Rozdział 12

Sorcia za opóźnienie. Nienawidzę szkoły.
..............°,~~~~,°...........

Mocno złapałem łuk. Uniosłem go i wycelowałem w serce lalki. Ta rozpadła się. Dusza uwolniła się. Czy ja słyszę wołanie dusz, które cierpią i pragną uwolnienia, ale od czego.

-No nieźle młody...szybko ci poszło...

-Sam nie wiem jak to zrobiłem-on jest zazdrosny~~~ hehe.

Jak ja uwielbiam go wkurzać. Wtedy robi mi się tak dobrze. Jakby kamień spadł z serca. Ale, ale nie wybacze mu tamtego gwałtu. Tak dla mnie to był gwałt.

-Wracajmy...

-Panie genione jeszcze dwie misję...

-Co!? Zmęczony jestem!!!- zacząłem narzekać.

- Ohhhh...no chodź...

-Czemu ja!? Czemu zawsze wszystko ja!? Nigdzie nie ide! Spac mi sie chce!- wymachuje rękoma.

Chyba go wkurzyłem.

-Tak wszystko ty! Zachowujesz się jak pan geniusz co dopiero odkrył swoją moc...i co bardzo się zmeczył! Tylko naprawdę nie wiem...CO TY MUSISZ WSZYSTKO ROBIC!-wrzeszczy.

-Nie wrzeszcz na mnie!

-Ty robisz to, a ja nie mogę!?

-Ja mogę! Ty nie!

-Jasne! Powodzenia z powrotem do domu!- znikł.

-Dupek! Cholerny egoista!

Mój płaszcz znikł razem z łukiem. No to, w którą stronę? Poszedłem na wschód. Nie wiem gdzie jest wschód...dobra poszedłem na prawo!

***

Po trzech kilometrach usiadłem na krawerzniku. Las tylko dzieli droga, ale żaden samochód jeszcze tedy nie przejechał. Zrobiło się ciemno. Coś usłyszałem w krzakach. Poszedłem cicho za dźwiękiem. Mam praktycznie tylko słuch. Czym głębiej tym ciemniej. Usłyszałem kłótnie.

-Tą bramę może otworzyć tylko ten bahor!

-Wiem! Ale nie mogę go złapać dopóki jest przy nim Zess zaraz będzie na czwartym etapie i juz wogóle będzie silny!

Uslyszałem dźwięk łamanych kości i okropny krzyk bólu. Zmróżyłem oczy. Cofnałem nogę i stopą wstałem na gałąź. To coś odwróciło pysk w moją stronę. Zaczęło wachać. Chodu! Zacząłem biec, a to coś za mną. Śnieg zaczął poruszyć i to mocno. W moje policzki uderzał zimny wiatr, ale wszystkie moje mięśnie są na najwyższej mocy. W gardle pojawiła się wielka glua lodu, a policzki zrobiły sie czerwone od mrozu. Nadal mnie goni. Wpadłem w zimne błoto...wolno...za wolno!!

Ciąg dalszy nastąpi...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top