Przygotowania.

(Z perspektywy Axela)

Do ślubu został tydzień, przygotowywaliśmy się z Karin i Julia. Oczywiście to nie było proste, wszyscy nasi znajomi byli zaproszeni.
-Axel, cieszysz się? -spytała mnie Karin.
-Tak, a czemu mam się  nie cieszyć?
-Dobra, wracaj do pokoju bo jesteś jakiś zdołowany. -odparła.
-Okej.
Poszedłem na górę do pokoju, w którym się zamknąłem.
-Czemu jesteś smutny - spytała Alice, która się pojawiła.
-Nie wiem, nie odpowiem Ci na to pytanie.
-Ehh..Axelu Blaze! Ogarnij się! -krzyknęła, głuchym krzykiem, który tylko ja mogłem usłyszeć.
-Bo? Nie będziesz mi rozkazywać!
-Ah tak? -powiedziała
Butelka z wodą, podniosła się a cała jej zawartość wylała na mnie.
-Ochłonołeś? -spytała z zadziornym uśmiechem.
-Daj mi spokój!
Wstałem i poszedłem się przebrać, gdy wyszedłem Alice dalej siedziała na łóżku.
-Kolego masz przygotowania do ślubu, a siedzisz tu jak kołek - powiedziała.
-Trudno..
-Eh.. Billy by tego nie chciał - powiedziała.
-Może, ale co to zmieni? Jego nie ma.
-Marsz na dół! Pomagać narzeczonej! -powiedziała z nerwami.
Wstałem i poszedłem pomagać Karin.
-Wróciłeś? -spojrzała Karin.
-Tak, pomogę Ci.
-Świetnie. -odparła.
Zaczęliśmy wszystko przygotowywać, gdy przyszedł wieczór Karin zasnęła przy stole.
Zaniosłem ją do pokoju i położyłem w łóżku. Andy zaczął płakać, więc poszedłem do niego. Nakarmiłem z butelki, mlekiem i zasnął. Po drodze do pokoju zajrzałem do Julii, która już dawno spała. Postanowiłem zejść jeszcze do salonu, popatrzeć na TV.
-Jaki jesteś opiekuńczy- powiedziała Alice.
-Ehh... Ty się nie odczepisz..
-No nie.. -odparła.
-Taki jestem i co z tego?
-To urocze według mnie. -dodała
-Idę..
-Do pokoju - szybko dokończyła za mnie.
- Możesz mi nie czytać w myślach?
-Mogę, ale jest to fajne. - uśmiechneła się szeroko.
Poszedłem do pokoju, położyłem obok Karin i spojrzałem na zegarek.
-Axel? -spojrzała na mnie moja ukochana
-Słucham.
-Puścisz muzykę..? -spytała
-Tak.
Taki miałem zamiar, wstałem włożyłem płytę, a muzyka zaczęła grać. Karin pocałowała mnie tak czule, że zamknąłem oczy. Po chwili usłyszałem głos.
-Urocze-powiedziała Alice
Spojrzałem na nią złowrogo.
-Dobra, idę - zniknęła.
A my wtuleni do siebie, całowaliśmy się bez opamiętania.
W tle było słychać muzykę.


(Z perspektywy Petera)

-Chłopaki Axel bierze ślub!
-No i? -spytał Grand.
-Odstrzelimy ich!
-Jeszcze nie -dodał Eddie.
-Dawaj buzi Eddie!
Znów zobaczyłem ciemność.

(Z perspektywy Granda)

-Wiecznie go będę raził tym paralizatorem? -spytał Eddie
-Może się nauczy..
Eddie dał Petera na łóżko.
-I co teraz?  -spojrzał Eddie.
-Ja czyszczę pistolet.
Muzyka się włączyła na cały głos.
-Nie da się wyłączyć! Mówię Ci nawiedzone te mieszkanie! -krzyknął Eddie
-A co Ci duch zrobi?!
Muzyka leciała dalej..

Następny rodział po weekendzie. Wiem jestem zły xD

Ciąg dalszy nastąpi...
Zapraszam na kolejne części.
Adik. Karolak.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top