Rozdział 12

  - Czy ty powiedziałaś „sala tortur"? - ja łapie, że to inny gatunek i że uważają ludzi za żarcie, ale tortury?! Serio?! Przecież i oni i my jesteśmy żywymi i czującymi istotami!

  - Tak, byłam tam parę razy. Nasze przerażenie to dla nich świetna zabawa, więc mogą cię tam wziąć jeśli będzie im się nudziło albo gdy któregoś zdenerwujesz . - Najbardziej zszokowało mnie jak spokojnie Yui mi to wyjaśniła. - Tu jest kuchnia.

Za dużo informacji. Za dużo dziwnych, przerażających informacji. Na dodatek przekazanych jakby były oczywiste, a co najmniej zwyczajne. Sala tortur, Świat Demonów, przejście do innego świata. Miałam wrażenie, że za chwilę mózg mi eksploduje albo ucieknie z krzykiem. Postanowiłam zastosować filozofię Scarlett O'Hary „pomyślę o tym jutro". O ile dożyję.

 - Okej, Yui-chan mam dwie sprawy – powiedziałam gdy dziewczyna podała mi fartuszek – po pierwsze: nie mam pojęcia co to „takoyaki".

 - To akurat wiem – uśmiechnęła się wyjmując miskę i deskę do krojenia – a druga?

Uśmiechnęłam się rozbrajająco – Nie umiem gotować.

 - To może być problem, ale damy radę.

 - Skoro tak mówisz – byłam bardziej sceptyczna, no ale ja wiedziałam jak słabą jestem kucharką. Może nie przypalałam wody ale raz czy dwa mało brakowało... Może trochę przesadzam. Potrafię zrobić pyszną jajecznicę i budyń. Jedyne potrawy których nie zrobi moja siostra. Zrobi dwudaniowy obiad dla 12 osób z deserem, ale rozgotuje jajecznicę i przesoli budyń.

Zdjęłam bluzę i powiesiłam na krześle. Z kieszeni wyjęłam gumkę i związałam włosy. Yui spojrzała na mnie zaskoczona.

 - Co jest? - nie wiedziałam na co się gapi.

 - Gdybyś wcześniej zdjęła bluzę to Ayato-kun nie nazwałby cię „kluską" tylko „melonem".

Przez chwilę nie wiedziałam o co jej chodzi. Melon? Ach, chodzi jej o mój biust. W bluzie nie widać było mojej figury. Jestem bardzo drobna i niska, ale mam szerokie biodra, wąską talię i miseczkę D. Gdybym była ze dwadzieścia centymetrów wyższa mogłabym być modelką. No i gdybym nie miała twarzy dziecka.

 - Wiesz wolę „kluskę" od„melona" - nie lubiłam gdy gapiono się na mój biust, byłam za to ciekawa co znaczy jej przezwisko. - Co znaczy „Chichinashi"?

Yui zaczerwieniła się uroczo – To znaczy naleśnik.

 - To słodkie, że nazywa cię naleśnikiem – nie za bardzo widziałam tu powód do zawstydzenia. W końcu naleśniki są pyszne, a ona, jakby nie było, jest jego jedzeniem.

Blondynka pokręciła głową – Po japońsku nazwanie dziewczyny naleśnikiem jest obrazą – dalej nie rozumiałam, więc dodała – mówi się płaska jak naleśnik.

 - Twój chłopak nazywa cię „deską"? - powtórzyłam zaskoczona łapiąc czemu się zawstydziła.

 - „Deską"?

 - Po polsku mówi się „płaska jak deska". Naleśnik brzmi milej. Ale wróćmy do gotowania, bo Czerwony przyjdzie i będzie narzekał, że niegotowe. - byłam gotowa się założyć o miesięczne stypendium, że tak by było.

 - Dobra, a więc takoyaki nie są bardzo trudne do zrobienia - zaczęła wyjaśniać Yui – to przekąska z ciasta w kształcie kulek z nadzieniem z ośmiornicy. Jest smażona i podaję się ją ze specjalnym sosem. Idealne takoyaki powinno być chrupiące na zewnątrz i miękkie w środku. Sos jest w lodówce. Wezmę na siebie smażenie i przygotowanie farszu, a ty zajmiesz się ciastem oraz tempurą. - musiałam zrobić jakąś minę bo szybko dodała - Już ci mówię z czego się składa i jak zrobić.

Wyjęłam wszystkie składniki i zaczęłam zagniatać ciasto. Potem wzięłam się za tempurę. Zastanawiałabym się czy Yui nie dała mi gorszej roboty, gdybym nie widziała jak zręcznie się uwijała. Jednocześnie sprawdzała jak sobie radzę i komentowała. Oczekiwałam na upokorzenie, ale robiła to w zupełnie inny sposób niż moja siostra, Irena. Ona zawsze się czepiała i była złośliwa w poprawianiu mnie, a nowo poznana blondynka była miła, a wszelkie błędy łagodnie prostowała. Innymi słowy gotowanie po raz pierwszy od dawna sprawiało mi przyjemność. Yui szybko uporała się ze swoją częścią zadania i zaczęła mi pomagać.

 - Gdzie ty się tak nauczyłaś gotować? - spytałam pod wrażeniem przypatrując się jak szykuje ośmiornice i krewetki.

 - Wychowywał mnie ojciec. Szybko musiałam się nauczyć, bo on potrafi zrobić tylko naleśniki i ryż z warzywami. - odpowiedziała.

 - Jesteście ze sobą blisko? - spytałam ostrożnie. Nie chciałam jej do siebie zrazić, w końcu jest jedynym człowiekiem i jedyną dziewczyną w tej posiadłości poza mną. No i w przeciwieństwie do reszty jest wobec mnie przyjazna. Może jestem wyrachowana, ale w tym momencie ona i jej znajomość braci były moją jedyną szansą na przeżycie.

 - Byliśmy, ale od pół roku ze sobą nie rozmawialiśmy. Teraz nalej tu ciasto – przesunęła w moją stronę dziwaczną patelnię z okrągłymi wgłębieniami. Pół roku, mówiła, że jest tu pół roku i od sześciu miesięcy nie gadała z ojcem. Nie rozmawia z nim, bo tu trafiła i nie pozwolili jej czy też nie chce z nim rozmawiać? Nasuwało mi się coraz więcej pytań, ale stwierdziłam, że zostawię je na później, w końcu są ważniejsze sprawy niż poznawanie sekretów rodzinnych nowej znajomej. Na przykład dożycie do jutra. Może odpowie na inne pytania?

 - Yui-chan – zaczęłam z wahaniem – możesz powiedzieć mi o wampirach? Bo wiesz, w tym momencie mam głowę wyładowaną popkulturą i legendami. A nie chcę jej stracić jeśli zapytam któregoś czy świeci w słońcu.

 - Nie wspominaj o tej książce – powiedziała ze śmiechem rozglądając się wokół – nie cierpią jej, i uważają, że wampiry tam to straszne mięczaki. A więc wampiry piją krew i są od nas dużo silniejsze. Potrafią się teleportować. - wyjaśniła poważnym tonem wkładając farsz. - Nie płoną i nie błyszczą w świetle słońca ale trochę ich męczy. Poza tym jako, że normalnie w dzień śpią, to jeśli są w ciągu dnia na nogach to są strasznie marudni – pokręciła głową z lekkim uśmiechem, wyglądała jakby wspominała coś zabawnego. - W czasie pełni ich pragnienie jest silniejsze, prawie doprowadzające do szaleństwa. Cokolwiek się zdarzy, nie denerwuj wampira podczas pełni. – ostrzegła - Nie są wrażliwi na czosnek czy wodę święconą, a jeśli pokażesz im krzyż to cię wyśmieją – tym razem jej twarz się zachmurzyła, może zrobiła coś takiego? Wyglądała na oburzoną pomysłem śmiania się z krzyża. Pewnie jest wierząca. Zaskakująco łatwo było czytać z jej twarzy. - Dodaj teraz tempurę. - całkiem zapomniałam, że gotowałyśmy.

 - A co z kołkami i srebrem? Są łowcy wampirów? - w końcu ktoś odpowiada na moje pytania.

 - Z tego co wiem to łowcy istnieją, a kołki to bzdura. Co do srebra... - zamilkła na chwilę. Zastanawia się co mi powiedzieć czy tylko próbuje znaleźć słowa? W końcu rozmawiałyśmy po angielsku, w języku którym się na co dzień nie posługiwałyśmy – tu jest trochę prawdy. Srebro nie parzy wampirów, choć rany nim zadane dłużej się goją. Z kolei przebicie serca srebrnym nożem to jedyny sposób na zabicie wampira, poza spaleniem całego jego ciała. Gdyby z ciała wyjęto serce i go nie zniszczono to wampir wróciłby do życia, choć potrzeba by do tego sporo przygotowań. - Tym razem na jej twarzy pojawił się wyraz, którego nie potrafiłam zidentyfikować. Połączenie złości, smutku, niesmaku, strachu i nienawiści. Zarazem położyła rękę na sercu. Coś złego się stało. I miało to związek z zabiciem wampira.

Byłam zaciekawiona. Ale wyglądało na to, że cokolwiek się stało to jeszcze tego nieprzebolała. Zastanawiałam się jak zadać kolejne pytanie, ale nie chciałam jej nie zranić.

 - Okej, to teraz nałóż na górę ciasto i wbij to w kulki – podała mi pudełko z wykałaczkami – musimy obracać takoyaki by się równomiernie usmażyły.

Postanowiłam wrócić do tematu później i zapytać o coś ważniejszego – Yui-chan, jacy oni są? Bracia Sakamaki?

________________________________________________________

Jeszcze trochę Yui i Polsat. Planowałam dodać rozdział później, ale stwierdziłam, że coś od życia się należy tym co zaczęli szkołę :D

Jak myślicie co Yui powie o braciach? Odpowiedź najbliższa prawdy albo najciekawsza zostanie nagrodzona dedykacją.

Do zobaczenia!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top