Rozdział 1
Siedziałam w limuzynie w drodze do miejsca w którym miałam spędzić najbliższe pół roku. Przymulona, po wielu godzinach lotu z Polski, znowu zastanawiałam się jakim cudem uzyskałam stypendium w Japonii. Miesiąc przed maturami moja najlepsza przyjaciółka, która ma fioła na punkcie Kraju Kwitnącej Wiśni, opowiedziała mi o konkursie, w którym można było wygrać półroczne stypendium w prywatnej szkole w Japonii. Stypendium fundował polityk i filantrop Tougo Sakamaki.
Żeby zdobyć stypendium należało wypełnić po angielsku ankietę i napisać wypracowanie na temat „Co chciałbym/chciałabym robić w przyszłości" również w języku angielskim. Ankieta tak naprawdę była dziwacznym połączeniem testu na inteligencję i testu osobowości. Jedynymi wymaganiami odnośnie uczestnictwa w konkursie była bardzo dobra znajomość angielskiego, ukończone szesnaście lat, a także całkowity brak znajomości japońskiego. Celem owego stypendium miało być sprawdzenie czy można się nauczyć japońskiego od podstaw wciągu pół roku poprzez zamieszkanie i uczenie się w Japonii. Dziwaczne, ale na tym świecie są dziwniejsze rzeczy od polityka fundującego stypendia na drugim końcu świata.
Nie sądziłam, że uda mi się uzyskać stypendium, gdy wysyłałam z przyjaciółką zgłoszenia. Ale na początku czerwca dostałam list, że wygrałam i w drugim tygodniu września zaczynam naukę w prestiżowej Akademii Ryoutei. Moja przyjaciółka prawie zzieleniała z zazdrości, ale ucieszyła się, że jadę. Ciągle żartowała, że przyjedzie mnie odwiedzić.
Cały miesiąc zajęły formalności i przygotowania do wyjazdu. Musiałam podpisać kontrakt odnośnie warunków mojego pobytu. Po pierwsze będę mieszkać z synami polityka, po drugie po pół roku będę mogła zdecydować czy chcę kontynuować naukę w Japonii (wciąż na stypendium), po trzecie będę otrzymywać bardzo wysokie miesięczne stypendium, a koszty mojego utrzymania spadają na Sakamakich, po czwarte będę chodzić do szkoły wieczorowej. A po piąte (i najdziwniejsze), musiałam podpisać klauzurę tajności, że nie będę opowiadać o tym, co się dzieje w domu Sakamakich. Były także inne warunki, ale to te najważniejsze.
Szkoła wieczorowa wydawała mi się całkiem dobrym pomysłem, skoro czas w Japonii i Polsce różni się o jakieś 8 godzin. Nie będę musiała się przestawiać. Hurra! Ale ta klauzura.... Długo się zastanawiałam czy powinnam ją podpisać. W końcu, Zuzia, moja przyjaciółka przekonała mnie, że takie stypendium to jak szansa jedna na milion i powinnam to podpisać i jechać. A zwykle to ja ją przekonywałam do podejmowania ryzyka i próbowania nowych rzeczy... No cóż, ona naprawdę uwielbia Japonię. Jestem pewna, że w myślach planowała już że przyjedzie mnie odwiedzić i pozna Japończyka swoich marzeń. I będzie z nim żyła długo i szczęśliwie. W Japonii.
Lot był długi i męczący. Na lotnisku w Tokio czekał na mnie starszym mężczyzna z kartką z napisem „Kowalik". Kiedy do niego podeszłam podał mi dwa listy. Jeden był zaadresowany do mnie, a drugi do Shu Sakamakiego. Domyśliłam się, że to jeden z synów polityka. Odebraliśmy moje bagaże i wsiadłam do limuzyny. Otworzyłam swój list. Był napisany po polsku! W niezwykle uprzejmy sposób zostałam powitana w Japonii, jak również zostały przypomniane mi warunki kontraktu. Zwłaszcza klauzura tajności. Zaskoczyło mnie, że kontrakt został źle przetłumaczony, i choć wysokość stypendium nie została pomylona, to został zmieniony okres za którym miałam go dostawać. Mianowicie ogromne stypendium mam dostawać co tydzień, a nie co miesiąc! Oczy zrobiły mi się okrągłe ze zdziwienia, gdy po raz drugi czytałam to samo zdanie. Następnie został podany mi numer konta i inne informacje odnośnie pieniędzy. W kopercie była również karta.
Na końcu listu były życzenia miłego pobytu i podpis Tougo Sakamaki. W postscriptum był podany także bezpośredni numer telefonu Tougo na wypadek kłopotów. No nieźle, zaczęłam się bać, co takiego jest w tym domu, że aż tyle mi płacą. No bo, po kiego grzyba ściągać osobę z drugiego końca świata, która na dodatek nie zna ich języka?
___________________________________________________________
Oto pierwszy rozdział!!!! Mam nadzieję, że się spodoba :) Już niedługo pierwsze spotkanie z braćmi
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top