Rozdział 22

  Zerknęłam na zegarek. Godzina do obiadu. Postanowiłam zejść do tej sali gier. Wzięłam ze sobą książkę, postanawiając, że na początku usiądę sobie gdzieś w kącie i będę obserwować resztę.

  Wyszłam z pokoju i znów uderzyła mnie ponura atmosfera tego miejsca. Minęłam okno, przez które było widać kawałek ogrodu, las i jezioro. W świetle księżyca nieco dziki ogród wydał mi się wyjątkowo piękny. Połyskujące jezioro wydawało się być dość blisko, najwyżej dwadzieścia minut przez las. Ruszyłam dalej. Po paru minutach byłam pod drzwiami za którymi, jak sądziłam, była sala gier. Zza drzwi było słychać śmiechy, piski i stukot. Yui miała rację mówiąc, że będzie głośno z tej strony.

  Weszłam do obszernego pokoju, brązowa boazeria, ciemnozielone ściany, palma w rogu, i przywitałam się, Yui jako jedyna odpowiedziała. Nie było jeszcze wszystkich. Na środku pokoju stał stół do bilarda, a przy nim blondynka z Ayato i Laito. Subaru grał w rzutki, a Shu przysypiał na sofie. Z boku stał stolik z rozstawionymi szachami i dwa fotele. Z drugiej strony pokoju również stały dwa fotele przy stoliku zastawionym słodyczami. I właśnie tam się skierowałam.

  Gdy minęłam Subaru, idąc w stronę stolika, zamarł. Ja na sekundę też. Przypomniała mi się scena w kuchni. Był tak blisko... I znów będzie, a nawet bliżej. Przez całe sześć miesięcy, praktycznie dzień w dzień będzie pił moją krew. Nie myśl o tym. Serce szaleje. Idź dalej. Do stolika z ciastkami. Bo z tego miejsca dobrze wszystkich widać. I to mój jedyny powód, a nie stos ciastek. Pysznych, słodkich ciastek.Ukryłam się za książką. Jestem żałosna próbując samej sobie wmówić, że siadam tak daleko od Subaru bo lubię ciastka, a nie dlatego, że przestraszyła mnie jego obietnica złamania mnie. Będąc z Yui zdołałam na chwilę o tym zapomnieć, ale jego widok mi to przypomniał. Poczułam na sobie jego spojrzenie i znów poczułam się tak bezbronna jak wtedy w kuchni, przyciśnięta do ściany. Wzięłam kilka oddechów żeby się uspokoić. Podziałało. Bo przestał na mnie patrzeć.

  Po chwili na fotelu przy szachach pojawił się Reiji i rozpoczął rozgrywkę. Grał sam ze sobą i widać było że partia sprawia mu przyjemność. Wyglądał na zadowolonego. Czy jest trudniejszy przeciwnik niż ty sam?

  Nagle w pokoju rozległ się głośny pisk. Spojrzałam w stronę stołu do bilarda. Yui była zaczerwieniona, Laito rozbawiony, a Ayato powarkiwał na brata. Przekrzywiłam głowę zastanawiając się co się stało. Stawiałam na to, że Laito powiedział coś zboczonego Yui, a Ayato się wkurzył. Po chwili się uspokoili i grali dalej. Nie rozumiałam ani słowa z tego co ta trójka mówiła, ale z tonu i mowy ciała zgadywałam, że Ayato nabijał się ze słabej gry Yui, Laito chyba znów mówił coś sugestywnego biorąc pod uwagę jak bardzo dziewczyna się czerwieniła, a Yui nie miała innego wyboru niż grać dalej, choć nie wyglądała na bardzo niezadowoloną. Widać było, że bracia naprawdę dobrze się bawią drażniąc się z Yui. I sobą nawzajem.

  Zerknęłam na Shu. Akurat miał otwarte jedno oko. Podążyłam za jego wzrokiem. Patrzył w stronę stołu do bilarda. Po chwili zamknął je. Za parę minut znowu to samo – otworzył na minutę oko patrząc w stronę tamtej trójki, a potem znowu zamknął. Po paru minutach zdałam sobie sprawę z tego co robił najstarszy. Zerkał w stronę stołu do bilarda za każdym razem gdy była kolej Yui, a dokładniej, gdy pochylała się nad stołem. Gapił się na jej tyłek! Mężczyźni. Pokręciłam głową rozbawiona i wróciłam do czytania książki. Po chwili poczułam na sobie czyjś wzrok, uniosłam głowę i napotkałam przeszywające spojrzenie niebieskich oczu. Wskazałam głową Yui, uśmiechnął się lekko, uniosłam brew pokazując nieme „serio?", ale znów leżał nieruchomo z zamkniętymi oczami. Wzniosłam oczy do nieba i usłyszałam niski chichot. Spojrzałam na Shu, ale nadal miał zamknięte oczy. I tak byłam pewna, że to on. Usłyszałam prychnięcie, Reiji wpatrywał się we mnie niezadowolony. O co mu chodzi?

  Nagle na fotelu obok mnie pojawił się Kanato i sięgnął po ciastko. Jednocześnie wpatrując się we mnie niemrugającymi oczyma. Mówił coś cicho do misia w swoich ramionach. Zaczęłam się czuć niezręcznie.

  - Cześć. - chciałam nieco zmniejszyć napięcie. Czemu mam wrażenie, że mówił o mnie do miśka?

  - Cześć – odpowiedział Kanato lekko przekrzywiając głowę. Zerknęłam w stronę Subaru, akurat wyjmował rzutki z tarczy. Kanato wciąż na mnie patrzył. Zaczęłam rozumieć jak czuje się kanarek obserwowany przez kota. Skierowałam wzrok na książkę próbując zignorować to uczucie. Tak samo jak fakt, że jakieś dwie godziny temu próbował mnie udusić...

  - Ne Teddy nie sądzisz, że Palina-san jest nieuprzejma? Najpierw usiadła w naszym fotelu, a teraz nas ignoruje. Może powinniśmy jej dać nauczkę? - zamilkł na chwilę sięgając po babeczkę – Też tak myślę Teddy.

  - Nie wiedziałam, że to wasze miejsce. Jeśli chcesz to możemy się zamienić. - spróbowałam załagodzić sytuację. Nie uśmiechało mi się bycie pozbawioną tlenu. Ponownie. Ale gdyby Kanato po prostu chciał się wyżalić miśkowi to by nie mówił po angielsku, tym bardziej, że jego wymowa była naprawdę koszmarna. Chyba chciał jakoś rozpocząć rozmowę, tylko nie był pewien jak.

  - Nie trzeba. Teddy mówi, że na razie wytrzyma, ale na przyszłość zapamiętaj proszę, że to nasze miejsce. - uśmiechnął się lekko. Wyglądał przez to jak mały chłopiec, zwłaszcza z okruszkami wokół ust. Uśmiechnęłam się w odpowiedzi. W tym momencie odgłos rzutki trafiającej w tarczę był głośniejszy niż wcześniej.

  - Zapamiętam, czy masz coś przeciwko bym się poczęstowała? - wskazałam na słodycze. One się na mnie patrzyły, i mówiły „zjedz mnie". A najbardziej ta czekoladowa babeczka z różową polewą.

  - Tylko jeśli nie chcesz zjeść czegoś na co Teddy ma ochotę. - odpowiedział z poważną miną fioletowowłosy.

  - Ta - Wskazałam na babeczkę.

  - Hm, - powiedział coś po japońsku do miśka i zamilkł jakby czekał na odpowiedź – Teddy mówi, że zwykle czekoladowo-malinowe babeczki są jego, ale skoro są dwie to wyjątkowo się jedną z tobą podzieli. Skoro się spytałaś. - powiedział takim tonem jakby zrobił mi wielką łaskę.

  - Dziękuję Kanato-kun, Teddy-kun. - powiedziałam uprzejmie. Twarz Kanato w jednej chwili straciła wyraz. Kątem oka zauważyłam, że Subaru zamarł z rzutką w wyciągniętej ręce. Podobnie jak Yui.

  - Nie zwracaj się do Teddyiego jakbyś go znała! On jest mój i tylko mój! I nie potrzebuje rozmowy z jakimś słabym człowiekiem! - całe podobieństwo do słodkiego chłopca zniknęło, został tylko psychopata. Zauważyłam jak Yui zerka w moją stronę z niepokojem. Co powiedzieć, żeby nie próbował znów mnie udusić?

  - Przepraszam, nie wiedziałam, że twój przyjaciel nie lubi rozmawiać z kimkolwiek poza tobą. Czy możesz przekazać mu moje przeprosiny, proszę? - odparłam ostrożnie mając nadzieję, że nie powiedziałam teraz nic niewłaściwego.

  - Nie lubię, gdy ludzie przepraszają choć wcale nie jest im przykro. – prychnął Kanato – Ale Teddy mówi, że zastanowi się nad akceptacją twoich przeprosin. Umiesz piec?

  - Niestety nie. Nie przepadam za gotowaniem i to z wzajemnością – kłopoty chwilowo zażegnane. Sięgnęłam po babeczkę. Puszyste ciasto o smaku gorzkiej czekolady a w środku rozpływająca się konfitura malinowa. Jeszcze nieco ciepłe. Nigdy nie jadłam czegoś tak dobrego! Tak musiała smakować ambrozja opiewana przez starożytnych. Danie bogów. Ideał. Perfekcja. Czysta przyjemność. - Pycha!

  - Co powiedziałaś? Teddy chciałby wiedzieć. - fioletowowłosy coś powiedział. Słyszałam też stukot zderzających się bil i rzutek trafiających w tarczę. Jakieś śmiechy, piski.

  - Hm? - o co mu chodzi? Co ja takiego powiedziałam? Powiedziałam coś zanim ugryzłam tę niebiańską babeczkę? A może potem?

  - Co powiedziałaś po tym jak ugryzłaś ciastko?! - wyglądał na zniecierpliwionego moim rozmarzeniem. Co to było...?

  - Eeee, powiedziałam „pycha", to po polsku. Mówisz tak jak coś jest pyszne. To najlepsze ciastko jakie kiedykolwiek jadłam. - wyjaśniłam otrząsając się – Czy to ty je piekłeś?

  - Nie, to Reiji-san je zrobił. Teddy też bardzo je lubi. - Kanato sięgnął po identyczną babeczkę. Czemu są tylko dwie?

  - Nie dziwię mu się, Reiji-san ma talent. - przyznałam spoglądając na Reijiego, pomyślałam, że nie wygląda na osobę, która lubi siedzieć w kuchni. - Jak mówisz po japońsku kiedy czegoś spróbujesz i bardzo ci smakuje? Po angielsku to by było „yummy".

  - Oishi. Teddy chciałby wiedzieć czemu się pytasz? - Kanato sięgnął po kolejne ciastko.

  - Żeby następnym razem powiedzieć „pycha" po japońsku. - odpowiedziałam z uśmiechem i ugryzłam kolejny kawałek – Oishi!

  - Bardziej tak: oishi. - Kanato poprawił moją wymowę – Ale Teddy mówi, że jak na pierwszy raz to całkiem dobrze, Palina-san.

  - Dziękuję. Ale moje imię wymawia się nieco inaczej. To Pau-li-na - wymówiłam powoli – ale możesz używać skrótu, który wymyśliła Yui: Lina.

Kanato spojrzał na mnie uważnie przekrzywiając głowę i mrużąc oczy. Znów przypominał mi polującego kota. Po chwili skinął głową.

  - Teddy myśli, że Lina jest rzeczywiście prostsze od Pau-li-na. Ale nie myśl sobie, że to, że zwracamy się do ciebie w ten sposób oznacza jakąś zażyłość, Lina-san.– powiedział lodowato. - Ale byłoby miło gdybyś poświęciła chwilę na próbę zrozumienia nas. - dodał z miłym uśmiechem. Okej, pogadajmy o nagłych zmianach nastroju...

  - Hej, Lina-chan, może zagrałabyś z nami? - zawołała Yui zanim zdążyłam wymyślić jakąś odpowiedź. Pamiętaj, żeby jej później podziękować.

____________________________________________________________

Walentynki, Walę-w-tynki! Świętujcie co lubicie! A oto parę walentynek od Sakamakich!



I po różyczce od wszystkich

A tu żałuję, że nie znalazłam od wszystkich:

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top