strzykawkę i nic już nie pamiętam...

(Z perspektywy Petera)

-Szybko Teddy uciekamy.
- A co będzie teraz z Axelem?
-Jeśli nie znajdą odtrutki, to umrze. Jakoś mi nie jest przykro...

(Z perspektywy Julii) 

Szybko złapałam strzykawkę po tym leku, by znaleźć odtrutkę, chodź nadzieja była mała.
Czy oni teraz mi zabili brata?
Chłopacy włożyli nie przytomnego Axela do samochodu. Ruszyliśmy z Judem na piskach opon.
Przypomniały mi się słowa Axela, że muszę się teraz skupić na medycynie..
Muszę go uratować.
-Jude dodaj gazu!
Bracie trzymaj się, Ty mnie nie możesz zostawić... Wiedziałam, że szanse na uratowanie jego są małe, ale nie mogę się poddać...

Ciąg dalszy nastąpi?
A. Karolak

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top