Rozdział trzynasty

Obudziłem się rano z bólem tyłka. Niechętnie wstałem, przeciągnąłem się i zauważyłem, że mam plastry na nogach, obstawiam że chyba na szyi też. Rozejrzałem się po sypialni, nigdzie nie było Finna, postanowiłem że pójdę do kuchni zobaczyć, czy tam jest i tak właśnie zrobiłem. Ruszyłem w stronę kuchni, po drodze mijając któregoś z jego braci. Wszedłem do pomieszczenia i go znalazłem, smażącego chleb w cieście na patelni. Przytuliłem go mocniej i przez bok spojrzałem dokładniej co robi.

-Już nie śpi księżniczka? Jak się spało?-Zapytał czule.

-W miarę dobrze...coś za dobrze.-Wtuliłem się w jego plecy.

-To chyba dobrze, robię dla nas śniadanie.

-Zauważyłem, ale nie będę chyba jadł, nie mam zbytnio apetytu.

-Nawet troszkę?

-Eh...zjem trochę...-Odsunąłem się od niego i usiadłem na blacie obok.

Finn uśmiechnął się, a ja poczułem jak znów poliki mi się palą, dlaczego ja tak na to reaguje? Odwróciłem szybko wzrok i popatrzyłem na któregoś z jego braci co właśnie wszedł do kuchni.

-Widzę że sobie kogoś znalazłeś.-Jego brat się uśmiechnął do nas i wyjął jakiś sok z lodówki, po czym wlał sobie do szklanki.

-Tak, znalazłem sobie chłopaka.-Oznajmił dumny.

-Jakoś marnie on wygląda.-Przejrzał mnie wzrokiem, tak, jakby zaraz miał mnie zjeść.

Zszedłem do blatu, szybko powiedziałem przyjacielowi, że idę się ubrać i pobiegłem do jego sypialni. Kompletnie zapomniałem o tym jak wyglądam, zapomniałem przy nim...Jezu jak głupio to wyglądało! W środku, szybko się ubrałem w ciuchy w których byłem wcześniej i przy okazji zobaczyłem czy może brat do mnie pisał, ale zero wiadomość i zero nie odebranych powiadomień, od Stefana to samo. Dlaczego ja w ogóle spojrzałem na chat z nim? Czyżby zacząłem tęsknić za nim..? Kurwa nie...Odłożyłem telefon i wróciłem do Finna, nie było już jego brata, na co się trochę ucieszyłem. Zauważyłem że już stoi śniadanie na stole. Niechętnie usiadłem przy nim, naprzeciw przyjaciela, on już dawno jadł, a ja wpatrywałem się w jedzenie. Czułem jakbym miał zaraz zwymiotować, gdybym włożył jedzenie do buzi, choć odrobinkę.

-Tooo...wczoraj jak mówiłeś że mnie pokochałeś, to ty tak na serio?-Chciałem zacząć jakiś temat, zamiast jeść.

Finn tylko kiwnął głową i wrócił do jedzenia. Jakoś nie zbytnio w to uwierzyłem. Może kłamie, może przez przypadek to powiedział.

-Dlaczego nie jesz?-Zapytał mnie i spojrzał w końcu na mnie, swoimi cudownymi ciemno niebieskimi oczami. Mógłbym wpatrywać się w nie godzinami.-Halo Dawid, co tobie?

-Uh...O co pytałeś?-Cały się zarumieniłem ze wstydu.

-Dlaczego nie jesz.

-Mówiłem że nie będę jadł.

-Choć trochę, wychudzony jesteś i się martwię.-Wziął mój widelec wraz z nożem, teraz się skapnąłem czy tylko ja dostałem sztućce, odkroił kawałek, nabił na widelec i przybliżył do mojej buzi.-Powiedz Aaa~

-Nie jestem kurwa jakimś dzieckiem, żebyś mnie karmił!

-Nie, ale wiem że zapewne lubisz to~ Więc bądź dobrym polaczkiem i zjedz~

Niechętnie zjadłem to co było na widelcu. Ten się uśmiechnął szyderczo, a ja miałem ochotę mu jebnąć za to. Każdy uzna że słodkie to jest, że chce mnie nakarmić, ale dla mnie to tylko wpychanie jedzenia we mnie.

-Już mogę sobie pójść? Muszę w końcu do domu wrócić.

-Jak zjesz chociaż połowę.

-A weź się jeb! Skoro nie chce jeść, to nie chce jeść! Czy ja mówię po chińsku?!-Zły napłynęły mi do oczu, dlaczego płaczę jak się złoszczę?

-Słodko wyglądasz, krzycząc na mnie.-Ten się uśmiechnął tylko.

-A ty brzydko...Jakby jakaś wiedźma cie porwała, zmieniła w żabę, ktoś cie zjadł, wypluł, zjadł znowu i wysrał.-Odszedłem od stołu i ruszyłem w stronę drzwi wyjściowych, ubrać buty.

Ubrałem je szybko i tak samo szybko wyszedłem z jego domu. Jakoś nie zbytnio chciało mi się wracać do domu, szczególnie że będę mieć taki opierdol. Wyjąłem papierosa z zgniecionej paczki, musiałem zapomnieć że mam papierosy w spodniach. Znalazłem zapalniczkę i zapaliłem papierosa. Wiem że będę mieć jeszcze większy opierdol, jak brat wyczuje że paliłem, ale cóż, życie. Jebany Farkas...Niech go szlag jebnie. Jakby coś mu się stało to bym nawet nie płakał.

Skończyłem palić, peta wyrzuciłem do śmietnika który był zaraz obok i przyspieszyłem trochę krok. Po kilku minutach znalazłem się pod swoim domem. Wziąłem głęboki wdech i wszedłem do środka. Od razu zastałem wkurzonego brata, z worami pod oczami i chyba w ciuchach których nie zmieniał przez te kilka dni. Krótko, wygląda okropnie. Zaczął się drzeć, ale ja nie słuchałem go nawet. Myślałem byłem gdzie indziej, przy Finnie. Zacząłem się zastanawiać czy serio mu zależy na mnie, czy udaje. Ale...patrząc na to jak mnie traktuje, to chyba zależy. A ja zachowuje się chyba jak dzieciak co nie umie tego docenić, albo nie? Co jeśli on zacznie czuć urazę do mnie, po tym jak teraz wyszedłem z jego domu.

Po chwili zwróciłem bardziej uwagę na brata, z łzami w oczach...

-Nawet nie wiesz jak się martwiłem..-Powiedział z łamiącym się głosem.

-Udajesz teraz?-Spytałem.

-Po co miałbym teraz udawać?! Nie mogę się już kurwa martwić o mojego młodszego brata?!-Kilka łez spłynęło mu po policzkach, a ja je wytarłem rękawem.-Gdzieś ty był co...?

-U kolegi byłem i ee...noo trochę zasiedziałem się u niego, a później przyszli znajomi jego i tak jakoś, pojechaliśmy gdzieś.

-Nawet kłamać nie umiesz...Ale chociaż wróciłeś cały i chyba...zdrowy.-Złapał moją twarz w swe zimne dłonie i spojrzał prosto w oczy.

-Ta zdrowy.-Ułożyłem jedną dłoń na jego i uśmiechnąłem lekko. Nie pamiętam żeby kiedyś był tak czuły do mnie jak teraz, zawsze był stanowczy.

-Jadłeś coś w ogóle?-Zapytał po chwili ciszy.

-Tak, jadłem.-Uśmiechnąłem się jeszcze bardziej.

-Idź się umyj, przebierz w coś czystego i tak chodź coś zjesz, wiem że z tym też kłamiesz.-Poszedł w stronę kuchni.

A ja stałem przez chwilę w przedpokoju, patrząc przed siebie. On serio się martwił o mnie...nie udawał...Poszedłem do siebie. Buty ściągnąłem dopiero u siebie, wziąłem czyste ciuchy i tylko przebrałem się w nie, bez mycia bo po co. Podłączyłem telefon i ruszyłem do kuchni, gdzie powinien być Farkas. Usiadłem przy wyspie, na przeciw niego. Przed nami stały dwa talerze z jajecznicą, przed nim była jeszcze kawa.

-Spałeś?

-Nie...Jasne że kurwa nie spałem!-Spojrzał zdenerwowany na mnie, a ja spuściłem głowę.-Przepraszam...Zjedz choć trochę, dobrze?

-Dobrze.-Westchnąłem i zacząłem niechętnie jeść.

Nie chciałem, ale nie chce robić jeszcze większej przykrości jemu. Zjadłem połowę, za to on nie tknął nawet swojej porcji, tylko kawę.

-Idź się prześpij.

-Znów gdzieś spierdolisz.

-Nie spierdolę, będę cały czas w domu, w swoim pokoju.

-Mhm...Jeśli mnie znów okłamiesz, to zamknę cie w piwnicy byś był bezpieczny i w domu.-Odstawił swój talerz na blat, kubek do zlewu i ruszył do swojego pokoju.

Odprowadziłem go wzrokiem. Odstawiłem swój talerz tak samo jak on i poszedłem do siebie. Wyjąłem paczkę papierosów z tamtych spodni, otworzyłem okno i zapaliłem jednego. Sięgnąłem po telefon i popatrzyłem na chaty, czy ktoś napisał. Nikt.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top