Rozdział 9
Wszystko jest ok!:3
______________________:*
Poznałem Akire i Asusa. Akira włada wodą, a Asus ogniem. Czy tylko mnie się zdaje, czy Zess tylko ma taką...nietypową moc? A zresztą po co mi to wiedzieć? Po nic...
- Kira! Ogar!- krzyknął Akira.
Tak, jak bliźniaki, brat i siostra.Kłótnie...
- Nad czym się tak zastanawiasz Zen? - Asus podszedł do mnie. Ma złote oczy, jest wysoki i bardzo umięśniony, a w jego oczach tańczą małe płomyki radości.
- Hmm...najniebezpieczniejszy pocisk...
- Co?- zmarszczył brwi.
- Kobieta...wpada w oko, rani serce, dziurawi kieszenie i wychodzi bokiem- oberwało mi się od Kiry...iiii...prawie wpadłem na schody, ale złapał mnie w samą porę Zess i przytulił.
Odpycham go i chowam się za Kirą.
- Ale jak trzeba to kobieta jest najbezpieczniejszą tarczą, przed napalontmi sadystami...- patrzę ukradkiem za ramienia Kiry.
Wybuchli śmiechem, a mina Kiry mówiła za siebie "spierdalać popaprańcy, a kutasa wam włoże do odkurzacza". Cóż za niebezpieczne podejście.
- Zen...weź przestań się wygłupiać- skomentował to Zess.
- Spierdalaj...
- Co ci zrobiłem...?
- Masz marchewkę między zębami- na moje słowa oblał się lekkim rumieńcem.
Pozbył się kawałka marchewki.
- To i tak nic nie da, bo nadal masz banana na twarzy, a w nosie gile...- uśmiechnąłem się wrednie.
Eee...nie zauważyłem, kiedy ta trójka się zmyła. Zess zaczął podchodzić, a ja cofać jakbym unikał conajmniej lwa, albo zebry. Co z niego za łoś...
- Ehhh...
- Jak odgadniesz zagadki, które ci zadam wybacze ci...
- Dawaj- lekki uśmiech wystąpił na jego twarzy.
Prostuje się.
- Masz trzy szansę i odp ma być w 15 sekund...
- Bez problemu...
- Nie je, nie pije, a rośnie?- to raczej zganie, ale nie miałem pomysłu.
- Ceny- wiedziałem, że zgadnie!
- Dobrze...to teraz...czym się różni ksiądz od policjanta?- nie to jest trudne...
- Lol...ksiądz mówi Pan z wami, a policjant Pan z nami...- jak!? No nie!!!
- Dobra, dobra! Będziemy się seksic, ale jak- myślę- zawiąże ci oczy, a ty masz zgadnąć, gdzie stoję...
- O...okej...- szeroki uśmiech.
-3 razy...
- Yhym...
Ustawiam się przed nim, a on wskazuje przed siebie. Zgadł. Kładę się na ziemię przed nim. Pokazał na mnie leżącego. No nie tego za dużo!! Wkurzyłem się. Stoję za nim, a on odwraca się i pokazuje na mnie.
- Jak zgadłeś tyle razy!?- jestem zły.
- Nie zawiązałeś mi oczu...lol...- śmieje się- a w takim razie...skoro zgadłem to będą seksy...
Zaliczyłem faceplama.
- Nie, nie...
- Tak, tak- przewiesza mnie przez ramię...
Moja wina i mojej głupoty, więc wypije to co naważyłem.
Zmajdujemy się w pokoju, a on rozbiera mnie do naga, a później zrobił to ze sobą.
>time skip<
- Kocham...cie...
Co? Chce mnie znowu zdenerwować łatwo mu się nie dałem. Po prostu z nim pogadałem. Skąd mogłem wiedzieć, że wszystko może pójść za daleko.
>2 dni wcześniej<
Siedzę w gabinecie Emila.
-Emil jestem kluczowy o co z tym chodzi?- przestałem już się go bać.
-Czujesz emocje możesz czuć co czuje mrok, znaleźć jego słabą stronę. Musisz...znaleźć prawdę...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top