Rozdział piąty
Spędziłem prawie cały dzień z Finnem. Niechętnie wróciłem do domu. Szczerze mógłbym dłużej z nim posiedzieć i pogadać ale brat zaczął wydzwaniać oraz wypisywać że mam wracać do domu inaczej mnie zabije, oczywiście te ostatnie to w przenośni. Finn wydaje się na prawdę miły...z wygląda na osobę która mnie zabije w sekundę jeśli się odezwę, ciekawe by to było gdyby tak zaczął mnie podduszać...Jezu o czym ja znów myślę?!
Wszedłem do domu, przy wejściu ściągnąłem glany tak jak zwykle żeby ten dupek się nie darł. Dosłownie kilka sekund stałem przy wejściu, a ten już podbiegł z krzykiem gdzie ja wychodzę tak długo i niby po co. Stałem tak tylko i wpatrywałem się w niego i czekałem aż skończy. Nie wiem po co się tak wnerwił o to skoro powiedziałem mu że wychodzę, a że z kim czy gdzie już nie powinno go interesować, nie jest moim ojcem. Zignorowałem go i poszedłem do siebie. W swoim pokoju zamknąłem drzwi na klucz i rzuciłem się na łóżku, na moje ukochane łóżko...Mógłbym na nim całe dnie leżeć. Usłyszałem jak wibruje mi telefon, wyciągnąłem go z kieszeni i zobaczyłem kto pisze, pfff Finn. Napisał kiedy kolejne spotkanie bo znowu jest jakieś miejsce które chce mi pokazać, czyżby jego łóżko? Odpisałem szybko że chętnie, ale najwyżej w następnym tygodniu bo jak wyjdę w tym tygodniu to mnie brat zabije, odpisał po chwili że to zdradzi mi spoiler, że to koncert i chce mnie zabrać na niego, będzie mocno pod wieczór i mogę przecież się wymknąć jeśli mam aż tak chujowego brata, od razu się zgodziłem. Więc pojutrze około dwudziestej mam wyjść z domu bo podjedzie po mnie motorem. Napisał jeszcze że kupił mi już własny kask bo tamten był za duży dla mnie i niby jeszcze go ładnie ozdobił. Zaczynam się bać że obkleił go cały naklejkami kotków i jakiś piesków co znalazł w sklepie czy papierniczym. Szczerze słodkie to jest, że ledwo go znam, a on mnie i już ma dla mnie kask. Jednak smutne trochę bo musiał zapłacić z chyba kilka stów, nie wiem ile to kosztuje, żebym mógł bezpiecznie jeździć z nim i z nie za dużym kaskiem, który może mi spaść w każdej chwili, a ja będę zdany na wstrząs głowy czy coś jeszcze gorszego jak będzie choć mały wypadek.
Wpatrywałem się chwilę w chat z nim, mimo że skończyliśmy pisać z nie wiem jakieś pół godziny temu. Po prostu zastanawiałem się czy to przypadkiem nie randka. Chciałem zadzwonić do niego i może pogadać chwilę, miło mi się słuchało jego niskiego głosu, mógłbym go godzinami słuchać. Ale na pewno już spał czy był zajęty.
Wziąłem jakieś czyste ciuchy, czyli koszulkę o chyba dwa rozmiary za dużą bo źle kupiłem i czyste bokserki. Poszedłem do łazienki gdzie też zamknąłem drzwi na klucz by brat mi nie wlazł. Rzuciłem ciuchy na pralkę, wlałem wody do wanny, gdy nalała się wystarczająco dużo, rozebrałem się i położyłem się w wannie. Moja druga ulubiona czynność dnia. Chciałem się chwilę odprężyć w wrzątku, ale gdy tylko zamykałem oczy, widziałem przed sobą Finna. Chciałem choć na chwilę pozbyć się jego twarz gdy zamykam oczy. Czy ja się zakochałem? Znam go chyba dopiero drugi dzień...Rozejrzałem się po łazience za telefonem...szlag został w pokoju. Puściłbym sobie cicho jakiś kawałek i może swoje myśli na tekście, a nie na nim...Ja pierdole.
Długo nie leżałem w wannie, chciałem się odprężyć, a nie myśleć o tym fagasie. Wytarłem się szybko, ubrałem się w to co przyniosłem i wróciłem do siebie. Nie zamykałem się już na klucz jak zwykle bo chyba on śpi to po co. Zawsze zamykam się na klucz w swoim pokoju czy w łazience, przez to tylko że może zawsze wejść, popatrzeć na moje ciało i się wydrzeć że nic nie jem albo wyśmiać że jestem szkieletem...zajebisty brat. Założyłem słuchawki, puściłem jakikolwiek kawałek od Tester Gier, położyłem się na łóżku i w końcu nie myślałem o nim. Chwilę później chyba zasnąłem...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top