18
-Naruto!- otworzyłam energicznie drzwi.- Mamy problem!- wpadłam do gabinetu Hokage-No co?- spytałam kiedy zobaczyłam ich wyraz twarzy.
-[Imię] z szacunkiem do głowy wioski. -Upomniał mnie Shikamaru.
-No wiem, wiem . Ale zmiana tematu! Mitsuki jest niewinny!
-Wiemy to, a przynajmniej tak podejrzewamy.
-Uff, to dobrze. A i zmierzają do wioski Kamienia.
-Tego nie wiedzieliśmy.-powiedział Naruto.- Dziękuję za informacje. A teraz niestety musisz wyjść. Nie opuszczaj wioski.
-Hai!
Wyszłam z gabinetu i zaczęłam się się kierować w stronę głównej bramy. Oczywiście , że się nie posłucham Hokage, mój brat jest w niebezpieczeństwie.
Kiedy tak szłam i rozglądałam się do o koła zauważyłam Namidę, Washabi i Sumire.
-Ohayo [Imię]- chan.- Przywitała się przewodnicząca.- A ty przypadkiem nie poszłaś z Boruto i resztą?
-Poszłam, ale wróciłam i idę znowu.
-To choć z nami. -zaproponowała Washabi.- Planujemy z resztą iść po Mitsukiego.
-Z resztą?
-Tak dokładnie ze wszystkimi.- Uśmiech pojawił się na twarzy Namidy.
Poszłam z nimi. Po krótkim zebraniu i ustaleniu jak co robimy doszliśmy do wniosku, że najłatwiej będzie zapytać się Hokage. Ten plan jednak nie wypalił bo Naruto się nie zgodził, ale Shikamaru powiedział, że nic nie widzi więc sobie poszliśmy.
Już po paru godzinach byliśmy w wiosce Kamienia.
Nawet nie wiedzie jak się cieszyłam, kiedy okazało się, że Mitsuki jest cały i zdrowy.
Od razu się do niego przykleiłam , a łzy same poleciały .
-Przepraszam.- powiedział.
Teraz mogłam w spokoju wrócić do wioski.
>>>
Kolejne dni mijały nadzwyczaj spokojnie. Mieliśmy małą przerwę od misji, było więcej czasu na spacery, które bardzo polubiłam.
Pewnego dnia zostałam zaproszona na kolację do rodziny Nara. Oczywiście przyjęłam zaproszenie i właśnie stałam przed lustrem zastanawiając się czy założyć różowe czy niebieskie kimono.
-Bracie, które leprze?- Spytałam
- A musisz iść?
-Raczej tak, tata Shikadaia powiedział, że jego syn ma urodziny.
-Czyli musisz.
-Wiesz co ubiorę [kolor] kimono i białe spodnie . Wracając do rozmowy... nie martw się, nikt mi cię nie zastąpi.
Po tych słowach szybko się do niego przytuliłam i wyszłam z mieszkania.
Skacząc po dachach rozmyślałam nad tym jacy są rodzice chłopaka. Ojca zdążyłam trochę poznać, choć i tak nie wiem o nim najwięcej. A matkę znam tylko z widzenia.
W końcu dotarłam na miejsce. Ich dom był ogromny ! Zapukałam w drzwi ,które po chwili się otworzyły.
-Ohayo!- Uśmiech pojawił się na twarzy blondynki.
-Dzień dobry.- również się uśmiechnęłam.
Weszłam do środka i zdjęłam buty. Kiedy się rozejrzałam zauważyłam, że wnętrze domu jest przytulnie urządzone a na samym końcu korytarza stał stół z planszą do gry w szachy. Temari zaprowadziła mnie do salonu, który był połączony z kuchnią. Stół był już nakryty, a w pomieszczeniu czekał już Shikadai.
Podeszłam do niego i podałam mu małą paczkę.
-Wszystkiego najlepszego.
-Z kąt wiesz...
-Twój tata mi powiedział.
-Acha... dziękuję.
-Nie ma za co.
Usiadłam na krześle obok szatyna a on zaczął rozpakowywać paczuszkę. W środku był zestaw kunai ze sklepu Tenten.
Szatyn chciał coś powiedzieć , ale w tym momencie zjawili się jego rodzice. Usiedli na przeciw nam. Po chwili ciszy Temari odezwała się pierwsza.
-To kiedy ślub?
-NANI?!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top