Rozdział szósty

Rano obudził mnie jak zwykle brat, mówiąc że już dziesiąta i pora wstawać. Nawet w wakacje nie można pospać bo po co. Przypomniał mi się sen z tej nocy. Przez chwilę zastanawiałem się czy on może coś oznaczać czy tylko to zwykły sen. Zignorowałem to już i poszedłem się ogarnąć, umyłem zęby, związałem włosy w kitkę, przebrałem się w jakieś pierwsze lepsze spodenki z naszywką z tyłu radio Maryja hard rock station którą sam sobie wyszyłem, za dużo mam chyba czasu w życiu i jeszcze zwykłą szarą koszulkę. Na szybko przejrzałem się w lustrze czy wyglądam jak menel z domem czy bez domu. Raczej to pierwsze. Poszedłem do kuchni wypić coś na szybko i wrócić do swojego pokoju, oczywiście stał tam brat i coś smażył na kuchence gazowej, oczywiście jajecznicę bo co innego.

-W końcu księżniczka wyszła z swojego zamku.-Powiedział takim drażniącym głosem i spojrzał na mnie.

-Ta księżniczka zaraz sobie pójdzie.-Wyciągnąłem sobie sok z lodówki, nalałem do szklanki i dałem trochę lodu by się bardziej schłodziło.

-Niby gdzie? Mam nadzieje że się nie upijesz, jeśli tak to na noc możesz do domu nie wracać, a i z komisariatu ciebie odbierać nie będę jeżeli znów coś odwalisz. Jakbym żył z małym dzieckiem...-Nałożył jajecznicę na dwa talerze i postawił na stole wraz z widelcami.

-Nie mam nawet zbytnio pieniędzy na alkohol. Od razu mówię że nie będę jadł bo nie jestem głodny, a na pewno w tym jest więcej soli niż ty masz iq.

-To po co to smażyłem?! Żeby sobie teraz księżniczka wybrzydzała?-Wkurzył się na dobry początek dnia.-Jak tak dalej nie będziesz jeść to trafisz do szpitala, a potem ja będę mieć problemy bo jako twój prawny opiekun muszę ciebie pilnować, a oni na pewno pomyślą że ciebie głodzę.

-Zapewne jakbyś chciał to byś głodził i o wiele gorzej.-Napiłem się soku i wpatrywałem się w niego bez emocji.-Mogę już sobie pójść? Chyba zamek mnie woła na drzemkę albo książkę żebym mógł dalej ciebie mieć głęboko w dupie.

Nie dostałem nic w odpowiedzi, co potraktowałem że mogę sobie pójść. Dopiłem sok i jak już miałem ruszyć do sklepu to ten wysłał mnie do sklepu, tak kompletnie z dupy. Zapytałem czy muszę, a ten że skoro nie mam co robić, to tak muszę. Dał mi listę co mam kupić...no trochę spora jest. Ubrałem buty i udałem się do sklepu tak jak mój pan kazał. W taki żar musiałem iść kurwa do sklepu...na dworze jest chyba z trzydzieści stopni. W końcu wszedłem do sklepu gdzie prawie wszędzie była włączona zimna klima. Wziąłem koszyk i powoli szedłem alejkami biorąc wszystko z listy. Trochę dalej usłyszałem znajomy głos, spojrzałem szybko w tamtą stronę, ujrzałem Stefana z Matteo, jak trzymali się za ręce i coś gadali do siebie...a on był bardziej szczęśliwy niż ze mną wcześniej. Czułem jak coś mnie kuło w sercu, a do oczu napływały łzy. Czyli jak mówił że znalazł sobie kogoś lepszego po prawie trzy letnim związku to miał na myśli jego? Dlaczego ja nadal płacze za nim...? Wytarłem szybko łzy i ruszyłem szybko do innej alejki żeby ich nie widzieć, ale jak na moje nieszczęście Stefan mnie zauważył i zawołał do siebie. Mogłem go teraz dobrze udawać że go nie usłyszałem i pójść dalej, ale jakoś tak sam chciałem wiedzieć czy serio są razem i czy może jakoś uda mi się zniszczyć ich związek, tak dla zabawy. Podszedłem do nich, schowałem listę do kieszeni i przywitałem się z udawanym uśmiechem na twarzy.

-Guten tag Dawid.-Wyszczerzył te swoje ostre rodzinne zęby.-Dawno się nie widzieliśmy, nawet nie wiem dlaczego, myślałem że po tym wszystkim będziemy chociaż znajomymi.-Jego uśmiech zniknął, a zamiast niego pojawił się smutek. Jego chyba chłopak nie był zadowolony z tego co powiedział.

-Trudne było dla mnie zostanie twoim znajomym, poza tym minęło już tyle czasu że myślałem że zapomniałeś o mnie.-Ponownie na mojej twarzy nie było żadnej emocji.-Po co byś znajomym ze swoim ex co? Masz już chyba kogoś nowego więc serio nie wiedziałem po co dalej to ciągnąć, by słuchać jaki to Matteo nie jest dobrym chłopakiem co?

-Dawid zrozum że po prostu chciałem mieć z tobą jakiś kontakt, a ty tak po prostu się odizolowałeś...może się martwiłem o ciebie. A ty jak zwykle myślisz tylko o sobie...-Powiedział to z taką skruchą jakbym to ja zostawił go i jeszcze dobił na końcu tak że się próbował zabić czy coś.-Trochę żałuję że ciebie tu teraz zawołałem, myślałem że inny jesteś, a tak na prawdę stałeś się gorszy niż wcześniej. Nie wiem co ja wtedy w tobie widziałem.-Jego chłopak tak po prostu sobie stał i gapił się na mnie jak na debila, ale było widać jak po chwili jego wzrok powędrował niżej na moje ręce gdzie aktualnie było widać kości oraz blizny. Szturchnął lekko swojego kochasia i wskazał na rękę, Stefan wyglądał jakby go na chwilę zamurowało.

-Wyglądacie teraz jakbyście zobaczyli ducha, już se mogę od was iść bo mnie ten chuj zabije jak nie wrócę zaraz do domu.-Nie dostałem w odpowiedzi nic, tylko ich ciszę i ten dziwny wzrok.

Wykorzystałem to i sobie poszedłem dalej. Wziąłem resztę rzeczy z listy, zapłaciłem przy kasie, włożyłem wszystko do siatki i ruszyłem z powrotem do domu znów w tym upale. Bardzo kochający brat nie mógł wybrać innego dnia żeby wysłać mnie po zakupy albo chociaż później, nie zdziwię się jak zaraz dostane udaru. Po drodze wyjąłem sobie kawałek chleba i zjadłem go sobie, nah nie zauważy że kawałek znikł. Wszedłem do domu, bez ściągania butów ruszyłem do kuchni gdzie nadal był brat, odłożyłem siatki na blat, ściągnąłem buty i ułożyłem ładnie przy drzwiach i w końcu mogłem wrócić do swojego ukochanego pokoju. Znalazłem moje słuchawki, podłączyłem do telefonu i puściłem pierwszy lepszy kawałek od Skunxa, usiadłem przy biurku, wyjąłem mój czarny zeszyt obklejony jakimiś randomowymi naklejkami, wyjąłem też długopis i zacząłem coś w nim pisać. Dokładniej to kończyłem już moje opowiadanie, trochę go już pisze więc chyba wypadało go by jakoś fajnie skończyć, zostało mi z jakieś dziesięć kartek, a ja nawet blisko końca nie jestem. Świetnie będę potrzebował kolejny zeszyt.

Gdy tak pisałem do końca opowiadanie, nagle zawibrował mi telefon. Wziąłem go szybko z myślą że to Finn napisał, ale szybko moja radość jak u małego dziecka znikła, jak zobaczyłem wiadomość od "krecika" czyli Stefana. Zobaczyłem tylko szybko co napisał i wyciszyłem go. Jakoś nie zbytnio chce mieć z nim kontakt po tym jak mnie potraktował, "ale ja wtedy nie panowałem nad sobą, proszę wybacz mi aniołku", jakoś chuj mnie to grzeje. Odłożyłem telefon i z powrotem wziąłem się za kończenie opowiadania.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top