Rozdział trzeci
Obudziłem się trochę spocony, przez jakiś czas czułem ból na dłoni, rękach, nogach oraz szyi, tak jakby to się stało na prawdę. Wytarłem szybko twarz i pobiegłem w stronę łazienki, w środku zamknąłem drzwi na klucz, przez drżące dłonie ledwo co trafiłem kluczem do dziurki. Puściłem zimną wodę z kranu i kilka razy opłukałem sobie nią twarz. Spojrzałem na siebie w lustrze...chciało mi się rzygać na swój widok, przez to jak wyglądam, w jakim stanie jestem, do jakiego sam siebie doprowadziłem. Pomyślałem że może spacer dobrze by mi zrobił, ale szybko z tego zrezygnowałem przez swój stan, nie dam rady, nawet siły nie mam jak zwykle.
Posiedziałem chwilę w łazience, do tego czasu aż do końca się uspokoiłem i w końcu wmówiłem sobie że to tylko był sen. Otworzyłem drzwi i pierwsze co, a bardziej kogo ujrzałem to był brat z tą swoją wkurzoną miną, wyglądał jak baba na okresie. Ominąłem go, jednak ten złapał mnie za nadgarstek, przez chwilę jego mina zmieniła się gdy mnie dotknął, spojrzał na moją dłoń, na moje dobrze...zbyt dobrze widoczne kości na dłoni.
-Co ty tam robiłeś?-Wróciła jego wkurzona babska mina, teraz patrzył mi w oczy.
-Coś...co ciebie to? Idź zajmij się swoją dupą.-Odpowiedziałem trochę chamsko.
-Won do kuchni na śniadanie, w końcu coś zjesz zamiast palić.-Puścił mnie i ruszył w stronę kuchni, a ja za nim jak jakiś grzeczniutki piesek.-I zacznij w końcu jeść mi wstyd mi za ciebie, każdy mówi że nie umiem się własnym bratem zająć i się głodujesz dla atencji, co chyba jest prawdą.
-Nie głoduje się dla atencji...a jak już to na pewno nie dla twojej atencji, nie moja wina że nigdy nie czuję się głodny.-Usiadłem przy stole i z obrzydzeniem spojrzałem na śniadanie które mi przygotował, nie lubiłem gdy gotował, wszystko smakowało jak jakieś gówno.
-Inni mówią co innego, a dobrze wiesz jak dbam o zdanie innych.-Spojrzał ponownie na mnie.-Jedz.-Powiedział oschle.
Niechętnie zacząłem jeść, cały czas wykrzywiałem się przez okropny smak. Mówiłem mu żeby mi nic nie gotował bo jego jedzenie smakuje okropnie i rzygam po nim, co widział wiele razy, a ten ma to gdzieś i dalej gotuje. Jakby chciał mojej śmierci przez zadławienie się jedzeniem czy rzygami. Ledwo zjadłem połowę, resztę wywaliłem do kosza, brat coś tam się wydarł na mnie za to, ale go nie słuchałem tylko wróciłem do swojego pokoju. Położyłem się na łóżku i sięgnąłem po telefon, nawet go nie włączyłem, a dostałem powiadomienie. Zobaczyłem kto do mnie napisał, jakiś nieznajomy numer, wpatrywałem się w sms, myślałem czy odpisać, czy to może pomyłka. Nie zbyt dobrze pamiętam wczorajszy dzień, upiłem się gdy nikt nie patrzył, znudziła mi się impreza i uciekłem do opuszczonego domu, a potem jakiś typo do mnie przyszedł i potem zbytnio nie pamiętam. Postanowiłem odpisać
Nieznany numer
-Na pewno mnie nie pamiętasz ze wczoraj. Chce tylko zapytać jak się czujesz?
Dawid
Jest na razie dobrze, możesz powiedzieć kim jesteś?-
Nieznany numer
-Finn, chyba mnie nie zapomniałeś przez ten alkohol?
Dawid
Jezusie...ledwo cię pamiętam. Ty się martwisz o mnie że piszesz?-
Nieznany numer
-Trochę. Może chciałbyś się spotkać i wszystko sobie przypomnieć?
Dawid
Może...ale dzisiaj?-
Nieznany numer
-Jakbyś mógł za godzinę w tym opuszczonym domu.
Dawid
Okejj-
Dziwnie się czułem pisząc przez chwilę z nim, ja chyba kompletnie go nie pamiętam, a ten pyta jak się czuje. Aż rumieniec mi się trochę pojawił na twarzy. Dlaczego ja się zarumieniłem? Co się wczoraj wydarzyło?? Nie chce zrobić mu przykrości przez to że go nie pamiętam...może on też mnie zbytnio nie pamięta? Ale skąd ma mój numer, rzadko komu go podaje jak już to messengera albo instagrama.
Ubrałem coś czystego na siebie, związałem włosy, gdy ubierałem buty krzyknąłem tylko do brata że wychodzę i nie wiem kiedy będę, nic nie odpowiedział. Wyszedłem z domu pisząc przy okazji do niego że już wychodzę, przy okazji po drodze zaszedłem do jakiegoś sklepu kupić sobie energetyka. Po kilku minutach byłem już na miejscu, wszedłem do góry po schodach z myślą że go tutaj już zastane, ale jak widać nici z tego. Oparłem się o barierkę i wpatrywałem się w ludzi na ulicach, na samochody, na cieszące się razem pary...też tak bym chciał, żeby ktoś mnie kochał. Może kiedyś mi z kimś wyjdzie, żeby nie było to byłem już w związkach, ale każdy kończył się tak samo. Że niby jestem zbyt opiekuńczy i nie daje im żadnej przestrzeni osobistej, że cały czas chce z nimi mój wolny czas spędzać. No cóż mówi się życie, może kogoś sobie znajdę i będzie doceniał to albo po prostu będzie taka sama, albo taki sam...Najchętniej to teraz bym się upił i udawał że życie jest zajebiste, ale przecież dobrze mi się żyje to czemu niby upijać smutek? Jednak sobie czasem...pff czasem, nie radze sobie ze sobą.
Z moich zamyśleń wyrwał znajomy dla mnie głos, odwróciłem się szybko i spojrzałem na wyższego z uśmiechem na twarzy, tego wcześniej chyba nigdy nie było. Stanął obok mnie i także oparł się o barierkę. Przez chwilę patrzył na mnie, po czym wyjął butelkę czystej wódki z kieszeni w środku kurtki. Mój uśmiech jeszcze bardziej się powiększył. Bez żadnego przywitania się, czy wymienieniu jakiegoś krótkiego zdania, od razu zaczęliśmy razem pić. Otworzył butelkę, najpierw on wziął jednego łyka po czym podał mnie, zrobiłem to samo. I tak nam zleciał czas przy którym piliśmy wódkę. Gdy się skończyła, spojrzał na mnie z uśmiechem na twarzy, teraz zauważyłem że miał septuma...Mogłem lepiej się przyjrzeć jego twarzy, całemu jemu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top