XXXVI
W południe miała być wyprawa. Ja nie jechałam mimo że bardzo bym chciała. Wszyscy byli zajęci do przygotowań. Spacerowałam sobie i obserwowałam, te całe przygotowania.
-o proszę kogo ja tu widzę-widziała jakaś osoba za mną... Dobrze znam ten piszczący głos
-czego chcesz Lili??-zapytałam nawet się nie obracają
-a czy ja muszę czegoś chcieć??-zapytała głupio-dlaczego nie jedziesz na wyprawę??Znowu przekupiłaś jakoś naszego kochanego dowódce....
-jakbyś nie wiedziała-odwróciłam się do niej-to bardzo bym chciała jechać na wyprawę ,naprawdę.....
-to dlaczego nie jedziesz???
-z roskazu dowódcy mam zostać tutaj-powiedziałam wyprowadzona z równowagi co ją to obchodzi...
-rozumiem...... A co z Levim? odpuścisz go w końcu??-zapytała niby smutna, ale widziałam tą nienawiść w oczach
-tyle razy ci już mówiłam weź go sobie nie potrzebuję go....-odpowiedziałam próbując odejście, ale dziewczyna pociągła mnie za rękę i przywaliła z liścia.
-nie igraj ze mną, ja dostaję tego czego chcę... Będę wiedziała że wygrałam.... Kiedy w końcu znikniesz-powiedziała
-ale ja nigdy nie zgine...... Powiem coś co kiedyś tez mi powiedziałaś..... Nie cie pożre tytan...cukiereczku nigdy żadnemu człowiekowi nie życzyłam śmierci... Ale ty kurwa nie jesteś człowiekiem -powiedziałam odebrałam ją i odeszłam. Z nia nie da się normalnie rozmawiać jest nienormalna.
Poszłam do pokoju gdzie było całe T4..
-Hej co jest?-zapytał Leo
-spotkałam właśnie Lili -powiedziałam rzucając się na łóżko
-jak ja jej nie lubię-powiedziała Emily
-ta jak wczoraj po ciebie przyszedł z nią już samego wyglądu wygląda sukowato-powiedziała Jasmine
-nie chcę o tym mówić-położyłam się do nich tłem
-Hej malutka-Emily położyła się koło mnie i przytuliła,-dasz radę wierzymy w ciebie
-jesteśmy z tobą-powiedział Leo klękający przy nas
-przecież jesteśmy drużyną-to widziała Jasmine siadając na łóżku
Nie wiadomo kiedy nastało południe.poszliśmy na dziedziniec gdzie zwiadowcy przygotowywali się do wyjazdu. Podeszłam do taty.
-uważaj na siebie,-powiedziałam do niego cicho
-niedawno dowiedziałam się że mam córkę-zaczął-nie zamierzam zginąć
Mimo ze było dużo żołnierzy na dziedzińcu przytuliłam go odwzajemnił tulisia.
-jesteście uroczy-powiedziała hange jakby zobaczyła właśnie tytana
-no to uroczy widok-powiedziała głupio Emily no co się zaśmiałam
Jeszcze poszłam do erena armina i mikasy.
-życzę powodzenia, proszę nie zgincie-powiedziałam do przyjaciół
-nie mam zamiaru Aya-powiedziała mikasa i mnie przytuliła, dziwny z jej strony gest ale bardzo miły
-nie martw się-powiedział Eren i objął mnie ramieniem
-wrocimy cali i zdrowi-powiedziałam uśmiechając się armin
Tak oto wyruszyli... A mnie od razu zaciągnięty na mur by ćwiczyć
-a może trochę bardziej byś się skupiła?-zapytała Jasmine
-to nie jest takie łatwe...
-już mówiliśmy ci tylko ty tam nie będziesz miała, mieczy które cię chronią będziesz zdana tylko i wyłącznie na swoją siłę-powiedział Leo-jeszcze raz
-a skąd ta pewność że na pewno się przy mnie nie?!-mam już dość tego że wszyscy czegoś ode mnie wymagają-co jeżeli istnieje jedno wielkie kłamstwo!!!ze Tak naprawdę nie jestem tytanem....że nie jestem Jestem Ymir
-Aya.... Zeszliśmy za daleko by się poddać..... Zacznij siebie dziewczyno bardziej wierzyć-powiedziała Emily-jeżeli będziesz musiała.... Rządzić wszystkimi tytanami.... Taką postawą nie dasz rady
-myślisz że nie wiem!!! To już siada mi na psychice..... Mam w siebie wierzyć skoro wy nie wierzycie!-powiedziałam a po moich policzkach zaczęły spływać słone łzy
-wierzymy w ciebie....-powiedziała Jasmine na co spojrzałam na nia zdziwiona....-każdy w ciebie wierzy... Jesteś naszą nadzieją.
-wszyscy myślą-zaczął Leo-że to Eren i kapitan levi są ludźmi którzy nas uratują ale to nieprawda to tylko twoje pionki które można rostawić po kontach jakbyś tylko chciała.
-jesteśmy z tobą i nie opuścimy cię...... Wiem że jest ciężko-powiedziała Emily-wiem że to nie jest łatwe.... Ale uwierz że gdy się przemniż pójdzie wszystko z górki.
-macie rację, zaszłam za daleko ,muszę dać z siebie wszystko.
-zauważyłem że masz czas to takie... Chwilę załamania-powiedział Leo-szybko wracasz do prawdziwej siebie
-oj chodź księżniczko-Emily rozłożyła ręce a ja do niej od razu poszłam i przytuliłam się do niej... Nic nie myślałam że... Będę miała tak ciężko w życiu. Mają rację nie mogę się poddać... Uratuje ludzi nawet jeśli będę musiała zginąć.
2 dni później w końcu wrócili zwiadowcy... Wszyscy byli zdrowi.. no prawie wszyscy... Z tego co się dowiedziałam od Erena... To Ymir jest tytanem, a christa tak naprawdę ma na imię historia. Trochę się zawiodłam kiedy Lili wróciła cała i zdrowa.
-widziałam zawód w twoich oczach kiedy ją zobaczyłaś-powiedziała śmiejąc się Emily
-no nie powiem nigdy nie życzyłam nikomu śmierci ale ona jest wyjątkiem.....-może wtedy powinnam przyjąć propozycję Dino?? Może miałabym w końcu z nią spokój... Ale będę wtedy musiała oddać...... Nie potrafiłabym tego zrobić za krótko go znam.
-o czym tak myślisz?-zapytała Jasmine...
-hee. ...... O niczym....... Idę na mur......
-iść z tobą??-zapytały dziewczyny
-nie dam radę dzięki że się troszczyćie-powiedziałam i wyszłam z pokoju
Idąc w stronę mojego ukochanego miejsca znowu wpadłam na Lili.... Ja po prostu nie mam szczęścia.
-cos często na siebie wpadamy-powiedziała
-nie chcę z tobą rozmawiać-powiedziałam ale ta spoliczkowa sama siebie?
-ala!?-krzyknęła łapiąc się za policzek
-co tu się dzieje!?-krzyknął ktoś no i zgadnijcie kto był tym ktośiem
-Levi!-krzyknęła brunetka i pobiegła do niego-ona mnie spoliczkowała a tylko się zapytałam czy wszystko dobrze...
-co? Co ty mówisz ja nic nie zrobiłam....
-Foster już tego za dużo! Dlaczego to robisz co?-krzyknął mnie a ja wybuchłam
-no to proszę bardzo oddaj mi-krzyknęłam na niego-dalej udajesz mnie!
-nie zrobię tego-powiedział marszcząc brwi
-dlaczego?? Zasłużyłam prawda tak coś strasznego... Ja jej nawet palcem nie dostałam-powiedziałam
-uważaj na słowa gówniaro-powiedział zakładając ręce na piersi
-tak bardzo chciałaś ode mnie w pysk dostać-zapytałam tym razem jej-mogłeś powiedzieć to bym ci przywaliła a nie sama siebie policzkujesz!
-dosyć-powiedział a ja ominęłam go i stanęłam przed dziewczyną.
-wyobrażasz sobie za dużo, straszysz mnie.... Mówisz mi i krzyczysz by od niego odpierdolić... A kiedy ja daję ci do zrozumienia że jest twój że wygrałaś... Że ja go nie chce ....jeszcze bardziej mnie pogrążasz-powiedziałam ze łzami w oczach
-nie wiem o czym mówisz-powiedziałam i tym razem zrobiłam to co ona od początku chciała mnie wrobić.... Spoliczkowałam ja.....
-Foster!!-wrzasnol na mnie levi i odepchnął od niej, uderzylam w ścianę. Spojrzałam tylko na nich. Gdzie ona stała przednim niby wystraszona.... A on oglądał jej policzek....-czy cie do reszty........
Nie dokończył..... Nie wiem dlaczego nie dokończył.... Czułam jak slone łzy spływają po moich policzkach..... Uśmiałam się tylko delikatnie i podeszłam.. zostawiłam ich samych. Po jakimś czasie dotarłam na mur. Stanęłam bardzo blisko krawędzi. Patrzyłam się w dal. Było już ciemno.
-Dino..... Jeśli gdzieś tam jesteś...... Pomóż mi się przemienić w Tytana bym miała już to wszystko za sobą......... Zrobię wszystko słyszysz..... Słuchaj wszystko..... Naprawdę -powiedziałam stanęłam na krawędzi po chwili już spadalam. Przed moimi oczami zrobiło się ciemno.....
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top