Rozdział 24
Usiadłam na stole do bilarda machając nogami w powietrzu. Zaczęłam się zastanawiać czy mogłabym zjeść jeszcze jedno ciastko ze stolika Kanato.
- Hej, Lina-chan co robiłaś jak poszłam? - spytała się Yui stając obok mnie.
- Skończyłam się rozpakowywać i napisałam do rodzinki, że dotarłam. Opisałam dom i jego mieszkańców. Obiecałam zrobienie paru fotek. - i myślałam nad tym jak niskie mam szanse na powrót do domu - Przy okazji wpadłam na pewien pomysł jak zmniejszyć prawdopodobieństwo, że moja rodzinka domyśli się, że coś jest nie tak, nawet gdyby coś mi się przypadkiem wypsnęło. - uśmiechnęłam się - Ale trzeba to przedyskutować.
- A cóż to za pomysł panno Kowalik? - spytał Reiji przyciągając uwagę wszystkich do naszej rozmowy. Subaru, który do tej pory raczej mnie ignorował, spojrzał na mnie, podobnie jak reszta.
- Myślałam o tym żeby powiedzieć im, że jesteście wampirami, - zaczęłam wyjaśniać spokojnie - ale...
Niestety zostało mi przerwane.
- Czyś ty oszalała Dango?! A może chcesz zabić tę swoją „rodzinkę"? - Ayato znalazł się tuż przy mnie. Yui odskoczyła widząc jego wkurzoną twarz. Reszta braci też stała wokół nas, ich zamiary oczywiste. Oczy błyszczały na czerwono, jakby zapaliły się w nich małe żarówki. Zęby widoczne w rozchylonych wargach. Poczułam się przytłoczona sześcioma drapieżnikami wyglądającymi jakby mieli się na mnie rzucić, gdybym okazała choć odrobinę strachu.
- Chciałam powiedzieć, że napisałabym im to w formie żartu. - ich miny się nie zmieniły, napięcie wciąż wisiało w powietrzu - Szczerze mówiąc dużo czytam i to głównie fantastykę, włączając w to książki o wampirach i innych stworach. A moja przyjaciółka kocha anime. - teraz ich miny wyrażały niezrozumienie. Co ma jedno z drugim? Ale ich postury nie były już aż tak napięte. - Przed wyjazdem oglądałyśmy anime o wampirach uczących się w szkole wieczorowej. I posypały się żarty, że skoro wyjeżdżam na drugi koniec świata uczyć się w szkole wieczorowej to na pewno spotkam wampira albo wilkołaka. - zaczęłam paplać ze zdenerwowania - Bo tak się zaczyna połowa książek tego typu. I pomyślałam, że skoro żartowałam tak przed wyjazdem, to mogę to ciągnąć, a przynajmniej sprawić by myśleli, że jak coś palnę o wampirach to żartuję. - nawijałam - W sensie, że nazywam was wampirami w formie żartu, jako formę narzekania. No, bo która normalna nastolatka nie narzekałaby musząc mieszkać z sześcioma chłopakami? A przez tą nocną szkołę „wampiry" mają sens. No i...
- Milcz. - Zamilkłam posłusznie. Reiji uniósł dłoń by poprawić okulary. – Doprawdy nie wiem co trzeba mieć w głowie, by tego typu lektury uznawać za satysfakcjonujące. - Prychnął - Pomysł jednak sam w sobie nie jest najgorszy. Wprowadzenie w błąd poprzez powiedzenie prawdy... interesujące. - Ciemnoczerwone oczy przyjrzały mi się uważnie. - Jak na człowieka. Trzeba jednak popracować nad twoim sposobem wypowiedzi. Dama powinna się wyrażać bardziej składnie. Będę musiał osobiście się tym zająć.
Bracia, poza Reijim i Subaru, wrócili na swoje wcześniejsze miejsca. Oj. Coś mi się nie podoba jego uwaga. Nie wspominając o tym, że nie potrzebuję lekcji. Ale powiedzenie Reijiemu „odwal się" raczej nie wchodzi w grę. Jak się go pozbyć? Albo zmienić temat rozmowy na taki, który nie sugeruje tresowania mnie jak psa?
- A-aha. - obaj wciąż mi się przyglądali. To było niepokojące. Zwłaszcza u Reijiego. – Ehm, mieliśmy liczyć kto wygrał, prawda? - zwróciłam się do Laito i Ayato, którzy stali po przeciwnej stronie stołu. Zeskoczyłam lądując pomiędzy Reijim a Subaru. Cofnęłabym się ale za mną był stół. Reiji prawie natychmiast przeniósł się z powrotem na fotel. Ale białowłosy nadal stał naprzeciw mnie. Dzieliło nas jakieś 30 cm.
- Mówiłem, że ja! - Ayato ustawiał na nowo bile, a Yui mu je podawała. Subaru wciąż mi się przyglądał.
- Grasz? - zwróciłam się do niego. Nasze spojrzenia się spotkały.
- Nie – burknął. Odniosłam wrażenie podobne do tego, gdy Kanato mnie obserwował, z tym że było silniejsze. Nie patrzył na mnie jak kot na kanarka, tylko jak tygrys przygotowujący się do ataku na bezbronną sarnę.
Przełknęłam ślinę. Przecież się tu na ciebie nie rzuci, powiedziałam sobie. Reiji mówił, że takie rzeczy tylko w pokojach. Chwila, czy to przypadkiem nie znaczy, że najmniej bezpieczna jestem w MIEJSCU W KTÓRYM ŚPIĘ?!
- Dobra. - Przesunęłam się w bok, tak by stać obok niego i przodem do stołu. Jak na niego nie patrzysz to go nie ma, powiedziałam sobie. Nieważne, że pewnie słyszy jak waruje moje serce. Pocieszająca ocena jego charakteru, dokonana przez Yui, została zapomniana w momencie gdy znalazłam się w tym samym pomieszczeniu co on. - To może rozbijać będzie osoba, która miała najmniej punktów? Yui, jeśli się nie mylę, potem Laito, ja i Ayato na końcu. Chyba, że macie inny pomysł.
- A co powiecie na drużyny? -zaproponował Laito – Maleńka i ja kontra Bitch-chan i Ayato-kun?
- Już ci mówiłam, że mam imię... - westchnęłam. Białowłosy nadal stał po mojej lewej i wciąż czułam na sobie jego spojrzenie. Zignoruj to, pomyślałam ponownie. Czułam też to samo co w kuchni. Zapach chłodnego, nocnego powietrza współgrał z metalicznym zapachem krwi, a przełamywał to słodkawy zapach róż. Oraz coś jeszcze co zidentyfikowałam jako zapach wampira. Gdy Laito wcześniej próbował mnie parę razy objąć też to wychwyciłam spomiędzy zapachu krwi, sandałowej wody kolońskiej i damskich perfum.
- To fajny pomysł, nie sądzisz Ayato-kun? - spytała blondynka. Podobał jej się pomysł tworzenia pary z Ayato. Podobnego zadowolenia nie mogłam u siebie stwierdzić biorąc uwagę z kim miałam grać.
- Ore-sama nie potrzebuje drużyny żeby wygrać. - Yui posmutniała nieco. Ślepy jest czy co? Nie widzi, że sprawia jej przykrość?
- No weź, braciszku. Zwykle nie ma wystarczająco dużo chętnych żeby grać w parach. - spróbował przekonać go Laito.
- A co powiecie na dziewczyny przeciw chłopakom? - zaproponowałam. Wampiry kontra ludzie, rudzielce przeciw reszcie świata, sadyści vs. pechowcy...
- Nie. Jeśli gramy w parach to Chichnashi nie może być z nikim innym niż Waszą Wysokością – Ayato objął Yui, od czego od razu poprawił jej się humor.
- Może jednak zagrasz? - zwróciłam się do Subaru z prośbą w oczach. Spojrzał na mnie z namysłem, po czym skinął głową. Dzięki Bogu. Naprawdę nie uśmiechała mi się gra z kapelusznikiem.
- Jak dołączy to nie będzie równo, żeby grać w parach – wtrącił Laito.
- To może ktoś jeszcze chce grać? Wystarczy jedna osoba, żeby było po równo. Chcecie z nami zagrać? - zwróciłam się do reszty zebranych, czyli Kanato, Reijiego i Shu.
Reiji zerknął na zegarek i orzekł, że zaraz musi iść sprawdzić jak idą przygotowania do obiadu, więc nie ma sensu by dołączał. Kanato z kolei stwierdził, że Teddy nie lubi gry w bilard.
- Shu-san? Grasz? - zwróciłam się do najstarszego, który dotychczas milczał.
- Nie. - powiedział znudzony nawet na mnie nie patrząc.Wtedy Reiji powiedział coś po japońsku. Nie brzmiało to miło. Shu spojrzał na niego ostro po czym bez wysiłku się podniósł. Kanato zachichotał.
- Daj kij. Jesteś ze mną w parze.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top