Rozdział czternasty
Spaliłem papierosa, peta wrzuciłem z powrotem do paczki. Po cichu poszedłem do pokoju brata, powoli otworzyłem drzwi, ale na moją nie korzyść zaskrzypiały i się obudził.
-Po co przyszedłeś?-Spojrzał zaspany na mnie.
-Chciałem zobaczyć czy wszystko z tobą dobrze.-Oczywiście ponownie skłamałem.
-Albo patrzysz czy śpię, żeby się wymknąć znów z domu...
-Nie, Jezu nie...
-Kłamiesz, widać to po tobie.-Poklepał miejsce obok siebie, żebym usiadł obok. I tak zrobiłem.-Daje od ciebie papierosami znowu, tak jak wcześniej dawało. Teraz powiedz prawdę.
-Dobrze...Chciałem wyjść na spacer, przejść się trochę.
-Jak będziesz wracał do zajdź do sklepu.-Odwrócił się plecami do mnie i usnął z powrotem.
Wyszedłem z jego sypialni. Spojrzałem ponownie na telefon, czy ktoś napisał. Znowu nikt, nawet Stefan teraz. Napisałem na szybko do Finna, czy chce się spotkać. Od razu odpisał, że tak. Przez chwilę myślałem żeby zrobić to, co od zawsze chciałem, ale na nim...? Na osobie którą obchodzę? Przebrałem się w inne ciuchy, żeby nie wyglądać jak menel. Założyłem słuchawki, buty, zawiązałem jeszcze bluzę wokół pasa, bo zapewne będę długo na dworze, a później zrobi się zimniej. Włączyłem pierwszy lepszy kawałek z mojej playlisty, trafiło na Wolność - Uliczny Opryszek. Wyszedłem z domu od razu zapalając papierosa. Ruszyłem w stronę domu Finna. Może go na mówię na to, co od dawna chcę zrobić, ale on się nie zgodzi. Uzna że jakiś chory psychicznie jestem, może jednak jestem. Po kilku minutach znalazłem się już pod jego domem. Ściągnąłem słuchawki i trochę niepewnie zapukałem do drzwi. Na moje nieszczęście otworzył któryś z braci Finna, zapytał czego chce, chyba wcześniej nie widział że już tu byłem...Na szybko powiedziałem jemu że przyszedłem po Finna, ten spojrzał na mnie dziwnie i krzyknął coś w nieznanym mi języku. Długo czekać nie musiałem, bo przyszedł, a bardziej przybiegł, prawie od razu gdy jego brat coś krzyknął. Wydawał się na takiego szczęśliwego, że mnie widzi, aż to trochę dziwne...Skoczył na mnie jak małe dziecko, przez co wylądowaliśmy na ziemi, bardziej ja na ziemi, a on na mnie. Wstał szybko i pomógł mi wstać.
-Sorka za to.-Przytulił się mocno do mnie, a ja wtuliłem się w jego ciepłą klatkę piersiową.-Coś źle rano zrobiłem skoro uciekłeś ode mnie?
-Zapomnij o tym. Chcesz się przejść gdzieś?-Spojrzałem w jego cudowne ciemnoniebieskie oczy. On tylko kiwnął głową z uśmiechem na twarzy.
Złapał mnie za dłoń i ruszyliśmy w stronę starego domu, który znajdował się na przedmieściach. Idealne miejsce na randkę. Przez większość drogi wpatrywałem się w nasze złączone dłonie. Myślałem że będzie ostro wkurzony że sobie wyszedłem z jego domu, po tym jak go potraktowałem i w ogóle...Ale jak widać kompletnie to zignorował i zapomniał o tym. I dobrze. Po drodze zapaliłem papierosa, Finn wraz ze mną. Zapalniczka nie chciała mi odpalić by podpalić papierosa przyjaciela, więc musiał odpalić od mojego. Był tak blisko mej twarzy, miałem ochotę wyrzucić papierosy i pocałował go w usta, ponownie poczuć tą bliskość z jego strony. Przecież trzymany się za ręce, przytulamy się i no, ale to dla mnie za mało, chce go czuć bliżej. Tak jak tamtej nocy.
Nagle przypomniałem sobie co powiedział wcześniej.
-Mam pytanie.-Spojrzałem na niego wypuszczając dym z ust.
-Jakie?-Dalej szedł przed siebie, nie patrząc na mnie nawet.
-Czy wtedy jak mówiłeś że mnie pokochałeś, to chodziło Ci, że po przyjacielsku, czy tak serio serio?-Czule jak trochę zacząłem drżeć, ale dlaczego?
-Na serio serio.-Zatrzymał się i spojrzał na mnie.-Na serio Dawid.-Uśmiechnął się miło, zabrał mi na chwilę papierosa po czym pocałował szybko w usta.
Przez chwilę stałem tak trochę zdezorientowany, że ktoś mnie pokochał. Gdy się ocknąłem, złapałem za tył jego głowy przybliżając do siebie, po czym teraz ja go pocałowałem namiętnie w usta. Długo czekać nie musiałem by pogłębiać pocałunek, oraz by wtargnąć językiem do jego buzi. Złapał mnie jedną dłonią za talię, a ja zsunąłem dłonie na jego szyję. Próbował mnie zdominować, ale nie dawałam za wygraną, w końcu się poddał, a ja całowałem go zadowolony, co jakiś czas robiąc przerwy na oddech. Czułem wzrok ludzi na sobie, ale nie przeszkadzało mi to jakoś zbytnio. W końcu oderwaliśmy się od siebie kompletnie, oddał mi papierosa którym od razu się zaciągnąłem.
-Idziemy dalej?-Uśmiechnął się czuje do mnie.
Szybko złapałem go za dłoń i dalej szliśmy w stronę starego domu. Po kilku minutach znaleźliśmy się na miejscu. Finn pokierował mnie na dach, mówiąc że tam jest najlepszy widok. Byłem tylko na dwóch pierwszych piętrach, bo wyżej iść samemu trochę strach. Już przy pierwszych schodach na pierwsze piętro, zaczęły mi się nogi trząść, ręce, w ogóle całe ciało praktycznie. On tego chyba nie zauważył bo szedł dalej. Czułem jakby zaraz, stare drewniane schody, miały się załamać pode mną. Teraz zauważyłem że w niektórych miejscach było podpalone, przez co jeszcze bardziej zacząłem panikować. W końcu znaleźliśmy się na górze.
-Boisz się?-Spojrzał na mnie zmartwiony.
-Nie...hah...Tylko panikuje jak głupi, ale zaraz mi przejdzie spokojnie.-Wymusiłem uśmiech.
-Aby na pewno?
-Tak tak..
-No dobrze.-Złapał mnie mocniej za dłoń i zaczął iść ponownie schodami na wyższe piętro, a ja za nim.
Starałem się nie myśleć o tym że się może pode mną to zawalić.
-Spokojnie, schody są drewniane ale kiedyś robiono je by były o wiele mocniejsze, więc nawet jeżeli były podpalone, to wytrzymają długo.-Odwrócił się trochę do mnie i uśmiechnął czule, a mi się aż zrobiło ciepło na sercu. Ma taki ładny uśmiech, mógłbym cały czas patrzeć na to, chce go częściej widzieć.
Wziąłem głęboki wdech i wydech. Ponownie zaczęliśmy iść na trzecie piętro, a potem na dach. Zajęło nam to dłużej bo wolałem iść wolniej, dla pewności. Ale gdy znaleźliśmy się na górze odetchnąłem z ulgą. Wyjąłem paczkę z papierosami i zapaliłem jednego. Widok był nawet ładny, bardziej szedł na las, a obok lasu łąka, gdzie często biegały psy ze schronisk z ludźmi wolontariatu. Przyjemnie było patrzeć na to. Psy swobodnie biegały, starsi leżeli pod drzewem w cieniu, gdzie siedział chyba chłopiec obok nich, a reszta biegała za piłką, czy po prostu z innymi psami. Oparłem się o barierkę i dalej wpatrywałem się w to.
Poczułem jak Finn tuli mnie od tyłu, składa delikatnie pocałunki na mej szyi, dłonie trzyma na moich biodrach i delikatnie je głaszcze. Co chwilę po moim ciele przechodziły przyjemne dreszcze. On nie przestawał. W końcu złapał delikatnie za moją twarz, zaciągnął się moim papierosem, po czym pocałował mnie namiętnie w usta, a ja bez zastosowanie odwzajemniłem pocałunek. Wypuścił dym w moich ustach. Zaciągnąłem się nim, oderwałem od niego i go wypuściłem. Jego twarz wyglądała tak pięknie, będąc delikatnie zarumieniona, z uśmiechem. Wyglądał cudownie, lepiej niż jakiekolwiek obraz czy najpiękniejszy widok na świecie.
-Co tak dziwnie patrzysz na mnie?-Uśmiechnął się jeszcze bardziej.
-Niby jak?-Odwróciłem się w jego stronę i dokończyłem papierosa.
-Jak zakochany kundel.
-Pfff, chciałbyś.-Zaśmiałem się nerwowo.
-Nie czujesz do mnie tego samego?-Złapała ponownie moją twarz, ale teraz tak żebym patrzył na niego.
-Ja...Nie wiem...-Odwróciłem wzrok i tak.-A ty nie udawaj takiego smutnego.
-Nie udaje, serio przykro mi jest, że nic do mnie nie czujesz, ale cóż, nie będę ciebie zmuszał.-Musnął delikatnie moje usta i ponownie się uśmiechnął. Żal mi się go zrobiło. Dobrze mnie traktuje...a ja dla niego nie umiem udawać że coś do niego czuje, może nie muszę udawać, bo serio czuje?
-Może poczuje coś do ciebie, albo już czuje. Nikt tego nie wie~.-Przytuliłem się do niego, przy okazji zaciągnąłem się jego zapachem mocnym perfum zmieszanych z zapachem papierosów. Dla każdego by ten zapach obrzydzał, ale dla mnie był cudowny, szczególnie od niego.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top