Rozdział 2
Na górze macie nowego ucznia.
-------------------------------
Do klasy wszedł nowy uczeń? Od razu skierował się do nauczycielki i po chwili stanął przed naszą klasą.
- Hej wam...jestem Zess Collins- przedstawił się i usiadł za mną. Coś słabe te powitanie.
Czułem jak całą lekcje się na mnie gapi. Jestem popularny, jestem popularny. Hmm, kiedy się stałem super star!? Gdzie paparazzi!? Zaczynam się rozglądać.
-E! Zen!- sturcha mnie Klaudia, która siedzi obok mnie- śrubki ci wypadną jak będziesz tak kręcił głową.
Odwróciłem głowę do nowego ucznia. Puścił mi oczko! Zarumieniony odwróciłem głowę. Nie myśl o tym, nie myśl. Czas wracać do normalności.
-Kiedy obiad głodny jestem- zamarydziłem.
- Za dwie godziny...- odwrócił się do nas Daniel.
Poczułem wibracje w kieszeni moich spodni. Wyjałem komórkę. Sms od Alana.
Od: MyForeverLittlePony
Podobno macie nowego ucznia...
Do: MyForeverLittlePony
Tak mamy...
Od: MyForeverLittlePony
Przystojny?
/Zmiana nazwy użytkownika MyForeverLittlePony na StaryGrzyb/
Do: StaryGrzyb
Nie zesfatasz mnie z nim! >.<
Od: StaryGrzyb
Zrobię to!
Chowam telefon i wylanczam wibracje. On by tylko urządzał mi związki, a najlepiej takie paranormalne...pffff... Klaudia mnie tyka.
- Czego chcesz Crazy Lady?- patrzę na nią.
- Nie nazywaj mnie tak!- uhuhu bulwerśik- ten nowy się gapi ciągle na ciebie.
- Bo wkońcu jestem super star- przeczesuje dłonią włosy. Czuje od dziewczyny rozczarowanie, złość i chęć mordu. Mam cudownych przyjaciół prawda?
Jeden by się ciął mydłem w płynie, druga tylko by mnie zabijała, trzeci tylko szukał mi związku, czwarty spychał z łóżka i przezywał. Ehhh...jak ja ich kocham. Mimo iż to wszystko wygląda tak absurdalnie, mamy te dobre strony i spokojne, jak każdy człowiek. Tylko czemu ja czuje emocje innych, czasem aż boli.
^dzwonek^
Wreszcie przerwa! Hura! Wszyscy łapy w górę!
- Pada śnieg, pada śnieg dzwonią dzwonki sań...-przerwałem jej.
- A Klaudia martwa jest! Hej!-oberwało mi się w głowę. Wyszliśmy na korytarz i wpadłem na pomysł- pada śnieg, pada śnieg, dzwoni Klaudia gdzieś! A za nami i przed nami ona wszędzie jest! Hej!-znowu mi się dostało w głowę.
-Boli wiesz...tak w sercu...
-I tak miało boleć- posłała ten jeden z swoich uśmieszków.
^w pokoju z Alexem^
-Nie cierpię tego sierocińca...jeszcze tylko trochę- pocieszam się.
-Tak...idziemy na miasto bezdomny kocie?- pyta mnie i tyka w głowę.
- No...ok...zakochany geju- ubieramy płaszcze i buty, bierzemy kasę i wychodzimy.
Chodziliśmy tam i tu. W parku, w kinie, na piwie, na lodach. Ahhh jak to brzmi dwuznacznie! Ale nie robiliśmy tego.
Alex skoczył po żelki do sklepu, a ja zostałem na dworze.
- Hej- usłyszałem za mną, ale nic tam nie było...ale jakby się przyjrzeć to...to jakiś cień.
Znowu mam zwidy? Może powinienem iść na egzorcyzmy? To...znaczy cień zmierzył w moim kierunku, kiedy chciałem uciec, nie mogłem jakbym stał w ruchomych piaskach. W tym momencie również, jakis samochód niebezpiecznie skręcił w moją stronę. Zaraz...a raczej ktoś mnie...uratował...
Mam nadzieje, że wam się podoba ^^
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top