27

Odsunęłam drzwi i weszłam do małego , ciemnego pomieszczenia. Jak się spodziewałam właścicielka pokoju od razu wyczuła moją obecność i zapaliła nocną lampkę, która stała tuż przy jej łóżku . Tsunade podniosła się na mój widok .

-[Imię] co ci się stało? – spytała kiedy zauważyła krew na moim ubraniu.

Na to pytanie histerycznie się roześmiałam. Z moich oczu dalej płynęły łzy a deszcz, który padał na dworze całkowicie przemoczył moje ubranie. Jakimś cudem szkarłatna ciecz pozostała na moim kimonie.

-Jesteś głupia czy udajesz Tsunade? – spytałam po chwili.- Naruto nie chciał nic mówić więc może ty mi coś wyśpiewasz?

-O co ci chodzi?

-Dlaczego zabiliście moją matkę?!- spytałam. W moich oczach można było zobaczyć gniew.

-Nic o tym nie wiem. – wymamrotała pod nosem wyraźnie się nad czymś zastanawiając.

-Jeśli mi nie powiesz zabiję i ciebie...

-I? [Imię] coś ty zrobiła?- teraz Tsunade zaczęła odczuwać niepokój i to jeszcze większy niż w tedy gdy weszłam do jej pokoju, było to wyraźnie widać.

- Jeden...- zaczęłam odliczać.

-[Imię] ja naprawdę nie wiem o co ci chodzi!

-Nie wierzę ci! Jak nie ty to kto?!- I w tedy do mnie dotarło.- Starszyzna...- wyszeptałam.

Nie czekając na odpowiedź byłej Hokage wybiegłam z mieszkania. Skierowałam się do siedziby tych dwóch starych pryków. Jak podejrzewałam oby dwoje dawno spali , ale nie zamierzałam się tym przejmować. Potajemnie weszłam do środka i każdemu z osobna podałam lek na senny, który trzymałam na wszelki w kaburze. Przeniosłam ich po kolei do piwnicy gdzie przywiązałam każdego do krzesła. Lek na senny był słaby dlatego już godzinę później przy zapalonym świetle mogłam zacząć przesłuchiwania.

-Dlazego?- powiedziałam z surowym wyrazem twarzy.- Dlaczego ona musiała zginąć?

-O kogo ci chodzi! Wypuść nas! Inaczej...

-Inaczej co ? Nikt was tu nie usłyszy, a przynajmniej ja o to zadbam. A teraz odpowiedzcie... Dlaczego zabiliście moją matkę?

-Nic...- nie zdążyła dokończyć ponieważ przyłożyłam do jej szyi katanę.- Twoja matka był zbiegłym ninja rangi S, nie mogliśmy pozwolić aby chodziła po świecie zagrażając innym!

-Ale dla czego mój brat? Dlaczego to on miał ją zabić...

-Przypade...

Stukot. Głowa starszej kobiety wylądowała na ziemi i poturlała się tuż pod nogi starca.

-Nie radzę kłamać...- wysyczałam przez zęby.

-T-to było specjalnie. Chcieliśmy pokazać, że Naruto się pomylił wpuszczając was do wioski...

-Chwila... Naruto nic o tym nie wiedział?

-Nie miał zielonego pojęcia.

W tym momencie dotarło do mnie co zrobiłam. Przez niego umarła Hima... mama... tyle osób...

Złość narastała we mnie z każdą minutą. Wzięłam zamach i odcięłam kolejną głowę.

Cała we krwi wyszłam na ciemną ulicę Konohy kierując się w nie wiadomo jakim kierunku. Po policzkach ciekły mi łzy.

-Gomenasai....-wyszeptałam a każde kolejne słowo wypowiadałam coraz głośniej.- Gomenasai mama, gomenasai Hima-chan, GOMENASAI!- Padłam na kolana i zaczęłam walić pięściami o ziemię. W pobliskich domach zaczęły zapalać się światła a z mojej dłoni zaczęła płynąć krew, podczas gdy druga drewniana powoli się obdzierała.

-[Imię]!- usłyszałam za sobą.

Nie odwróciłam się. Bałam się i to bardzo... Kto mógł tam na mnie czekać jak nie straże... a po mimo tego poznałam ten głos.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top