Rozdział dziesiąty
Dotarliśmy na miejsce po jakiś czterech godzinach, niestety był korek spowodowany wypadkiem przez co musieliśmy stać i czekać aż otworzą drogę, można by było jechać na około ale remontowali tam drogę. Ale w końcu jesteśmy na miejscu, było tutaj już sporo aut, motorów i rowerów, też już ludzie się szwendali, sami czy w grupkach albo jeszcze w parach. Zsiadłem z motoru, tak samo Finn, odłożyłem kask na pojazd i podszedłem bliżej kolegi.
-To o której będzie koncert?-Zapytałem lekko się uśmiechając i zakładając ręce z tyłu.
-O osiemnastej, a jest czternasta, czyli mamy jeszcze cztery godziny.-Odpowiedział od razu.
-I będziemy tutaj tak siedzieć...?-Ponownie zapytałem trochę smutny.
-Nie musimy, nie daleko jest miasto przecież i możemy zajechać tam coś zjeść, pochodzić, porobić coś jeżeli chcesz.
-Jasne że chce, lepsze to od zanudzania się tutaj!-Ponownie się uśmiechnąłem i założyłem z powrotem kask.
Finn zrobił to samo, wsiadł na motor, ja za nim i się przytuliłem najmocniej jak mogę. Po chwili u słyszałem dźwięk włączonego silnika i ruszyliśmy do miasta.
Po kilku minutach, nie wiem może po dwudziestu, znaleźliśmy się już w miasteczku. Nie powiem że nawet ładnie wyglądało, widać że trochę stary chodnik ale się trzyma, prawie wszędzie drzewa, każda latarnia ozdobiona jakimiś kwiatami, prawie każdy budynek był ozdobiony przeróżnymi roślinami, chciałoby się tutaj mieszkać. Nie daleko była mała knajpka którą chyba Finn też zauważył, bo podjechał bliżej i zaparkował pod nią. Zsiedliśmy z motoru i weszliśmy do środka, powiem że nawet przytulnie tutaj. Usiedliśmy przy małym stoliku, mało minęło, a już można było poczuć na sobie wzrok ludzi, tak jakby chcieli mnie zaraz zjeść. Finn dalej się uśmiechał do mnie i był zadowolony że zaraz będę z nim na koncercie, a ja skuliłem się, stres i wstyd za to jak wyglądał zżerał mnie od środka. Podszedł do nas kelner, dla karty z menu i odszedł. Finn od razu wziął jedną i zaczął szukać sobie czegoś, ja nawet na kartę nie spojrzałem. Nie wziąłem pieniędzy, a głupio będzie prosić go żeby coś mi kupił, poza tym i tak wątpię żebym zjadł wszystko i tylko nie potrzebnie wyda się pieniądze.
-Nie jesteś głodny? Nic nie jadłeś jeszcze dzisiaj.-Zapytał mnie Finn z takim zmartwionym głosem.
-Nie mam apetytu zbytnio, ale mogę piwo wypić jeżeli jest.-Wymusiłem uśmiech. Tak wolę wypić piwo niż coś zjeść, jestem bardzo mądry.
-Mhm..nie jestem zbytnio za tym ale dobrze, jak chcesz aurinko.-Zawołał kelnera i powiedział jemu co chce, oczywiście musiał dać jemu dowód że ma osiemnastkę, piwo i tak będzie dla mnie.
Długo nie czekaliśmy bo po chwili dano nam jakąś zupę dla Finna i moje piwo, napój bogów. Wziąłem szybko łyka gorzkiego napoju i ponownie czułem jak mam na sobie wzrok ludzi z całej knajpki. Dłonie zaczęły mi drzeć przez co prawie bym wylał napój bogów. Odstawiłem szybko kufel i schowałem dłonie pod stół by Finn nie zauważył tego, na szczęście był zajęty swoim jedzeniem i nie zwracał na mnie uwagi, zasmuciło mnie to trochę. Zająłem się swoim piwem, starałem się zbytnio nie zaglądać na Finna, może do niego zagadać..niech sobie odpocznie teraz ode mnie, zaraz zapewne będzie żałował że zabrał mnie na koncert, że w ogóle mnie poznał. Zaszkliły mi się oczy, wytarłem szybko je, tak żeby wyglądało że coś mi wpadło do oka...Nie chce by wziął mnie jeszcze za beksę. Skąd mam wiedzieć co mu tam wcześniej inni nadali jak pytał o mnie, może same kłamstwa, a żadnej prawdy...Mogli wszystko powiedzieć i skąd mam wiedzieć co teraz myśli o mnie.
Zaglądałem na niego na chwilę, wyjął sobie telefon i jadł z nim. Wyglądało to trochę jakby miał teraz mnie gdzieś.
-Finn może zadzwonię po taxi czy Węgra żebym wrócił do domu, a ty byś sam był na koncercie?-Zapytałem.
-Nie nie, chodzi ci teraz że telefon wyciągnąłem? Chwila bo brat pisze gdzie jestem i się denerwuje.-Powiedział z pełną buzią dalej stukając coś w telefonie.
-A...Bo myślałem już że zaczynasz żałować że mnie zabrałaś...i no..-Spuściłem głowę i zacząłem się trochę bawić kuflem, tam że obracałem go w miejscu oczywiście uważając by nie wylać piwa.
-Dawid nie da się żałować zabranie ciebie gdzieś na randkę, specjalnie kupiłem dwa bilety dla nas.-Uśmiechnął się do mnie miło i schował telefon do kieszeni.-Barska chciałem ciebie gdzieś zabrać, a szczególnie na koncert bo myślę że ty też je lubisz.
Chwila czy on powiedział randka? Nie wspominał że to będzie randka tylko chyba bardziej wspólne wyjście gdzieś...Ledwo się znamy, a on już takie rzeczy odwala. Jezusie znów czułem ja rumieniec powoli wkrada mi się na poliki, Finn chyba to zauważył bo się zaśmiał pod nosem.
-Ale że randka? Tak na serio czy po prostu teraz tak mówisz dla żartu?-Upewniłem się, każdy by uznał mnie za debila że mu nie wierzę, ale na po prostu chce się upewnić.
-Tak na serio, myślałem że się domyślisz.-Skończył jeść i odsunął trudne od siebie talerz, poczym wziął moje piwo i wypił mi trochę.
-Po tobie bym się tego nie domyślił i oddaj mi piwo.
-Nie oddam bo ja za niego zapłaciłem~.-Zaśmiał się znów i wypił jeszcze więcej, chuj jeden.
-Ale był dla mnie więc poproszę go z powrotem.-Powiedziałem już trochę zirytowany.
-No już księżniczko, tylko się nie denerwuj bo złość piękności szkodzi.-Oddał mi piwo i uśmiechnął się tym razem chytrze.
-Sam jesteś księżniczka ale jakaś brzydka.-Wziąłem swoje piwo i odsunąłem je tak żeby nie mógł więcej je mi zabrać.
-Ale za to twoja księżniczka~
-Jezu weź, zaraz ci stanie od tego.
Finn więcej się już nie odezwał, tylko wpatrywał się we mnie. Dziwnie trochę to wyglądało, ale to zignorowałem i wypiłem swoje piwo. Chwilę posiedzieliśmy tak w ciszy, po czym przyszedł kelner i dał Finnowi rachunek, a ten zapłacił i wyszliśmy stamtąd. Poszliśmy jeszcze na mały spacer by jakoś zabić czas, długo zostało do koncertu. Co chwilę zerkałem na jego dłonią by złapać za nią, ale dziwnie trochę by to wyglądało. Przed chwilą co go obrażałem, a teraz chce iść z nim za rękę. Jeszcze zapewne inni by wzięli nas za parę i by się dziwnie gapili.
Została nie cała godzina do koncertu więc wsiedliśmy z powrotem na motor i wróciliśmy do miejsca gdzie ma się odbyć. Finn zaparkował gdzieś, zsiedliśmy i zaprowadził nas gdzie będziemy stać. Praktycznie przed sceną...bilety na pewno musiały dużo kosztować i że w ogóle miał pieniądze na nie. Poszliśmy jeszcze szybko po piwo do stoiska które było obok, oczywiście on znów zapłacił, jezusie było mega drogie i jemu chciało się i tak je kupić, coś z nim nie tak jak ewidentnie. Podał mi plastikowy kubek z napojem i poszliśmy się trochę przejść zobaczyć co tutaj jeszcze jest. Nic takiego ciekawego, czyli tak jak myślałem. Zrobiliśmy sobie kółko wokół wszystkiego i wróciliśmy na miejsce gdzie mamy stać. Będą bolały mnie nogi później...Na scenę wyszli artyści i coś zaczęli mówić, nie kojarzyłem ich, ale chyba jakaś amerykański zespół. Jakoś nie zbytnio słuchałem co grali, ale starałem się wydawać na zadowolonego z koncertu.
Po koncercie wróciliśmy do jego domu, znów. Trochę podpity piwem i potem przemyconym alkoholem, który poszedł później kupić Finn. Tylko ja piłem.
U niego od razu walnąłem się na łóżko, rozebrałem się do bokserek bo było mi gorąco, ale szybko se przypomniałem w jakim jestem stanie, więc naciągnąłem szybko na siebie koszulke żeby choć trochę nie było widać, na szczęście chyba nic nie widział, chyba...Po chwili położył się obok mnie i też się rozebrał do bokserek, zarzucił na siebie kołdrę i poszedł spać. Jednak ja nie mogłem zasnąć, więc gapiłem się w sufit jak jakiś debil. Założyłem sobie słuchawki, nie wiem czy to moje czy Finna, puściłem sobie coś spokojnego ze swoim playlisty i spróbowałem też zasnąć.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top