Jeździec Ognia.
(Z perspektywy Axela)
Obudziłem się o 5.08. Karin spała odwrócona w drugą stronę. Zaraz ją obudzę pomyślałem.
Zobaczyłem, że moja poduszka jest cała w krwi! Szybko ściągnąłem,poszwę i wrzuciłem do pralki. Ubrałem czystą. Wziąłem ubrania pod prysznic i poszedłem się wyszorować.
Wchodząc do łazienki spojrzałem do lustra. Miałem cała twarz w krwi. Szybko się rozebrałem. Ubrania które chciałem ubrać wisiały na specjalnych wieszakach. Byłem cały w pianie a woda leciała mi po nogach. Wyłączyłem prysznic i się namydliłem żelem. Nagle słyszę pukanie do łazienki dosyć szybkie i intensywne.
-Axel jesteś tam? - spytała Karin przez krzyk
-Tak biorę prysznic. A coś się stało?
- Muszę strasznie siusiu- Wykrzyczała
- Poczekaj minutkę.
-Axel proszę nie będę na ciebie patrzeć. - rzekła
Puściłem wodę spłukałem z siebie żel po którym został zapach. Poperfumowałem się i ubrałem bokserki.
-Wejdź.
Weszła szybko, ale nagle stanęła. Patrzyła na mnie jak na debila.
-Kochanie a ty nie wychodzisz.?-spytała.
Dałem jej buzi położyła rękę na mojej jednej z piersi i dotykała ile mięśni mam.
- Chyba Ci się coś chciało.
Uśmiechnąłem się do niej.
-Przy Tobie? -spytała lekko przecząco
- Przed chwilą nie miałaś z tym problemu jak byłem pod prysznicem- zaśmiałem się.
Poszedłem do lustra pod nią stała umywalka i zacząłem myć zęby.
Jak umyłem wziąłem ubrania i wyszedłem z łazienki. Zacząłem się ubierać do szkoły i pakować rzeczy na trening. Z łazienki wyszła Karin. Uśmiechnąłem się.
-Słuchaj. Weź prysznic, tu masz czysty ręcznik w łazience wszystko jest i ubierz mundurek do szkoły bo dziś idziemy.
Poszła bez słowa się wykąpać. Ja natomiast napisałem do Marka, że ma czekać z chłopakami na nas tam gdzie zwykle. Odłożyłem telefon i zabrałem się za robienie śniadania.
(Z perspektywy Karin)
Fakt chciałam go zobaczyć pod prysznicem. Może nie nago nie jestem na to gotowa ale w bokserkach mi wystarczy. Włączyłam wodę i zaczęłam się myć, gdy skończyłam porządnie się powycierałam. Ubrałam mundurek,wyszłam z łazienki do pokoju wziąć nasze torby.
( Z perspektywy Axela)
Skończyłem robić kanapki, zabrałem nam po soku i napełniłem trzy bidony wodą na trening. Wyszła Karin z mojego pokoju z torbami rozpędziła się rzuciła torby i skoczyła na mnie jej nogi splotły się wokół mojej miednicy a ręce na karku. Zaczęła mnie całować jej język szybko powędrował do moich ust a mój do jej. Całowaliśmy się jak opętani przez Boga miłości. Zaczęła mi rozpinać mundurek pod którym nic nie miałem po za gołą klatką piersiową,zaczęła mi rysować po klacie i czochrać włosy. Jednym chwytem łapiąc ją za pośladek przyciągnąłem ją do siebie. Otworzyłem zamknięte oczy i zobaczyłem jak późno już jest. Szybko zacząłem zapinać mundurek. Dałem jej buzi w czoło, spakowałem kanapki i soki a sobie bidony wody na trening.
-Karin szybko bo się spóźnimy, chłopaki czekają- powiedziałem, łapiąc ją za rękę. Zamknąłem dom złapałem ją za rękę i biegłem ciągnąc ją za sobą, nie potrafiła nadążyć.
(Z perspektywy Marka)
- Ouu gdzie oni są? - powiedziałem
- Tam biegną Mark- powiedział Nathan wskazując palcem
- No gołąbeczki szybko latają - rzekł Eric łapiąc się za kark i uśmiechając.
-Już jesteśmy - wydyszał Axel
Wszyscy zaczęliśmy iść w stronę szkoły. Gdy nagle stanął nam na drodze Jerry z jego pięcioma kolegami.
-No idą te cieniasy! -krzyknął
Zacisnąłem zęby i pięści z złości. Chciałem bliżej podejść ale złapał mnie Bobby.
- Mark nie potrzebujemy kłopotów.
-Bobby ma rację idziemy chłopaki chodź Axel,chodź Karin.
Znów staneli przed nami, Jerry podbijał piłkę i patrzył na Karin i Axela który ją zasłaniał.
- Widzicie ta dwójka już ma kłopoty a wy dodatko bo ich bronicie a po drugie będziemy z sobą grać w pierwszym meczu. To już za 7 dni cieniasy. Zamiast chodzić do tego marnego gimnazjum powinniście trenować, ale w sumie po co i tak przegracie. Nie prawdaż Blaze.
Jerry złapał Axela za podbródek i uniósł ku górze. Axel go odepchnął.
-O ktoś się zdenerwował!-krzyknął Jerry po czym kopnął piłkę w stronę głowy Karin.
-Dosyć tego! - krzyknął Axel
Axel odbił piłkę ognistym tornadem wersja drugą. Jerry kopnął promiennym blaskiem. W tym momencie narodziło się nowe hisatssu u Axela. Ogniste Serce Miłości. W tle pojawił się Amor który strzelił piłkę z strzały amora z 10 razy większą siłą niż ogniste tornado wersja druga. Po prostu Jerrego piłka poskładała nie umiał się podnieść. Koledzy go podnosili.
- Przygotuj się na mecz, na ostateczne zagranie Blaze - krzyknął Jerry
Zniknęli wszyscy.
- Wow Axel to było super- krzyknął Mark
- O co im chodziło z tym ostatecznym zagraniem? - spytał Jude
-Mniejsza z tym - powiedział Axel
- Chłopaki oni mają rację musimy trenować, idziemy nad rzekę- krzyknął Eric
(Z perspektywy Axela)
Graliśmy cały dzień i nikt nam nie przeszkadzał użyłem kilka razy Ognistego Serca Miłości, która przecięła kilka razy siatkę bramki piłką.
I tak dzień w dzień. Trenowaliśmy tak cały czas. Przyszedł ten dzień ostatni przed meczem...
Zapraszam na kolejne części
A. Karolak
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top