XXXIX
*pov Levi*
Gdy ja zobzczyłem... Myslałem ze to duch. Ale gdy odezwała sie..... Zwruciała się do mnie.... Wiedziałem ze to naprwde ona. Cieszyłem sie jak nigdy. Mimo ze tego nie pokazywałem cholernie sie o nia martwiłem.
A gdy pomysle ze to wlasnie moja wina, bo jej nie wierzyłem........ Nie chce sie juz kłucic z Ayą... Nie che jej starcic.
Dziewczyna nagle zemdlała.
-Aya!!-krzyknąłem...dzieczyna była goraca jak ogień, miała gorączkę. Wziołem/Wzięłem (kuźwa jak to sie pisze xdd) blondynkę na rece i zszedłem z muru. Szedłem z dziewczyną w strone kwatery. Gdzie na korytarzu przywitali mnie przyjaciele Ayii
-Aya!! - krzykneła jak dobrze pamiętam Emily.
Podbiegli do nas zmartwieni
-gdzie była? - zapytał Leo
-to nie ważne, ma gorączkę i jest zmarznięta ide z nia do przychodi, powedcie Erwinowi ze ja znalazłem
-chce isc z panem... Chce wiedzieć czy z Nią wszystko dobrze. - powiedziała ale pokiwałem głowa na nie i ruszyłem do lecznicy.
Piepegniarki odrazu sie nia zajęły. A ja poszłem do biura Erwina.
-Erwin-zaczełem wchodząc, byl tam on ta trojka jak i druga trojka dzieciakow + okularnica
-slyszalem ze znalazłeś ją-powiedział a ja przytaknąłem - gdzie teraz jest?
-w przychodni... Miała wysoką goraczke, pielegniarki juz sie nią zajeły.
-och cale szczescie ze mojej małej Ayii nic nie jest-powedziała Hange
-gdzie ja pan znalazł? - zpaytał Eren
-stała na murze... - odpowedziałem a ta Emily spojrzała dziwnie na Leo i tą nową z ich paczki
-dowudco, czy to możliwe ze Aya była zza murami?? - zapytała Jak jej było... Jasmin...... Jasmine?
-to nie mozliwe... Nie miała na sobie sprzetu-powedzjałem a oni znowu po sobie spojrzeli.
-cale szczecie ze jest cala.... - powedzoał Armin
-dobra, możecie wracac do swoich zajec-powedział Erwin a nastolatki zaczeły wchodzić z gabinetu. Gdy bylem juz, sam z Erwinem i czterooką, wkoncu zapytałem
-czemu mi nie powedziałes ze jest twoją corką? - zapytałem Erwina na co spojrzał na mnie spaszony
-wybacz Levi, ale nie chciałem nikomu o tym mowic - powedział
-a czterooka jakos wiedziała - powedziałem krzyżując rece.... Teraz jak sobie pomysle to to było chore ze myslałem ze Ojciec i corka razem sypiali... Wszystkie zachowania Erwina i Ayii sie wyjasniły.
Erwin nie traktował Jej jak kochanke a jak córkę.
-ona musiała wiedziec bo ona robiła testy DNA... Ja sam nie bylem pewien do jakiego kolewik powiązania z Ayą...
-nie martw sie Levi.... Czasme tak sie zdarza.... -powedziała czterooka
-zamknij sie okularnico-powedziałem.. - przejmie twoje nazwisko?
-nie.... Aya chce miec nazwisko po Matce ale mowiła tez ze to przemysli.
-rozumiem.... Wogóle chcieliscie mi o tym powedzoec?? - zapytałem znowu
-mielismy ci powiedzieć.... - zaczeła Okularnica-ale Aya nas uprzedziła
Faktycznie to Aya mi o tym powedziała, nie kłamała... Mimo ze jej nie wierzyłem.... Nie myslałem nigdy ze posune to takich czynow jaki chciałem zrobic.
*Aya pov*
Otwarłam powoli oczy... Bylam w jasnym pomieszczeniu.... Powoli sie podniosłam.
-nie wstawaj-i znowu leżałam na łóżku..... Mówiła do mnie jekas kobieta.... Kojarzyłam ją ale nadal mialam rozazany obraz. - spokojnie... Masz gorączkę, ale juz ci troszke zeszła.
Mowiła a ja nic nie odpowedziałam.
-Fibi idz do Dowudcy i powedz ze nasza pacjetka sie obudziła-powedziała do kogoś.
-dobrze-odpowiedział delikatyn głos.
-niezłego starcha wszystkim narobilas skarbie-powedziała-pierwszy raz widzialam tak wysoka goraczke u człowieka. To nie ludzkie...
Moze dlatego ze nie jestem do konca czlowiekiem.
-gdzie ja jestem? - zpaytalam słabo
-w przychodni.. Chba jeszcze za bardzo dobrze nie kontaktujesz.. - zasmiala sie delikatnie.
-Aya!!!! - krzykną ktoś
-Emily??? - zapytalam dla pewnosci
-no ja, i Leo jaki i Jasmina! Do jasnej cholery gdzies ty była idiotko! - krzyczała
-prosze troche ciszej, nie jest jeszcze zupelnie zdrowa, goraczka jescze nie spadła. - powedziala pielegniarka.
-przepraszam-przeprosiła.
-cos ty sobie myslała? - zpytał Leo siadajac przy mnie-gdzies ty była, wszycy sie martwiliśmy.
-Emily najbardziej szalała i nawrzeszczała na Lili haha piekny wodok-powedziała Jasmine
-przepraszam-powedziałam i nagle moj wzrok sie wyostrzył i juz wszytko widziałam normalnie.
Usiadłam powoli.
Emily żuciła sie na mnie odrazu obejmując....
-nigdy mi tak nie rób Aya.... Tak sie bałam, jak byś nie wrociła... Nie wytrzymała bym-powedziała a mi z oczu popłynęły łzy, Leo i Jasmine dolaczyli do uscisku (Teletubisie bardzo sie kochają xdd)
-nie rob tak Panieko-powedziała Jasmine na co zasmiałam sie ze szczęścia.....
Nagle dotknieto mojego czoła. To byla pielegniarka teraz juz wiem z kad ja znam, ona zakladała i sciagala mi szwy z głowy po pierwszej wyprawie.
-jak to mozliwe? Przed chwila jeszcze mials goraczke a teraz juz masz normalna temperature.?
Spojrzałam na nia i sie usmiechłam
-magia..... - powedziałam na co przyjaciele sie zaśmiali.
-przytrzymam cie jescze na 2 dni okej? Chce miec pewnosc ze jest juz dobrze.
-ale ja sie dobrze czuje-powedziałam i dostałam w glowe od Leo-ał
-masz zostac... -powedział wladczo.
-a teraz gadaj gdzie byłas? - zpytała Jasmine
-...... - milczałam... Co mialam powedziec? Prawde? Ze uczylam sie od demona ktory zaczoł cala ta katastrofe z tytanami???
-Aya.... Prawda... - powedziała Emily
-zpastawie was.... Wyjsnijcie sobie wszytko-powedziała pielęgniarka i wyszła z sali.
-wiec?? - zacheciła mnie Jasmine...
-jakis czas temu pozałam kogos....
-chlopaka?? Zakchaałs sie!?? - bradziła Brazowowłosa
-co?? ! Nie!!! - powedziałam-jest on demonem ktory zamienił Ymir Friz w tytana....
Spojzeli na mnie z wielkimi oczami...
-ze co!?!??, porwał cie!! - krzykneła Jasmine
-nie.....wrecz przeciwnie.... Uratował-czekali na kontynuację. - jakis czas temu go poznałam.... Moze gadalam z nim z 2 razy przed moim zniknięciem.... Nawidzał mnie tez w nocy, mowic bym do niego przyszła.... Nawet proponował mi pozbycie sie Lili..... Ale odmowiłam.
-no tu to ja bym sie zgodziła-powedziała Emily
-wiem.... Żałuję ze sie wtedy nie zgodziła.... Ale wracając.....-powedziałam-tego wieczoru... Spotakłam lili ktora znowu mnie w robiła....Levi przyszedł... Nakrzyczał na mnie.... Ja.... Nakrzyczałam na Lili... Udezyłam ją....
-dobrze jej tak... Ale mow dalej-powedział Leo
-on mnie odpchnął..... Uderzyłam w sciane i zobaczyłam jak uwaznie oglada jej policzek... Wiec odeszłam i poszłam na mur..... Nie wytrzymałam.... Cos pekło w srodku mnie i..... Skoczyłam.....
-przezyłas? - zpaytała Jasmine a my spojrzelismy na nia dziwnie-sorki....
-Uratował mnie.... A potem naslal na mnie tytany... Musiałam sie z nimi oswoic co mi sie udało.... Pozniej jego tytan zaniusł mnie na mur. Gdy odszedł patrzylam w dal... Pozniej zemdlałam.nawet nie wiem jak tu sie znalazłam.
-serio? Bo wiesz, znalazł cie kapitan Levi... Przyniusł cie. - powedzoała Emily na co ja otwozyłam szeroko oczy....
-on??? Nie byl z Lili?
-oj sporo sie działo skarbie jak ciebie nie było-powedział Leo z usmiechem.
-???
-Levi nakrzyczał na Lili gdy zagibełas - powedziała czarnowłosa.
-pierdolicie....
-nope to prawda... Ale cos czuje ze gdy wrociałs, Lili teraz nie odpisci wiec.... Od dzies chodzimy z toba wszedzie gdzie sie da puki ta szmata tu jest-powedziała Emily
Uśmiechłam się na to.... No to niezłe mam niańki
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top