Rozdział 13

Zastanawiałam się jak zadać kolejne pytanie, ale nie chciałam jej nie zranić.

 - Okej, to teraz nałóż na górę ciasto i wbij to w kulki – podała mi pudełko z wykałaczkami – musimy obracać takoyaki by się równomiernie usmażyły.

Postanowiłam wrócić do tematu później i zapytać o coś ważniejszego – Yui-chan, jacy oni są? Bracia Sakamaki?

  - Cóż, to sadyści. Ale są tacy a nie inni przez swoje dzieciństwo. Ich matki nie były najlepsze, a ich ojciec, Król Wampirów, kompletnie ich ignorował. - Wyjaśniła. Pięknie, żyję z wampirzymi książątkami. Nie wiedziałam czy piszczeć jak największa fanka „Zmierzchu" czy myśleć o tym, że arystokracja lubiła dręczyć tych o niższych statusie. Co mogą zrobić książątka z kłami i sadystycznymi ciągotami? – ale jak się ich lepiej pozna to nie są aż tacy źli.

„Nie są aż tacy źli"?! Ona chyba sobie żartuje! Jest głupia? A może tylko naiwna? Zrobili jej pranie mózgu? Syndrom sztokholmski? W końcu spotyka się z tą czerwonowłosą pijawką.

  - Kiepskie dzieciństwo to nie powód by pastwić się nad innymi. - warknęłam - Są praktycznie dorośli. Poza tym „matki"? - złe dzieciństwo? Ale wymówka. Wielu ludzi ma trudny start a nie buduje izby tortur.

  - No tak, ty nie wiesz – uderzyła się ręką w czoło jednocześnie otwierając lodówkę i wyjmując sos – Mają różne matki. Matka Shu i Reijiego miała na imię Beatrix i była drugą żoną, matka Subaru to Christa, trzecia żona, a matka trojaczków, pierwsza żona, nazywała się... - przerwała i drżącym głosem powiedziała – Cordelia.

Jeden facet i trzy żony? Jednocześnie?! Po za tym czas przeszły? Nie żyją? Wszystkie? W co ja się wpakowałam? - Lepiej nie pytaj o to braci, ich matki to drażliwy temat.

  - Dobrze, a co mi powiesz o samych braciach? Bo nie sprawiają przyjaznego wrażenia.

  - Jak tylko zaniosę takoyaki Ayato-kun, to ci odpowiem na resztę pytań – powiedziała Yui nakładając wszystkie kulki na wielki talerz. Od samego patrzenia zrobiłam się głodna, w końcu ostatni posiłek jadłam jeszcze w samolocie.

  - Super tyle, że nie wiem jak ty, ale ja jestem głodna jak diabli. Może zrobię kanapki a ty zaniesiesz to Ayato. - Nie zbyt miałam ochotę zostawać sama, ale jeszcze bardziej nie miałam ochoty znowu spotykać czerwonowłosego.

  - Świetny pomysł. To ja zaraz wrócę. Talerze są tam – wskazała na półkę i wyszła z kuchni.

Nucąc zaczęłam przeglądać co jest w lodówce. Wyjęłam składniki, po czym spróbowałam zdjąć talerze z wysokiej półki. Stojąc na palcach ledwo jej sięgałam. Obróciłam się po krzesło i prawie dostałam zawału. Oparty o stół z założonymi rękami stał Subaru. Jakieś pół metra ode mnie.

  - Jezu! Zaskoczyłeś mnie, Subaru-kun! Długo tu stoisz?

  - Daruj se. - warknął. Nie wyglądał na zadowolonego.

  - Hm? - o co mu chodzi?

  - Formalności. Subaru wystarczy. Co robisz?

  - Kanapki. I nie odpowiedziałeś na moje pytanie.

  - I co z tego? – minął mnie i zdjął talerze – Masz.

  - Dzięki. I też możesz mi mówić mi po imieniu. Chociaż Yui skróciła je do Lina - Po co przyszedł do kuchni? Może jest głodny? Albo chce krwi? - Zrobić ci kanapkę?

- Nie jestem głodny. Czemuś mnie wybrała?

________________________________________________________

Jak wam się podobają dotychczasowe rozdziały?

Jeśli będę wstawiać zdjęcia Yui i Subaru, to macie sobie wyobrażać, że to bohaterka. Za słabo radzę sobie photoshopem, żeby się bawić w zmienianie zdjęć.

Nikomu nie dedykuję, bo nikt nie odpowiedział na moje pytania pod poprzednim rozdziałem. :'(

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top