Nelly i Mark?
Próbowałem wspiąć się na barierkę mostu nad rzeką, na dole płynęła rzeka a obok było boisko. Ludzie mnie mijali niczym opuszczonego psa. Ja nie poddając się próbowałem wspiąć się na tą głupią barierkę.
( W tym samym czasie)
(Z perspektywy Axela)
Dostrzegłem malca, który wspinał się na barierkę od mostu nad rzeką. Wskazałem palcem Karin na dziecko. I przyśpieszyliśmy w jego stronę.
Gdy doszliśmy mały prawie wszedł na barierkę. Złapałem go i podniosłem na rękach.
-Gdzie masz rodziców bohaterze.
-Miałem, ale nie mam - wyseplenił
- Tak to ile masz lat, że już nie masz?
Wskazał ręką liczbę 5. Jego drobne wychudzone ciałko było tak lekkie, że miałem wrażenie iż podnoszę własną torbę z rzeczami na trening.
- Wiesz, że takie maluchy co nie mają rodziców to idą do sierocińca.- Karin teraz spojrzała na mnie nie pewnie.
- To mnie przygarnij. -rzekł mały
- Łooo chłopczę, ja jestem nastolatkiem. Jak skończę z moją dziewczyną 20 lat to chętnie cię wezmę.
Pocałowałem Karin.
-To za ile to będzie -dopytywał malec
-Jakieś 7 albo 8 lat
- To wtedy będę miał ile? -spojrzał na mnie, jego niebieskie oczy błyszczały a delikatna buźka była czerwona.
- Jedną rączkę więcej, a nawet dwie wiecej-odezwała się Karin, pilnująca mojej torby na trening.
- A teraz pokaż nam gdzie mieszkasz to Cię odprowadzimy.
- Nigdy tam nie wrócę o nie. -wykrzyczał
-A to czemu?
Podniósł koszulkę i ujrzałem całe wychudzone ciałko w siniakach.
-A to temu.
- No to musimy iść do sierocińca- odparłem z żalem, że nie jestem starszy by wziąć małego do siebie. Przytulił się do mnie i zaczął szlochać.
- Obiecaj mi coś. Jak masz na imię? - powiedział
-Co ci obiecać, jestem Axel.
-A ja Raider. Obiecaj, że jak dorośniesz to wrócisz tam po mnie, że oboje wrócicie i będziecie moimi rodzicami. - rzekł
- Ty też mi coś obiecaj. Jeśli ktoś prędzej cię zaadoptuje, będziesz grzeczny u niego dobrze? Umowa stoi?
Spojrzał na mnie. Uśmiechnął się.
- Tak umowa stoi- odparł
Cała drogę niosłem go w jednej ręce przytulonego do mnie a w drugiej torbę z ubraniami na trening. Gdy weszliśmy do sierocińca przedstawiliśmy całą sytuacje. Dyrektorka oznajmiła, że się tym zajmie. Raider jeszcze się do mocno przytulił a później do Karin. Pożegnaliśmy się i wyszliśmy. Przypomniała mi się Julia. Stanąłem na chwilę w miejscu i o niej pomyślałem.
To jak wręczała mi naszyjnik.
Złapałem Karin za rękę. Chciała coś powiedzieć, ale jej przerwałem położyłem palec na ustach. I pocałowałem.
-Wiem chcesz powiedziec, że za nie długo umrzesz więc czemu dałem małemu złudną nadzieje, ale to nie prawda. Będziesz żyć obiecuje Ci to.
Karin była zaskoczona moją przemową. Pocałowałem ją, chwyciłem za rękę i szliśmy dalej. Na treningu już wszyscy byli. Przebrałem się. I zacząłem grać. Myślałem cały czas o Raiderze. Nagle geniusz ekipy naszej, szanowny wielece Pan Kevin wybił piłkę wprost do wody.
-Kurka wodna! - krzyknął
- Teraz to dosłownie - zaśmiał się Max
-Jesteście jak duże dzieci- wykrzyczała z ławki Nelly
- Ja po nią popłynę - krzyknął Mark
Podbiegł do ławki rozebrał buty, skarpety, ochraniacze, rękawice, bluzkę a na końcu spodenki i pobiegł w samych bokserkach.
Stałem obok ławki pijąc wodę i spojrzałem na Nelly, która się wpatrywała w Evansa.
Po chwili zniknął było słychać tylko plusk. Przyleciała piłka, którą rzucił.
-Ey chłopaki pomocy niech ktoś mi poda bokserki bo mi odpływają- krzyknął Mark,
Nathan wzruszył ramionami i poszedł z kijem mu pomóc.
-Evans jest bez bokserek-powiedziała czerwona Nelly po czym zemdlała
- Kochanie jej coś jest podejdziesz- zawołałem Karin
- Wiesz Axel to się nazywa miłość, spójrz na nią jej nawet nie trzeba swatać z nim- rzekła
Spojrzałem na Nelly, która czerwona jak burak leżała na trawie omdlała. Nagle na ratunek przybiegł mokry Evans,a za nim Nathan, który był suchy.
Mark nachylił się nad Nelly i złapał ją za dłoń.
- Evans jaką ty masz klatkę piersiową-powiedziała Nelly
Wyplułem wodę.
-Nelly czy ty się dobrze czujesz?-spytał Mark nie dość, że mokry to jeszcze czerwony teraz.
-Tak. Chodźmy do mnie- odparła Nelly.
- No dobrze, jak tam chcesz - dodał Evans
Szeptąłem mu na ucho,że ma być bardziej czuły.
Poszli. No to trening dzisiaj szybko się skończył. Przebrałem się i poszedłem do domu z Karin.
Nathan wziął Katie a Jude Natalie. Wszyscy się rozeszli.
(Z perspektywy Marka)
-Rany ale ty masz wielki dom.- powiedziałem
-No tak- odpowiedziała
- No to ja się może przebiore, gdzie jest łazienka? - spytałem
- Tu na lewo. - Odpowiedziała
Poszedłem do łazienki. Tak Nelly wreszcie będziesz moja. Wreszcie po tak długim czasie mam okazję cię wycałować wypieścić i nie tylko,och kocham ją. Przebrałem się i poszedłem do niej. Zaczęła się do mnie tulić.
- To od kiedy się w mnie kochasz Panie Evansie? - spytała
-Już jakiś czas.
- Ja w tobie też! Dlaczego mi nie powiedziałeś? - spytała
- Bo za każdym razem obrywałem- odpowiedziałem
-Wybacz - zaczęła mnie całować a ja czułem się jak w niebie.
Gdy nagle zadzwonił telefon.
- Nie mamo, nie. Mamo nie!
Rozmawiałem. Z swoją mamą. Gdy Nelly wyrwała mi telefon.
-Dobry wieczór tu Nelly Raimon, Mark zapewne dziś nie wróci do domu bo ma ciężki trening. Życzę miłego wieczoru. Dobranoc.
Rozłączyła się po czym odłożyła telefon i wróciła do całowania. Zasneliśmy wtuleni do siebie.
Zapraszam na kolejne części
A. Karolak.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top