XLII

Tydzień szybko minął..... Trochę za szybko.....akurat Hange zwołała jakies spotkanie... Nie wiedziałam o co chodzi... Wiem że na tym spotkaniu byłam ja, oczywiście tata, hange, Levi, Emily Leo Jasmine... Ale również Armin, Mikasa, eren, historia.

Było to niby bardzo ważne,więc ruszyłam do pokoju w którym miało odbyć się dane zebranie. Zapukałam grzecznie wraz z moimi przyjaciółmi. Kiedy mieliśmy pozwolenie wejścia zrobiliśmy to.

-o super to wy-ucieszyła się Hange-czekamy jeszcze tylko na Erena

po jakimś czasie mój przyjaciel w końcu się pojawił

-oi dzieciaku nie każ nam tak długo czekać-powiedział kobaltowo oki

-przepraszam-powiedział i usiadł na swoim miejscu

-po co to spotkanie pani Hange?-zapytała Jasmine

-jest duże prawdopodobieństwo.... Ile wiemy kim są tytan kolosalny i opancerzony-powiedział tata

-hai.....-przytaknęła okularnica

-ale jak??-zapytała Mikasa

-długa historia-powiedziała z uśmiechem pani pułkownik-odkryliśmy że dużym prawdopodobieństwem... Mogą być te dwie osoby naszego korpusu

-jak to?-zapytał z niedowierzaniem Eren

-może znaćie reiner Braunta i bertholda Hoovera ????-zapytała

-co?????-nie dowierzam eren

-uspokój się dzieciaku-powiedział czarnowłosy

-wszystko się składa w jedność.....-zaczął Leo...-jest to duża możliwość biorąc pod uwagę, to że sa bardzo za nich podobni nie zdziwiłbym się gdyby to  było prawdą.

-będzie trzeba ich jakoś zmusić żebyśmy mieli dowód...-powiedziała jasmina

-jeżeli to nie oni trudno... Ale jeżeli oni to będzie traf w dziesiątkę-odezwała się Emily

-pozostaje jeszcze jedna kwestia-powiedział dowódca I spojrzał na historie

-Ymir przybrała formę tytana, by odeprzeć wroga i nas chronić-powiedziała

-historia... Wiemy że Ymir, chciała bez tylko chroni -zaczęłam-ujawniły się nie patrząc na to jakie mogą być konsekwencje....

-racja nikt nie ma jej tego za złe-powiedziała Mikasa

Ustaliliśmy jeszcze jaki co...... Miejmy nadzieję że to są oni... Plan polegał na tym że idziemy na mury obserwować teren, oczywiście na murach było  żywe ciało naszej koleżanki.Ymir była przypięta pasami do czegoś podobnego do łóżka. eren miał sprowokować naszych potencjalnych podejrzanych. Miejmy nadzieję że to naprawdę są oni naprawdę, wtedy nie mielibyśmy już nieznanego wroga.

-możecie już iść-powiedział tata.-aya ty zaczekaj...

-no dobrze?? - zapytałam a gdy wszycy wyszli zostałam z tatą, Hange i Levi'em.

-dobra powem w prost-powedział erwni-nie chce bys brala w tym udział...

-co!? Jak to!? Nie możesz - powedziałam marszczac brwi i zakladajac rece na piersiach.

-Aya prosze zrozum, ze nie chce by cos ci sie stało-mowił dalej

-ale ja sie umiem zajac sobą - powedziałam

-popieram Erwina.... Jestes dla nas zbyt ważna... -powedziała Hange

-nie puszczacie mnie na wyprawy..... Nie każecie nigdzie wychodzic... Nawet na misije mnie nie puscicie! - krzyknełam

-oi Aya, spokojnie - powedział zimno Levi

-nie....mam tego dosyć, ja tez jestem zołnierzem! Mam obowiązki i takim obowiaskiem jest branie udziału w takiej misji-powedziałam

-ale tez jestes moja córką, i nie chce by cos ci sie stało-powedział tata

-zamykajac mnie w czterech ścianach?? I myslisz ze wtedy bede bespieczna? Ktoregos dnia bede musiala wyjsc za mury! To należy do zwiadowcy...

-Aya... Uwazaj na slowa - zgromił mnie wzrokiem Levi

-robimy to dla twojego dobra-wtraciła sie hange

-a z kad mozesz wiedziec co jest dla mnie dobre?? - zpaytałam - siedzienie w czterech ścianach? Nic nie robienie? To jest dobre?

-aya zrozum prosze-znowu powedział blondyn

-nie, nie zrozumiem-powedziałam-nie da sie was zrozumiec......

-Aya-nagle ktos zlapał mnie za ramie byl to Levi-nie bierzesz udziału w tym kabarecie, nie masz pozwolenia.

-nie potrzrbuje pozwolenia-powedziałam do niego-byłam tylko raz za murami.....

-i skonczyałas w przychodni dziecko-powedział erwin... - Aya teraz nie mowie do ciebie jako twoj ojciec, ale jako dowudca do zolnierza. Nie bierzesz udziału w misji, to jest roskaz....

Nic nie odpowedziałam tylko obróciłam sie napięcie i wyszłam..... Co za!!! Nie moga mnie wiecznie czumac pod kluczem. Wpadlam na kogoś...

-o to ty... - uslyszałam ten glos-a tak sie zastanawiałam... Gdzie sie wszucy podzialiscie....

Lili......

-co ty taka zmaronowana i wkuzona? Wkoncu Levi przejrzał na oczy? Zoabzczył jaka jestes szajbnieta?

-odsun sie jesli nie chcesz miec pocharatanej buzki-powedziałam zła....

-co tu sie znowu dzieje do cholery-uslyszałam glos za mną.... O matko jeszcze jego tu brakowało.

-Witaj kapitanie-przywitała sie Lili... Szok ze nazwała go Kapitanem

-po co za mna idziesz?? - zapytałam zła

-żebys nie zrobila nic glupiego jak ostatnim razem-powedział

-jesli moge wiedziec to o co chodzi?? - zapytała dziewczyna

-o nic... Nie twoja sprawa zajmij sie sobą - powedziałam chcac odejść

Nagle zlapano mnie za nadgarstek .

-idziemy - moj kobaltowooki pociagnał mnie w jakas stronę... Kurde a mialam trzymac dystans

-co?? Gdzie idziemy?? - zpaytałam jeczac

-nie wnerwiaj mnie-powedział i otworzył drzwi swojego gabinetu by po chwili mnie tam wepchnąć...

-co!?

-do reszty ci odbija?

-ale o co ci chodzi?? - zpaytałam

-erwin sie o ciebie martwi, chce cie ochronić, a ty zamieast sie cieszysz ze kurwa nie zginiesz to w dupie ci źle!

-a co ty mozesz wiedziec czego ja chce? - zpaytałam - moze ja nie che siedziec w czterech literach i czekać na wasza kleske? Moze wole czuc sie jak żołnierz.... A nie byc bezużyteczną?

-przestan pierdolic-powedział i złapał mnie delikatnie za policzki-jestes dla wszytkich ważna.... A szczególnie dla mnie.... Ja tez wolał bym bys została bo wtedy bede wiedział ze jestes bezpieczna.... Rozumiesz??

-dlaczego??? Dlaczego wszycy sie tak na mnie uwzieliscie!!!! Jeszcze niedawno byłam zwykły zolnierzem o ktorego nikt sie nie przejmował, zgineła bym i co..... I nic....

-przestań - powedział i delikatnie złożył na moich ustach pocałunek. - to ty  mumiesz zrozumieć czemu sie o ciebie martwimy.... Jestes kurwa dla nas jedna z najwazniejszych osób! Inni walczą za swoje rodziny.... Za wolność! A jal kurwa walcze dla ciebie! A ty za co walczysz.?

-pytanie....to za kogo wczesniej walczyełs?? - zpaytałam

-za nic.... Nie miałem celu za którego moglbym to robic.... Nie na darmo zostałem Największym Zolnierzem Ludzkości.....

-za co walcze??? - zpaytałam sama siebie...... Za co ja walcze???

-to moze inaczej? Czemu wstapiłas do Zwiadowców?? - zapytał

-poszłam za Erenem..... Nie chciałam byc calkiem sama.... Pozatym chciałam zobaczyc swiat za murami.....i nie załuje swoich decyzji - powedziałam i spojrzałam na niego-ale levi ja chce isc na misje.....

-Aya-westchną

-obiecuję, bede ostrożna, bede ciągle blisko Hange.... Prosze pogadaj z tatą....

-pfff.... - prychna i spojzał na mnie, a ja zrobiłam oczka kotka.... Zmarszczył brwi


-dobra! Niech ci bedzie-powedział a ja sie ucieszyła.

-serio? Dzięki, dzięki dzięki!!! - krzyknełam przytulajac go i pocałowałam.............tak wiem...............

Jestem idiotką...........

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top