Samotność najbardziej boli.
( Z perspektywy Axela)
Szedłem sam do domu. Kopiąc kamienie. Gdy otwierałem drzwi, rozejrzałem się. Wszedłem sam jak palec, do pustego domu. Od razu poszedłem do pokoju. Leżały tam opakowania po pizzy. Pozbierałem je i zaniosłem do śmietnika.
Wykręciłem numer do Ojca.
-,, Tato, Julia się obudziła, już nie długo będziemy mogli zabrać ją do domu. Lekarz jest zadowolony z jej stanu. " - powiedziałem, musiał kończyć, bo szedł na lotnisko.
Poszedłem wziąć prysznic,rozebrałem się, odkręciłem kurek z wodą i zacząłem się myć. Chwyciłem pierwszy, lepszy ręcznik i się powycierałem. Ubrałem w bokserki niebieskie, spodenki białe i białą koszulkę. Spojrzałem na umywalce,stał szampon od Karin. Zaciągnąłem się zapachem i zaraz przypomniała mi się ona.
Poszedłem się położyć, z jednej strony było mi smutno, że Karin nie ma, a z drugiej cieszyłem się, że w końcu Julia będzie z nami w domu. Zamknąłem oczy i zasnąłem.
-Synu obudź się! - ktoś mnie szturchał z rana w rękę, otworzyłem oczy. To był mój Ojciec.
-Co ty robisz na ziemi? - spytał.
Spojrzałem leżałem z kołdrą i poduszką na ziemi. No tak nie mam się do kogo przytulić to spadam.
- Musiałem spaść w nocy Ojcze.
- Rozbierz się i pokaż mi te szwy- oznajmił
Pokazałem mu wszystkie szwy jakie mam.
-Same utrapienie z Tobą. Gdybyś poszedł uczyć się na lekarza,a nie grać w piłkę to był byś kimś,Synu- powiedział, rozżalony.
-Nie zmienisz mnie Ojcze.
- Niestety wiem. - odparł.
Wyciągnął mi połowę szwów.
- Ta rana na plecach jeszcze jest za głęboka, musi się zagoić. Za tydzień Ci wyjmę te szwy, ale zostanie Ci blizna. Axel teraz idę spać do siebie, jestem bardzo zmęczony. - rzekł
-Dobrze. A kiedy weźmiemy Julie?
-Za trzy tygodnie, rozmawiałem z lekarzem, który się nią opiekuję. - odpowiedział
-Kiedy?
-Zanim wróciłem do domu. Idę do siebie. -powiedział i poszedł, zamykając drzwi od sypialni.
Pościeliłem łóżko, ubrałem się, założyłem słuchawki, zamknąłem dom i poszedłem na wieżę widokową. Po drodzę mijałem pełno par. Czy ja dużo potrzebuje? Trochę ciepła,jakie dawała mi Karin...
Wszedłem na górę wieży widokowej i usiadłem na ziemi, oglądając widoki. Wyciągnąłem telefon i wybrałem numer do Karin.
-Halo?
-No hej Karin.
-Hej.
-Jak się czujesz?
- Dobrze, trochę się boję.
- Zobacz co Ci wrzuciłem do torby.
-Czekaj.
-To twoje perfumy. Tak pięknie pachną.
-Widzisz. Nie bój się, bo jestem obok.
-Axel jutro mam operacje.
-Wiem, ale masz też mnie więc masz dla kogo żyć i nie zapomnij,że masz rodziców.
- To są moi adopcyjni rodzice
-Co? Czemu teraz mi dopiero o tym mówisz?
- Wstydziłam się, Kocham Cię Axel. Muszę kończyć. Pa
- Kocham Cię. Pa Karin.
Rzuciłem sokiem w pudełku z słomką w dół.
-Ała- usłyszałem głos z dołu.
Po chwili ktoś wspiął się na wieżę widokową. To był Mark i był cały mokry z soku, którym rzuciłem.
-Powiedz, że ten sok zejdzie z ubrania?! - krzyknął.
-Raczej tak.
Usiadł obok mnie.
-Piękny widok, no nie? Może masz ochotę porozmawiać? - spytał
- Nie jestem typem co się rozczula- wstałem, spojrzałem na niego, który był zdziwiony.
-I przepraszam za ten sok.
-Nic się nie stało, ale Axel nie możesz wiecznie uciekać - wykrzyczał, gdy schodziłem z wieży. Poszedłem nad rzekę. Usiadłem nad brzegiem i rzucałem kamieniami przed siebie.
-Hej Axel. Znowu tu siedzisz? - powiedział Jude, który usiadł obok mnie
-Nie powinieneś być z Natalie teraz? -burknąłem.
- Przyjdzie wieczorem, chcesz pogadać? - spytał
-Co z wami nie tak? Chce być sam!
Wstałem i poszedłem na boisko kopać piłkę. W tym momencie podszedł Nathan, jeszcze tego mi brakowało.
-Gdzie masz Katie?
-Z Natalie - odparł
- Może pokopiemy razem?- spytał
- Nie mam ochoty. Łap- rzuciłem mu piłkę i poszedłem. Cały dzień chodziłem po mieście z słuchawkami na uszach. Była już 19,więc musiałem wracać, bo Ojciec będzie zły. Poszedłem do domu.
(Z perspektywy Juda)
-Widzisz Nathan musimy coś zrobic, żeby Axel odzyskał szczęście.
- Sprowadzisz mu tu Karin? - dodał
- Nie, ale Mark mówił, że nawet z nim nie chciał rozmawiać.
- Jest źle- odparł Nathan
-Wiem i to bardzo....
Zapraszam na kolejne części
A. Karolak
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top